Od 'wesela' Michaela minęły trzy miesiące, a przez ten czas jego humor się nie zmienił, co wszystkich przerażało w większym lub mniejszym stopniu. Przyzwyczajeni byliśmy do tego, że jest on wesoły i, że aż promienieje, ale odkąd porzucił Lily przed ołtarzem nasiliło się to. Zachowywał się tak, jakby odżył na nowo. Dosłownie. Ale w końcu to Mike, gdyby okazywał radość i wolność inaczej, wydałoby się to dziwne. Tak, jeszcze bardziej od tego. U nas też źle nie było. Duff powiedział mi, że Marta pracuje w Rainbow, żeby mieć więcej pieniędzy, co mnie nie zaskoczyło. Jeśli ma jakieś większe wydatki od nas, to niech na siebie zarabia. Jest młodsza, fakt, i nie pełnoletnia, ale musi się czegoś w końcu nauczyć. Poza tym chłopacy bardzo często przesiadują w miejscu jej pracy, i nie dlatego, że chcą tam chodzić. Są tam, bo ja im każę, ktoś przecież musi jej pilnować, w razie czego. A kto byłby lepszy niż Guns N' Roses?
Właśnie, kto byłby lepszy od nich? Ha, wydają płytę, już niedługo zresztą. Po nowym roku zbierają tyłki do studia i dopiero praca się zacznie. Koniec z ciągłym nic nierobieniem i nudzeniem się, a przynajmniej przez jakiś czas, ten, w którym będą nagrywać. Później na pewno wrócą do swoich codziennych zajęć. Na razie miejmy nadzieję, że przez ten czas, kiedy ich w domu nie będzie, zapanuje spokój. Choć to mało prawdopodobne, z uwagi na naszych częstych gości, których ostatnio jest dużo. Hellhouse powoli staje się takim miejscem, kurwa, spotkań. Jak nie Metallika wpadnie w odwiedziny, to Sebastian z chłopakami przyjdzie na herbatkę. Później zahaczy jeszcze o nas Motley Crue, bo nie robili przez cały dzień nic pożytecznego. Oczywiście pożytecznego w ich rozumowaniu. I na sam koniec, na noc, załapie się Tyler. A nawet ostatnio to Marta uświadomiła sobie, że jesteśmy rodziną!
Mi się na pewno nie nudzi, ale za to coraz bardziej Hellhouse'owe życie mnie męczy. Za dużo przy tym pracy. Co chwile trzeba iść do sklepu po wódkę, wywalać nieprzytomnych już imprezowiczów, pilnować chłopaków, aby nic sobie nie zrobili, i jeszcze gotować tej hołocie! I pieniądze pożyczać, również na ich ulubiony napój, bądź na co innego... Odkąd dostali ten kontrakt zachowują się jeszcze gorzej niż wcześniej, i tak się zastanawiam - co będzie później? Zastanawia mnie też czy damy sobie z nimi radę, bo tak naprawdę to jedynymi osobami, które panują nad sytuacją są Erin, Mandy, Rosemary i ja. Natalie się nie zalicza, ponieważ ona się do tego nie nadaje, teraz. Załamała się, przez Stradlina i nie odzywa się do niego. Nie dziwię się jej, też bym nie chciała mieć nic wspólnego z taką osobą, ale to robi się coraz gorsze. Stara się coś ze sobą zrobić, znaleźć sobie kogoś innego. Na siłę. Przez nasz dom przewinęło się już tyle mężczyzn, że sama nie potrafię tego zliczyć, a tym bardziej Gunsi. A Izzy... Izzy próbuje coś zrobić i to naprawić, ale raczej nie ma już czego naprawiać. Zostawił tą całą Kate i chce przekonać do siebie Nat na nowo, pokazać, że mu jednak zależy. Niestety nie wychodzi mu to najlepiej.
Odejmując te sprawy sercowe, ciągłe imprezy i problemy, które nas przerastają, jest u nas jak zawsze. Tak, jak zawsze.
