poniedziałek, 16 czerwca 2014

Painted On My Heart VII

Z dedykacją dla Hate.
Miłego czytania życzę!
_________________________________________________________________________

Przez otwarte okno słychać było szum wiatru. Na wieczór rozwiało się i to porządnie. Nikomu jednak to nie przeszkadzało. Nikt nie zamierzał zamykać okna. Czasami nawet lubiła wsłuchiwać się w szum wiatru. Nie przeszkadzało jej to, że na zewnątrz jest zimno. Firanki powoli poruszały się raz w lewo, raz w prawo. Oprócz szumu drzew, w pokoju panowała zupełna cisza. Z dołu nie dochodziły żadne odgłosy. Było to zaskakujące. No chyba, że wszyscy wybrali się na spotkanie ze "śmiercią". Wiedziała, że jeśli to prawda, to nie wrócą za szybko.
 Leżała i wpatrywała się tępo w widok za oknem. Liście tańczyły na wietrze, tak jakby poruszały się do piosenki puszczonej w radiu. Zbierało się na deszcz. Wszyscy pouciekali do domów, nawet pies. A jednak nie straszne było, to dla Aerosmith. Na niebie grzmiało, ale oni i tak woleli wyjść i ćpać. Zakazała im brać narkotyki w domu, a przynajmniej kiedy ona w nim przebywa. Nie chciała patrzeć jak się niszczą. Bała się o nich, w pewnym sensie czuła się za nich odpowiedzialna. A w szczególności za Stevena, którego tak bardzo teraz nienawidziła. Kiedyś bardzo mocno go kochała, był najbliższą osobą w jej życiu. Niestety zawiódł ją, kiedy wpadł w nałóg. Zresztą ona nie była już dla niego, tak bardzo ważna jak kiedyś. Wiedziała, że wolał narkotyki i alkohol. A mówił, że ją kocha...
 Z rozmyślenia wyrwało ją trzaśnięcie okna. W pokoju zrobił się przeciąg. Otarła łzy, które skapywały po jej policzkach. Usiadła na łóżku i rozejrzała się po pomieszczeniu w poszukiwaniu butelki z wódką. Nawet jeśli nie było jej tu, to na pewno była gdzieś w domu. Chciała zapomnieć o problemach chociaż na chwilę. O pracy, Stevenie, chłopakach, narkotykach. Robiła to, tylko w zły sposób. 
 Zamknęła okno, poprawiła firanki i zeszła na dół. Mocno trzymała się poręczy od schodów. Bezszelestnie zsunęła się na dół. Rozejrzała się, aby upewnić się czy na pewno nikogo nie ma. Steven zabiłby ją, gdyby dowiedział się, że pije. Sam jednak nie był lepszy. Pod "opakowaniem" z narkotyków, gdzieś tam w środku nadal krył się dawny, opiekuńczy i kochający ją chłopak.
 Otworzyła lodówkę i sięgnęła po butelkę wódki. Uśmiechnęła się blado i odkręcając ją, poszła do salonu, gdzie swoimi ślicznymi oczętami patrzył na nią Lennon. Pogłaskała psa po głowie i usiadła na kanapie. Ulubieniec wskoczył koło niej, nadal nie spuszczając z niej wzroku. Położył głowę na jej kolanach i pisnął, jakby błagalnie, kiedy wzięła całkiem dużego łyka. Po pewnym czasie postanowiła pójść do siebie. W salonie nie mogła zostać, bo w każdej chwili do domu mogli wrócić chłopacy. Pies, który nie chciał już patrzeć na niszczącą się dziewczynę, został na dole.
 Kiedy wróciła na górę do pokoju, otworzyła okno i usiadła na parapecie. Wyjęła z kieszeni paczkę papierosów i zapaliła jednego. Pociągnęła kolejny łyk wódki. Przez jej głowę przeszły wszystkie, okropne zdarzenia z jej życia. Ciągłe kłótnie rodziców...Śmierć dziadka...Nałóg narkotykowy Tylera...Pierwsza noc ze Stevenem...Wyjazd Stevena...Śmierć babci...Poronienie...Nałóg alkoholowy, który trwał nadal. Miała już tego wszystkiego dość. Chciała porozmawiać ze Stevenem. Powiedzieć mu o dziecku...
