środa, 30 kwietnia 2014

Prolog

 Elisa i Lucas Hunt poznali się w pracy, obydwoje byli policjantami. Dlatego przez ciągłą nieobecność w domu, w którym wychowywali swoją córkę Hope, musieli posłać ją do przedszkola. Często wyjeżdżali na szkolenia, dlatego nie było ich czasami przez tydzień lub dwa. Wtedy posyłali dziewczynkę do babci, która mieszkała w Bostonie. Pierwszego dnia przedszkola Hope bała się tam pójść. Nie wiedziała czy znajdzie koleżanki, czy ktoś będzie chciał się z nią zadawać. Obawiała się, że zostanie odrzucona przez rówieśników. Był to rok 1953. Do tej samej placówki uczęszczać miał chłopiec o imieniu Steven. On również bał się tego pierwszego dnia. Rodzice, Victor i Susan powtarzali mu, że każde dziecko boi się pierwszego dnia w przedszkolu, ale to minie kiedy pozna kolegów. Steven został posłany do przedszkola z tego samego powodu co Hope. Jego matka również była policjantką, a ojciec miał własną orkiestrę, z którą często wyjeżdżał. Podsumowując dzieci zostały udupione w przedszkolu. Niestety obawy małego Stevena sprawdziły się. Dzieci nie zaakceptowały go z powodu jego wielkich ust i tego, że był inny. Jedyną osobą, która chciała się z nim bawić była Hope Hunt. Chłopiec i dziewczynka szybko się zaprzyjaźnili. Spotykanie się ułatwiał im fakt iż matka Stevena i rodzice Hope znali się z pracy.
 W roku 1958, kiedy Hope i Steven skończyli 10 lat, poszli do II klasy szkoły podstawowej. Koledzy ze szkoły naśmiewali się ze Stevena, ponieważ zadawał się z dziewczyną. Ten nawet nie pomyślał o tym, aby zerwać znajomość z Hope. Nie obchodzili go koledzy, lubił bawić się tylko z nią, bo ona akceptowała jego szalone pomysły. Byli nierozłączni. Często zostawali u siebie na noc. Spali nawet w jednym łóżku. Oczywiście z pewnym wiekiem to spanie w jednym łóżku skończyło się. Wszędzie chodzili razem. W pewnym wieku Stevena zaczęły interesować narkotyki. Miał wtedy 15 lat. Ukrywał się z tym przed rodzicami i przyjaciółką. Towar dostarczał mu jego kolega Ray. 
 Hope była bardzo delikatna. Nie miała rodzeństwa w przeciwieństwie do Stevena, który miał starszą siostrę Lynde. Z czasem Steven zaczął grać w zespole Chain Reaction, razem z Ray'em Tabano. Wszystko było idealne do czasu aż Hope dowiedziała się, że Steven bierze narkotyki...
 ROK 1963
- Steven ty kurwa nie możesz! - krzyczała do niego. - Nie rozumiesz, że to cię zniszczy?!
- Zostaw mnie w spokoju, nie chcę z tobą rozmawiać! 
Trzasnął drzwiami od swojego pokoju i zostawił ją samą w przedpokoju. Rodziców akurat nie było, więc Steven mógł sobie nimi trzaskać ile wlezie. Hope martwiła się o niego, dlatego nie ustąpiła i została w jego domu. Chciała z nim porozmawiać. Po godzinie Steven ochłonął i zszedł na dół.
- Przepraszam. - usiadł koło niej na kanapie.
- Steven ty...
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - oparł głowę o jej ramię.
- Dobrze. - musnęła ustami jego policzek. - Ale rozmowa i tak cię czeka.
Pokiwał głową i przytulił ją do siebie. Tego dnia zasnęli razem na kanapie. Kiedy Susan i Victor wrócili z pracy, postanowili ich nie budzić. Zadzwonili do rodziców Hope i opowiedzieli im o tym słodkim widoku.
____________________________________________________________________
Więc to jest prolog, z którego dumna nie jestem. Nie wiedziałam co napisać i tak jakoś wyszło.

piątek, 18 kwietnia 2014

Bohaterowie P.O.M.H.


