piątek, 14 listopada 2014

Show Me Heaven 4: "Włoska knajpa i nowy kolega"

Jestem. Przybywam. 
Wiem, że szybko, ale chciałam powrócić do normalnego dodawania rozdziałów, w każdy piątek, bo już chyba na serio tu wracam. Nie wiem, pewnie jeszcze wiele razy będę chciała odejść, ale teraz jestem i mam dla Was to coś. Jest krótszy od poprzedniego, ale tak jakoś wyszło.
Z dedykacją dla Angie, bo to wszystko tylko dla Ciebie.
__________________________

       Stukając obcasami czerwonych szpilek, weszłam do środka baru. Tego dziwnego włoskiego baru, w którym całe szczęście poszukiwali kogoś do pracy. Włoska knajpa u Barry'ego - nazwa dosyć... Oryginalna, że tak powiem. Choć, czy to ważne? Nie, ważne jest to, żeby mnie przyjęli i żebym pokazała Williamowi, że potrafię zarabiać. I na niego, i na resztę. Swoimi tekstami popsuł mi humor i nadal ta 'żałoba' trwa. Może i go kocham, ale czasami potrafi być tak denerwujący, że mam ochotę wyjść i się rozpłakać, na co zresztą on reaguje dosyć ulegle. 
 Kiedy tylko zamknęłam drzwi i przypadkowo nimi trzasnęłam, twarze wszystkich zostały skierowane w moim kierunku. Wszystkich, czyli czwórki staruszków, którzy siedzieli przy stoliku i grali w karty. Uśmiechnęłam się promiennie, jak to miałam w zwyczaju i podeszłam bliżej. Jednak nadal wpatrywali się we mnie, tak jakby zobaczyli jakieś dziwne stworzenie. Chodziło im pewnie o mój strój, bo raczej nie ubierałam się jak wszystkie dziewczyny w moim wieku. Czerwone szpilki, które pożyczyłam od Irene, bluzka w kolorowe wzory i za duże spodnie jeansowe z szelkami. Wyglądałam tak, jakby szafa wyrzuciła  na mnie przypadkowe ubrania, ale lubiłam tak chodzić i nic tego nie zmieni, bo jestem... Dziwna, jak to mówi Will.
- Dzień dobry - uśmiechnęłam się do starszych panów, a oni jak oparzeni podskoczyli do góry i zaczęli mi się kłaniać. Roześmiałam się tylko ukazując białe zęby.
- Witamy, piękną panią - przywitał się mężczyzna w błękitnej koszuli i potrząsnął moją ręką. - Jestem Leo i chciałbym przeprosić panienkę za zachowanie szefa tej ruiny, ale widocznie jest mało gościnny. - odchrząknął znacząco i spojrzał na staruszka stojącego obok.
Ten od razu przepchnął kolegę i stał teraz przede mną. Również uścisnął moją rękę, energicznie nią potrząsając.
- Barry. Barry Johnson, ale niech panienka bierze przykład z tych starych dziadów i mówi do mnie po imieniu - uśmiechnął się przyjaźnie. - Co panienkę tu sprowadza?
- Nie pozwalaj sobie! - wykrzyknął siwowłosy mężczyzna, który zdążył już usiąść z powrotem przy stoliku. - Sam jesteś starym dziadem.
Powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Naprawdę, ci staruszkowie byli uroczy w tych swoich kłótniach.
- Molly. Widziałam ogłoszenie przed knajpą i chyba poszukują panowie nowego pracownika...
- Byś się lepiej przedstawił, a nie wyskakujesz tu ze starymi dziadami. Chamstwo się szerzy - wtrącił pan Johnson. - Wybaczy panienka to okropne zachowanie, ale Roger nigdy do tych kulturalnych nie należał.
Pokiwałam głową uśmiechając się i kontynuowałam moje wyjaśnienia. Właściciel knajpy kiwał na każde słowo i dalej słuchał, lecz zbytnio tak nie wyglądał. Kiedy skończyłam zapadła cisza. Ja nie wiedziałam, co teraz i oni chyba też. Podałam im wszystkie informacje o sobie i czekałam. Wiedziałam, że nie mam doświadczenia i, że mogę zostać nie przyjęta, ale ci panowie byli tacy mili...
- Kochana, nawet nie musiałaś nic mówić. On i tak by cię przyjął, bo nie ma ludzi, zresztą jesteś w jego typie. Choć nie tylko w jego. - puścił do mnie oczko mężczyzna wyglądający na około sześćdziesiąt lat, zresztą każdy z nich pewnie tyle miał.
- Temu to tylko kobiety w głowie - wywrócił oczami, wcześniej mi przedstawiony Leo. - A umiesz ty chociaż w pokera grać? - spytał, a ja pokiwałam głową. - To siadaj.
Tak właśnie wyglądała moja rozmowa o pracę. Ku mojemu zaskoczeniu zostałam przyjęta, ponieważ każda kobieta potrafi podawać jedzenie i na pewno nie ubrudzi przy tym podłogi ani klienta, a przynajmniej tak twierdził pan Robert, który wcześniej pocieszał mnie, że i tak się dostanę. No i dostałam. Byłam po prostu uradowana, że będę mogła pokazać Williamowi, że nadaję się do czegoś, do pracy. Że potrafię być odpowiedzialna i radzić sobie sama, i że nic mi się nie stanie. Przecież nie jestem małym dzieckiem, a coraz bardziej mam wrażenie, że on mnie tak traktuje. Jestem młodsza, fakt, ale to nie powód, żeby pilnować mnie na każdym kroku. Czasami mam wrażenie, że w niektórych sytuacjach radzę sobie lepiej od niego, niestety. Ale nie, Molly jest za mała i zbyt głupia, żeby podjąć się jakiejkolwiek pracy.


