piątek, 26 grudnia 2014

I Don't Want To Miss A Thing 27

Dla tej Sieroty, bo to ona mnie do tego namówiła i to przez nią się dzisiaj widzimy.

Hey, hey, hey, hey, hey stoopid, they win you lose

08.01.1986

           Miałem dosyć. Dosyć siebie i tego wszystkiego. Miałem skończyć z tym dawno, i udało się. Na kilka miesięcy, ponad rok, tylko. A teraz? Teraz jest jak dawniej; wszystko się psuje, wali mi na głowę, a ja nie potrafię tego kontrolować. Jedyne co robię to pogarszam sytuację. Niszczę się jeszcze bardziej. Ale... Nie potrafię sobie z tym poradzić, nawet Joe nie wystarcza, bo co on może zrobić? Posiedzieć ze mną i pogadać, wpajać mi, że robię źle. Jakbym tego nie wiedział, kurwa. Wiem to wszystko...! Ja po prostu wpadłem i wyjść nie potrafię. Nie umiem, czasem nawet nie chcę. I tego właśnie się boję. Boję się, że niedługo już nie będę nawet chciał przestać brać. Boję się, że zawalę; rodzinę, zespół, wszystko. Boję się, że zostanę tym ćpunem, co zostawił wszystko dla narkotyków. Ja nie chcę nim być, nie chcę tak skończyć. Ale nie potrafię jednocześnie przestać, a nikt mi nie pomoże, przecież. Każdy ma swoje sprawy, ważniejsze niż ja. Nawet nie chcę pomocy, nie chcę zawracać nikomu głowy. Nie chcę nikogo zawieść. Nie chcę pokazać tego, że to już zaszło za daleko. Chyba że już wiedzą, domyślają się. A może nie chcą? Może nie chcą tego wiedzieć? Może ich to już nie obchodzi? No bo kogo by to obchodziło? Jestem już stary, sprawiałem problemy wcześniej i teraz, więc po co? Cholera.
 Sylwester spędziłem tylko z Joe, bo tak na dobrą sprawę nikt nie miał wtedy czasu. Zostawił Zoey, zostawił tą wielką imprezę u Brada, zostawił tyle alkoholu, żeby przyjechać do mnie i słuchać smutków, popijając wódką, której była tylko jedna butelka. I to wszystko dla mnie. A ja, kurwa, nie potrafię się mu odwdzięczyć. Chcę, a nie mogę, nie umiem, do cholery. Nie teraz. Powiedział, że 'oddałbym' mu to zostawiając narkotyki, ale sam dobrze wie, że to nie jest proste. Wkurzył mnie wtedy, ale nie wyrzuciłem go. Nie chciałem być sam. Wszyscy świętowali nowy rok, a ja nie miałem co świętować, tak naprawdę. Przecież nie będę się cieszyć z tego, że życie mi się, kurwa, wali.
 Podniosłem się z podłogi, na której siedziałem i podszedłem do lustra wiszącego obok szafy na ubrania. Nie zobaczyłem w nim nic godnego uwagi. Może kiedyś... Ale nie teraz. Aktualnie stał przed nim wrak człowieka. Roztargane włosy, przekrwione oczy, zarost, to nie ja. Cała energia ze mnie uleciała, co sprawiło, że stałem się tym kimś z odbicia. Narkotyki przejęły władzę i zostałem sam. Sam z tysiącem myśli, wyrzutami, prośbami, uczuciami. Sam z tym wszystkim. Teraz nie mogłem tak po prostu wyjść z domu i pokazać się na ulicy. Nie mogłem iść do Mii, do Joe, na zakupy, a nawet do Faith. Nie potrafiłem się tak pokazać światu. Wstydziłem się za samego siebie, za to, że doprowadziłem się do takiego stanu i że nie potrafię tego zmienić. Nie mogłem pokazać, że sobie nie radzę, choć chciałem. Chciałem pomocy. Potrzebowałem jej, ale jednocześnie chciałem pokazać, że nie potrzebuję wiecznie kogoś, kto będzie się o wszystko troszczył. Udowodnić, że jestem samodzielny. A nie jestem. Ukrywałem przed wszystkimi, że taka osoba jest mi potrzebna. Ukrywałem, że chcę kogoś darzyć uczuciem innym niż wszystkich. Ukrywałem wszystko pod tą maską jebanego gnoja. Ukrywałem, że jest mi potrzebna osoba, która nie tylko się mną zajmie; ja... Chcę ją kochać i na odwrót. Taką, której nie wykorzystam tak perfidnie jak inne. Każdy potrzebuje takiej osoby i ja, wbrew pozorem, też.