 Gdy tylko pomyślała o nienarodzonym potomku, rozpłakała się. Przeczesała ręką włosy i odłożyła butelkę z alkoholem. Zgasiła papierosa i ukryła twarz w dłoniach. Cała się, aż trzęsła. Chciała cofnąć czas. Chciała zapobiec poronieniu. Chciała nie pozwolić Stevenowi wyjechać. Chciała, żeby wszystko było, tak jak dawniej. Mówiła sobie, że nie chcę Tylera. Że go nienawidzi, że go nie potrzebuje. Prawda okazała się jednak inna. Gdzieś tam w środku, coś chciało żeby on znowu był przy niej zawsze. Żeby dotykał ją, pocieszał, śmiał się z nią. Pragnęła, żeby rzucił nałóg. Jednak rozum podpowiadał jej, że jest to niemożliwe. 
 Zabrała dłonie z twarzy, wzięła butelkę i podeszła do lustra. Wpatrywała się w swoje odbicie, klnąc pod nosem.
- Co Ty z siebie zrobiłaś, idiotko? - Zapytała samą siebie. - Alkohol? Może jeszcze zaczniesz ćpać i będziesz towarzyszką Stevena, co?! - Krzyczała na swoje odbicie. - Zabiłaś dziecko, rozumiesz?! 
 Spojrzała na butelkę wódki z niechęcią i obrzydzeniem. Rzuciła nią o ścianę. Patrzyła ze spokojem jak roztrzaskuję się i jej zawartość rozlewa się, brudząc ścianę. Zaraz tego pożałowała, ponieważ z powrotem wróciła chęć, aby się napić. Zeszła na dół do kuchni po kolejną butelkę. Nie zwróciła nawet uwagi na psa, który cały czas wpatrywał się w nią. Na górze, w pokoju jednak coś nie pozwalało jej tak po prostu wypić. Zatrzymała się i z powrotem powróciły wyrzuty sumienia.
- Zabiłam dziecko... - Wyszeptała. - Zabiłam dziecko. Swoje dziecko. Stevena dziecko, zabiłam je.
 Osunęła się po ścianie i usiadła w koncie pokoju. Podciągnęła nogi, aż do brody tak, żeby mogła objąć je rękoma. Położyła głowę na kolanach i przymknęła oczy. Usłyszała jak krople deszczu uderzają o parapet. Nie miała siły, aby wstać i zamknąć okno. Wsłuchiwała się w rytm jaki wybijał deszcz. Oparła głowę o ścianę i wzięła łyka kolejnej już butelki wódki. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak zmieniła się po wyjeździe Stevena. Stała się smutna i małomówna, ciągle rozpaczająca nad utratą dziecka. A teraz, kiedy on wrócił, myślała że będzie lepiej. Niestety myliła się i to bardzo. Było jeszcze gorzej. Spojrzała na butelkę. Wypite było już 3/4 zawartości. Zamknęła oczy i westchnęła. A gdyby tak spróbować? - Zapytała w myślach. 
 Wstała z podłogi i poszła do pokoju Stevena. Rozejrzała się po pokoju, rozmyślając gdzie mogłaby być najlepsza skrytka. Otworzyła szafę i znalazła w niej małe pudełko. Otworzyła je i znalazła tam białe woreczki. Nabrała powietrza i je wypuściła. Niby ostatnio dobrze się jej układało z Joe, ale to i tak nic nie zmieni. Dla niej nie liczyło się już, to czy znajdzie sobie kogoś. Czy ułoży sobie życie. Zrozumiała, że nie może żyć ze świadomością, że kogoś zabiła. Bezbronne małe dziecko...
 Nie była przecież to jej wina. To nie przez nią dziecko umarło. Ale ona wolała zwalić całą winę na siebie. Wyjęła jeden woreczek z pudełka. Zamknęła szafę i poszła do siebie. Usiadła z powrotem pod ścianą, napiła się trunku. Wpatrywała się w narkotyki trzymane w ręce. Przełknęła głośno ślinę, zamknęła oczy. Przygotowała wszystko i mogła już zaczynać. Pociągnęła kolejny łyk i poczuła, że nie może ustać. Usiadła na podłodze koło łóżka i zaczęła... (Wybaczcie, poddaję się. Nie opiszę tego). Kiedy zażyła narkotyk poczuła się dziwnie, ale jednocześnie przyjemnie. Oparła głowę o ścianę i odpłynęła...
 Zdążyła usłyszeć jakiś szmer i jak ktoś klnie. Poczuła, że ktoś podnosi ją do góry i bierze na ręce. Po chwili jej ciało dotknęło ciepłego łóżka. Wtedy zasnęła.

