czwartek, 19 czerwca 2014

Painted On My Heart VIII

Dedykacja dla Rocky
Miłego czytania!
____________________________________________________________________

Szedł szybkim krokiem przed siebie. W ogóle nie patrzył dokąd zmierza. Nie było to dla niego ważne. Chciał po prostu gdzieś pójść, rozładować te uczucia, które w nim siedziały. Nie zastanawiało go, to czy wpadnie pod samochód, miał to gdzieś. Myślał ciągle tylko o jednym: "Zapomnieć". Jeśli ona go nie chciała, to oczywiste dla niego było to, że jest tu bezużyteczny. Nigdy nie spodziewał się, że może obdarzyć kogoś takim uczuciem. Znali się prawie całe życie. Zawsze była jego przyjaciółką. Mówili sobie wszystko, bawili się razem. Może przez to, że byli sobie aż tak bliscy, pojawiło się to uczucie? Z jego strony było ono naprawdę silne.
 Wszedł do jakiegoś baru. Rozejrzał się dookoła. Wszędzie pijani ludzie i kelnerki z wielkimi cyckami. Usiadł przy jednym ze stolików i zamówił Danielsa. Siedział cicho, coraz bardziej zagłębiając się w smutku i rozpaczy. Wyciągnął papierosa i trzęsącymi się rękami zapalił go. Kiedy poczuł go w ustach, odetchnął z ulgą. Niestety zaraz powróciły zmartwienia. Siedzi tam sobie z Joe, a na mnie nawet spojrzeć nie chcę. - Pomyślał. - Czy mi czegoś brakuję? No kurwa niczego. Narkotyki, ciągle tylko o narkotykach gada. Wiem, że za dużo ćpam, ale... Ech, ona się o mnie martwi. - Uśmiechnął się. - To może jednak mam jakąś szanse. No chyba, że Perry mnie wygryzie. Dziwkarz jeden. Ja sam lepszy nie jestem, ale kocham Hope i kurwa to boli. Cholernie boli. Pieprzyć to wszystko, zaczynam użalać się nad sobą jak, jakiś dzieciak. Ale nic na to nie poradzę. Ja chcę do Hope! I kurwa mało mnie obchodzi zdanie innych. No, jej zdanie mnie obchodzi... A ona mnie nie chcę...
 Kelnerka wróciła z jego zamówieniem. Uśmiechnęła się do niego licząc na to, że dostanie coś od niego w toalecie, ale Tyler nawet jej nie zauważył. Albo i zauważył tylko udawał, że jej nie widzi. Blondyna zrobiła złą minę i tupiąc obcasami, odeszła od stolika. Napił się łapczywie i westchnął. Nagle wyskoczył jak oparzony z małej kanapy i rzucił pieniądze na stół. Wybiegł z baru, kierując się do domu...

                                                                            ***

Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy. Siedziała z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy i wpatrywała się w Joe. Nadal nie dotarło do niej co on takiego powiedział. Nie wiedziała czy była już gotowa na związek. Czy w ogóle nadawała się na bycie przez kogoś kochaną. Nie znała odpowiedzi na żadne z tych pytań. Perry wpatrywał się w nią wyczekująco. W jego oczach można było dostrzec strach. Bał się, że dziewczyna się nie zgodzi. Przez ten miesiąc zrozumiał, że jest dla niego bardzo ważna. Nie chciał stracić jej zaufania przez jedno głupie pytanie, które właśnie zadał. No cóż, było trzeba nie pytać...