- Faith, czy ty w ogóle mnie słuchasz? - pytanie zostało postawione w mało odpowiednim momencie, ponieważ właśnie go nie słuchałam.
Pokiwałam głową i przyjrzałam się magazynowi leżącemu przede mną, na podłodze. Kiedy siedzący obok Jon, po mojej odpowiedzi, nawijał dalej, ja wzięłam gazetę do ręki i ze znudzonym wyrazem twarzy, zaczęłam ją przeglądać, aby zapomnieć o problemach, które mnie nękały.
Właśnie, kto byłby lepszy od nich? Ha, wydają płytę, już niedługo zresztą. Po nowym roku zbierają tyłki do studia i dopiero praca się zacznie. Koniec z ciągłym nic nierobieniem i nudzeniem się, a przynajmniej przez jakiś czas, ten, w którym będą nagrywać. Później na pewno wrócą do swoich codziennych zajęć. Na razie miejmy nadzieję, że przez ten czas, kiedy ich w domu nie będzie, zapanuje spokój. Choć to mało prawdopodobne, z uwagi na naszych częstych gości, których ostatnio jest dużo. Hellhouse powoli staje się takim miejscem, kurwa, spotkań. Jak nie Metallika wpadnie w odwiedziny, to Sebastian z chłopakami przyjdzie na herbatkę. Później zahaczy jeszcze o nas Motley Crue, bo nie robili przez cały dzień nic pożytecznego. Oczywiście pożytecznego w ich rozumowaniu. I na sam koniec, na noc, załapie się Tyler. A nawet ostatnio to Marta uświadomiła sobie, że jesteśmy rodziną!
Mi się na pewno nie nudzi, ale za to coraz bardziej Hellhouse'owe życie mnie męczy. Za dużo przy tym pracy. Co chwile trzeba iść do sklepu po wódkę, wywalać nieprzytomnych już imprezowiczów, pilnować chłopaków, aby nic sobie nie zrobili, i jeszcze gotować tej hołocie! I pieniądze pożyczać, również na ich ulubiony napój, bądź na co innego... Odkąd dostali ten kontrakt zachowują się jeszcze gorzej niż wcześniej, i tak się zastanawiam - co będzie później? Zastanawia mnie też czy damy sobie z nimi radę, bo tak naprawdę to jedynymi osobami, które panują nad sytuacją są Erin, Mandy, Rosemary i ja. Natalie się nie zalicza, ponieważ ona się do tego nie nadaje, teraz. Załamała się, przez Stradlina i nie odzywa się do niego. Nie dziwię się jej, też bym nie chciała mieć nic wspólnego z taką osobą, ale to robi się coraz gorsze. Stara się coś ze sobą zrobić, znaleźć sobie kogoś innego. Na siłę. Przez nasz dom przewinęło się już tyle mężczyzn, że sama nie potrafię tego zliczyć, a tym bardziej Gunsi. A Izzy... Izzy próbuje coś zrobić i to naprawić, ale raczej nie ma już czego naprawiać. Zostawił tą całą Kate i chce przekonać do siebie Nat na nowo, pokazać, że mu jednak zależy. Niestety nie wychodzi mu to najlepiej.
Odejmując te sprawy sercowe, ciągłe imprezy i problemy, które nas przerastają, jest u nas jak zawsze. Tak, jak zawsze.
- Faith, czy ty w ogóle mnie słuchasz? - pytanie zostało postawione w mało odpowiednim momencie, ponieważ właśnie go nie słuchałam.
Pokiwałam głową i przyjrzałam się magazynowi leżącemu przede mną, na podłodze. Kiedy siedzący obok Jon, po mojej odpowiedzi, nawijał dalej, ja wzięłam gazetę do ręki i ze znudzonym wyrazem twarzy, zaczęłam ją przeglądać, aby zapomnieć o problemach, które mnie nękały.
