Jebać to, miałam dodać później - jutro, czy coś. Ale wyszło, że dzisiaj.
Tak na sam początek chciałabym polecić świetnego, zajebistego bloga, którego nie czytanie to chamstwo - http://xeverything-about-youx.blogspot.com/
Z dedykacją dla, no właśnie... Dla Alice!
Miłego czytania!
_____________________________________________________________________
Miesiąc później, Boston, kwiecień 1970...
***
STEVEN:
_____________________________________________________________________
Następny jest dłuższy... Trochę. Nic dzisiaj do gadania nie mam. Sama nie wiem... Miłych wakacji czy czegoś tam! Czekajcie, a może mam coś do powiedzenia? Kurwa, skleroza... Jedyne co siedzi mi w głowie to kurde: "Sam seks" - Jak patrze na Tylera. Wiem, wiem.... Nie musicie mi pisać, że mój mózg jest niedowartościowany, i że zapomina o ważnych rzeczach, które przypomną mi się pewnie po dodaniu rozdziału...
Tak na sam początek chciałabym polecić świetnego, zajebistego bloga, którego nie czytanie to chamstwo - http://xeverything-about-youx.blogspot.com/
Z dedykacją dla, no właśnie... Dla Alice!
Miłego czytania!
_____________________________________________________________________
Zapalona
była tylko lampka, która oświetlała ich twarze. W pokoju panował
chłód, pomimo tego iż okno było zamknięte. Drzewa bujały się
synchronicznie, dzięki powiewom silnego wiatru. Gdzieś na zewnątrz
można było usłyszeć ciche powarkiwanie psa i jakby koci krzyk.
Było już dawno po ciszy nocnej. Dzisiaj wyjątkowo, każdy z
domowników to uszanował i poszedł spać wcześnie.
Siedziała
na krześle wpatrując się w Stevena. Nie ruszała się stąd od
wczorajszego dnia, kiedy to chłopacy się pobili. Wiele razy Tom
namawiał ją do tego, aby poszła do siebie i przespała się. Ale
ona go nie słuchała. Chciała zostać z Tylerem i czekać, aż
odzyska przytomność. Chłopacy przemyśleli dokładnie sprawę
zawiezienia Stevena do szpitala, ale kiedy chłopak ocknął się
kilka godzin po pobiciu, uznali, że jest to niepotrzebne. Potem
znowu zasnął i leżał tak do dziś.
Dziewczyna
westchnęła i oparła głowę o pięść. Siedziała tak przez
chwile zastanawiając się, co z Joe? Pobił Stevena, pocałował ją,
wyznał, że się w niej zakochał. Nie miała pojęcia co ma robić.
Perry może i był ładny, z wyglądu podobał się Hope, ale nic
poza tym do niego nie czuła. W pewnym sensie chciała być sama. Ani
Steven, ani Joe. Lecz coś ją ciągnęło do Tylera. Starannie
próbowała to, nawet przed sobą ukryć. Wiedziała jedno, musiała
porozmawiać z Perrym.
-
Ja pierdole. - Wyrwało się z ust Stevena.
Blondynka,
aż podskoczyła na krześle. Szybko z niego wstała i podeszła
bliżej. Uklękła z boku łóżka. Tyler ocknął się i wpatrywał
się w nią. Widać było, że nie wie co się stało i dlaczego tu
jest.
-
Steven, wiesz że jesteś idiotą? - Zapytała z uśmiechem.
Chłopak
zmarszczył brwi i spojrzał na nią zdziwiony.
-
Podobno jestem... Co zrobiłem?! - Odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Dlaczego tu leżę? Długo już? Co zrobiłem do cholery?! Kurwa...
Czemu do kurwy nędzy wszystko mnie napierdala?! I czemu Ty się
cieszysz?!
-
Cieszę się, że w końcu się obudziłeś, idioto. Ale jestem na
Ciebie zła. - Powiedziała już poważniej. - Leżysz tu już drugi
dzień... Wdałeś się w bójkę...
Nie
wiedziała czy ma mu mówić o tym, że pobił się z Joe. Uznała
jednak, że mogłoby się to źle skończyć, dlatego nie wspomniała
ani słowem, o tym kto doprowadził go do takiego stanu. Chłopak
opadł na poduszki głośno wzdychając. Widziała, że był zły.
Siedzieli w ciszy. Steven zmarszczył brwi i zastanawiał się nad
tym, co tak naprawdę się działo. Pamiętał tylko tyle, że wrócił
z baru do domu, i że to on zaczął bójkę. Potem wszystko widział
tak jakby przez mgłę. Na siłę starał sobie przypomnieć.