- Joe, ja myślę, że nie znamy się za dobrze i... - Przerwała zastanawiając się nad odpowiedzią. - Żeby być parą trzeba wiedzieć o sobie chociaż trochę. A tak szczerze to my w ogóle się nie znamy.
- To poznajmy się - Powiedział szybko. - To znaczy, zacznijmy się poznawać. 
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie odpuścisz? - Chłopak przytaknął. - Ech... Ja nie jestem gotowa.
Siedzieli w milczeniu. Obydwoje zastanawiali się nad ty, co mają zrobić. Gitarzysta chciał jakoś przekonać do siebie dziewczynę. A ona za to zastanawiała się co mu powiedzieć, żeby go nie urazić. Może i Joe był przystojny, ale nie czuła tej więzi, tej która łączyła ją ze Stevenem. Nie chciała z nim być tylko, dlatego że był ładny.  Chciała być z kimś kogo kocha, a na razie nie było nikogo takiego. A przynajmniej próbowała to sobie wmówić. 
- A mam na coś w ogóle liczyć? - Zapytał.
- Nie wiem. - Powiedziała niepewnie. 
Perry westchnął. Spojrzał na dziewczynę z pewnością w oczach. Hope odwróciła się w jego stronę. Zerknęła na niego pytająco. On tylko pokręcił głową i przysunął się bliżej. Bała się tego. Tego, że on będzie chciał ją zmusić do tego, aby zgodziła się. Ze strachem w oczach odsunęła się dalej, a raczej chciała. Siedzieli w końcu na hamaku, więc było to dosyć trudne. Gitarzysta złapał ją za nadgarstki i kazał spojrzeć na siebie. Blondynka odwróciła wzrok, ale chłopak nie ustępował. Przysunął ją bliżej siebie i wpił się w jej usta. Z początku zaskoczona znieruchomiała, ale po chwili oddała pocałunek. 
 Przyciągnął ją do siebie łapczywie i objął w pasie. Na nieszczęście w tej samej chwili do ogrodu wszedł Steven. Stanął jak wryty z zaskoczenia, ale zaraz rzucił się na Joe. Odciągnął go od Hope i popchnął na ziemie. Zaczął okładać go pięściami. Perry próbował się bronić w wyniku czego Tyler został kopnięty w brzuch i upadł. Gitarzysta podniósł się i zaczął rzucać wyzwiskami w stronę wokalisty, który ciągle leżał na trawniku. Całej tej sytuacji przyglądali się koledzy z zespołu.
- Pomożemy im? - Zapytał Brad.
Hamilton pokręcił głową.
- Dobrze się czujesz? Jeszcze któryś z nas dostanie po łbie. Nie opłaca się.
- Poradzą sobie - Powiedział Joey. - W końcu mamy samochód, zawieziemy ich do szpitala w razie czego.
Whitford przyznał kolegą rację i zabrał się za jedzenie chrupek.
 Steven sprowokowany przez Joe, podniósł się szybko i uderzył przyjaciela w twarz z pięści. Hope próbowała rozdzielić bijących się chłopaków, ale nie udało się jej to. Perry uderzył Tylera w brzuch, dlatego chłopak mógł pochwalić się kolejnym upadkiem na trawę. Gitarzysta zaczął bić chłopaka z całej siły, nie zwracając uwagi na blondynkę, która chciała go powstrzymać. Wokalista nie miał już siły się bronić, dlatego leżał bezwładnie na ziemi, co chwila krzycząc i zwijając się z bólu. 
 Uratował go Lennon, który w odpowiedniej chwili wbiegł do ogrodu. Kiedy zobaczył co się dzieje, zaczął biec w stronę Joe głośno szczekając. Gdy dobiegł do niego, ugryzł go mocno zaciskając szczęki. Perry krzyknął i odsunął się od Tylera. Kiedy tylko to zrobił dostał w twarz od Hope. 
- Ale... Hope ja tylko się broniłem... - Powiedział chłopak. - Przecież naskoczył na mnie... Ja musiałem...
- Idź do domu - Rozkazała chłodno. - Już, wypierdalaj. Zawołaj tylko, któregoś z chłopaków. 
Spuścił głowę i szybko pomaszerował do środka, szerokim łukiem omijając psa. Kazał iść chłopakom do Stevena i Hope, a sam usiadł w fotelu i ukrył twarz w dłoniach. Nie obchodziło go, to że był we krwi, swojej i Tylera. Żałował tego co zrobił, bardzo...
- Będziemy musieli zadzwonić na pogotowie. - Powiedziała dziewczyna.
Brad, Tom i Joey podnieśli Stevena i próbowali przenieść go do domu. Cały czas nawet na jeden krok, nie odstępował ich Lennon, który uważnie obserwował swojego pana. Nagle Hamilton zatrzymał się i spojrzał na blondynkę, tak jakby zastanawiał się. Razem z nim musieli stanąć chłopacy, czyli że Tyler nadal nie został zabrany do ciepłego domu.
- Nie możemy. Oni się pobili, a w szpitalu będą pytać co się stało... Wiesz, mogłoby to się źle skończyć dla niektórych. - Powiedział wskazując głową na dom, w którym siedział Perry.
- To co z nim zrobimy? - Zapytał Joey. - Wiecie ja nie studiowałem medycyny i podejrzewam, że Wy też nie.
- Zaniesiemy go do pokoju i... - Brad zaczął myśleć.
- I się nim zajmiemy. - Dokończył Kramer.
Wszyscy mu przytaknęli i poszli do domu. Hope cały czas zadręczała się, że to pobicie to jej wina. Uważała, że to przez nią, ponieważ pozwoliła Joe na pocałunek. Tylko Steven nie powinien tak reagować. Była zła na obydwóch. Perry mógł mu nie oddawać i porozmawiać na spokojnie, a Tyler nie powinien się złościć. Była w końcu wolna, nie jego. Mogła robić co tylko chciała. Złość również skierowała w swoją stronę, ponieważ mogła ich powstrzymać. Okazało się jednak, że jest na to za słaba. 
 Kiedy chłopacy zanieśli Stevena do jego pokoju, zeszli na dół po coś do obmycia ran. Dziewczyna usiadła na krześle, które stało obok łóżka. Spojrzała na chłopaka ze smutkiem i pogładziła go delikatnie po głowie. Oddychał dosyć spokojnie, ale jego twarz wykrzywiona była w bólu. Po chwili wrócili chłopacy. Przynieśli wszystkie potrzebne rzeczy i zostawili Hope samą.