***


      Szedłem słynnym Sunset Strip w okropną zimnicę, bez kurtki ani niczego innego, co mogłoby mnie ogrzać, ponieważ zostałem wywalony z domu. Ha, domu, jeśli to coś, ktoś by nazwał domem, to ja byłbym Keithem Richardsem. Nasz kochaniutki William... Nie, przepraszam, świeżo upieczony Axl, znowu strzelał tymi swoimi tekstami i prowokował. Zbytnio mu się nie udało sprawić, abym go po prostu uderzył, ale za to nieźle dopiekł Irene. Zwyzywał ją, a ja... A ja tak po prostu stałem. Nie odezwałem się, tylko wyszedłem. Zachowałem się jak jakiś niedojebany tchórz, kurwa. Ale co ja mógłbym zrobić? Pobić go? Nie, w końcu to mój przyjaciel, nie wyrzuciłbym go, pobił, ani zrobił nic innego. Wyszedłem i ją tam z nim zostawiłem. Zostawiłem ją tam, żeby się pozabijali, ale miałem dość. Ostatnio mam i jej, i jego dosyć. Zachowują się gorzej niż dzieci i ciągle się tylko kłócą, o głupoty najczęściej. Albo o to, że jedzenie było nie dobre, albo o naszą karierę... Tak, karierę, która stoi w miejscu. Nie, jej w ogóle nie ma, ale oczywiście pan Rose nie przyzna się do tego, tylko gada jaki to on wspaniały jest. A na dodatek jeszcze brak kasy - to też ich ulubiony temat. Ale tutaj znów Axl nie pozwoli pracować Molly, bo to jego kochana siostrzyczka, kurwa. Tak, jego kochana siostrzyczka szlaja się gdzieś teraz po ulicach Los Angeles, a on nawet o tym nie wie, bo jest zbyt zajęty sobą.
 Otworzyłem drzwi do jakiegoś baru i wszedłem do środka delikatnie mrużąc oczy, przez zbyt oślepiające światło. Na dworze ciemno, a tu, kurwa, tak jasno, że oczy bolą. Przecisnąłem się obok jakieś kobiety, która stała przy wejściu jak jakaś krowa i nie chciała się ruszyć. W końcu kiedy już mi się udało i odniosłem zwycięstwo, ruszyłem w stronę baru. Odetchnąłem z ulgą, kiedy usiadłem na krześle, po czym zamówiłem jakiś najtańszy alkohol. Nightrain, zbytnio nazwy nie kojarzyłem, ale ważne, że tanie. Upiłem łyk i wykrzywiłem twarz. Dobra, nie jest takie złe, nawet całkiem mocne. Po chwili zamówiłem kolejne, a potem kolejne. Po prostu nie chciałem pamiętać o tych wszystkich kłótniach, problemach, braku pieniędzy... Właśnie, brakuje nam kasy, a ja wydaję ją na jakieś wino. Ale co ja mogę zrobić, jeśli smakuje i pomaga? Nic, tylko zamawiać. Może to już jakieś uzależnienie...?
 Odwróciłem wzrok w stronę mężczyzny, który usiadł obok mnie i również zamówi tego całego Night, coś tam. Spojrzał na mnie i roześmiał się radośnie. Co to, do kurwy nędzy, kandydat na męża dla Molly?! Pokręcił głową, czym naraził swoje natapirowane blond włosy na wpadnięcie mi do oczu. Kurwa, siedzi coś za blisko albo to ja się tak przysunąłem...
- Co się tak szczerzysz? - burknąłem do niego odsuwając i siebie, i szklankę z alkoholem.
- Oj kolego, widać, że pierwszy raz Nightraina pijesz - powiedział uśmiechając się. - Wyglądasz jakby coś ci po twarzy przejechało.
- A nawet jeśli, to, co ci do tego? Jeśli chciałeś zawrzeć jakąś nową znajomość, to sorry, ale niewłaściwa osoba. - odpowiedziałem i pociągnąłem kolejnego łyka ze szklanki odstawiając ją na blat już pustą.
Blondyn westchnął i sam dopił zawartość naczynia, po czym podniósł się i miał już odejść, lecz ostatecznie wyciągnął do mnie swoją dłoń, co miało raczej oznaczać, że mam ją uścisnąć.
- Chris jestem, tak w ogóle, Panie Spierdalaj. - powiedział.
Zmarszczyłem brwi. Panie Spierdalaj? Kurwa, niecały miesiąc w mieście, a ja już mam nową ksywkę. Jestem jednak bardzo miły, kurwa, że ludzie po jakiś pięciu minutach wymyślają mi takie przezwiska.
- Jeffrey, ale mówią na mnie Izzy. - odpowiedziałem podając mu rękę. - Znaczy, tylko jedna osoba na mnie tak mówi, ale chcę to zmienić. - wysiliłem się na uśmiech, który raczej, sądząc po minie Chrisa, wyglądał jak grymas niezadowolenia. - Wybacz, ale mam dzisiaj zły dzień.
- Każdy z nas ma chyba taki dzień... - mruknął i spojrzał przed siebie. - Najlepiej to mi się nie powodzi, wywalili mnie już z drugiego zespołu, ale trzeba być optymistą!
Podskoczyłem na równe nogi, słysząc jego słowa. W zespole, kurwa! To może być nadzieja. Nadzieja na zdobycie sławy i kasy, a to wiąże się z brakiem kłótni i krzyków. Spojrzałem na niego z radością, a ten chyba nie wiedział o co mi chodzi. Pewnie nie wyglądałem najlepiej...
- Grasz? Na czym? Ile czasu? Szukasz nowego zespołu? - pytania wyleciały z moich ust jak z armaty, co zdziwiło trochę mojego nowego kumpla. Tak, już jest moim kumplem.


***


       - Gdzie ty tyle czasu byłaś?! Wiesz ile my tu na ciebie czekaliśmy?! Szlajałaś się gdzieś z jakimiś ćpunami! - miałam już dość i po prostu zatkałam uszy, aby nie słyszeć krzyku Rose'a.
- William, ale ja... Ja znalazłam sobie pracę. - odpowiedziała cicho, jakby z nadzieją.
- Tak, kurwa, no na pewno cię tam puszczę! Co striptizerka? A może od razu dziwka, co?!
Kręcąc głową wydostałam się z naszego pokoju hotelowego i wyszłam na korytarz, gdzie aktualnie nikogo nie było. Zdążyłam już się oswoić z tym pomieszczeniem, więc trudno będzie mi się wyprowadzić, gdzie indziej, bo skoro Molly ma pracę, to... To co? O czym ja w ogóle myślę? Przecież najpierw to ona musi pójść tam, żeby coś zarobić, a widząc po reakcji Axla, nic z tego nie wyjdzie. I kurwa świetnie! Ten gnój zawsze wszystko musi psuć. Najchętniej sama bym poszła do pracy, ale... Ale nie mogę. Więc jesteśmy udupieni, tak? No tak... Przez Willa! To wszystko wina Williama! To on chciał tu przyjechać, to on chciał być sławny, to on nie chce, żeby Molly pracowała. A ja się głupia zgodziłam na ten wyjazd, mogłam przecież przekonać Jeffa i byśmy nie pojechali. Wtedy tylko Bailey by tu gnił i zdychał z głodu, i tej ciasnoty.
 Westchnęłam i z założonymi rękami oparłam się o ścianę albo drzwi... Zresztą, bez różnicy. Próbowałam się trochę uspokoić, ale słysząc krzyki Williama, nie wychodziło mi to zbytnio. Niby tak ją kocha, a potrafi takie rzeczy o niej powiedzieć. Po prostu brat idealny - William Bailey. Choć nie, on teraz kazał mówić do siebie po nazwisku ojca i innym imieniem. Ale czy to ważne? Czasem mówię tak, a czasem inaczej, jak mi się podoba, bo jego to w ogóle nie słucham.
 Usłyszałam jakieś męskie głosy i od razu stanęłam na baczność. Jeden z nich znałam, ale ten drugi...?
- Irene, co tu robisz? - Jeff stanął przede mną, przez co od razu poczułam jego zapach. Zapach alkoholu, cholera jasna...
- Stoję - odpowiedziałam krótko. - Piłeś? Wiesz, że nie ma pieniędzy, a chlejesz. - powiedziałam dosyć spokojnie i opanowanie. No przecież nie będę się na niego darła przy tym drugim. W ogóle nie będę się darła na Jeffrey'a. Nie mogę.
- Porozmawiamy kiedy indziej - mruknął cicho. - Chciałem ci przedstawić Chrisa. Chris to Irene.
No cóż, nie przepadam za nowo poznanymi osobami... W ogóle najchętniej bym zamknęła się w gronie najbliższych przyjaciół i nikogo nie wpuszczała. Całe życie z Molly i Jeff'em... Boże.
- Cześć. - bąknął tamten i wyciągnął w moim kierunku rękę, którą z niechęcią uścisnęłam.
- Chris gra na gitarze. - dodał z radością Isbell, a ja jakoś tak od razu zaczęłam lubić tego nowego.