Niestety, słabo mu to szło. Spojrzał na dziewczynę.
-
Czy Ty i Joe...? - Spytał.
-
Nie - Zaprzeczyła. - Nie jesteśmy razem... Nie potrafię. -
Powiedziała cicho.
-
Chodź do mnie. - Poprosił.
Hope
spojrzała na niego zdziwiona. Uważała, że nie jest to najlepszy
pomysł.
-
Proszę. - Powiedział błagalnie.
Dziewczyna
powoli położyła się koło chłopaka, a raczej została
przyciągnięta przez niego. Obrócił się na bok i zaczął
wpatrywać się w jej oczy. Mógłby zatrzymać tą chwilę na wieki.
Uwielbiał spędzać z nią czas, patrzeć na nią, dotykać, śmiać
się z nią, patrzeć na jej uśmiech. Ale jednocześnie wiedział,
że nigdy to się już nie stanie. Stracił swoją szansę. Miał ich
wiele, jednak za każdym razem ulegał pokusie narkotyków. Jedyne na
co miał ochotę, to zabić się. Nie chciał żyć bez Hope.
Zrozumiał to już dosyć dawno, dlatego kiedy wyjechał zatracił
się w narkotykach i alkoholu. Wtedy jego ulubionym zajęciem było
spotykanie się z pewną śmiercią i seks. Poddał się. Po prostu
poddał się.
-
Hope - Wyszeptał. - Kochasz mnie? Ja chciałbym wiedzieć, bo nie
wiem czy mam w ogóle szansę.
Zapadła
niezręczna cisza. Dziewczyna nie miała pojęcia, co powiedzieć.
Czy go kochała? Nie wiedziała. Czy to uczucie, które powoduję, że
chce być z nim zawsze, to miłość? Czy to, że pragnie jego
bliskości, to miłość? Czy to, że chciałaby spędzić z nim
resztę życia, byleby tylko nie ćpał, to miłość? Czy to, że
nikt inny się dla niej nie liczy, to miłość? Czy to, że pragnie
tego, aby ją teraz przytulił i nie puszczał, to miłość? Właśnie
odpowiedziała sobie na te pytania.
-
Tak, kocham Cię - Odpowiedziała. - Jestem po prostu głupią
debilką, bo Cię kocham, chuju.
W
oczach Stevena można było dostrzec blask. Uśmiechnął się
szeroko i przyciągnął do siebie dziewczynę tak, że leżała na
nim. Hope nie protestowała. Wiedziała, że on tego potrzebuję.
Musnął delikatnie jej usta, czekając na reakcję. Kiedy zobaczył,
że blondynka nie protestuję, kontynuował. Całowali się długo.
Żadne z nich nie chciało tego przerwać. A w szczególności
Steven. Rękami gładził ciało dziewczyny. Po chwili Hope jednak
odsunęła się od Tylera i położyła obok.
-
Czemu przerwałaś? - Spytał.
-
Bo... Steven, ja tego nie chcę.
Chłopak
westchnął.
-
Przepraszam. Przepraszam za wszystko. Za to, że ćpam, chleje,
chodzę na dziwki. Za to, że wyjechałem i Cię zostawiłem, kiedy
byłaś w ciąży. Przepraszam za to, że przeze mnie tylko się
zamartwiasz. Przepraszam za to, że Cię kocham. - Powiedział.
Dziewczyna
wpatrywała się w niego z zamyśleniem.
-
Nie przepraszaj, to niczego nie zmieni. A przede wszystkim nie
przepraszaj za to, że kochasz.
Po
tych słowach w pokoju zapadła cisza. Żadne z nich nie miało
zamiaru jej przerywać.
Miesiąc później, Boston, kwiecień 1970...
Kwiecień.
Niby to już wiosna, ale po ulicach Bostonu nie dało się tego
poznać. Ciągle padał deszcz i panował chłód. Nie tylko jeśli
chodzi o pogodę. Humory mieszkańców domu państwa Anderson,
również można tak nazwać. Ciągła jesień. Idealne określenie,
jeśli chodzi o stosunki Hope, Stevena i Joe. Ostatnimi czasy nawet
Tyler i Hunt ze sobą nie rozmawiali, tak jak kiedyś. Wszystko się
po prostu psuło. Chłopacy, odkąd Steven dowiedział się prawdy
nie rozmawiają. Hope wiele razy próbowała przekonać ich do
pogodzenia, ale udało jej się tylko wdać w kłótnie z Tylerem.
Wiedziała dobrze, że on żałował słów, które wypowiedział
jednej nocy. Wiedziała, że chce pogodzić się z Joe. Wiedziała,
że chce się zmienić. Ale co jej po tym, że wiedziała? Nic. I tak
go nie zmusi.
