Dedykacja dla wszystkich anonimów, którzy kiedykolwiek skomentowali i docenili moją pracę.
Dziękuję.
Miłego czytania!
___________________________________________________________________
Przez otwarte okno wlatywał wiatr, który delikatnie pieścił jej ciało. Siedziała patrząc za nim. Była zła na siebie, ponieważ Steven widział jak całowała się z Joe. Sama nie wiedziała czemu, aż tak przejęła się tym. Przecież podobno Tyler już dla niej nic nie znaczył, odkąd pogłębił się w nałogu jeszcze dalej. A może myliła się? Nie. W końcu chciała być z Perry'm. Nie ze Stevenem, ale martwiła się o niego. Wiedziała, że może coś sobie zrobić. Może właśnie przez tą świadomość, wstała z łózka i zarzucając na siebie kurtkę Joe'ego, wyszła z pokoju, a potem z domu? Może właśnie przez to udała, że nie słyszy nawoływań gitarzysty?
Dziękuję.
Miłego czytania!
___________________________________________________________________
Przez otwarte okno wlatywał wiatr, który delikatnie pieścił jej ciało. Siedziała patrząc za nim. Była zła na siebie, ponieważ Steven widział jak całowała się z Joe. Sama nie wiedziała czemu, aż tak przejęła się tym. Przecież podobno Tyler już dla niej nic nie znaczył, odkąd pogłębił się w nałogu jeszcze dalej. A może myliła się? Nie. W końcu chciała być z Perry'm. Nie ze Stevenem, ale martwiła się o niego. Wiedziała, że może coś sobie zrobić. Może właśnie przez tą świadomość, wstała z łózka i zarzucając na siebie kurtkę Joe'ego, wyszła z pokoju, a potem z domu? Może właśnie przez to udała, że nie słyszy nawoływań gitarzysty?
Wybiegła
z domu. Było jej strasznie zimno. Pewnie to dlatego, że założyła
kurtkę tylko i wyłącznie na gołą skórę, bo jedyne co miała na
sobie z górnej części ubrań, to stanik. Nie widziała go, ale nie
chciała się poddać. Dobrze wiedziała, gdzie poszedł Steven. Bała
się o niego, pomimo tego, że go nienawidziła. Nie chciała, żeby
coś mu się stało. A gdyby już, to obwiniałaby się oto do końca
życia.
Dobiegła
pod jedną z kamienic rozejrzała się i zobaczyła go. Siedział na
schodach wejściowych, miał ze sobą narkotyki. Dziewczyna pełna
obaw podeszła do niego. Steven podniósł głowę i spojrzał na
nią, wzrokiem pełnym żalu. Chciała podejść bliżej, żeby
zabrać mu strzykawkę, ale chłopak nie pozwolił jej na to.
-
Nie podchodź - Powiedział spokojnie. - Jeśli podejdziesz to
wstrzyknę. A to mnie zabije. Za duża dawka.
Wpatrywała
się w niego nie dowierzając.
-
Czemu chcesz to zrobić? - Spytała, a w jej głosie zawarta była
troska i czułość.
-
Bez Ciebie to nie ma sensu... Ale nie chcę Cię namawiać do tego,
abyś do mnie wróciła. Bądź sobie szczęśliwa z Joe, a mnie
zostawcie w spokoju.
Chciał
to zrobić. Chciał się zabić. W tym momencie nie chciał
przeszkadzać Hope w byciu szczęśliwą. Uznał, że on jej na to
nie pozwala. Dlatego właśnie chciał umrzeć. I tak już wiedział,
że ona nie będzie jego. Po tym co dzisiaj widział miał jej i Joe
dość.
-
Steven nie rób tego, błagam.
Zrobiła
krok do przodu, a chłopak zbliżył strzykawkę do ręki.
-
Proszę Cię. - Nadal próbowała się do niego zbliżyć.
-
Nie podchodź, kurwa! - Krzyknął histerycznie.
Blondynka
jednak nie ustępowała.
-
Przecież nie musisz tego robić. Po prostu jesteś już teraz
naćpany i nie myślisz trzeźwo. Steven posłuchaj mnie! Zostaw to,
do kurwy cholery jasnej!
Teraz
już tylko wystarczyło, aby wyciągnęła rękę i wyrwała Tylerowi
strzykawkę. Chłopak był rzeczywiście naćpany i nie kontaktował
za dobrze, dlatego to ułatwiało w pewien sposób zabranie mu
narkotyków. Wpatrywał się w nią cały czas. Szybko wyciągnęła
rękę i wyrwała strzykawkę z ręki Stevena. W reakcji krzyknął
rozpaczliwie. A po chwili uderzyła go fala kaszlu. Chorobliwie
przerażającego kaszlu.