________________________

Rozdział jest okropny, ja wiem, ale ostatnio mi nie wychodzi. To znaczy, ja uważam, że mi nie wychodzi, bo strasznie się męczę, żeby coś napisać.
Ja znam prawdę i nie możecie mi mówić, że jest inaczej.
Myślę, że polubicie Chrisa... Sama nie wiedziałam jak go 'zrobić', bo tak naprawdę jeszcze nigdy się na niego nie natknęłam w żadnym opowiadaniu, więc mogłam go przedstawić jak chciałam, ha.
To co...? Bardzo proszę o komentarze.

27 komentarzy:

  1. Oj tam. Dlaczego gadasz, że Ci nie wychodzi? Głupoty pierdolisz, Młoda. I weź mi tu się nie stawiaj, bo ja jestem starsza i to dużo starsza. Jakbym miała praktyki u Ciebie w szkole, to byś mi mówiła na Pani i byś musiała się ze mną zgadzać, więc teraz mi tu proszę nie jęczeć, że coś jest chujowe (Tak, Rose daje przykład poprawnego słownictwa) bo wcale nie jest. Tylko Ci się wydaje.. ale powiem, że to dobrze, bo.. póki twierdzisz, że jest do kitu, to dążysz do tego, aby było lepiej, czyli się rozwijasz. Gorzej jak stwierdzisz, że jest tak dobrze, że nie trzeba nic robić.. Ale może trochę mniej samokrytyki? Naprawdę.
    Powiem Ci, że zbudowałaś tu idealny klimat. Taki właśnie.. brudno barowy, życia Los Angeles. Tej w sumie biedy i straconych nadziei. Że miało być tak pięknie, a tu nagle bum.. ups, wcale nie jest tak pięknie, a można powiedzieć, że nawet jest do kitu. Los Angeles to przecież miasto upadłych aniołów prawda? Haha... No dobra, ale Molly pomyślała sobie, że pójdzie do pracy i nawet dość szybko tą pracę znalazła. I nawet wydaje mi się, że dość fajną, bo ci jej staruszkowie to takie pozytywne gostki. Aczkolwiek zawsze przecież może wyniknąć z tego coś niedobrego.. ale mam nadzieję, że nie. Tylko że William ma syndrom starszego brata i za dużo uczucia opiekuńcze względem siostry. Normalnie jakby był jej zaborczym ojcem. Ja rozumiem, że on może się bać o Molly. Wiadomo, takie dużo miasto, taka mała dziewczynka. Tak dużo niebezpieczeństw i taka duża naiwność. No ale bez przesady. W sumie, to mi wkurza, że zabrania jej pracować, bo co...? No właśnie, sama Molly tego nie wie. Ale też mnie wkurzyło coś.. Molly powiedziała, że pokarze mu, iż potrafi zarabiać na siebie i na nich WSZYSTKICH... no to też takie niefajne, że ona zapierdala, a reszta w sumie siedzi. Wyzysk? Tak to można nazwać.
    Jeffrey miał dość. Pije tanie wino. Pije tanie wino, bo jest tanie i dobre. Ha, kocham ten tekst, który powiedziała kiedyś moja Sandra "Pijemy tanie wino. Pijemy tanie wino, bo jest tanie i dobre" - No i od razu znalazł sobie kolegę... hm, albo kolega znalazł jego... Chris.. a nie wiem, co mam o nim myśleć. Za mało o gościu wiem.

    Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, obiecuję, że... Nie, nic nie obiecuję, bo i tak słowa nie dotrzymam. Staram się, żeby cokolwiek tu wyszło, ale potem stwierdzam, że jednak nie wyszło nic.
      Los Angeles nie jest idealne i nie będzie, nie tu. Są bez kasy, bez dobrego mieszkania, więc nie powodzi się i po prostu Miasto Aniołów traci swój urok.
      A Molly, no cóż... Williama i Jeffrey'a nie chcą nigdzie przyjąć z uwagi na... Rose'a, właśnie. Dlatego pomyślała sobie, że może ona pracować, jeśli innego wyboru nie ma, tylko Axl się nie zgadza...
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz.

