Elisa i Lucas Hunt poznali się w pracy, obydwoje byli policjantami. Dlatego przez ciągłą nieobecność w domu, w którym wychowywali swoją córkę Hope, musieli posłać ją do przedszkola. Często wyjeżdżali na szkolenia, dlatego nie było ich czasami przez tydzień lub dwa. Wtedy posyłali dziewczynkę do babci, która mieszkała w Bostonie. Pierwszego dnia przedszkola Hope bała się tam pójść. Nie wiedziała czy znajdzie koleżanki, czy ktoś będzie chciał się z nią zadawać. Obawiała się, że zostanie odrzucona przez rówieśników. Był to rok 1953. Do tej samej placówki uczęszczać miał chłopiec o imieniu Steven. On również bał się tego pierwszego dnia. Rodzice, Victor i Susan powtarzali mu, że każde dziecko boi się pierwszego dnia w przedszkolu, ale to minie kiedy pozna kolegów. Steven został posłany do przedszkola z tego samego powodu co Hope. Jego matka również była policjantką, a ojciec miał własną orkiestrę, z którą często wyjeżdżał. Podsumowując dzieci zostały udupione w przedszkolu. Niestety obawy małego Stevena sprawdziły się. Dzieci nie zaakceptowały go z powodu jego wielkich ust i tego, że był inny. Jedyną osobą, która chciała się z nim bawić była Hope Hunt. Chłopiec i dziewczynka szybko się zaprzyjaźnili. Spotykanie się ułatwiał im fakt iż matka Stevena i rodzice Hope znali się z pracy.
W roku 1958, kiedy Hope i Steven skończyli 10 lat, poszli do II klasy szkoły podstawowej. Koledzy ze szkoły naśmiewali się ze Stevena, ponieważ zadawał się z dziewczyną. Ten nawet nie pomyślał o tym, aby zerwać znajomość z Hope. Nie obchodzili go koledzy, lubił bawić się tylko z nią, bo ona akceptowała jego szalone pomysły. Byli nierozłączni. Często zostawali u siebie na noc. Spali nawet w jednym łóżku. Oczywiście z pewnym wiekiem to spanie w jednym łóżku skończyło się. Wszędzie chodzili razem. W pewnym wieku Stevena zaczęły interesować narkotyki. Miał wtedy 15 lat. Ukrywał się z tym przed rodzicami i przyjaciółką. Towar dostarczał mu jego kolega Ray.
Hope była bardzo delikatna. Nie miała rodzeństwa w przeciwieństwie do Stevena, który miał starszą siostrę Lynde. Z czasem Steven zaczął grać w zespole Chain Reaction, razem z Ray'em Tabano. Wszystko było idealne do czasu aż Hope dowiedziała się, że Steven bierze narkotyki...
ROK 1963
- Steven ty kurwa nie możesz! - krzyczała do niego. - Nie rozumiesz, że to cię zniszczy?!
- Zostaw mnie w spokoju, nie chcę z tobą rozmawiać!
Trzasnął drzwiami od swojego pokoju i zostawił ją samą w przedpokoju. Rodziców akurat nie było, więc Steven mógł sobie nimi trzaskać ile wlezie. Hope martwiła się o niego, dlatego nie ustąpiła i została w jego domu. Chciała z nim porozmawiać. Po godzinie Steven ochłonął i zszedł na dół.
- Przepraszam. - usiadł koło niej na kanapie.
- Steven ty...
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - oparł głowę o jej ramię.
- Dobrze. - musnęła ustami jego policzek. - Ale rozmowa i tak cię czeka.
Pokiwał głową i przytulił ją do siebie. Tego dnia zasnęli razem na kanapie. Kiedy Susan i Victor wrócili z pracy, postanowili ich nie budzić. Zadzwonili do rodziców Hope i opowiedzieli im o tym słodkim widoku.
____________________________________________________________________
Więc to jest prolog, z którego dumna nie jestem. Nie wiedziałam co napisać i tak jakoś wyszło.
- Steven ty...
- Nie rozmawiajmy o tym, proszę. - oparł głowę o jej ramię.
- Dobrze. - musnęła ustami jego policzek. - Ale rozmowa i tak cię czeka.
Pokiwał głową i przytulił ją do siebie. Tego dnia zasnęli razem na kanapie. Kiedy Susan i Victor wrócili z pracy, postanowili ich nie budzić. Zadzwonili do rodziców Hope i opowiedzieli im o tym słodkim widoku.
____________________________________________________________________
Więc to jest prolog, z którego dumna nie jestem. Nie wiedziałam co napisać i tak jakoś wyszło.