,,Done With Mirrors - Nowy album Aerosmith"
Napis rzucił mi się od razu w oczy, przez co zaczęłam nienawidzić tę gazetę. Doprowadzał mnie do szału, miałam go po prostu dość i jednocześnie martwiłam się o niego. Steven przesadzał z narkotykami i nie tylko ja to zauważyłam. Starałam się o nim nie myśleć, ale za każdym razem, kiedy zajęłam się czymś innym, to zawsze znalazłam coś, co mi o nim przypominało. Nie rozumiałam go. Miał skończyć z tym kilka lat temu, ale nie zrobił tego. Dobra, ja wiem, że to nie jest proste, ale do cholery mógłby się chociaż postarać! Mógłby chociaż coś wynieść z tych wszystkich zakazów; mógłby zrozumieć w końcu, że my się o niego martwimy i, że chcemy dla niego jak najlepiej. Ale nie, on wie lepiej, kurwa.
Nie patrząc na Jona, po prostu wyrzuciłam tą gazetę w stronę kuchni i podniosłam się z podłogi, po czym opuściłam pokój. Kiedy byłam na górze, oparłam głowę o drzwi od swojego pokoju i stałam tak. Stałam wpatrując się w sufit i starając się nie myśleć o problemach, których było coraz więcej. Może nie były to kłopoty z pieniędzmi, ale za to ze zdrowiem, które już niedługo miało się pogorszyć i to nie u jednej osoby. Gunsi mają więcej kasy, co oznacza, że mają za co kupować alkohol i narkotyki, co mnie po prostu przerasta. Przynajmniej raz w tygodniu, jeden z nich musi wrócić do domu naćpany i kłócić się ze mną. Czasem dojdzie do rękoczynów, nie jest aż tak poważnie, oczywiście, bo to ja jestem przeważnie zmuszona do tego, aby podnieść, na któregoś z nich rękę. Ale ja nie chcę tak żyć. A będzie jeszcze gorzej, to jest pewne.
Łzy, które zaczęły mi skapywać po policzkach gwałtownie starłam, kiedy usłyszałam kroki. Starałam się wyglądać normalnie, tak jakby nic się nie stało, ale nie wiem czy to wyszło. Pewnie nie, ale trudno. Przecież nie jestem z kamienia, tak jak większość myśli.
- Co się stało? - przede mną stanął Bon Jovi i znowu zadał jedno z najgłupszych pytań, jakie mogą istnieć. Nie odpowiedziałam mu nic, tylko stałam tak dalej starając się na niego nie patrzeć. - Faith...?
Pociągnęłam nosem i przeniosłam wzrok na niego, uśmiechając się blado.
- Nic, Jon. Nic ważnego. - odpowiedziałam, a on spojrzał na mnie tak, jakby nie uwierzył w moje słowa. Sama bym nie uwierzyła, cholera...
- Faith - powiedział stanowczo, a ja jedyne co zrobiłam, to posłanie mu kpiącego spojrzenia. Przecież nie będę mu mówić, że się martwię o osobę, która raczej na to nie zasługuje. - Widzę przecież, że jest coś nie tak. Zachowujesz się od dłuższego czasu inaczej niż zwykle. Jesteś ciągle na coś wkurwiona, a na dodatek mnie olewasz!
- Więc to cię tak bardzo...
- Nie! Ja się martwię o ciebie, bo ty się martwisz o kogoś innego, i nie wychodzi ci to na dobre. Przestań interesować się tą osobą kimkolwiek ona jest, bo widocznie ją nie obchodzi to, że tobie zależy! - krzyknął. - Faith, przestań się zamartwiać, bo ta osoba i tak ma twoje zdanie w dupie, widocznie. Gdyby tak nie było, to chodziłabyś od tych dwóch miesięcy taka jak zawsze, a nie tak jak teraz - powiedział już spokojnie, a ja się chyba właśnie załamałam, poważnie. - Chodzi o Tylera, prawda? I oto, że ćpa, tak? Faith, ja go lubię, nawet uwielbiam, ale jako muzyka... Zobacz co on z siebie robi. Ciągle ćpa i ma cię w dupie, jak już mówiłem. On tego nie zrozumie, twoje słowa tu nic nie pomogą, bo on myśli teraz o tym, żeby tylko ćpać. Zresztą, on zawsze o tym myślał, no, i jeszcze o dziwkach. Jak myślisz, po co mu byłaś? Nie wiem, czy udało mu się cię przelecieć, ale i tak chciał to pewnie zrobić. A teraz ma narkotyki i alkohol, więc nie jesteś potrzebna. Nie chodzi mi o to, abyś go znienawidziła, chciałem żebyś wiedziała jaka jest prawda.