Hope Hunt. Urodzona 5 maja 1948 roku w Yonkers.


*



Steven Victor Tallarico później Tyler. Urodzony 26 marca 1948 roku. 


*


Anthony Joseph Pereira później Joe Perry. Urodzony 10 września 1950 roku w Lawrence. 


*


Tom Hamilton urodzony 31 grudnia 1951 roku w Colorado Springs. 


*


Brad Whitford dla przyjaciół Bradzio, dla Stevena Młody. Urodzony 23 lutego 1952 roku.


*



Joseph Michael "Joey" Kramer urodzony 21 czerwca 1950 roku w Nowym Yorku. 



poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Show Me Heaven


Tak, to ja, głupia dziewczyna, która dała wciągnąć się w wyjazd do Los Angeles. Mhm, gdybyśmy my tam sobie na wakacje pojechali. Ha, uciekliśmy z rodzinnego miasta, którym było wspaniałe Lafayette. I mówię serio, kochałam to miejsce pomimo tego, iż zginęli tam moi rodzice i babcia. Tam również wydarzył się ten cholerny wypadek, dzięki któremu częściowo straciłam wzrok. Jednak jestem przywiązana do tego miasta, bardzo. 
Podobno jestem strasznie zrzędliwa, wredna i samolubna, ale czy mam wierzyć temu idiocie, jakim jest William? Wiele razy podczas Naszych kłótni wypomina mi jaka jestem. Twierdzi, że dla mnie najlepiej by było, gdyby Jeffrey był tylko mój i się z nim nie zadawał. Ale tak szczerze, to rzeczywiście byłoby lepiej. W końcu to Bailey sprowadził go na złą drogę, więc...? Tak, ma rację, najchętniej zamknęłabym Jeff'a w swoim domu i nie wypuszczała, ale to dlatego, że jest on moim jedynym przyjacielem. A poza tym to Will jest temu wszystkiemu winny - ucieczce, pogrążeniu się Isbell'a w nałogach i temu, że później wydarzyło się coś strasznego... Dla mnie.
Nienawidzę go i jeszcze kogoś, ale to dalsza część tej historii.



Molly - jeśli wcześniej powiedziałam, że oprócz Jeffrey'a nie mam przyjaciół, to kłamałam. Przecież przyjaciółkę płci żeńskiej też muszę mieć, co nie? Poznałyśmy się już dawno temu... Niby takie 'zawsze razem', choć później to minie, bo ona trafi na pewnego... Nie ważne, dowiecie się kiedy indziej. Niestety jest siostrą Williama, ale różni się od niego i to bardzo. Są tak jakby przeciwieństwami. On - ciągle marudzi i zrzędzi, jest dla wszystkich nie miły, i nie panuje nad swoimi wybuchami złości. Ona - optymistka, której uśmiech nigdy nie schodzi z twarzy. Za to właśnie ją kocham, różni się od Willa!
Co do wyjazdu... Mogła nie jechać, mogła przecież zostać ze mną, mogła zacząć studia w Lafayette, ale nie. Zdecydowała, że pojedzie do L.A., aby przypilnować brata, zupełnie jakby był jeszcze dzieciakiem. Choć czasem rzeczywiście się tak zachowuje. Przez swoje zachowanie i wygląd jest czasem brana za młodszą niż jest, dlatego jeszcze nie dawno znajomi wołali na nią 'ta mała od Bailey'a'. 
Jak dla mnie jej przyszłość nie będzie wyglądać za kolorowo, bo życie z kimś takim, pffy. No, ale to jej życie i jej wybory. Przynajmniej ma lepiej niż ja...