                                                                             ***

Następnego dnia nie było w ogóle widać, jakichkolwiek śladów po wczorajszej burzy. Jak każdego dnia pies Andrew czekał na listonosza. Chłopacy spali. Słońce zaglądało przez okno i uśmiechało się pogodnie. Dzieci i dorośli szykowali się do pracy lub szkoły. Gdyby ktoś zatrzymał się chociaż na chwilę usłyszałby, jak ptaki śpiewają swoje piosenki. 
 Hope przebudziła się. Uderzyła ją jasność jaka panowała w pokoju. Próbowała przypomnieć sobie co robiła poprzedniej nocy. Narkotyki. Brałam narkotyki. - Pomyślała. Była w szoku. Zastanawiała się jak mogło do tego dojść. Pomału zaczęła przypominać sobie wszystko co działo się wczoraj. Kiedy już wiedziała, dotarło do niej, że naprawdę ukradła Stevenowi narkotyki, poczuła że nie jest sama w pokoju. Słyszała jak ktoś spokojnie oddycha. Odwróciła się w tą stronę i ujrzała Tylera. Na jej ustach pojawił się uśmiech. To on mnie tu przyniósł. Jednak nie jestem mu, aż tak obojętna. Choć czy on kiedyś mi to mówił? Nie. Ciągle powtarza, że mnie kocha, ale nie okazuje tego. - Powiedziała w myślach. Przypatrywała się chłopakowi przez pewien czas i zrozumiała, że nadal czuję do niego to, co kiedyś. Po chwili otrząsnęła się. Nie mogła i nie chciała go kochać. Zaklęła. Steven przebudził się i spojrzał na nią wzrokiem pełnym czułości.
- Kocham Cię. - Wyszeptał.
Serce blondynki momentalnie zaczęło bić szybciej. A tak bardzo chciała tego uniknąć. Po chwili spoważniał i popatrzył na nią z troską w oczach. 
- Czemu to zrobiłaś? - Zapytał, delikatnie gładząc jej skórę.
Dziewczyna przymknęła oczy.
- Chciałam, a poza tym Ty nie jesteś lepszy.
- Ale Ty nie możesz się niszczyć. 
Położył głowę na jej brzuchu. Hope odepchnęła go i spojrzała na niego ze złością.
- Martw się lepiej o siebie. Nie mam kasy, żeby robić elegancki pogrzeb. - Powiedziała.
- Nie musisz, nie zasługuję - Odparł ze smutkiem w oczach. - Ale Ciebie kocham i nie pozwolę, żebyś ćpała i chlała. Czemu to do cholery zrobiłaś?
Przez głowę dziewczyny przeszła myśl, że on nadal ją naprawdę kocha, ale szybko ją unicestwiła tym, że wyjechał i ją zostawił. Na dodatek jeszcze ćpał. Zdusiła w sobie płacz, ale nie na długo. Łzy zaczęły skapywać po jej policzkach. Skarciła się w myślach, że ciągle użala się nad sobą. Podniosła się do pozycji siedzącej i podciągnęła kolana pod brodę. Chłopak zaskoczony reakcją przysunął się bliżej i zaczął wpatrywać się w nią ze zdumieniem.
- Nie mogę żyć ze świadomością, że... - Urwała. 
Nie wiedziała czy ma, mu powiedzieć o ciąży. Nie miała pojęcia jak zareaguję. Czy będzie na nią zły, czy ją znienawidzi? Nie chciała tego. Udawała, że on w ogóle jej nie obchodzi, ale tak naprawdę chciała go mieć przy sobie. Takiego nie ćpającego, kochanego Stevena, który się nią zajmie. 
- Ze świadomością, że? Hope powiedz mi do cholery! - Wykrzyknął.
- Nie ważne. - Mruknęła i odsunęła się od niego. 
- Kurwa, jak to nie ważne?! - Krzyknął. - Dla mnie wszystko co związane z Tobą jest ważne.
Podniósł jej podbródek do góry, tak aby mógł spojrzeć w jej oczy. Przełknęła głośno ślinę i odwróciła wzrok. Nie chciała na niego patrzeć. Powróciła dawna nienawiść i złość. Miała go dosyć. Otarł łzy, które ciągle skapywały po jej policzkach.
- Powiedz mi, proszę. - Wyszeptał.
Nabrała powietrza i spróbowała jeszcze raz.
- Bo ja... Bo Ty... - Jąkała się. - Bo... Bo pamiętasz ostatnią noc przed Twoim wyjazdem?
Chłopak pokiwał głową.
- Nie mógłbym jej zapomnieć.
Skarciła go wzrokiem i kontynuowała.
- Ja... Po Twoim wyjeździe...Zaszłam w ciąże. - Powiedziała niepewnie.
Steven z wrażenia, aż otworzył usta i siedział w bezruchu. Widać było, że ta wiadomość wstrząsnęła nim. Mógł być ojcem, ale niestety nie było go przy dziewczynie wtedy, kiedy go potrzebowała. Spojrzał na nią, a jego oczy przepraszały ją za wszystko, co zrobił. 
- Poroniłaś? - Zapytał szeptem.
Pokiwała głową i wybuchła płaczem. Tyler przysunął ją bliżej siebie i wtulił jej głowę w swoją klatkę. Głaskał ją po głowie i szeptał, żeby przestała płakać. Blondynka wtuliła się w niego i cicho łkała. Na zegarku wybiła piąta rano. Po pewnym czasie płacz ustał i w pokoju zapadła cisza, która nikomu nie przeszkadzała. Obydwoje chcieli pomyśleć, zastanowić się nad sobą. Hope odsunęła się od Stevena i spojrzała mu nieśmiało w oczy.
- Steven? 
- Tak? - Wyrwała go z zamyślenia.
- Pocałujesz mnie? - Spytała.
Zaskoczyła go prośba dziewczyny, ale chętnie się zgodził. Uśmiechnął się blado. Przecież tak bardzo ją kochał...
- Oczywiście, że tak, kochanie. - Powiedział.
Powoli złączył ich usta w czułym pocałunku. Hope nie wiedziała czemu to zrobiła, przecież nie chciała go. A jednak ten pocałunek podniósł ją na duchu. Oderwała się od niego. Steven nie nalegał na dokończenie, dobrze wiedział że ona go nie chcę, i  że do niego nie wróci. Póki  nie rzuci narkotyków, oczywiście. Tak przynajmniej myślał. 
- Ja... - Zaczęła.
- Csii - Uciszył ją. - Nic nie mów. Zaraz sobie pójdę, daj mi się tylko trochę nacieszyć.
Położyła się na łóżku i pociągnęła za sobą Tylera. Przysunął ją bliżej siebie. Tego właśnie obydwóm brakowało. Chcieli być po prostu blisko. 
- Steven, ale Ty wiesz, że...
- Tak wiem. Nie chcesz mnie, nienawidzisz, jestem zeszmaciałym ćpunem. - Przerwał jej. - Obiecaj mi tylko, że nigdy nie tkniesz tego gówna.
- Obiecuję... Myślałam ostatnio nad tym wszystkim i uznałam, że powinniśmy być przyjaciółmi... Zgadzasz się? - Zapytała niepewnie.
- Będziesz się do mnie odzywać? - Zapytał. Skinęła głową. - Zgadzam się. Pójdę już.
- Dobrze. - Odparła. - Ale wszystko wróci do normy? Jak dawniej?
- Nigdy nic nie będzie już takie same. - Powiedział i wyszedł z pokoju, zostawiając ją samą.