Nie odpowiedziałam nic. Stałam i patrzyłam się na niego, mając nadzieję, że on coś zrobi. Przez wiele miesięcy zastanawiałam się, dlaczego Steven się ze mną przyjaźni i wiele razy pojawiła się właśnie taka opcja, ale zwykle odganiałam ją od siebie, bo nie chciałam w to wierzyć. Ale teraz... Teraz liczyło się dla mnie, tylko to, żeby przestał brać, ale... Ale to nie ma sensu, Jon ma racje. Pieprzoną, kurwa, racje. Naprawdę ją ma.
Zbliżyłam się do niego powoli, nieśmiało, ale już po chwili zarzuciłam mu ręce na szyję i wtuliłam się w niego. Poczułam jak mnie obejmuje, i cicho załkałam. Steven, cholero...
***
07.12.1985 r.
- To który z nas, panowie, ubiera choinkę? - zapytał Axl patrząc na miejsce, w którym miało stać drzewko. Usiadł z piwem w ręku, na kanapie i spojrzał na swych przyjaciół.
- Rudy, ale jeszcze mamy czas - powiedział Slash i przełączył na inny kanał telewizyjny.
- Tak, tak, ale ja chcę już wiedzieć, że to nie ja będę ją ubierać - odparł i pociągnął łyk z puszki.
- A skąd wiesz, że nie ty? - zapytał Duff, który stał w wejściu do salonu.
- Jestem tego pewien.
Przewróciłem tylko oczami i nie wdawałem się w dalszą dyskusję na temat choinki. Jest czas... Jaki czas? Nie ma czasu, nie ja. Dawno już straciłem czas. Na wszystko. A w szczególności na najważniejszą osobę w moim życiu. Straciłem czas na to, aby ją zdobyć od nowa. Zachowałem się jak skończony dupek, ale ja to zrozumiałem! Prawie od razu! Przecież ją kocham, bardzo, mocno, kurwa. Ale byłem jebanym chujem i pozwoliłem, a nawet kazałem jej odejść. Kazałem. Dobrze wiedziałem, co piszę na tej kartce, miałem świadomość tego, co robię. Tylko dlaczego, właśnie, to zrobiłem? Bo co? Bo boję się? Czego niby? Właśnie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
Westchnąłem i podniosłem się ociężale z fotela, na którym siedziałem. Powoli ruszyłem na górę, aby chociaż na chwilę odpocząć od tego hałasu, jaki tu panował. Ciągle się kłócą, o głupoty oczywiście. Przecież my nie potrafimy się skłócić o rzeczy poważne. Dlatego, że my niczego poważnie nie bierzemy... Oprócz głupot, rzecz jasna. Ale ja potrafię wziąć poważnie niektóre sprawy i właśnie to chcę udowodnić Natalie. Chcę jej pokazać, że potrafię poważnie się zaangażować w nasz związek, który... Który jak na razie nie istnieje.
Minąłem schodzącą na dół Erin, po czym zaszyłem się w swoim pokoju, skąd wziąłem gitarę. Usiadłem na niepościelonym łóżku i zacząłem grać coś. Coś czego jeszcze nie znałem, ale już niedługo miałem poznać. Coś, co miało mi wiele dać. Sama muzyka była dobra, a nawet lepsza, ale tekstu nie było, a ja ostatnio dużo myślałem nad tym wszystkim... Myślałem nade mną i Natalie. Moją kochaną, słodką Natalie...