Poznałam go, kiedy miałam zaledwie dziewięć lat. Był wtedy małym chłopcem marzącym o wielkiej karierze, choć ja sama uważałam wtedy, jak i teraz, że to głupstwo. Zawsze myślał, że wystarczy tylko pojechać do Los Angeles i założyć zespół, aby być sławnym. Kiedy już trochę podrośliśmy, a dokładnie byliśmy już pełnoletni - myślałam, że dawno dał sobie spokój z tym marzeniem. Niestety nie dał sobie spokoju, tylko chciał je zrealizować. Uważałam, że mu się nie uda wyjechać, zostawić rodzinę dla takiego kaprysu - okazało się, że się myliłam. Wyjechał i... I dalej dowiecie się sami, jak to było.
Zawsze był pod wpływem Williama, a przynajmniej ja tak uważam. Sam Jeff twierdzi, iż jestem przewrażliwiona, i że mi się zdaje. Twierdzi również, że jednorożce istnieją naprawdę. Właśnie dlatego nie pozwalam mu ćpać, chlać i zadawać się z Will'em, lecz ja sobie mogę gadać... Isbell uważa, że traktuję go jak jakieś dziecko, które nie potrafi sobie poradzić z życiem. Ale to prawda! I ma jeszcze czelność mówić, że to ja potrzebuję opieki, a nie on!
Ale i tak go kocham, a on mnie. I tak sobie żyjemy ciągle się kłócąc.
A przynajmniej tak było przed wyjazdem do L.A...



Bożyszcze nastolatek i jednocześnie skurwiel bez serca - moje zdanie na temat pana Tylera. Potrafi przechlać cały dzień, w czym dorównuje mu jego 'kochany' przyjaciel Joe. Spotkaliśmy się w Los Angeles podczas jednego z wypadów na miasto. Było fajnie. Chłopacy się podniecili, a ja poznałam swojego "idola", ale jemu chyba przeszkadzało to, że jestem ociemniała, cóż, nie każdy jest idealny... Przynajmniej udawał, że mnie lubi. Przecież od razu wiedziałam, że jemu nie chodzi o jakieś super przyjaźnie, tylko o seks. Każdemu o to chodzi. Choć Tyler chyba potrafi kochać, nie wiem.
Potem... On... My... Następnie... Nie wiem. Nie skupiałam się na nim za bardzo, a on na mnie też. Choć muszę przyznać, że chciałabym, aby zwrócił na mnie uwagę i nawet mógłby mnie przelecieć, jeśli by chciał. Co ja gadam? On zawsze chce się pieprzyć.
Jest skurwielem, a takich jak on nienawidzę.
Okazało się, że nikogo nienawidzę, ciekawie...




Pan Perry, gitarzysta, którego znają wszyscy, a gówniary na jego widok dostają orgazmu. A ja? Miałam okazję go poznać... Z tej innej strony. Z tej prawdziwej, jak sądzę i stwierdzam, iż nie jest taki zły. Jest jak każdy facet, ale nie taki jak Jeff... Po prostu nie ma w sobie tego samego. Choć okazał się świetnym przyjacielem, a może raczej udawał świetnego przyjaciela, bo chciał tylko jednego? No jasne, że chciał. Jak już mówiłam - każdy chce, ale Joe był inny. Może nawet w pewnym sensie zastępował mi Jeffrey'a w tamtym okresie mojego życia? Chyba tak. Tamten był zajęty swoimi sprawami...
Zawsze miał dużo czasu i chyba nawet chciał go ze mną spędzać! Może i był moim gitarowym idolem, ale dziwnie się przy nim czułam, a jeszcze po tym co stało się później... Och, znowu się dowiecie w swoim czasie.
Jego też nienawidzę przez wiele rzeczy, taki sam z niego skurwiel jak i ze Stevena.
Choć kochany...