                                                                             ***

- No to, nieźle się porobiło. - Oznajmił Tom otwierając puszkę piwa.
Tom, Brad i Joey siedzieli razem w salonie. Prowadzili rozmowę, która głównie składała się z wydarzeń, które miały miejsce w ogrodzie. Cała trójka była zaskoczona tym wszystkim. Obwiniali się również tym, że mogli rozdzielić przyjaciół, ale po prostu bali się o własną skórę. Hope też na nic by się przydali, nawet gdyby chcieli pomóc nie umieliby. W sumie to nie wiedzieli co mają zrobić. Czy siedzieć na dupach i przyglądać się wszystkiemu ze spokojem, czy zainterweniować i pomścić Stevena. Druga opcja nie była jednak dobrze przemyślana, bo raczej przyjaciela by nie pobili...
- No - Przytaknął Brad. - W ogóle wiecie czego się dowiedziałem? 
Przyjaciele zaprzeczyli ruchem głowy. 
- Mów, że no. - Po pewnym czasie milczenia, powiedział Joey.
- No, bo byłem wczoraj GDZIEŚ. No i tam dowiedziałem się, że ta Małpa była kiedyś z naszą Hope! - Wykrzyknął szeptem. To chyba jednak nie jest możliwe...
- "Gdzieś" to znaczy gdzie? - Spytał podejrzliwe perkusista.
Whitford zrobił głupawą minę i cmoknął.
- No za darmo nie powiem. Oddawaj piwo - Kramer oddał je posłusznie Bradowi. - Więc, śledziłem Cię. - Zwrócił się do Joey'a.
Wszyscy zebrani w pokoju, czyli Tom, który jedyny o tym nie wiedział, spojrzał zaskoczony na kolegę. Ten tylko pokręcił głową. Basista jednak nie ustępował i wpatrywał się w niego wyczekująco. W końcu Brad zabrał głos.
- Bo nasz kochany Joey'ek odwiedził wczoraj Alice - Tom już miał spytać jaką, ale gitarzysta go uprzedził. - I tak nie znasz. I ona opowiedziała mu wszystko tylko, że nasz drogi przyjaciel Kramer był schlany w trzy dupy i nic nie pamięta. Więc, Hope i Steven byli kiedyś parą, tylko sprawnie to utajnili. No i mówiła coś jeszcze o tym, że Hope w ciąży była. Rozumiecie? Czemu na nie powiedzieli...?
- Może nie chcieli, żebyśmy wiedzieli, bo to dla nich nie miłe wspomnienie? - Hamilton bardziej stwierdził niż zapytał. 
- Nie wiem, ale czemu Alice Ci się zwierzała? Czy ja o czymś nie wiem, Joey? - Zapytał Brad.
Kramer na chwilę się zawiesił i nic nie mówił. Po chwili jednak powiedział niepewnie.
- No, bo my się spotykamy.
- Uuu. - Jednocześnie wydali odgłos basista i gitarzysta.