      Usuń
  2. O nie! Usunęło mi cały komentarz! :c Kurczę blade! Ach, i wszystko poszło się walić...
    No dobra, to jeszcze raz. Dobry wieczór, Faith! Chociaż wcale nie jest dobry... Whatever! :) Wiesz, że już myślałam, że nic nie dodasz i nie dotrzymasz słowa, bo pisałaś na asku, że coś się pojawi, ale nie, jest i nowy. :) To co? Napiszę o fabule!
    Staruszkowie z Włoskiej Knajpy u Barry'ego zrobili mi dzień, naprawdę, haha. :) Wyobraziłam sobie te jasne spodnie, koszule, drżące ręce, kapelusze (moje wyobraźnia, we Włoszech jest gorąco) i ciepło od nich bijące... Ach, i ich przepychanki. XD Duszne powietrze, ładne widoki, pogodność ducha... Nie powiem, zakręcili mi w głowie, haha. I promienna, optymistyczna Molly. Spróbowałam zobrazować sobie ich spojrzenia na jej widok, haha. Tak a propos panny Bailey, wydaje mi się być jedyną prawdziwie optymistyczną osobą w tym opowiadaniu. Chyba tak jest. Ha! Co ja piszę? Z pewnością tak jest! Uwielbiam jej osobę, naprawdę. I cieszę się, że sprzeciwiła się Rudemu. Co prawda jest uroczy, jako opiekuńczy, starszy brat, ale bez przesady!
    Jak już o Rose'ie zaczęłam to i Rose'ie skończę. Kocham go za irytowanie Irene, haha. Tylko, że jest za bardzo troskliwy! Rozumiem, że się martwi o Młodą, ale żeby zakazywać jej pójść do pracy? Halo! Budzimy się, Rose! Ktoś musi zarabiać na ciebie i twoje chude dupsko! Jak nie ty! Striptizerka? Założę się, że gdyby poznał amantów swej młodszej siostrzyczki, wręcz wypychałby ją do pracy. :) Chyba, że zżarłaby go zazdrość...
    Dalej: małe źródło mojej irytacji, czyli Irene we własnej osobie. Jak ta dziewoja mi działa na nerwy! Nie znoszę jej. Wiem, że to wredne i chamskie, ale... Próbowałam odnaleźć w niej jakieś dobre cechy i nieco ją polubić. Tylko, że ona do wszystkiego odnosi się z niechęcią, ma do wszystkich pretensje i wciąż ma pesymistyczne podejście. Zgaduję, że kryje się w niej wartościowa, fajna dziewczyna, ale... nie. Jak na razie nie mogę się do niej przekonać. Chociaż może, skoro zdołała zdenerwować Stradlina, to naprawdę tak na wszystkich działa? :)
    No właśnie: Stradlin. Nie dziwię się mu, też bym stamtąd wyszła. Izzy-odkrywca odnalazł gitarzystę o imieniu Chris. Na początku, w barze myślałam, że jest to albo McKagan, albo Steven (po włosach xd) i już się ucieszyłam, ale nie, to Chris. W sumie i tak się ucieszyłam. :) Wydaje się być miłym, fajnym chłopakiem.
    Ee... Faith, przestań. Przestań pisać głupoty, że, cytuję: "Rozdział jest okropny"! Szczerze mówiąc, ten rozdział podobał mi się najbardziej z dotychczas udostępnionych, naprawdę.
    No dobra, już kończę. Jesteś świetna i tak samo dobrze piszesz. Rozdział podoba mi się bardzo, bardzo.
    Życzę weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja nie mogłam nie dotrzymać słowa, bo tak to Angie by się na mnie wkurzyła.
      Och, Ci staruszkowie są chyba najlepsi i myślę, że rzeczywiście gdyby wiedział z KIM pracuje, to chętnie by ją tam posyłał. Ale nie, to Axl i póki nie będzie wszystkiego pewny nie pozwoli jej.
      Irene. Sama nie wiem, czy jest w niej coś dobrego, coś co sprawia, że da się ją polubić, ale... Chyba jednak tego czegoś nie ma, niestety. Choć jakoś Molly i Jeff ją lubią, nie wiem.
      Och, właśnie tak myślałam, że pierwszym skojarzeniem mogą być właśnie te dwa urocze blondynki, dlatego przedstawienie się nowego kolegi umieściłam na końcu.
      Nie, masz racje, rozdział wcale nie był taki zły. To ja jestem tu problemem, bo to ja nie jestem wystarczająco dobra. Niektórzy nawet dają mi do zrozumienia, że nie oczekują ode mnie za wiele; że liczą na to, że będzie to oklepane.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Och, wyjątkowo czas jest po mojej stronie i walnę Ci komentarz jeszcze tego samego dnia, w którym dodałaś rozdział, czyli dzisiaj. Po pierwsze, cieszę się, że powyższy tekst jest kolejną częścią Show Me Heaven, ale tym Cię pewnie nie zaskoczyłam, haha. A druga sprawa jest taka, że zupełnie zaskoczyłaś mnie wprowadzeniem w opowiadanie takiej osoby, jaką jest Chris, ale do tego jeszcze dobijemy, po kolei.
    Molly, Molly, ona nawet kojarzy mi się z Księżniczką z Klubu Winowajców, nie wiem, czy to winna tego, że wizualnie ją tak widzę, czy po prostu bardzo podobne charaktery. Ale jestem z niej dumna, dumna, że się postawiła swojemu niezrównoważonemu bratu, który sam nie wiem, jak powinno się postępować. To było jasne, że będzie przez niego sądzona o nie wiadomo jakie czyny, ruda na pewno zdawała sobie z tego sprawę, wchodząc do włoskiej knajpki, której sama nazwa nieszczególnie może oddaje cokolwiek włoskiego, ale nie będziemy oceniać książki po okładce...przecież my tutaj nawet o barze mówimy. Widziałam w głowie tych starszych mężczyzn przy kartach, to było to. Coś takiego jest klimatyczne, pomyślałam przez chwilę o Dzikim Zachodzie, o takich pubach, wiesz pewnie, o co chodzi. Ale zawróciłam do Los Angeles, tutaj pozostaniemy.
    Jeffrey, a może raczej Izzy, bo chcę być jedną z pierwszych osób, która zacznie do niego otwarcie tak mówić, mnie z kolei zaskoczył swoją opryskliwością przy Nightrain'ie (choć ja przez długi okres czasu miałam go za ''Night Train''). I tutaj właśnie wchodzę w temat, który mnie usatysfakcjonował. Sama postać Chrisa. Zapomniany? Najpierw Matt u Rocky, teraz Chris tutaj, kiedyś sama miałam...Dizzy'ego, jeszcze w starym Welcome To The Jungle. Osobiście uważam, że pisząc już któreś opowiadanie o Gunsach, dajmy na to, wprowadzenie takich bohaterów ,,wyklętych'' jest czymś, co pozytywnie wpłynie na odbiór u czytelnika, mhm. Nie podejrzewałam, że spotkam go właśnie tutaj, u Ciebie. I to byłoby wręcz nienaturalne, gdyby nie złamał Izzy'ego, wystarczyło mu tylko powiedzieć, że gra. Od razu trafili na odpowiednią linię nadawania! I teraz pojawia się mi pytanie: jak zostanie rozegrane to, co dalej z jego udziałem?
    Oj, i niech Axl nie martwi się tak o siostrzyczkę, a o siebie...
    Nie pozostało mi nic innego, jak napisanie Ci, że ''do zobaczenia''. Tutaj - do piątku, zapewne, pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BOŻE, TAK, TO JEST TEN SZABLON.

      Usuń
    2. Chris pojawił się tutaj, bo taka jest kolejność. Najpierw Hollywood Rose, a ja nie zamierzałam od razu tworzyć Gunsów. Nie wiem, czy w ogóle ich stworzę i czy dojdę do końca opowiadania.
      Postawiła się i nic jej to nie dało, bo on i tak jej tam nie puści chyba, że będzie potajemnie tam chodzić, ale wątpię, bo on i tak to zauważy.
      Jeśli już zaczęty jest temat Chrisa to jeszcze coś tam powiem... W sumie jego osoba zaplanowana była od początku, miał się on tu pojawić i ja wiedziałam już o tym od powstania opowiadania, i... Jest. I będzie sobie, ale zastanawiam się... Jeśli dojdzie do 1985 roku to czy, czasem nie trudno będzie się z nim rozstać?
      Tak, do piątku.