- Jeffrey, masz chwilę? - usłyszałem za sobą. - Muszę z tobą porozmawiać.
Gwałtownie obróciłem się do tyłu, przez co prawie spadłbym z łóżka. Ostatecznie podniosłem się z niego i odstawiłem gitarę, podchodząc do Faith. Przyjrzałem się jej uważnie i uniosłem jedną brew do góry. To, że ona do mnie przychodzi, nie jest normalne. Przecież nigdy nie rozmawialiśmy tak naprawdę, sami. Prawie. Nigdy też nie mieliśmy dobrych kontaktów, a ona tak po prostu teraz przychodzi o oznajmia, że chce pogadać. Nie żebym jej nie lubił, bo naprawdę bardzo ją lubię, ale zawsze było tak, że ja jestem z Nat, a Nat to Nat - zazdrość. I z tego powodu zbytnio nie mogliśmy rozmawiać, a teraz...? Kurwa, Izzy, ogarnij się, pewnie przyszła tylko zapytać czy pozmywam naczynia!
Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale ona była szybsza. W tej swojej przydługiej koszuli, która na pewno jej nie była, tylko Tylera, ale sobie ją przywłaszczyła, i krótkich spodenkach zbliżyła się do mnie i szybko wypaliła:
- Chcę z tobą pogadać o Natalie - przeszła się po pokoju, jakby szukając dogodnego miejsca dla siebie.
Podążyłem za nią wzrokiem, dokładnie ją obserwując. Jak się poruszała, po prostu wpatrywałem się w nią. Podziwiając. Nie, nie podoba mi się ona, nie czuję do niej żadnego pociągu, po prostu zawsze mnie zastanawiało, dlaczego taka dziewczyna jak ona nikogo nie ma. Jak dla mnie wcale brzydka nie była. Oczywiście, nie dorównywała innym kobietą, jakie znam, ale coś w sobie miała. I to coś fascynowało takiego jednego, ale nie okazywał tego, i teraz on ma poważny problem, a jej przy nim nie ma.
- Powiesz coś w końcu? - rzuciłem pytanie, ale jakby się rozpłynęło i do niej nie dotarło.
Czekałem. Długo czekałem, na jakąkolwiek odpowiedź. Stała oparta o ścianę i myślała o czymś intensywnie. Jeśli właśnie o nim, to sobie porę wybrała...
- Kochasz ją? - spytała nie podnosząc na mnie wzroku.
Jedyne co zrobiłem to pokiwanie głową. Nie wiem, czy zobaczyła, zbytnio mnie i tak to nie obchodziło. Po prostu stałem i oczekiwałem dalszej części rozmowy.
- Powiedz jej to, do cholery - mruknęła jakby ze złością. Pretensją do mnie.
- Myślisz, że nie próbowałem? Wiesz ile ja razy do niej łaziłem i jej to mówiłem? Chcesz wiedzieć?! Przykro mi, ale ci nie odpowiem, bo było tego aż tak dużo, że nie pamiętam!
- Jeff, ona też cię kocha, i ty to wiesz. Dlatego zrób coś, bo ona się pogrąży, upadnie jeszcze niżej - zastanawiało mnie jedno: czy da się upaść jeszcze niżej? - Tylko powiedz jej to jakoś wyjątkowo. Tak, jak jeszcze nigdy dotąd nie mówiłeś. Zobaczysz, uda się. Walcz o nią, bo masz z kim.
Zmarszczyłem brwi. Nigdy bym nie podejrzewał, że taką radę dostanę właśnie od niej. Przecież to kompletnie nie jej klimaty, zawsze myślałem, że się nie zna na takich sprawach. Niespodzianka...?
- Faith, co ci jest? - zadałem chyba najgorsze pytanie, jakie w ogóle ktoś mógłby zadać, cholera.