                                                                             ***

- To co chciałeś mi powiedzieć? - Zapytała.
Siedzieli razem z Joe w ogrodzie na hamaku. Schowani przed słońcem za liśćmi drzew, rozmawiali w sumie o niczym. Aż do momentu, w którym Perry oznajmił blondynce, że ma jej coś do przekazania. Zastanawiało ją to, czy on też wiedział, iż poprzedniej nocy ukradła Tylerowi narkotyki. Czy reszta wiedziała? Oczywiście, że nie. To był cud, że Steven kontaktował wtedy w nocy. Reszta zespołu ledwo doczołgała się do domu. Narobili przy tym takiego hałasu, że zadziwiające jest to, że Hope ich nie słyszała. Choć wpływ narkotyków wszystko wyjaśnia...
- Ja długo zastanawiałem się nad tym... - Spojrzał na nią niepewnie. - Bo wiesz, ostatnio raczej zbliżyliśmy się do siebie i...Kurwa, czy Ty musisz tak na mnie działać?!
- Co? - Dziewczyna zaśmiała się.
- Hope, zostaniesz moją dziewczyną?
_________________________________________________________________________
Ten jest trochę dłuższy od pozostałych... I ważna wiadomość do Fly! Już wiem jak się zemszczę MUAHAHAHAHA. Zapraszam do komentowania.

qc_xSG
Tylko Joe tak pięknie się uśmiecha.