      Usuń
    3. Tak co do zaczętych tematów, pisałaś, że jesteś najbardziej ciekawa braci Jaspera - powiem Ci, ponieważ już nie planuję ich wpychać do opowiadania, jeden jest w śpiączce, drugi gdzies na drugim końcu Anglii + gratuluję ścierania kurzów XD

      Usuń
  4. Tytyty, tytyty, Angie wita Was, hej! A tak serio, to cześć, Faith. Pff, ja i tak wiem, że nikt nie będzie miał o to do mnie pretensji. Bo wszyscy będą się cieszyć! Naprawdę, jestem szczęśliwa, że wróciłaś. Bez Ciebie to nie to samo. Aaaa, Faith, noo jestem po prostu cholernie zadowolona! Wiesz, jak się wczoraj ucieszyłam, kiedy napisałaś, że odwieszasz? Jeśli nie, to wiedz, że bardzo. Ej, Ty wiesz, że za każdym razem, kiedy napiszesz, że "jesteś beznadziejna", że "pisanie Ci nie wychodzi", czy coś będę zaśmiecać Ci skrzynkę odbiorczą, prawda? Ten ostatni raz Ci podaruję! Bo po skomentowaniu muszę iść. Miałam pisać coś u siebie. Bo mam tylko tytuł i kilkanaście zdań o tym, jak Tyler i Perry gdzieś tam weszli. Taaaak, cudownie jest mieć wolny czas. No bo wiesz, Klodźka (moja siostra XD) pojechała gdzieś tam po coś tam i wróci dopiero w niedzielę popołudniu, więc mam całą górę dla siebie. No i poza tym okazało się, że ksiądz też gdzieś pojechał, więc siedzę w domu.
    Dzisiaj wróciłam wcześniej ze szkoły, bo pani Agnieszka zachorowała. A, kurcze, tak chciałam zagrać w siatkę na WF! No ale trudno. No ale wróciłam dzisiaj wcześniej i odkąd znalazłam się w domu, co 5 minut sprawdzałam, czy dodałaś. Już myślałam, że się rozmyśliłaś, ale kiedy wróciłam "ze spacerku", patrzę na Twojego ask'a -o, nowy!
    I bbaaaaaaaaarrrdzzzzooo, baaardzzoo, baardzoo dziękuję Ci za dedykację! ♥ Kurcze, poparzyłam się kaloryferem. XD Ejj, ja absolutnie nie chcę Cię martwić, ale ostatnio piszę jakieś głupoty w komentarzach. W szczególności u Ciebie! XD Wiesz, ja mam takie fazy. Raz piszę w miarę normalnie, później nadchodzi era jakiś chorych psychicznie, potem to już szkoda gadać. No i jeszcze w nocy, ale tak w nocy, że nocy, piszę je jakieś filozoficzne. i jestem jakaś taka... Dziwna. XD Jak nie ja. XD Znaczy jestem dziwna. XDDD No ale chodzi mi o to, że dziwna, w znaczeniu, że normalniejsza...? Dobra, nie rozumiem się już. XD
    Sssshhheeee looovvveeesssss yyyyooouuuu, yyeeeaaahhh, yyeaaah, yyeeeaaaahhhh, yeeeeaaaaahhhhhh! Przepraszam, leci w radiu. Dziwne, że słucham radia, no ale tak. Ostatnio w sumie często go słucham. Wiesz, miesiąc temu, pierwszy raz od półtorej roku, włączyłam radio w swoim pokoju. I wiesz co? Leciało Queen! To przeznaczenie. XD Ale teraz słucham jakiegoś takiego, które jest tylko w moich okolicach i lecą tam głównie hity z lat 70-90. To stąd połowa playlisty na moim blogu. Siedziałam i każdy utwór po kolei zapisywałam na kartce. XDDD Ej, może jednak napiszę W MIARĘ normalny ten komentarz! W miarę. W miarę jak na mnie. W końcu nie oglądam teraz kreskówek, to powinno być dobrze. No ale przepraszam bardzo, jednorożec w fajnych gaciach? XDDD Co to w ogóle jest? XD
    Kurcze. Ze mną zawsze musi być coś nie tak! No dlaczego nie irytuje mnie Irene. Ale, co więcej, dzisiaj ją polubiłam, podczas gdy nikt inny chyba za nią specjalnie nie przepada. Co prawda trochę narzeka na Willa, ale po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że na jej miejscu też traciłabym już cierpliwość. Chociaż... Ona chyba nigdy nie była cierpliwa, a zwłaszcza w stosunku do niego, prawda? Chociaż nie. Według mnie, była niezbyt wyrozumiała. Chociaż to też nie jest doskonałe określeni, ale wydaje mi się, że żadne słowo nie będzie całkowicie trafne, aby opisać relację między tą dwójką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kolejna część komentarza:
      Nieee noo, co jak co, ale popcorn to bym zjadła. Właśnie zorientowałam się, że muszę przeczytać jakąś książkę na DKK. Ale lubię tę autorkę, więc powinno szybko pójść. Tylko teraz czekam na autobiografię Stevena (tak, jeszcze jej nie przeczytałam... :c), ale nie wiem, czy na 100% ją dostanę. Ale jeśli tak, to kupią mi ją na urodziny. Więc już niedługo. XD Matko Boska, znowu gadam bez sensu... Ale mogłaś się tego po mnie spodziewać. Zresztą mam dzisiaj trochę zły humor, bo dowiedziałam się czegoś... Dziwnego. Niby powinno mnie to chociaż trochę cieszyć, no ale... Kompletnie się tego nie spodziewałam.
      A Axl mnie naprawdę mocno tutaj irytuje. Według mnie to on cały czas marudzi, chociaż sam nic nie robi, aby poprawić sytuację, wręcz przeciwnie -przeszkadza w tym praktycznie wszystkim! I jeszcze ciągle ma pretensje. Może można sobie to tłumaczyć tak, że on już taki po prostu jest, ale Irene też PO PROSTU TAKA JEST. I tyle. Może trochę za bardzo jej bronię, ale ktoś w końcu musi. To trochę, a może nawet trochę więcej niż trochę, niesprawiedliwe w stosunku do niej (właśnie zaczynają mi się mylić literki, to Jon tak na mnie działa swoim głosem i nie tylko). Większość osób broni Williama, a jak dla mnie, jeśli ktoś tutaj musi być oskarżany o coś złego, to powinien to być właśnie on.
      Wiesz co? Chyba jeszcze tego nie napisałam wcześniej, więc napiszę teraz. Bardzo podobał mi się tytuł 3 części ”Show Me Heaven”, tj. „Tik tak – kasy brak”. Serio, cudowny. :D
      Wydaje mi się, że dzisiaj jest środa. Zawsze w środy wydaje mi się, że jest piątek, a w piątek -środa. Znów odchodzę od tematu. Ja się czasem zastanawiam, czemu muszę pisać tak bezsensu, skoro i tak nikogo to nie interesuje. XD Prościej byłoby pisać tak bezsensu, później normalną część, a na końcu usunąć tę "przedmowę". Ale nieee, komentarz byłby wtedy krótszy, a tak jak bezsensu paplam, to przynajmniej sprawia wrażenie potężniejszego. :D
      ”- Byś się lepiej przedstawił, a nie wyskakujesz tu ze starymi dziadami. Chamstwo się szerzy - wtrącił pan Johnson. - Wybaczy panienka to okropne zachowanie, ale Roger nigdy do tych kulturalnych nie należał.”
      Hahaha, nie tylko to, ale cała ta scena doprowadziła mnie niemal do łez, spowodowanych nadmiernym śmiechem. Wiesz, tylko jest pewien mały, albo duży, jak kto woli, problem. Mianowicie -sześćdziesiąt lat to wcale nie jest dużo! Zresztą, jak widać, panowie są młodzi duchem, to najważniejsze! :D