Za
to kariera zespołu szła w dobrym kierunku, odkąd podpisali
kontrakt z wytwórnią. Gdyby tak, jeszcze chcieli ze sobą
pracować... Właśnie. Ciągłe kłótnie w studiu, przeszkadzały w
pracach. Najczęściej wywoływali je Joe i Steven. Można o tym
powiedzieć, jakoś tak: Wszystko jebnęło.
***
-
Uważam, że powinniśmy porozmawiać... - Zaczął.
Joe
i Hope siedzieli w pokoju chłopaka. Obydwoje martwili się o Steven,
który ostatnio zaczął ćpać bez umiaru. Coraz częściej zamykał
się w łazience w celu zażycia narkotyku. Przestał już nawet
przepraszać za to, co robił. Nie rozmawiał już prawie z nikim.
Jego wielka miłość, czyli blondynka, została odsunięta na bok.
Wyrzucił ją do pudełka, gdzie leżały stare zapomniane rzeczy. Na
nie korzyść wokalisty ktoś zaczął interesować się "zapomnianą
zabawką". A zabawka zaczęła odwzajemniać uczucia
"znalazcy".
- Hope, zrozumiałem, że to co kiedyś musiałem w sobie zdusić,
powróciło. - Powiedział Perry.
Dziewczyna
uśmiechnęła się.
-
A ja za to chyba się zakochałam. - Oznajmiła mu.
Gitarzyście
nie było trzeba dwa razy powtarzać. Zrozumiał, że chodzi o niego.
Wpił się w jej usta, przyciskając ją do ściany. Blondynka
oddawała pocałunki...
STEVEN:
Kurwa,
schowali narkotyki. Znowu. Myślą, że nie znajdę, chuje
pierdolone. Poszedłem do Hamiltona. Nie ma. U Joey'a też. Brad by
mi nie zabrał... Joe albo Hope. Oni je mają. A jeśli Perry ich nie
ma, tylko Hope...? Wtedy przepadło. Przecież nie pójdę do niej i
nie będę jej o nie błagać. Przecież obiecałem jej, że nie...
Cholera, znowu o niej myślę. Na pewno to ona zajebała, mała su...
NIE. Co ja pieprze?! Tak jeszcze nisko nie upadłem, żeby wyzywać
najważniejszą kobietę w moim życiu i to przez narkotyki. Ale...
Ale... Chuj z tym. Ważniejsze są teraz narkotyki.
Ruszyłem
do jej pokoju, ale jej tam nie było. Tylko Lennon. Pogłaskałem psa
po głowie i razem z nim wyszedłem z pokoju. Musi być u Joe. Ale
czy oni...? Nie, na pewno nie. Poszedłem do pokoju Perry'ego.
Otworzyłem drzwi i... KURWA, ŻE CO?! JA JEBIE. Joe i Hope całowali
się leżąc na łóżku. A ten... Zboczeniec ją dotykał. Dotykał
ją tam, gdzie tylko ja mogłem...
Zobaczyła
mnie i oderwała się od Joe. On na początku nie skumał o co
chodzi, ale po chwili odwrócił się w moją stronę. I co ujrzał?
Wkurwionego i jednocześnie smutnego do granic możliwości, mnie.
Czułem się tak, jakby ktoś pokroił mnie na kawałeczki od środka.
Stałem tak, tam chwilę patrząc się na nich, ale po co? Niech se
sami kurwa zostaną. Nie będę przeszkadzał.
-
Steven... - Usłyszałem cichy głos Hope.
Przez
chwilę miałem ochotę się wrócić i zostać z nią. Oczywiście
bez Perry'ego. Zostać z nią i wiedzieć, że wszystko jest jak
kiedyś. Ale kurwa nie jest i już nie będzie. Mówiła, że mnie
kocha. Ja też jej to mówiłem, ale ja nadal ją kocham i nic tego
nie zmieni, prawda? Przecież to kurwa widać. Ubrałem kurtkę i
wyszedłem z domu. Skoro nigdzie nie ma, to trzeba iść po nowy
towar. Całkiem szybko znalazłem dilera, zapłaciłem i wziąłem to
co moje. Usiadłem gdzieś na schodach pod jakąś kamienicą i
lecimy! A może zażyję to ostatni raz? A przez to mam na myśli
koniec z życiem. Bo po co mi ono? Mam sobie spokojnie żyć ze
świadomością, że Hope woli Joe. I, że się z nim pieprzy?
Nigdy.
Oparłem
głowę i zacząłem. Taka dawka powinna wystarczyć na śmierć...