- Nic. Tak sobie myślałam nad słowami, które mi kiedyś powiedziała pewna osoba... Mówiła to, a potem zaprzeczała, a ja nie wierzyłam w jego słowa i właśnie chciałam, żeby zaprzeczał, ale wiesz, co? Chciałabym wiedzieć, co tak naprawdę czuje ta osoba... Bardzo chciałabym to wiedzieć, wtedy wiele spraw by się rozwiązało - uśmiechnęła się. - Natalie też ci nie wierzy, dlatego musisz jej to jakoś udowodnić, Jeffrey.
- Tak, tak, ale ja chcę już wiedzieć, że to nie ja będę ją ubierać - odparł i pociągnął łyk z puszki.
- A skąd wiesz, że nie ty? - zapytał Duff, który stał w wejściu do salonu.
- Jestem tego pewien.
Przewróciłem tylko oczami i nie wdawałem się w dalszą dyskusję na temat choinki. Jest czas... Jaki czas? Nie ma czasu, nie ja. Dawno już straciłem czas. Na wszystko. A w szczególności na najważniejszą osobę w moim życiu. Straciłem czas na to, aby ją zdobyć od nowa. Zachowałem się jak skończony dupek, ale ja to zrozumiałem! Prawie od razu! Przecież ją kocham, bardzo, mocno, kurwa. Ale byłem jebanym chujem i pozwoliłem, a nawet kazałem jej odejść. Kazałem. Dobrze wiedziałem, co piszę na tej kartce, miałem świadomość tego, co robię. Tylko dlaczego, właśnie, to zrobiłem? Bo co? Bo boję się? Czego niby? Właśnie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłem.
Westchnąłem i podniosłem się ociężale z fotela, na którym siedziałem. Powoli ruszyłem na górę, aby chociaż na chwilę odpocząć od tego hałasu, jaki tu panował. Ciągle się kłócą, o głupoty oczywiście. Przecież my nie potrafimy się skłócić o rzeczy poważne. Dlatego, że my niczego poważnie nie bierzemy... Oprócz głupot, rzecz jasna. Ale ja potrafię wziąć poważnie niektóre sprawy i właśnie to chcę udowodnić Natalie. Chcę jej pokazać, że potrafię poważnie się zaangażować w nasz związek, który... Który jak na razie nie istnieje.
Minąłem schodzącą na dół Erin, po czym zaszyłem się w swoim pokoju, skąd wziąłem gitarę. Usiadłem na niepościelonym łóżku i zacząłem grać coś. Coś czego jeszcze nie znałem, ale już niedługo miałem poznać. Coś, co miało mi wiele dać. Sama muzyka była dobra, a nawet lepsza, ale tekstu nie było, a ja ostatnio dużo myślałem nad tym wszystkim... Myślałem nade mną i Natalie. Moją kochaną, słodką Natalie...
- Jeffrey, masz chwilę? - usłyszałem za sobą. - Muszę z tobą porozmawiać.
Gwałtownie obróciłem się do tyłu, przez co prawie spadłbym z łóżka. Ostatecznie podniosłem się z niego i odstawiłem gitarę, podchodząc do Faith. Przyjrzałem się jej uważnie i uniosłem jedną brew do góry. To, że ona do mnie przychodzi, nie jest normalne. Przecież nigdy nie rozmawialiśmy tak naprawdę, sami. Prawie. Nigdy też nie mieliśmy dobrych kontaktów, a ona tak po prostu teraz przychodzi o oznajmia, że chce pogadać. Nie żebym jej nie lubił, bo naprawdę bardzo ją lubię, ale zawsze było tak, że ja jestem z Nat, a Nat to Nat - zazdrość. I z tego powodu zbytnio nie mogliśmy rozmawiać, a teraz...? Kurwa, Izzy, ogarnij się, pewnie przyszła tylko zapytać czy pozmywam naczynia!