Bohaterowie drugoplanowi:


  • William Bruce Bailey (Axl Rose),
  • Barry Johnson - właściciel knajpy, w której pracuje Molly,
  • Leo Gotti,
  • Robert Lynch (Bob),
  • Roger MacGraw,
  • Saul Hudson (Slash),
  • Steven Adler,
  • Michael Andrew McKagan (Duff),
  • Chris Weber - gitarzysta Hollywood Rose,
  • Johnny Kreis - perkusista Hollywood Rose,
  • Brad Withford,
  • Tom Hamilton,
  • Joey Kramer,


czwartek, 10 kwietnia 2014

Informowani


Rose (Show Me Heaven),
Chelle (Show Me Heaven),
Weronika Tempest - Bongiovi,
deMars,
Reverie (Show Me Heaven)


Jeśli ktoś chciałby być informowany to niech napisze w komentarzu.







środa, 9 kwietnia 2014

Bohaterowie


Guns N' Roses


Co tu można by powiedzieć? Zastanawiam się, dlaczego to właśnie ja muszę nas opisywać. To tak, jakby nie mógł zrobi tego, np. Slash albo Izzy. Nie, Axl, Ty musisz to zrobić. Ja pierdolę, więc to MY - zajebiści panowie z zajebistego zespołu Guns N' Roses. Lepszych od nas nie ma, mówię prawdę. Mieszkamy w Hellhouse, bo tak. Chlamy, bo tak. Ćpamy, bo tak. Gramy, bo jesteśmy do tego stworzeni.
Każdy z nas jest chyba inny... Nie wiem, zbytnio się tym nie interesuje, ważne, że lubimy spędzać ze sobą czas. Izzy jest tym spokojnym, choć czasem potrafi pokazać co potrafi. I niestety byłem tego świadkiem... No cóż, całe szczęście żyję. Duff jest... Jest... Jest Duffem. Wielka, ciotowata żyrafa z obsesją na punkcie swojej dziewczyny. Ciągle stara się, aby go nie rzuciła. Biedna Mandy. Steven - popierdolony jest, no, bo jak można się ciągle szczerzyć i cieszyć?! chociaż Rosemary ma ciekawe życie... Slash, taka kupa włosów, która wiecznie jest naćpana. Uwielbia się kłócić... Ze mną i Faith. A jest do wkurzania naprawdę stworzony. No i kocha "Mode Na Sukces"... I ja! No nareszcie, kurwa. Jestem najlepszy z całego zespołu, ale to chyba widać, co nie? Rudy, czyli piękny, ach, ja...

~ Axl


Faith Young


Faith. Zastanawiam się czy ta osoba potrafi przejść obok mnie i nic obraźliwego na mój temat nie powiedzieć. Och tak, jest okropna, ale to chyba właśnie w niej lubię. W końcu wytrzymałam z nią ponad dziesięć lat! Błagam o brawa. Ja błagam... Urodziła się 1966, tak jakoś kilka miesięcy jest młodsza ode mnie, a traktuje MNIE jak jakieś niedorozwinięte dziecko. Cóż, dziwna z niej osóbka. Potrafi być chamska i nie miła, ale to tylko dla nieznajomych... I dla mnie... Dla reszty też... Ale to tylko dlatego, że tak właśnie ukrywa swoją nieśmiałość. Tak, moi drodzy, ona jest nieśmiała, a nie jakaś wredna!
Tak szczerze to nigdy nie miała faceta, bo Bon Jovi się nie liczy... Czyli tak jakby jest przeciwieństwem mnie, ponieważ ja zawsze miałam wokół siebie facetów i to lubiłam (lubię nadal!), a ona nienawidziła, kiedy facet próbował ją poderwać. Ale to też przez tą nieśmiałość, nie chciała po prostu zrobić czegoś głupiego i... Nadal nie chce, bo nadal faceta nie ma. Ale pewni dwaj panowie są na nią chętni, tylko czy ona...? Nie no, ten jeden to na pewno nie, bo stary już jest, a Faith podobno na jego kasie nie zależy, więc...?