Oby. To kurwa lecimy. Żegnaj cholerny Świecie! Żegnaj Hope!
Następny jest dłuższy... Trochę. Nic dzisiaj do gadania nie mam. Sama nie wiem... Miłych wakacji czy czegoś tam! Czekajcie, a może mam coś do powiedzenia? Kurwa, skleroza... Jedyne co siedzi mi w głowie to kurde: "Sam seks" - Jak patrze na Tylera. Wiem, wiem.... Nie musicie mi pisać, że mój mózg jest niedowartościowany, i że zapomina o ważnych rzeczach, które przypomną mi się pewnie po dodaniu rozdziału...
O cholerka, ale się porobiło...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Hope znalazła swoje szczęście u boku Joego, ale szkoda mi Stevena (choć nie ukrywam, że zawsze wolałam tego pierwszego :-). Mam nadzieję, że Stevie zrozumie wybór przyjaciółki i spróbuje sobie poukładać życie na nowo, co zapewne będzie bardzo trudne.
No nic, gratuluję pomysłów i czekam na więcej (:
On niestety tego nie zaakceptował i raczej już nie zaakceptuje...
UsuńNie mam bladego pojęcia, jak to tam będzie dalej. Nie wiem co mi do głowy przyjdzie.
Dziękuję za komentarz <3
Zaraz przeczytam i skomentuję, bo muszę poinformować.
OdpowiedzUsuń13 O METALLICE!
Dobra, jestem już...
OdpowiedzUsuń"- Ja pierdole. - Wyrwało się z ust Stevena."
HAHAHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHHAHAHAHAHAHAHHASHHAHHAHAHAHAHAHAHAHRVWFJDWGYW5UIKFWECMXN
Wiesz to mnie tak rozśmieszyło, że spadłam z krzesła. Wiesz dlaczego? Otóż dlatego, że są te przemyślenia Hope na początku i że Perry jest ładny (bo jest i był xD) i że coś ją ciągnie do Tylera, a tu nagle takie JA PIERDOLĘ w wykonaniu Stevena, hahahahahha, łapiesz o co chodzi? xDDDD
No tak, Steven zachowałeś się jak idiota, ale Joe też zachował się jak idiota, więc co tu się martwić, co nie? XDDD
Tak ty kochasz Hope...Może i kochasz, Steven, ale wybraleś dragi, raniąc dziewczynę na ktorej cholernie Ci zależy. I ty się dziwisz, że woli Joe, który (jak przypuszczam) ćpa mniej niż ty? Zastanów się. xDDD
No, niby fajnie, że Aero ma kontrakt i nagrywa, ale te ich kłótnie wszystko niszczą. Przyjaźń buduje, niezgoda rujnuje, co nie?
"Jego wielka miłość, czyli blondynka, została odsunięta na bok. Wyrzucił ją do pudełka, gdzie leżały stare zapomniane rzeczy. Na nie korzyść wokalisty ktoś zaczął interesować się "zapomnianą zabawką". A zabawka zaczęła odwzajemniać uczucia "znalazcy". " - to mi się bardzo podoba. Znaczy ta cząstka. Jest tak fajnie napisana, wiadomo o co chodzi. W czterech zdaniach opisałaś, co dla Stevena znaczy w tej chwili ( w której ćpa) Hope. A tymczasem Zajebistość w czystej postaci, pan Joe Perry ją odnalazł i się zainteresował, ponieważ Tyler nie zwracał na to uwagi, stwierdził że zacznie wysyłać uczucia! A tu bum i Hope odwzajemnia. HA! Piątka, Perry mistrzu mój!
Zakochała się w Joe! TAAAAAAAAAAAAAAAAK! <3333333 W końcu. I niech sobie Steven zobaczy, może w końcu zrozumie, ale i tak ma być z Joe.
Kurwa, ta perspektywa Tylera.
Tylko te jebane narkotyki. Tylko. A to, że Perry mu podpieprzył, a to Hope mu zabrala. Kurwa, Steven weź się ogarnij...
Mogą się calować, Hope nie jest już twoją zabawką i weź się odpierdol, bo jak będziesz niszczył szczęście jednego to ktoś Twoje też zniszczy (o ile już nie jest zniszczone).
Masz ochotę wrócić? To rzuć to w cholerę i wracaj, kurwa!
(taka była moja reakcja na początku tego akapitu)
A tu jest przy tym ostatnim zdaniu:
NIE! KURWA! STEVEN! NIE ZABIJAJ SIĘ! NIE KOŃCZ TEGO W TEN SPOSÓB! NIE PODDAWAJ SIĘ KURWA! < JA REANIMUJE GO> NIE UMIERAJ! ONA CIĘ KOCHA WSZYSCY CIĘ KOCHAMY, NO KURWA, NIE UMIERAJ, NIE ZABIJAJ SIĘ, NIE BIERZ TAK DUŻO, NIE, NIE NIE!!!!!