Otworzyłem usta, aby coś powiedzieć, ale ona była szybsza. W tej swojej przydługiej koszuli, która na pewno jej nie była, tylko Tylera, ale sobie ją przywłaszczyła, i krótkich spodenkach zbliżyła się do mnie i szybko wypaliła:
- Chcę z tobą pogadać o Natalie - przeszła się po pokoju, jakby szukając dogodnego miejsca dla siebie.
Podążyłem za nią wzrokiem, dokładnie ją obserwując. Jak się poruszała, po prostu wpatrywałem się w nią. Podziwiając. Nie, nie podoba mi się ona, nie czuję do niej żadnego pociągu, po prostu zawsze mnie zastanawiało, dlaczego taka dziewczyna jak ona nikogo nie ma. Jak dla mnie wcale brzydka nie była. Oczywiście, nie dorównywała innym kobietą, jakie znam, ale coś w sobie miała. I to coś fascynowało takiego jednego, ale nie okazywał tego, i teraz on ma poważny problem, a jej przy nim nie ma.
- Powiesz coś w końcu? - rzuciłem pytanie, ale jakby się rozpłynęło i do niej nie dotarło.
Czekałem. Długo czekałem, na jakąkolwiek odpowiedź. Stała oparta o ścianę i myślała o czymś intensywnie. Jeśli właśnie o nim, to sobie porę wybrała...
- Kochasz ją? - spytała nie podnosząc na mnie wzroku.
Jedyne co zrobiłem to pokiwanie głową. Nie wiem, czy zobaczyła, zbytnio mnie i tak to nie obchodziło. Po prostu stałem i oczekiwałem dalszej części rozmowy.
- Powiedz jej to, do cholery - mruknęła jakby ze złością. Pretensją do mnie.
- Myślisz, że nie próbowałem? Wiesz ile ja razy do niej łaziłem i jej to mówiłem? Chcesz wiedzieć?! Przykro mi, ale ci nie odpowiem, bo było tego aż tak dużo, że nie pamiętam!
- Jeff, ona też cię kocha, i ty to wiesz. Dlatego zrób coś, bo ona się pogrąży, upadnie jeszcze niżej - zastanawiało mnie jedno: czy da się upaść jeszcze niżej? - Tylko powiedz jej to jakoś wyjątkowo. Tak, jak jeszcze nigdy dotąd nie mówiłeś. Zobaczysz, uda się. Walcz o nią, bo masz z kim.
Zmarszczyłem brwi. Nigdy bym nie podejrzewał, że taką radę dostanę właśnie od niej. Przecież to kompletnie nie jej klimaty, zawsze myślałem, że się nie zna na takich sprawach. Niespodzianka...?
- Faith, co ci jest? - zadałem chyba najgorsze pytanie, jakie w ogóle ktoś mógłby zadać, cholera.
- Nic. Tak sobie myślałam nad słowami, które mi kiedyś powiedziała pewna osoba... Mówiła to, a potem zaprzeczała, a ja nie wierzyłam w jego słowa i właśnie chciałam, żeby zaprzeczał, ale wiesz, co? Chciałabym wiedzieć, co tak naprawdę czuje ta osoba... Bardzo chciałabym to wiedzieć, wtedy wiele spraw by się rozwiązało - uśmiechnęła się. - Natalie też ci nie wierzy, dlatego musisz jej to jakoś udowodnić, Jeffrey.
_____________________
Przepraszam za to, że ten rozdział nie wyszedł, bo nie wyszedł - musicie przyznać.
Teraz odejdę na zasłużony odpoczynek, ponieważ rozdział ten pisany był w biegu, bo mogłam po prostu z nim nie zdążyć.
Następny będzie chyba SMH, potem może uda mi się zrobić do końca kolejną część dodatku o Morrisonie, a następnie czeka Nas IDWTMAT, który będzie rozdziałem świątecznym. Związanym z akcją, oczywiście. Po prostu u bohaterów też święta będą, i nowy rok, no, i może Izzy coś powie...
Bardzo Was proszę o komentarze.