      Usuń
    2. I jeszcze jedna:
      Jej, właśnie przypomniał mi się film, pt. ”Uwierz w ducha”. Uwielbiam go, mogłabym oglądać w nieskończoność. Właściwie, to wiele filmów mogłabym oglądać w kółko, w kółko i jeszcze raz w kółko.
      Ejjjjjjjjj, właśnie doszłam do wniosku, że tak najbardziej bez sensu pisać zaczęłam, kiedy zmieniłaś wygląd. No ale zielony podobno działa rozweselająco. A pokój, w którym przybywam, podobnie jak Twój blog, jest zielony. Znaczy wygląd bloga, bo to brzmi trochę bez sensu.
      Ale Ty w całym tym komentarzu nawet nie próbuj doszukiwać się sensu, bo z góry będziesz na przegranej pozycji.
      Izzy, jak to Izzy, próbuje nie zwracać na siebie szczególnej uwagi, jest tajemniczy, nieco niegrzeczny, ale naprawdę ciężko byłoby go nie obdarzyć przynajmniej minimalną sympatią. Szczerze mówiąc, to ja, osobiście, ani trochę nie dziwię się temu, że powoli przestaje on być wyrozumiały (jeśli kiedykolwiek taki był), jeśli chodzi o te kłótnie Axla i Irene, którzy może są za bardzo uparci, za bardzo nie lubią siebie nawzajem, żeby powiedzieć sobie ”spokojnie, nie pozwolę wytrącić się z równowagi”.
      Kto cały czas pisze do mnie na facebook'u?! Ehhhh, zabiję ich wszystkich zaraz. W końcu jestem nożownikiem. Joanna zabójca! Ale to wciąż lepiej niż być lamą... Dobra, nie ważne. XD Kurde, będąc w mniej więcej połowie komentarza, zaczęłam malować farbami trawę, więc teraz jestem opóźniona, a rozdział przeczytałam praktycznie od razu po dodaniu.Jeśli chodzi o Chrisa, to faktycznie, polubiłam go. Sprawia wrażenie naprawdę pozytywnego chłopaka, może nieco trzepniętego, ale fajnego. Pozytywnie nastawionego do życia, bo przecież, kiedy podszedł do Izzy'ego, był radosny, uśmiechnięty, pomimo tego, że wywalili go z zespołu. Właściwie, to przypomina mi trochę Stevena. Adlera, dla jasności. Ale nie będę teraz gadać o Adlerze, na niego jeszcze pewnie jeszcze przyjdzie pora.
      Wiesz co? Tak dzisiaj sobie stoję w szkole, na środku korytarza, koło mnie kilkoro znajomych. Odblokowuję sobie telefon i później nie zgasiłam wyświetlacza. I sobie stoję tak, a na tapecie widnieje Bach. W okularach. I takiej wspaniałej pozycji. :D I tak od góry, do góry nogami na mój telefon patrzy laska (przyszła koło nas), o której opowiedziałam Ci, kiedy to nie chciałam wyjść na zołze, a i tak na nią wyszłam. :c No i patrzy na ten telefon i: „O, ładna modelka”. Ja takie What The Hell? Pokazuję jej tapetę tak, jak powinna być, nie do góry nogami, a ta i jeszcze dwie inne moje koleżanki: „Oooo, serio ładna”. Bożeee, te ich miny, kiedy dowiedziały się, że to mężczyzna. XDDD
      Molly. Jest wręcz cudowna, wspaniała, fantastyczna, genialna. Trochę nawet podobna do Chrisa, ale tylko trochę, bo jednak inna. Ha, Joanna jak zwykle doszukuje się podobieństwa w bohaterach, jakżeby inaczej! Dziewczyna uśmiechnięta, pełna życia oraz radości życia, która jest prawie tak ważna, jak samo życie. No bo czym jest życie bez radości? Bardziej przypomina wówczas udrękę. Ehhh, tak, dzisiaj znowu piszę jakieś pseudo-filozoficzne głupoty. XD Ale, jest, zazwyczaj wesoła, zupełnie inaczej niż Will. Są swoimi absolutnymi przeciwieństwami.
      PS Jeśli musiałabym wybrać, to w starciu tym zdecydowanie wygrywa Molly. :D
      Także rozdział, wbrew Twojemu przekonaniu, jest cudowny! Życzę weny i chęci do pisania oraz większego poczucia własnej wartości! I jeszcze raz dziękuję za dedykację! już czekam na piątek! ♥
      Idę pić herbatę. I coś zjeść. Chociaż przed chwilą zjadłam pół chleba z miodem. Jejuu, ja cały czas jem. Zwłaszcza jak nie mam co robić lub właśnie mam, ale mi się nie chcę. I jak coś robię, to też cały czas jem. Tylko dlaczego w takim razie nie tyję?! :c

      Usuń
    3. Już ostatnia:
      Ehhhh, dzisiaj wyjątkowo, pisałam komentarz na komputerze, więc wyszedł bez większości błędów, jakieś tam na pewno się pojawią. No ale na to już nic nie poradzę. Uroki klawiatury.
      Dobra, idę już na serio, bo muszę iść zjeść, wybić herbatę i ponaklejać na szafę lub ścianę zdjęcia. Niieee, to wcale nie będą zdjęcia Tylera. XDDD Żegnam! XD

      PS Przepraszam za ewentualne niedogodności i głupoty, ale nie chciało już mi się poprawiać tego komentarza. XD
      Zresztą już i tak ledwo widzę.
      A miałam tyle rzeczy jeszcze dzisiaj zrobić.
      Dobra, dobra, lecę wydrukować zdjęcia. I wyciąć coś, co nawet nie wiem, jak się nazywa. Nazywa, nie nawywza.
      Okej, do widzenia, Faith! ♥

      Usuń
    4. Okej, bo jeszcze nie wkleiło mi się (albo po prostu usunęłam, ale to już tak dobrze nie brzmi), że Ty znowu zmieniłaś wygląd! Ale jest cudowny! Ty chyba z każdym nowym rozdziałem zmieniasz szablon...? XD