Po
chwili tulił już do siebie Hope, która rzuciła się na niego.
Nabierał łapczywie powietrza i trząsł się. Dziewczyna też
tylko, że ona z zimna. Siedzieli wtuleni w siebie na schodach. Nie
mieli ochoty przerywać tego. Po jakimś czasie Steven zauważył, że
blondynce jest zimno i przytulił ją mocniej do siebie, okrywając
ją swoją kurtką.
-
Nienawidzę Cię - Powiedziała. - Nienawidzę Cię, dupku.
Może
i mówiła to, ale tak naprawdę uważała inaczej. Zamknęła oczy i
wdychała zapach chłopaka. Steven wsunął delikatnie rękę pod jej
kurtkę. Po czym szybko, jak oparzony wyciągnął ją.
-
Nie masz bluzki? - Przełknął głośno ślinę.
-
Nie... Spieszyłam się i nie zdążyłam założyć - Odpowiedziała.
- Włóż ją z powrotem. - Poprosiła.
Na
życzenie dziewczyny i skryte swoje, Tyler włożył rękę z
powrotem pod kurtkę. Gładził delikatnie jej brzuch. Mruknął
cicho i oparł głowę o ramię blondynki. Po chwili wykrzywił twarz
w grymasie bólu.
-
Hope, ja muszę wziąć - Powiedział cicho. - Muszę. Nie wytrzymam.
-
Idziesz na odwyk - Powiedziała stanowczo. - Idziesz i kurwa mało
mnie obchodzi to czy chcesz, czy nie.
Chłopak
pokiwał głową na znak zgody. Hope widziała, że nie chcę, ale
czy miał jakieś inne wyjście? Nie. Musiał iść czy chciał, czy
nie chciał. Nie poradziłby sobie. Nagle uświadomiła sobie, że
nadal w ręku ściska strzykawkę z narkotykiem. Zaklęła pod nosem
i podniosła się z kolan Stevena. Rzuciła nią o ziemię i
zdeptała. Tyler patrzył na to wszystko z bólem w oczach. Odwrócił
głowę w drugą stronę, kiedy dziewczyna zniszczyła jedyne
narkotyki jakie miał.
-
Chodźmy do domu. - Zaproponował i wstał ze schodów.
Blondynka
nie odezwała się tylko podążyła za Stevenem. Nieśmiało
przytuliła się do niego, a kiedy chłopak objął ją, zapytała:
-
Obiecasz mi, że już nigdy nie tkniesz narkotyków?
-
Z wielkim trudem, ale... Obiecuję. - Odparł.
Hope
uśmiechnęła się. Stanęła na palcach, tak żeby dosięgnąć
twarzy chłopaka i pocałowała go w policzek. Tyler odwzajemnił
uśmiech, ale po chwili zaczął się nękać tym, że mógł być to
jego ostatni pocałunek od dziewczyny.
-
Jesteś z Joe? - Zapytał cicho.
-
Tak... Chyba tak.
Po
tych słowach Steven zamilkł. Dalszą część drogi do domu
przebyli nie odzywając się do siebie. Obydwoje rozmyślali nad
przyszłością lub nad tym co stracili. Hope zastanawiała się, co
dalej. Czy nadal będzie pracować jako kelnerka w barze? Czy będzie
z Joe? Chciała już się ustatkować, ale nie wiedziała czy
gitarzyście to odpowiada. Steven za to myślał nad tym co zrobi
teraz. Rozmyślał nad tym czy znaleźć inną dziewczynę? Czy
raczej zostać przy dziwkach? Chciał przede wszystkim poświęcić
się zespołowi. Westchnął głośno.
Kiedy
weszli do domu, Steven został zaatakowany przez Joe'ego. Gitarzysta
rzucił się na chłopaka i przycisnął go mocno do drzwi
wejściowych. Z ust wokalisty wyrwał się cichy jęk, kiedy uderzył
z całej siły głową w drzwi. Wszystko działo się tak szybko, że
Hope nie zdążyła nawet zareagować.
-
Co jej kurwa zrobiłeś?! - Zapytał Perry.
-
Ja? - Spytał z oburzeniem. - To Ty ją macałeś tam na łóżku,
chuju.
Za
to co powiedział dostał w twarz. Blondynka odepchnęła Joe od
Stevena.
-
Czy Wy musicie tak się zachowywać?! - Krzyknęła.
Chłopacy
spojrzeli na nią, a po chwili Tyler opuścił pomieszczenie i
poszedł do swojego pokoju. Perry podszedł do dziewczyny i przytulił
ją do siebie.
-
Po co za nim poszłaś? Podobno nie rozmawiacie.