12 komentarzy:

  1. Niee! Jak mogłaś przerwać w TAKIM momencie?! ;______________; Teraz się będę zastanawiała nad czy Hope się zgodzi, ale mam nadzieję, że nie. xD
    To było takie piękne, gdy rozmawiali ze Stevenem, jak ją pocałował, powiedział, że ją kocha i w ogóle. *___*
    Ale ta początkowa "akcja"... mam nadzieję, że Hope już nigdy nie sięgnie po narkotyki, szkoda dziewczyny... i szkoda Stevena, który się o nią troszczy.
    Oni muszą być razem!
    HOPE I STEVEN, a nie jakiś zaśliniony Joe. ;_;
    Czekam ze zniecierpliwieniem wymalowanym na twarzy na kolejny rozdział. :3
    Pozdrawiam. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj no czasem trzeba przerywać w takich momentach. XD
      Nie mam pojęcia czy będą razem. Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. To znaczy mam już jakiś tam koniec tej historii w głowie, ale my jesteśmy dopiero na początku.
      Dziękuję :)

      Usuń
  2. Zacznę od końca.
    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO TAK, HOPE ZGÓDŹ SIĘ!!!!!! NO ZGÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓDŹ SIĘ! PROOOOOOOOOSZĘ! BĄĄĄĄĄDŻ Z PERRYM!
    TAAAAAAK! W KOŃCU JĄ ZAPYTAŁ! HOOOOOOOOOPE BĄDŹ Z JOE'M. BAAAAAADŹ Z NIM!! TAAAAAAK! JA TEEEEEGO CHCĘ! PROOOOOOOOSZĘ!!!!!!!! NO ZGÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓDZZZ SIĘ!!!!!!! NOOOOOOOOOO!!!
    A teraz bardziej ogarnięta częśc komentarza...
    Ta pierwsza część. Rozmyślania Hope. Takie...kurwa no slowa mi brakuje...Smutne? I jednocześnie wzruszające?
    Niech nie myśli, że zabiła dziecko, bo nie zabiła. To wszystko przez Tylera (ale i tak go kocham!)...
    Lennon! piesek jest suuuuuuuper! :**********
    Dobrze, że jej pilnuje. Psiaki są słodkie. PSIAK. Kocham to wyrażenie. :* <333
    Steven ją przypilnowal, jak wzięła...To dobrze
    I powiedziała mu! W końcu mu powiedziała! I TYM RAZEM ładnie się zachował. Ani slowa wyrzutu, ani nic. :)
    i teraz znowu nieogarnięta część
    TAAAK! BĄDŹ Z PERRYM HOPE! JA TEGO CHCE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    Zajebisty rozdział ,widzisz jak mnie porwałaś. Czekam na więcej :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku,
      Ja już sama nie wiem co mam robić. Szczerze, to jeszcze nie wiem czy z nim będzie.
      Psiak - tak słodko.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. O MÓJ BOŻE PO PIERWSZE TO DEDYKACJA DLA MNIE? JEZU DLA MNIE?
    Tak się cieszę, że ktoś chociaż trochę udaję iż lubi tą małą, wredną, nie czytającą (na razie)- Hate. :C
    ŁEZKI MI LECĄ SERIO ;__;

    +++++ Teraz nastąpi ogarnięta część komentarza +++++++

    "A mówił, że ją kocha..."
    Ten cytat obudził we mnie coś co można nazwać tęsknotą. Sam początek poruszył dogłębnie, poczułam smutek Hope. Smutek, który rozdziera jej serce.
    A potem?
    Potem musiała zrobić coś z czym walczy. Jakby zaprzeczyła swoim własnym zasadom i wzięła. Narkotyki. Alkohol. Oby się nie stoczyła.
    Steven pomimo tego, iż jest owym ćpunem kocha Hope, a ona jego... i czy Perry ma prawo to zmieniać?