      Usuń
    5. Angie, Boże, co Ty tu napisałaś? Ile tego, kurwa! Twoje komentarze są pojebane - tyle powiem. XD I kocham Cię za nie. Właśnie, pisz coś u siebie, a nie!
      Cieszysz się, że odwieszam? Ja się tam zbytnio nie jestem zadowolona z tego powodu, ale dobra. niech Ci będzie, Ty się ciesz.
      A pisz te głupoty, jak to nazwałaś, w komentarzach, tylko, że mamy potem problem - nie wiem jak na nie odpowiadać. XD Ale spokojnie! Dam sobie radę. XD A jednorożec w gaciach jest fajny, więc siedź cicho!
      Irene i Axl to jest bardzo ciężki temat i oni rzeczywiście się nie lubią, nie przepadają za sobą. Sama się dziwę, że wytrzymują jakoś pod jednym dachem, w małym pokoiku hotelowym.
      Ach, Stevena... Spokojnie, ja też nie przeczytałam. XD Więc się nie martw, nie jesteś jedyna. XD
      Axl, Axl, Axl... mnie też irytuje, ale jak już powiedziałaś - on taki po prostu jest, tak samo jak Irene. Obydwoje już inni nie będą, a wytrzymać ze sobą, nie wytrzymają, bo mają zbyt podobne charaktery.
      Ja też uwielbiam 'Uwierz w Ducha'. A w komentarzu jest sens, dla mnie. Inni - normalni - ludzie by tego nie znaleźli, ale ja tak! XD
      Oj, a Chris teraz jest, później już go nie będzie i niestety będzie on pozytywną postacią, taką jakie się przeważnie lubi, ale niestety kiedyś zastąpi go pan Slash i chyba będę tęsknić za nim. ;___:
      A Bach to ładna modelka! Ja tam nie mam go na tapecie, ale za to pięknego Tylera, ha! I wszyscy mi mówią, że jest brzydki, albo, że wygląda jak kobieta. Czy oni nie widzą tej zniewalającej urody? ;_______;
      Molly jest takim promyczkiem w tym całym opowiadaniu, bo tak naprawdę to jest ono trochę przygnębiające, ta atmosfera. A ona jakoś to poprawia, kiedy się pojawia.
      Ja nie mam Tylera na ścianach. ;___; Mam tylko Michaela Jacksona. A chcę ich obydwu. ;___:
      A wygląd już chyba ostatni raz zmieniam!
      Dziękuję za cudowny komentarz i za to, że po prostu jesteś!

      Usuń
  5. Wybacz, gościu że zawracam głowę, ale u mnie przedostatni rozdział, więc... No, cóż. Zapraszam xD

    OdpowiedzUsuń
  6. I ty mówisz, że ci nie wyszedł?
    Jeśli to jest nie udany rozdział to ja chcę przeczytać udany
    Mnie się podoba wszystko co napiszesz, wiec... No XD
    Hmm Molly będzie pracować w włoskiej knajpie i będzie napierdalac w pokera ze starymi ludźmi
    Nie wiem skąd ci to przyszło do głowy, ale podziwiam xd
    hmmm Axl musi się zmienić
    W stosunku do Molly
    No ludzie! To jego siostra jak by nie było!
    No, ale to jest Axl
    On może wszystko
    Izzy przyprowadził Chrisa
    Hmmm masz rację, ja też nie natknęłam się na opowiadanie z nim
    Może wyjść całkiem ciekawie
    Wiec powodzenia
    I pozdrawiam x666

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci. Dziękuję, że Ci się to podoba.
      No, bo Molly jest taka wesoła, że aż pasuje do takiego towarzystwa... Wpadłam na to u babci. XD
      Axl w ogóle musiałby się zmienić, żeby nikogo tu nie irytować. ale nie wiem, czy to jest możliwe.
      Dziękuję Ci bardzo!

      Usuń
  7. Faith, przepraszam, ale miałam komentarz, który się usunął... Nie mam siły i chęci by pisać go od nowa, zwłaszcza z tym, że od wczoraj mój humor się pogorszył... Strasznie przepraszam, bo rozdział jest naprawdę cudny... Więcej wiary w siebie kochana! C:
    Weny! :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem i dziękuję Ci bardzo, Ty moja Wielka Fanko Klausa Meine. XD

      Usuń
  8. Mały Ptaszek Z Nożem W Bucie (Fly)15 listopada 2014 17:01

    Komentarz do tego rozdziału jest pod poprzednim, bo jestem gupia:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wićka, ja Cię kiedyś znajdę. Znajdę i zasztyletuję, prawdopodobnie. Kurde, jeżeli Ty piszesz, że Twoje rozdziały są takie beznadziejne, to moje są jedną wielką porażką. Kochana, mówiłam Ci już, nie byłoby nas tutaj tyle, jeśli te opowiadania nie byłyby cudowne. Są takie, wszystkie. IDWMAT od początku było świetne, uwielbiam Twój humor w nim, postacie jakie w nim wykreowałaś. Uwielbiam Steven'a i Faith, uwielbiam Izzy'ego i Nat, uwielbiam Quentina i Nancy. Podziwiam Cię za tak rozbudowane opowiadanie, naprawdę. POMH było potwierdzeniem, że odnajdujesz się doskonale nie tylko w wątkach hmm zabawnych, ale również poważnych, romantycznych. Kurde, zobacz ile z nas przeżywało rozstanie z Painted On My Heart. To było piękne.
    A teraz Show Me Heaven, opowiadanie niebanalne, wciąż zaskakujące, i wciąż napisane w Twoim, niesamowitym stylu. Wicia, kurde, uwierz w siebie, bo ja Ci tak będę truć, póki nie napiszesz pod rozdziałem chociażby 'ten mi się w miarę podoba'. Mówiłam Ci - też miałam chwilę załamania jakiś czas temu, ale udało mi się z tego wybrnąć. Powtarzam więc uwierz w siebie, albo po prostu zaufaj moim słowom, moim i innych dziewczyn, których jest tutaj już naprawdę sporo :).
    Dobra, a teraz przejdę do rozdziału, już nie będę Cię męczyć, haha.
    Faith... Kurde, Molly już na samym początku bardzo, ale to bardzo mi się spodobała. No tak to bywa z takimi pozytywnymi postaciami, prawda? Ah, i sprzeciwiła się Rose'owi! Cóż, bardzo dobrze! Axl jest czasem uroczy w tej opiekuńczości, ale z tym, że Molly nie może iść do pracy nieco przegiął, tak myślę. Staruszkowie grający w pokera są zajebiści, aż mi się przypomniało jak grałam z kolegami w Austrii na feriach w pokera na paluszki i delicje :') Nie no, towarzystwo do pracy ma młoda Bailey dość ciekawe.
    Izzy'ego mi żal. Ma dwójkę przyjaciół, którzy się nienawidzą. I znosi to, dzielny. Na ogół... Nie dziwię się w ogóle, że musiał wyjść. To normalne. Poza tym spotkał Chrisa, jej! Chris Weber, on był, nie? Kurde, pamiętam z autobiografii Slasha, haha. Na początku myślałam, że to Steven, albo Duff, a tu Chris... No fajnie, fajnie! U mnie Matt, u Ciebie Chris, rozwija się ta nasza Gunsowa blogsfera :D
    No i cóż... Zespół chyba, nie? Taaak, już widzę jak Rose się podnieca, że wreszcie coś ruszyło do przodu. Pewnie będzie z tej racji dopiekał Irene, która przecież niekoniecznie wierzy w jego sukces. Dobra, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, nie? Chłopcy zaczną grać!
    Wiciu, co ja mam Ci jeszcze powiedzieć... Kurde, wygląd jest cudowny. Tak samo jak te dwa poprzednie, bardzo klimatyczny, chyba nie mogłabym wybrać jednego, który podobał mi się najbardziej. Urzekły mnie te drewienka w tle, haha.
    Aha, mam jeszcze takie pytanko: namierzyłam Cię chyba na facebook'u, także no... mogę zaprosić, czy się mnie boisz? xD
    Życzę Ci weny na kolejne, czekam na piątek <3