-
Ale to nie powód, żeby go zostawić z chorymi pomysłami samego -
Odparła. - Chciał się zabić.
Gitarzysta
otworzył usta z zaskoczenia i stał tak przez chwilę, po czym
ruszył do pokoju przyjaciela. Nie wychodził stamtąd dosyć długo,
ale nie było słychać krzyków lub odgłosów walki. Po prostu
cisza. Hope po jakimś czasie zaczęła się martwić o Tylera, ale
postanowiła nie przeszkadzać. Przecież się nie pozabijają.
Odczekała jeszcze chwilę, po czym poszła do kuchni, bo nie mogła
ustać w jednym miejscu i czekać. Rozejrzała się po niej i usiadła
na krześle przy stole.
Zastanawiała
się co ze Stevenem. Czy nadal czuję do niego, to co kiedyś?
Jeszcze miesiąc temu odpowiedziałaby, że tak. A teraz? Nie była
pewna. Wiedziała, że gdyby Joe spytał się jej o to, nie
odpowiedziałaby na pytanie. No, ale teraz w końcu jest z Perry'm i
czy czuję do niego to samo co do Stevena? Nie. Tego była pewna. Nie
czuła do niego tego przywiązania i tego czego sama nie potrafiła
określić. Nie wiedziała nawet czy można to nazwać miłością. A
może tak naprawdę nigdy nie kochała Tylera? Może po prostu była
do niego zbyt przywiązana by zakończyć to wszystko, co między
nimi było? Nie znała odpowiedzi, a bardzo by chciała ją poznać.
Usłyszała
trzaśnięcie drzwiami. Odwróciła głowę w stronę dźwięku. Z
pokoju Stevena wyszedł Joe. Nie wyglądał ani na wkurzonego, ani na
zadowolonego. Podszedł do stołu, odsunął krzesło i bez słowa
usiadł na przeciwko dziewczyny. Po chwili spojrzał na nią i tak,
jakby niechętnie zaczął mówić.
-
Wiesz co mi powiedział? - Blondynka pokręciła głową, choć
domyślała się co takiego mógł powiedzieć Tyler. - Powiedział,
że mam o Ciebie dbać, bo on już nie może. Mówił, że idzie na
odwyk, to prawda?
-
Tak... Rozmawiałam z nim na ten temat. Zgodził się pójść. -
Odparła cicho.
-
Nareszcie - Westchnął i podniósł się. Wyciągnął z szafki
szklankę i nalał do niej wody. - W końcu będziemy mogli normalnie
funkcjonować. Zespół i... My. - Powiedział niepewnie patrząc na
Hope.
Odłożył
szklankę na blat kuchenny podszedł powoli do dziewczyny.
Uniósł jej twarz do góry i spojrzał w jej oczy. Jego wzrok zsunął
się niżej, na usta. Ostrożnie zbliżył się do niej i złączył
ich usta w czułym pocałunku. Blondynka oddała go i zarzuciła mu
ręce na szyję. Złapał ją w pasie i pociągnął w stronę
swojego pokoju. Kiedy byli już w środku, zamknął drzwi na klucz w
razie nie proszonych gości. Pociągnął dziewczynę na łóżko i
powoli zaczął zdejmować z niej ciuchy....
***
Pierwsze
promienie słońca zaglądały przez okno, które nie było
zasłonięte roletami. Ptaki śpiewały. Pierwszy raz od pewnego
czasu, drzewa nie uginały się pod naciskiem wiatru. W końcu można
było poczuć wiosnę. Wszyscy jeszcze spali, poza Hope, którą
obudziło szczekanie psa sąsiadów. Rozejrzała się po pokoju w
celu znalezienia swoich ubrań. Leżały zwinięte na podłodze.
Spojrzała na Joe'ego, który jeszcze spał. Uśmiechnęła się i
pocałowała go w czoło. Szybko ubrała się i zeszła na dół do
kuchni.
Na
dole czekał już Lennon. Pies leżał oczywiście tam, gdzie nie
wolno mu było wchodzić, ale to tylko szczegół. A była to
skórzana kanapa. Kiedy zorientował się, że w pomieszczeniu jest
dziewczyna, podniósł łeb do góry i zaczął się cieszyć.
Zeskoczył z kanapy i podbiegł do niej. Nalała mu wody i dała
jeść, po czym wstawiła wodę na herbatę i poszła do swojego
pokoju w celu ubrania się w czyste ciuchy.
Równo
z jej zejściem do kuchni, woda zaczęła się gotować. Wyłączyła
gaz i wyciągnęła filiżankę z szafki. Kiedy nalewała gorącą
wodę do kuchni wszedł Steven. Złapał ją od tyłu w pasie.