~ Natalie


Natalie Poniedziałek


Wredna dziwka i nawet tak wygląda, ale nic jej nie mówcie, bo focha na mnie strzeli, a ja przecież tak ją kocham! Z Nat znamy się... Trzynaście lat? Możliwe, możliwe... Zawsze była taka trochę inna. Inna ode mnie. Pewna siebie, tak jakby nie myślała nad konsekwencjami i zimna. Choć to ostatnie wyszło dopiero po latach, kiedy to rozwiodła się z Charliem, po roku małżeństwa. Tylko co się jej dziwić, w końcu ją bił.
Później kiedy straciła już nazwisko tego tyrana, zamieszkała z nami w Hellhouse i razem z Izzy'm zapoznali się troszeczkę lepiej. Ale tylko troszkę, żeby nie było! Natalie tak naprawdę uwielbia, kiedy jest w centrum uwagi i każdy interesuje się tylko nią. Często nawet ponoszą ją emocje i dzieją się rzeczy, które miejsca nie powinny mieć... Jest ona nawet gorsza ode mnie.
Niestety jest tak, jakby... Puszczalska. Może i nie przyznaje się do tego, ale ja to wiem. Nie bierze za to kasy, nic z tych rzeczy! Ale sypia z różnymi facetami, tak po prostu. Dla zabawy.

~ Faith


Steven Tyler i Joe Perry


Nienormalni. Tyle mogę powiedzieć... A nie, jeszcze nie rozłączni, mówią sobie wszystko, jak jakieś przyjaciółeczki. I (niestety) Steven ciągle siedzi z nami, a raczej z Faith, w Hellhouse. Bądźmy szczerzy, dla niego życie byłoby łatwiejsze, gdybyśmy nie mieszkali z jego 'przyjaciółką', wtedy miałby ją tylko dla siebie. O zgrozo, on zdradza Joe z nią. I chyba jestem o niego zazdrosna... Za dużo czasu spędza z moją przyjaciółką! A jeśli ona mówi mu więcej niż mi...?
Perry jest taki, jakie prawdziwy Perry powinien być. Lecz ma już swoją wymarzoną ukochaną - Zoey. Mieszkają razem i chyba nawet dobrze im się powodzi... Pomińmy już to, że laska jest od niego młodsza o dziesięć lat.

~ Natalie


Mandy Brixx


Ukochana Duffa. Ciągle się uśmiecha, więc idealnie dogaduje się ze Stevenem, choć nie rozmawiają za często, bo McKagan może być zazdrosny. To właśnie dla niej tak gotuje i sprząta, aby tylko była zadowolona.
Poznaliśmy się... Niedawno, ale od razu zawróciła basiście w tej pustej, zapijaczonej głowie. Wystarczyło tylko, że się uśmiechnęła, a on już do niej leciał. Ech, miłość. Na pewno nie jest jedną z dziewczyn, która czeka tylko i wyłącznie na kasę Duff'a, po tym jak za kilka miesięcy wydadzą płytę. Nie, ona go kocha i to widać. Tak czasem sobie myślę, że potrafię się z nią lepiej dogadać niż z Natalie, choć znam ją dopiero kilka miesięcy.

~ Faith


Jon Bon Jovi


Kochaś Faith. Znaczy się, nie kochaś, ale spała z nim. Raz, a potem jakby nigdy nic - przyjaźń. Ja bym tak nie mogła, w końcu to Jon Bon Jovi! Ale jest nadzieja! On się chyba w niej tak na serio podkochuje, ale kto wie? Może już niedługo powie jej co czuje? Oby. Przecież jest idealnym kandydatem dla tej zołzy. Przystojny, młody, z kasą... Czego chcieć więcej? Ja tu chcę dla niej jak najlepiej, a ona mi z Tylerem wyskakuje, a ma Bon Joviego, przecież! Znaczy się, to Tyler z nią wyskakuje, bo ona do niego nic, a on do niej DUŻO. W sensie nikt o tym nie wie... Oprócz mnie... Ale ja jestem szpiegiem.
Poznałam Jona dopiero w 1984, kiedy to już z Faith ze sobą dawno spali. Ha, już wtedy zachowywali się tak, jakby to się w ogóle nie stało. I nadal tak jest... Może dla Jona nie, ale Faith tak się zachowuje, tak jakby nic ich nie łączyło.