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, dobra. Może nie jest tak źle, ale po niektórych rzeczach nadal to wyczuwam. ;___; A nie gadaj, bo raz napisałam, że mi się podoba! Raz było, no.
      Axl przesadza z tym zachowaniem, ale ktoś musi denerwować, a sama Irene nie dałaby rady być aż tak wkurwiającą osobą. Dlatego są dwie.
      Chris musiał być, potem będzie jeszcze Johnny. I tak powstanie Hollywood Rose. Guns N' Roses będzie później, jeśli w ogóle ich zrobię. Może opowiadanie skończy się równo z powstaniem zespołu, nie wiem...
      Oj, Haniu... To Ty się powinnaś bać. XD Jasne, że możesz mnie zaprosić!
      Dziękuję, ale w piątek nie pojawi się rozdział, tylko dodatek i to nie będzie ten o Morrisonie.

      Usuń
  10. Wybacz, że dopiero teraz, ale pojebało mi się trochę w życiu i ogólnie mam wszystkie opowiadania na blogspocie w plecy, nie wspominając już o własnym ... ale to akurat najmniejszy problem. No i nadwyrężyłam lewą rękę na aerobicu i przynajmniej do soboty nie mogłam jej nawet podnieść do góry ... można nadwyrężyć rękę na aerobiku? No, kurwa można jak widać .... ja prdl ... >po napisaniu komentarza strzelę sobie w łeb z pistoletu na wodę ...<
    Więc tak.
    Molly jest absolutnie moją ulubioną postacią w tym opowiadaniu! Uwielbiam ją i teraz mogę to stwierdzić w 100 procentach. Ten fragment w, którym trafia do tej uroczej knajpki ze staruszkami jest cudny! :D Wiesz co sobie pomyślałam czytając go? Wyobraziłam sobie, że w tym lokalu siedzą panowie z ZZ Top - z takimi wielgachnymi siwymi brodami :P Wiem, chora jestem :P Normalnie, siedzą sobie takie dziadki-Mikołaje, takie miłe i urocze pryki, w dzien popylają sobie w karty a w nocy biorą swoje puchate gitary i napierdzielają metal :P Jak na tym foto - http://www.stormbringer.at/images/livereport/413-02.jpg Wybacz ten spam, ale musiałam :P
    A teraz Axl .... no o co mu kuźwa się rozchodzi? Powinien być dumny z siostry, że znalazła pracę, ale on jak zawsze musiał w swoim stylu skomentować ... Sam by sie może do roboty wziął, bo to on powinien siostrę młodszą utrzymywać a nie odwrotnie. Tylko, że z drugiej strony kogoś zachowującego się tak jak on nigdzie przecież nie chcą ... Axl ma zbyt trudny charakter, powinien nad tym popracować.... Niby takie starszy brat, ale żeby mądrzejszy był, to nie powiem. Czaję, że on może po prostu się boi o Molly, ale kuźwa ... niech już nie przesadza, bo strasznie zaborczy się robi. I mnie wkurza. Powinien pójść tam do tej knajpki z Molly i poznać tych staruszków ;) Może by wzięli na zmywak albo do mopa :P
    Jeffrey .. ach :D A sorry .. Izzy (dostosuje się do jego marzenia: "Znaczy, tylko jedna osoba na mnie tak mówi, ale chcę to zmienić." - i będe go nazywać tak jak sobie życzy :D) Cóż za niebywała umiejętność szybkiego nawiązywania kontaktów! :D Też bym tak chciała siedzieć w barze i żeby sami gitarzyści się do mnie dosiadali ;) Izzy normalnie powinien pracować w agencji castingowej, taki z niego łowca talentów ;) No tym sposobem mamy Chrisa ...
    A i jeszcze taka dygresja co co Axla ... mam wrażenie że on ma cały czas taki wkurwix (WKURWIX - normalnie wymyśliłam nazwę leku na wkurw :P >Lars, notuj to!<), że powinien zluzować czasami bo mu tak zostanie ;) Złość piękności szkodzi, nie ? ;)
    Oks . zwijam się, bo trzeba pójść na wybory samorządowe i spełnić obywatelski obowiązek zanim lokal wyborczy zamkną ... ciiiii cisza wyborcza jest ......
    >Chodź Lars, idziemy<
    >Gdzie, ku...wa! Lars wracaj! :D<
    Zapomniałam dodać, że ustawiłaś absolutnie najładniejszy szablon ze wszystkich dotychczasowych! :D Piękny jest. Nie zmieniaj już :D
    >Teraz możemy iść, Lars, do nogi!<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, a poza tym i tak szybko przybyłaś. XD Jednak ja wolę, żebyś pisała u siebie, a nie nadrabiała. ;___;
      Każdy kocha Molly, nawet ja. Potem, jak już pozna faceta, może tak ciekawie nie być, choć ja tam nic nie wiem, więc cii...
      Rose się martwi, ale troszeczkę za bardzo, jeśli mogę to tak nazwać. A potem się dziwi, że go nigdzie do pracy nie chcą, jak taki ciągle wkurwiony chodzi. Przyda mu się ten wkurwix, tak jak czytelnikom...
      Głosuj, głosuj. XD Tylko nie zapomnij zabrać ze sobą Larsa, no, bo się chłopak obrazi i Cię pozwie. Ale nie zgub go po drodze! XD
      Dziękuję bardzo za komentarz, i Tobie, i Larsowi.

      Usuń
  11. Faaaaaith, kiedy nowy, kiedy nowy? Boszeboszebosze nie ;-; To jest za zajebiste, żeby nie było więcej rozdziałów ;-; Znęcasz się nade mną. Naślę na ciebie za to zombie.
    Axl jak już wiesz doprowadza mnie do białej gorączki. Izzy też mnie wkurwił tym, że zostawił Irene. Irene nie jest moją ulubioną postacią, co pewnie też wiesz, no ale cóż. Chris... Nie wiem jakie mieć nastawienie do niego. Wydaje mi się dziwny :/ Jedyną osobą, która mnie chyba nie wkurwia jest Molly. I te dziadki, co ją podrywają. No.
    Faith, a teraz ze względu na to, że jest prawie 2, a ja prawie śpię pisząc ten komentarz, to idę spać.
    Weny! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy będzie za dwa tygodnie, jeśli dobrze pójdzie, bo jak na razie zaczęłam rozdział pierwszego opowiadania i chcę go wstawić.
      Och, tu prawie nikt nie lubi Irene, oprócz takiej jednej, ale ona dziwna jest. Tak, kocham Cię, Angie. XD
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
  12. A mi tam rozdział się podoba XD

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.