-
Mi też zrobisz? - Wychrypiał.
-
Może. Nie wiem zastanowię się. - Odpowiedziała i odeszła od
chłopaka.
-
Będziesz za mną tęsknić? - Zapytał. - No wiesz jak pójdę na
odwyk.
Spojrzała
na niego. Nie wiedziała co powiedzieć. Bała się, że jeśli powie
"tak" chłopak nadal będzie robił sobie nadzieje. A jeśli
powie "nie" skłamie. Wpatrywała się w niego. W końcu
nie wytrzymała i rzuciła się mu na szyję. Steven od razu
przytulił ją do siebie i cicho zaczął szeptać słowa piosenki.
-
Well, I can't forget tomorrow. When I think of all my sorrow. I had
you there, but then I let you go. And now it's only fair that I
should let you know. What you should know. I can't live, if living is
without you. I can't live, I can't give anymore. I can't live, if
living is without you. I can't live, I can't give anymore.
-
Będę tęsknić. - Powiedziała ze łzami w oczach.
-
Ja też, kochanie.
Blondynka
odsunęła się od niego.
-
Nie mów tak do mnie, proszę.
Widziała,
że jej słowa zabolały chłopaka, ale nie chciała, żeby tak
mówił. Mogło to tylko im zaszkodzić. Spuścił głowę i odwrócił
się tyłem do Hope. Wyjął z lodówki Danielsa i go otworzył.
Zrobił łyka i odłożył go na blat. Postanowił, że chcę jak
najszybciej jechać na odwyk i zapomnieć. Po prostu zapomnieć. A
później po powrocie ułożyć sobie życie od nowa.
-
Nie będę już tak mówił. - Odparł szorstko i wyszedł z kuchni.
Dziewczyna
podeszła do blatu w celu napicia się, ale zamiast filiżanki z
herbatą wybrała butelkę z alkoholem, którą zostawił Steven.
Wzięła duży łyk i usłyszała jak ktoś zamyka drzwi wejściowe.
Niezrażona tym, ze może zostać zauważona, kontynuowała. Na jej
nieszczęście była to Alice.
-
Hope, co Ty robisz?! - Krzyknęła w wejściu. - Miałaś przecież
to rzucić!
Blondynka
osunęła się na podłogę i oparła o kuchenne szafki. Podciągnęła
kolana pod brodę i wzięła kolejnego łyka.
-
Ja tylko dokańczam za kogoś. - Odpowiedziała spokojnie.
Brunetka
podeszła do przyjaciółki i wyrwała jej butelkę z ręki.
-
A co Ty tu w ogóle robisz? - Spytała podnosząc głowę do góry.
-
Przyszłam do Joey'a - Odparła. - I Ciebie.
-
Nie masz po co do mnie przychodzić idź do swojego Kramera, a ja idę
do mojego Joe. - Powiedziała Hope.
Podniosła
się z podłogi i poszła do pokoju gitarzysty, zostawiając Alice
samą w kuchni z butelką Jacka Danielsa. Oczywiście nie dokończony
trunek został dobrze przetrzymany u Joey'a w pokoju.
***
Kiedy
weszła do pokoju, Joe już nie spał dlatego przyciągnął ją do
siebie i pocałował w usta. Po chwili blondynka leżała koło niego
na łóżku.
-
Gdzie byłaś? I czemu mnie zostawiłaś samego? - Zapytał ze smutną
minką.
-
W kuchni, piłam herbatę. - Odpowiedziała.
Gitarzysta
zbliżył się do niej.
-
Mhm, na pewno herbatę. - Mruknął.
-
Czy to ważne? Nie - Odpowiedziała sobie sama. - Ważne jest to, że
Cię już nie zostawię. - Powiedziała i przytuliła się do niego.
-
Też Cię nie zostawię, kochanie.
"Kochanie"
- właśnie tak nie pozwalała mówić do siebie Stevenowi. Kiedy
usłyszała to z ust Joe'ego, zakuło ją coś w sercu. Tylko nie
wiedziała dlaczego...
____________________________________________________________________
Jedyne co mogę powiedzieć to, to że jestem trochę wkurzona. Dlaczego? Dlatego, że dziennie mam około 100 wejść na bloga, a komentarzy 0 lub 1-2. Oczywiście dziękuję bardzo tym, co komentują. Dobra, w ogóle dzisiaj jakaś marudna jestem. Trzeba trochę zluzować...
No i nie zabiłam Stevena. Ha! Długo się nad tym zastanawiałam, ale w końcu zdecydowałam, że będzie żył. Nie wiem czy cieszycie się czy nie. To ja tam, zapraszam Was do komentowania.