~ Natalie


Erin Everly


Erin. Erin Ci ugotuje. Erin Ci posprząta. Erin Ci wypierze brudne gacie. Erin pójdzie do sklepu po chleb. Ja tak to widzę, ale niestety Axl inaczej. Rudy strasznie się wnerwia, kiedy jego kochaniutka Erin musi coś zrobić. Sam nie wiem czemu. Ona tam robi wszystko z uśmiechem... No, może czasem nakrzyczy albo po marudzi, ale tak to jest gites.
Z Rudym poznali się w jakimś barze... Chyba w Rainbow. Ona sobie koło niego przechodziła, a ten jak ją zobaczył to, kurwa, poleciał za nią. Historia miłosna Rose'ów. Nie wie jak tam u nich, bo do łóżka im nie zaglądam, tak? Jak dla mnie jest zajebiście, bo Erin jest miła.
I tyle.

~ Slash



Michael Jackson


Niepewny, nieśmiały, ale uśmiechnięty i miły dla każdego. Chyba właśnie za to każdy go kocha. Może i podjął kilka złych wyborów, ale jest tylko człowiekiem. Całe szczęście szybko uniknął konsekwencji tego wszystkiego, bo jedna z jego decyzji została podjęta dosyć późno, ale dobrze.
Poznaliśmy się dawno, tak w ogóle to dzięki Tylerowi. Potem staliśmy się sobie całkiem bliscy, jak przyjaciele. Często zaprasza mnie do siebie, tak po prostu... Żeby porozmawiać.


~Faith



David Ringwald






Angie Ringwald





Młody i Scott


Psy, które razem z Faith przygarnęliśmy. Niby są nasze, ale czuję się tak, jakbym tylko ja się nimi zajmował. W sumie... TO PRAWDA! Tylko z nie wiadomego powodu, wolą one ode mnie właśnie ją. 


~ Steven Adler


+


Metallica





INNI:

  • Europe,
  • Alex Poniedziałek - brat Natalie,
  • Liv Tyler,
  • Mia Tyler, 
  • Motley Crue,
  • Lily Thompson - narzeczona Michaela,
  • Skid Row,
  • Zoey White - dziewczyna Joe'ego,
  • Rosemary Clarkson - dziewczyna Stevena Adlera,


wtorek, 1 kwietnia 2014

Prolog

Wind Of Change



Kwiecień, 1982, Polska, Kraków...

         - Felicja, zejdź na dół! - krzyk matki rozniósł się po całym domu.
Głośno westchnęłam i wstałam z krzesła. Otworzyłam drzwi od małego pokoju, aby zaraz znaleźć się w również niewielkich rozmiarów, przedpokoju. Nie znajdowało się w nim nic ciekawego, tak samo jak w całym tym domu. Jedyne czym mogliśmy się pochwalić, to dwa telewizory, których zazdrościła nam sąsiadka z naprzeciwka.
 Co tym razem? Znów powie mi, że się nie uczę i tylko po to mnie woła? A może mam coś zrobić? Przetrzeć kurze u Marty? Jakby, kurwa, rączek nie miała. Denerwujące jest to, że ciągle muszę robić coś za tego rozwydrzonego bachora. Ma już w końcu piętnaście lat. Ale nie, to, że jestem starsza oznacza, że muszę ciągle ją wyręczać w obowiązkach.
 Jednak kiedy zeszłam na dół, nie zobaczyłam matki. To znaczy była tam, ale niezdenerwowana jak zawsze. Jej humor był w dobrym stanie, ponieważ mieliśmy gościa. Nietypowego gościa. Kiedy był tu ostatnio? Rok temu? Bądźmy szczerzy, nie przyjeżdżał tu za często. Może dlatego, że za każdym razem kłócił się o coś z mamą? Na pewno, ale w końcu byli rodzeństwem - to normalne i zwykle kończy się dobrze. Gdyby tak nie było, nie przyjeżdżałby tu przynajmniej raz w roku.
- Cześć, wujku... - powiedziałam.
Nic innego nie przychodziło mi do głowy. Bo co, miałam rzucić się mu na szyję? Chyba tego właśnie oczekiwał, bo miał trochę zwiedzioną minę. Ale z drugiej strony słabo znałam tego człowieka. Krzysztof Więcławski nie należał do aż tak bliskich mi osób, pomimo tego, że był moim wujkiem. A na dodatek jedynym, który w ogóle nas odwiedzał.