JOE:


Kurwa, kurwa, kurwa... Przyjebałem Stevenowi, cholera. To moja wina. To przeze mnie stracił przytomność i krwawi. Jak mogłem mu to zrobić? Joe, jesteś idiotą. Ale czemu on się na mnie, tak w ogóle rzucił? Przecież nie był z Hope. Podobno byli tylko przyjaciółmi. A może ja o czymś nie wiem...? Może jako jedyny z całego domu nie wiem co się dzieje dookoła? Myślę tylko i wyłącznie o sobie. Cholerny egoista. Hope tego nie chciała, a ja ją zmusiłem. I co mi po tym? Nic. Jest na mnie zła. Joe Perry Najgorszy Przyjaciel Na Świecie - Tak będą na mnie mówić. Jeszcze mnie ten pies ugryzł. Choć nie dziwię mu się. 
 Ruszyłem do domu, gdzie powinni być wszyscy. W salonie zastałem Toma, Joey'a i Brada. Usiadłem na kanapie. Cała trójka spojrzała się na mnie dziwnie. Wzruszyłem ramionami i wziąłem łyk piwa.
- Co się tak na mnie gapicie? - Zapytałem.
- Zastanawiamy się czy Ci nie przylać. - Odparł Hamilton odstawiając puszkę na stół.
- Przepraszam. - Wydukałem.
- Nie przepraszaj nas tylko ich. - Wskazał na górę Brad.
- Tak... Ale czy ja kurwa o czymś nie wiem? Czemu on to zrobił? 
Chłopacy wymienili porozumiewawcze spojrzenia, aż w końcu Joey zabrał głos.
- No, bo Hope i Steven byli parą - Zrobiłem wielkie oczy ze zdziwienia. - I ona zaszła z nim w ciąże, ale poroniła.
Dosłownie, kopara mi opadła...
_______________________________________________________________________
Koniec. Mam do Was małą prośbę: Czy w komentarzach możecie podać jakieś imiona żeńskie, bo w "I Don't Want To Miss A Thing" trzeba wprowadzić tą dziewczynę Adlerka, no i nie wiem jak ją nazwać. Ech nie mogłam się powstrzymać i do playlisty doszło parę nowych piosenek...
Wiadomość do Fly - Zemsta niedługo zostanie opublikowana, tylko muszę jeszcze dokończyć rozdział, bo za krótki będzie.