ON MUSI ŻYĆ, FAITH, ROZUMIESZ? ALE NO KURDE! KTO GO TAM ZNAJDZIE, GDZIE SIEDZI? MOŻE ZAJEBISTY PAN PERRY BĘDZIE SZEDŁ DO KLUBU OPIĆ SWOJE ZWYCIĘSTWO I GO SPOTKA? MOŻE KRAMER POLECI PO ALKOHOL I GO SPOTKA? MOZE HOPE ALBO HAMILTON ALBO BRAD?!
NO WEŹ PISZ SZYBKO, BO NIE WYTRZYMAM.
WENY :******** <33333333
SZYBKIEJ WENY
HAHAHAHAHAHAHAHA
UsuńA ja Ci tu powiem, że następny rozdział jest już napisany.
Tylko, że go tak szybko nie wstawię. Poczekasz sobie trochę. XD
A tak w ogóle, to ja pierdole jaki długi komentarz.
Obydwoje zachowali się jak idioci i tyle. Żadnego nic nie usprawiedliwia.
Ktoś go tam znajdzie... Chyba...
Dziękuję <33
Nie!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNie tak miało być! Nie tak!
Kurwa ;-;
Dobra, może po kolei... Ta scena na początku była naprawdę piękna. Serio, wzruszyłam się. Razem leżeli na łóżku... Hope wreszcie wyznała Stevenowi miłość. Mogło być lepiej? Miałam nadzieję, że teraz się wszystko ułoży, że będą razem i założą rodzinę, będą mieli dzieci, psa, domek z żywopłotem i... Dobra, przesadziłam xD Ale no miałam taką nadzieję, że teraz wszystko się ułoży.
Nie Joe, nie on! Mam wrażenie, że jest takim chamskim podrywaczem, nie wiem czemu xD ładna buźka? Tyler i tak jest piękniejszy. Co ta Hope w nim widzi?! Niech walnie Stevenowi w tą pustą łepetynę tak mocno, żeby z niej wszystkie dragi wyleciały. A nie z Joe będzie się... spoufalać.
I ostatnia scena.
Kurwa.
Przeżyje, prawda?
Musi ;-;
A potem, Hope zrozumie, że naprawdę kocha tylko jego no i będą razem?
Eh, co ja się łudzę, na pewno wszystko zepsują narkotyki. Kurde :C
A może nie? Może będzie już pięknie?
Kurwa, pisz dalej! Niesamowicie wciąga!
Weny kochana <3
Hugs, Rocky.
Jeśli nie przeżyje, to nie będą razem - to oczywiste.
UsuńJeśli przeżyje, to nie wiadomo co z nimi będzie.
Tak, Tyler jest piękniejszy!
Najpiękniejszy, najprzystojniejszy, najseksowniejszy na całym Świecie!
Ja bym sama najchętniej przywaliła mu w łeb, ale nie mogę.
Ja nic nie mówię.
Nic nie powiem.
Musisz poczekać.
Dziękuję <33
Uwielbiam twojego bloga! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :)
UsuńJezu, coś Ty ze mną zrobiła! Przez 32 minuty wpatrywałam się jak idiotka w gif, który masz na profilowym. Cudo! ;)
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńJeśli ktoś mógł, to ona. Ale nie chciała. Teraz już koniec.Ona go nie chce, i to przez niego. Co może czuć człowiek, który stracił nadzieję, a właściwie jej ostatni cień? Steven może by rzucił, gdyby Hope przy nim była, ale nie chciała. A powiedziała, że go kocha. Co te słowa znaczą? Co one znaczą, do cholery! Najwyraźniej dla niektórych nic, skoro nie mogła być przy nim mimo tego, że był od niej słabszy. Joe....co on zrobił? I tym razem wiedząc o wszystkim. Hope, czemu nie dałaś mu szansy? Dziękuję. Nareszcie płakałam czytając blog. Jak ktoś coś ma do mojego zdania, niech się odczepi, bo mam w domu kowadło.
OdpowiedzUsuńPŁAKAŁAŚ?!
UsuńNo właśnie, Hope mogła mu pomóc, ale tego nie zrobiła.
Jak na to patrzę teraz, to rzeczywiście to jest cholernie smutne i głupie.
Kurde, co ja zrobiłam?
Dziękuję <33
I chyba będę musiała to wszystko doprowadzić do porządku...