***

Wyjazd? I to gdzie! Do Los Angeles, zabójczego miasta. Miasta Aniołów. Czy to szok? Wielki, ogromny, taki nienaturalnych rozmiarów. Kurwa, no, mam jechać z wujkiem do L.A.! To znaczy... Czy ja mam właśnie jechać? To daleko, bardzo daleko. A poza tym, mam dopiero szesnaście lat. Rodzice? Szkoła? Natalia? Co z tym wszystkim? Mam ich zostawić i jechać do Los Angeles? To głupie. Ja przecież nigdy nie lubiłam nigdzie wyjeżdżać, bez rodziców, kogoś znajomego, a szczególnie tak daleko. A tu nagle taka... Taka okazja, i mam ją zmarnować? Albo lepiej - Czy mam ich zostawić dla jakiegoś wyjazdu? Dla przygody? Niby szkołę mam, ale co z tego? Po angielsku umiem mówić, w końcu mój ojciec stamtąd jest. Ale czy ja naprawdę chcę tam jechać?
 Zaproponował to tak szybko... Mama tu mu z herbatką wyskakuje, a on z wyjazdem do Los Angeles i na dodatek ze mną. Na początku nie chciała mnie puścić, ojciec również, kiedy tylko się dowiedział był przeciwny. A ja...? Ja powiedziałam 'tak'. Tylko dlaczego? Z tego wrażenia? Nie wiem, jakoś nigdy nie ciągnęło mnie tam, wolałam już całe życie spędzić w Krakowie niż wyjeżdżać do L.A. Bo po co? Kogo mogę tam spotkać? Jakiś pijaków? Meneli? Niedoszłe gwiazdy rocka? Ćpunów? Nie, przecież to wszystko to, to samo...
 Ale i tak już przepadło. Jadę tam. Bilet kupiony, szkoła załatwiona, dom też. Więc? Zresztą i tak się zgodziłam. W końcu może to być coś lepszego, bo co ja zrobię w Polsce? Nic. Dlatego Los Angeles to może jakaś szansa? Szansa na lepszą pracę? Przyszłość? Może...