17 komentarzy:

  1. Joe ma rację...był cholernym egoistą, i chłopaki mają rację, teraz powinien przeprosić Stevena i Hope. Nie wiedział, że byli razem, nie wiedział, że Hope była w ciąży i poroniła, ale za to wiedział, że ona nie chce tego pocałunku. I nie powinien jej całować...nie dziwię mu się się, że oddał Stevenowi, chociaż też nie powinien, ale chciał się bronić, to rozumiem dobrze. Ale Steven leżał na ziemi i wił się z bólu, a Joe wciąż go bił....i gdyby nie Lennon byłoby gorzej, bo Steven chyba nie był już w stanie oddać.....ani nawet się podnieść. Oczywiście też nie powinien rzucać się na Joe, ale to, o czym myślał w barze i co czuł, co musiał czuć kiedy zobaczył ten pocałunek.....Mam nadzieję, że Hope, Steven i Joe wszystko sobie wyjaśnią i wybaczą, ale że Hope będzie ze Stevenem. Opisujesz ich miłość pięknie i wzruszająco, i chyba jeszcze chce ci się pisać:) Moment, w którym Hope głaszcze Stevena jest taki:,,Spojrzała na chłopaka ze smutkiem i pogładziła go delikatnie po głowie.'' EEEEEEjestem łeee idę sobie a ty pisz dalej piękna kobieto......zakończysz to jak zechcesz....dużo za dużo mojego jęczenia. Ja naprawdę lubię jęczeć:) Imię?Nie wiem Maia?Chyba takie istnieje w takiej formie. Przez ciebie jęczałam ci dłużej....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zemsta nadchodzi:)

      Usuń
    2. Tak, obydwoje źle postąpili...
      Sama teraz dopiero uświadomiłam sobie co napisałam w tym rozdziale. Zrobiłam z chłopaków dupków i egoistów, a szczególnie z Joe. Dziwnie się czuję wiedząc, że ja to napisałam.
      Kurde, nie wiem czy będzie ze Stevenem... Jeszcze nie zaczęłam pisać następnego rozdziału.
      Dziękuję.

      Ech już niedługo... XD

      Usuń
  2. Ehh, ten Joe. Nie powinien całować Hope, ale też nie miał podstaw, żeby tego nie robić. Steven za to nie powinien go odciagać od Hope, zachował się jakby była jego, hego i tylko jego.
    Joe i Steven OBAJ zachowali się jak dwaj jebani egoiści. Obaj, bo Steven nie wiem co sobie wyobraża, Hope nie jest jego własnością. Za to Joe nie powinien go bić, jak Tyler leżał na ziemi i już ledwo co kontaktował. To było chamskie.
    Chłopaków to ja rozumiem. Nie dotyczyło ich to, więc nie mieli prawa się włączać do bójki i niech sobie nie wyrzucają, że mogli coś zrobić, bo jakby coś zrobili to by moglo być jeszcze gorzej.
    Szkoda, że Hope nie chce być z Joe, ale w sumie on za szybko się jej zapytal, bo ledwo co się znają. A jakby się zgodziła to też złamała by to ćpuńskie, ale kochane serduszko Stevena (xD).
    I ta akcja z Lennonem, hahahahah, biedny Joe (Joe to jeden z moich czołowym idoli gitarzystów).
    Chłopaki mają rację, Perry powinien przeprosić Stevenka i Hope, ale w sumie takie przeprosiny gówno dadzą. Powinno go się tak samo pobić jak Tylera (preferuje zawsze agresję, niż pokojowe słówka), zeby to poczuł.
    Chłopaki w pewnym sensie powinni pomścić przyjaciela (Tylera), ale nie mogą bić przyjaciela (Perry'ego). Sytuacja bez wyjścia.
    Ale Joe'go z tym całuskiem usprawiedliwia fakt, że nie wiedział, że Tyler i Hope byli razem, no bo jakby wiedział, to by jej nie pocałował.
    Noo!!! ja chcę jeszcze!
    I dobrze wiesz, że to jest zajebiście!
    :******** <3333333333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak nie powinien, ale to że nie wiedział o tym, że Hope i Steven byli parą też go nie usprawiedliwia. Ona przecież tego nie chciała.
      Właśnie, obydwoje zachowali się jak egoiści.
      W pewnym sensie mogłyby być gorzej gdyby się włączyli do bójki, masz rację... Dobrze, że tego nie zrobiłam. Znając mnie jeszcze bym któremuś z nich nogę albo ręku urwała :0 Albo zabiła...
      Może jeszcze będą razem.
      Lennon jest cudny XD
      BIĆ GO!!! Też preferuję przemoc, ale oni nie mogli go pobić w końcu jest ich przyjacielem.
      Dziękuję <33333