    XOXOXOX
    :> jeszcze raz dzięki za dedykacje, ja i moje ukochane lody czekoladowe obiecujemy komentować <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale nie udaję :)
      Nie dziękuj, w końcu jesteś zajebista.
      Ja nie wiem. Gdyby się zgodziła wszystko by się popsuło jeśli chodzi o to co łączy ją ze Stevenem :( Ale z drugiej strony to...
      Nie mam kurde pojęcia.
      Z drugiej strony Hope nie ma zamiaru (na razie) wracać do Tylera.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  4. Hope nic nie rozumie. Piękne i zaskakujące zdanie,prawda? Steven.....on ją skrzywdził. Bardzo. Ale ona chce żeby przestał...ma rację, bo powinien przestać, a raczej nie powinien z tym zaczynać, tylko, że ona też nie powinna kraść mu narkotyków. Jest jej źle, cierpi. Co wtedy robi? Pije, pali, potem kradnie narkotyk i go zażywa, zamiast zrobić cokolwiek innego,( oprócz żyletek jeszcze). Chodzi mi o to, że też jest słaba. Steven jest uzależniony i nawet żeby nie wiem jak chciał, sam tego nie rzuci, ktoś musi mu pomóc:( Może ta opowieść jest fikcyjna, ale są inne, które zdarzyły się naprawdę, a ludzie sami słabi, nie umieją wybaczać słabości innym, choć sami chcą być zrozumiani. To inna sprawa.....pięknie opisałaś te uczucia, a że nie ma opisanego momentu, kiedy go brała, nie dziwię się...... Czytając mówiłam ,,nie rób tego'', więc zaczynam jak niektórzy gadać do blogów, jak wcześniej do książek-_-wybacz, że się przejęłam, ale tego nie żałuję. Mam nadzieję, że ona mu wybaczy:( Wszyscy czasem jesteśmy słabi.....dość mojego jęczenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, trudno jest samemu wyjść z nałogu, a szczególnie takiego... Ale ktoś mu pomoże, chyba.
      Źle robi ćpając, ale była zła na siebie, bo obwiniała się za śmierć dziecka.
      Dziękuję. Nie umiałam tego opisać, żeby było "prawdziwie", po prostu jestem za młoda i nie miałam jeszcze nigdy z tym do czynienia (i obym nie miała!), dlatego tak jakoś wyszło, że przeskoczyłam ten moment.
      Tak, wszyscy czasem jesteśmy słabi...
      Ech nie musiałaś kończyć, chętnie bym poczytała. XD
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Jestes niesamowita. Ja chce TO miedzy Joe a Hope. Duzo weny zycze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej *__* Dziękuję
      Następny rozdział już jest, więc możesz przeczytać, czy się zgodziła :)

      Usuń
  6. Wybacz za to spore opóźnienie, ale niestety nie miałam przez tydzień zbyt dobrego dostępu do internetu (właściwie w ogóle go nie miałam...), ale jestem już w domu i nadrabiam wszelkie zaległości! :D
    Alkohol, przyznam się szczerze, rozumiem. Czasem trzeba zapomnieć, nie? A Hope ma sporo rzeczy, których nie chce pamiętać, więc, skoro była sama w domu...
    Ale, że dragi? Szerze się nie spodziewałam! Tyle wypominania Stevenowi, żeby potem samemu wziąć? Oj, Hope, Hope!
    Naprawdę lubię Tylera w tym opowiadaniu. Niby mi żal, że nie jest razem z Hope, że dał narkotykom się omotać, ale... Tak jak ona go po prostu uwielbiam. Jest taki czuły, i mimo wszystko daje znać, że ją kocha. Gdyby tylko nie ten nałóg!
    Ah, i ostatnia scena! Jezu, już nie mogę się doczekać kiedy przeczytam następny! ( A zrobię to zaraz, bo widziałam, że dodałaś XD)
    Joe?! Nie... Ona.... Kurde! Serio. Ja nie wiem. Kompletnie nie wiem, co mam tutaj napisać. Eh, może przeczytam następny i dopiero się... wypowiem XD
    Aha, i bardzo, ale to bardzo super, że troszkę dłuższy!
    Chociaż, nawet jakby był krótszy, nie utraciłby na zajebistości! :D

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, czasem trzeba zapomnieć, ale z narkotykami to przesadziła. Nie wiem sama czemu to zrobiłam...
      Steven *__*
      Joe i Hope? To temat nawet mi nie znany.
      Dziękuję

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.