Los Angeles, 1982, czerwiec

  Kolejna czerwcowa noc mijała tak, jak każda inna, wracała z dodatkowych zajęć muzycznych. Uczęszczała na nie podczas wakacji. Szła jedną ze "złych" uliczek L.A, w której spotkać można było przeróżne towarzystwo od nieźle już wypitych ludzi po prostytutki. Czemu akurat tędy? odpowiedź jest prosta - była to droga na skróty. Wujek teraz pewnie siedzi w pracy i myśli pewnie, że jego chrześnica dawno siedzi w domu. Tak, to prawda dawno byłaby w domu, gdyby nie jej wrodzona powolność, a mianowicie spóźniła się na autobus. Chciała już dawno zdać test na prawo jazdy, ale to by jej nic nie dało, bo wujek i tak nie kupiłby jej samochodu. 
Skręciła w jedną z uliczek, w której nikogo nie było. Ciemno, pusto, czyli strasznie. Nagle poczuła, że wpadła na kogoś, po zapachu można było wywnioskować, że był to mężczyzna.
- Kurwa, jak łazisz?! - Krzyknęła jak się okazało na chłopaka, który wyglądał na jej rówieśnika.
- Ja?! To Ty tak leziesz i nie patrzysz gdzie. - Chłopak miał na sobie czarne jeansy, ramoneskę i bluzkę z Led Zeppelin. Jego włosy były mocno kręcone, tworzyły jedną wielką szopę koloru brązowego, choć trudno było to określić w takich ciemnościach. - Masz szczęście, że mi nosa nie rozwaliłaś - Powiedział śmiejąc się. - Fajna bluzka. - Spojrzała na swoją bluzkę tak, jakby nie wiedziała, o co chodzi, ale potem zrozumiała, że chłopak wpatruje się w logo AC/DC.
- Dzięki, Ty też masz fajną.
- Słuchasz Led Zeppelin i AC/DC?
- Nie tylko.
- Saul, jestem, ale mów do mnie Slash. 
Dziewczyna trochę zaskoczona, tak szybką zmianą zachowania chłopaka, odpowiedziała niepewnie:
- Faith - Zmieniła je niedawno, aby było łatwiej je wymówić, a poza tym nigdy nie lubiła swojego prawdziwego.
Chłopak zaproponował, aby przeszli się, a dziewczyna niechętnie, ale zgodziła się. Wiedziała, że wujek wraca późno z pracy. Tak właśnie poznali się, później najlepsi przyjaciele. Od tamtej pory Slash pojawiał się codziennie w domu Faith razem ze swoim przyjacielem Stevenem. Rok później do Los Angeles przyjechała też Natalia, która zmieniła imię na Natalie, żeby obcokrajowcom było łatwiej wymawiać jej imię. Gdy skończyła 18 lat wyszła za mąż za swojego chłopaka Charliego. Slash i Steven zaczęli grać w zespole Guns N' Roses i wtedy dziewczyny poznały Axla, Duff'a i Izzy'ego. Jak się później okazało chłopacy nie założyli go na próżno, bo zdobył on światową sławę. Gunsi zaproponowali Faith wprowadzenie się do nich, na co jej wujek zgodził się. Wszystko układało się dobrze Gunsi i dziewczyny poznawały gwiazdy rocka i stało się dla nich normalne to, że Aerosmith nocowało u nich albo, że szli na imprezę do Metalliki. Niestety wszystko co dobre się kończy, a skończyło się szczęśliwe życie Natalie...




Los Angeles, 1985, maj



  - Slash, do chuja pana, otwórz te jebane drzwi! - Jak zawsze ryja darł Axl. No niestety Rose nie trafił, bo Hudsona nie było w domu. - Stradlin, drzwi!
- ...
- Steven drzwi, do cholery!
- ...
- McKagan, to nie jest śmieszne! DRZWI!
- ...
- Faith?! Jesteś tam? No kurwa, żebym we własnym domu musiał otwierać drzwi. - Powiedział idąc otworzyć. W drzwiach stała zapłakana Natalie. Od razu, jak na zawołanie na dole pojawiła się Faith. 
- Co się stało?
- Charlie... Ja nie chciałam... Ale... on mnie pobił. - Mówiła zapłakana. Rzeczywiście na jej ciele było widać siniaki i zadrapania,które były oznaką, iż zdarzyło się to nie pierwszy raz.
- Co kurwa, zabije gnoja - Było widać, ze Axl się zdenerwował. Po dłuższym namyśleniu się i naradzie właścicieli domu postanowiono, że Natalie zamieszka u nich. Tak, więc zrobiono. Nie długo po tym, Nat wzięła rozwód z Charliem i zniknął z jej życia. Po tym wydarzeniu wszystko wróciło do normy, Natalie znalazła w Izzy'm przyjaciela i spędzała z nim dużo czasu, potem zostali parą, szczęśliwą parą.