      Usuń
  3. u mnie dupny rozdział o Gunsach

    OdpowiedzUsuń
  4. Joe miał powód, by nie całować Hope i to dość ważny...ona tego nie chciała. I to było widać. A bicie się....to właśnie bicie się gówno daje. Może i mało o tym wiem, ale coś tak.Ja też chcę jeszcze:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się kurde nie wyrabiam XD
      Jeszcze nie zaczęłam pisać...

      Usuń
  5. Ekstremalny, obfity w emocje rozdział 51 o Gun N Roses. Czytaj jak masz mocne nerwy.

    OdpowiedzUsuń
  6. I Joe oberwał. Ja tam się cieszę. Steven wie, Hope wie... że muszą być ze sobą no :_: Nikt nie będzie się przywalał do Hope, nawet zajebisty pan Perry! Absolutnie nie dziwię się Tylerowi, że tak zareagował. Niech walczy chłopak o swoje! XD
    Trochę tylko kiepsko, że tak skończył. Znaczy mam na myśli jego... stan fizyczny XD
    Niech tam sobie posiedzi z Hope, nich się obudzi, niech sobie wszystko wyjaśnią, żeby było tak pięknie, noo <3
    Aha, i rozwalili mnie Joey, Tom i Brad XD To takie rozmyślanie: 'pomóc, czy nie pomóc...?' :D
    I pojawiła się kolejna parka! Alice i Kramer... Hm, może być bardzo ciekawie!
    Czekam na więcej, no!
    Boski gif, jezu ♥
    Weny! <3

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ahahaha Ja w sumie też się cieszę, że komuś w końcu "przywaliłam" w opowiadaniu. XD
      Biedny Stevenek, no ale jak się rzucił, to ma.
      Co do Alce i Joey'a na razie nic nie mówię.
      Nooooo *__* Gif jest boski.
      Dziękuję <33

      Usuń
    2. ,,Jezu'' z dużej litery... tak poza tym...
      Faiiith......kiedy zemsta? O wszystkim powiem Sowie:(

      Usuń
    3. Oj, zemsta będzie dopiero jutro.

      Usuń
  7. Po tym jak pozostawiłaś u mnie komentarz, musiałam zapoznać się trochę z Twoją twórczością. Teraz idę na trening, ale wieczorkiem prawdopodobnie zacznę drugie opowiadanie :3
    Uważam, że Steven sam się o to prosił. Joe tylko szuka szczęścia i nikt nie może mu tego zabronić. W sumie to strasznie mi go szkoda, bo takie ciacho się marnuje :( Mam nadzieję, że niedługo znajdzie sobie jakąś wartościową babeczkę :3
    Co do imion: Rosemary <3
    Niedługo coś nowego u mnie, pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale Joe nie odpuści.
      Ciągle będzie startował do tej samej i mogę powiedzieć w tajemnicy (oby nikt tego, kurde nie przeczytał!) że ona się zgodzi....
      NIKT TEGO NIE WIDZIAŁ. NIGDY NIE NAPISAŁAM TAKICH SŁÓW.
      A JEŚLI JUŻ TO PRZECZYTAŁAŚ, TO ZAPOMNIJ! JEŚLI TEGO NIE ZROBISZ NIE DOŻYJESZ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU.
      Tak, takie ciacho się marnuję.
      Oby znalazł jakąś w przyszłości...
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.