 Jestem pierdolonym chujem i jedyne co pożytecznego robię, to powolne usuwanie się z tego świata. Przecież dla wielu osób byłoby lepiej, gdyby ten kłopotliwy Steven zniknął... Zszedłem na dół, do kuchni, żeby w lodówce poszukać czegoś do picia. Po jej otwarciu stwierdziłem, że jednak mam szczęście dzisiejszego dnia. Ostatnia butelka jakiegoś wina gościła tam już od jakiegoś czasu, jednak jeszcze nie było okazji, żeby ją otworzyć. Teraz już jest. Mogę opijać moją beznadziejność. Uśmiechnąłem się pod nosem i odkorkowałem butelkę. Kiedy tylko poczułem jego smak w ustach, odetchnąłem z ulgą i przeszedłem do salonu, aby usiąść na kanapie. Rozłożyłem się na niej i co chwila popijając alkohol, odszukałem pilot od telewizora i zacząłem skakać po kanałach w poszukiwaniu czegoś wartego mojej uwagi.
 Z transu w jaki wpadłem, wybudził mnie dopiero dzwonek do drzwi. Drgnąłem. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, jakby szukając kogoś, kto jednak mógłby iść za mnie, jednak nikt taki się nie znalazł. Alkohol buzował już we mnie, dlatego wstając z kanapy delikatnie się zachwiałem. Podszedłem do drzwi wejściowych i nie patrząc nawet kto to, otworzyłem je na szerz. Ujrzałem w nich ją. Blond włosy jak zwykle w tym nieładzie; nie ważne czy ciepło czy zimno - zawsze ukrywała nogi pod długimi jeansami; wygnieciona bluzka i te duże oczy wpatrzone we mnie.
- Steven - powiedziała cicho. - Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej. Wiem, że nie było mnie tu od wigilii, ale po prostu...
Nawet nie słuchałem co dalej mówiła, bo zirytowała mnie tym. Nie chciałem wyglądać na osobę, która potrzebuje pomocy. Nie chciałem jej. Potrzebowałem tylko tego, aby ktoś ze mną porozmawiał. Potrzebowałem tylko tej cholernej bliskości, której ona nie mogła mi dać.
- Przestań pierdolić, bo mnie denerwujesz - powiedziałem w końcu.
Była dzisiaj jakby przygaszona, nie taka jak zawsze. Powinna przecież tu przyjść i mnie skrzyczeć, zwyzywać, powiedzieć, ze jestem dupkiem, a ona mnie przepraszała...! Czułem się z tym dziwnie, nieswojo. Spojrzała na mnie karcąco, a ja przesunąłem się z przejścia i wpuściłem ją do środka. Przeszła do salonu, gdzie jej wzrok utkwił w pustej butelce po winie stojącej na szklanym stoliku. Nie powiedziałem nic, tylko jak na zawołanie zabrałem szkło stamtąd i wyrzuciłem do śmietnika w kuchni.
- Miałeś przestać przynajmniej pić - powiedziała przenosząc wzrok na mnie. - Myślisz, że będę tu przychodziła codziennie i cię pilnowała?
- Chciałbym tego.
Powiedziałem chyba zbyt pochopnie, zbyt pewnie nawet jak na mnie. Nie była to odpowiednia chwila na moje teksty i sam to wiedziałem, a jednak wyszło. Samo. Choć chciałem, żeby tu przychodziła... Nic nie odpowiedziała, tylko zaczęła robić porządki. Przynajmniej takie, żeby na wejście nie raziło, tak to wyglądało. A ja znów czułem się głupio. Głupio czułem się z tym, że ona mi tu sprzątała, bo ja tego nie zrobiłem, choć mogłem. Tak w ramach rzucenia nałogów.
- Nie rób tego. Nie sprzątaj - powiedziałem. - Zostaw tak jak jest, ja zrobię to później sam. Jeśli już przyszłaś to... Porozmawiaj ze mną, proszę.
Pierwszy raz w swoim pierdolonym życiu zrobiłem coś takiego. Poprosiłem kogoś o rozmowę. Zwykle wolałem w ogóle o niczym nie mówić, wolałem sam wszystko ze sobą ustalać. Nie lubiłem opowiadać o niektórych uczuciach, chciałem być tym pogodnym, wiecznie bezproblemowym. Jedynie z Joe rozmawiałem na poważnie, a z Faith... Nigdy jej oto nie prosiłem, nigdy tego nie wymuszałem. Nigdy nie dawałem jej do zrozumienia, że nie daję rady. Nikomu nie dawałem.




* * *



            Leżałem nieruchomo, żeby nie zbudzić śpiącej obok mnie blondynki, która słodko mruczała przez sen coś o zakupach. Nie rozróżniłem niektórych słów, dlatego wolałem nie zagłębiać się w ten temat i nie podejmować się aż tak ogromnej próbie wytrwałości. Uniosłem się delikatnie na łokciu, aby spojrzeć na jej twarz. Nie oszukujmy się - nie znam jej długo, może pół roku zejdzie, ale czuję inaczej. Żadnej nie darzyłem takim uczuciem, a co najważniejsze, to żadna mnie nim nie darzyła. Byłem małym, głupkowatym Steve'm, którego wszystkie dziewczyny omijały, bo ta nadpobudliwość i ciągły uśmiech, no, i mówiły, że mało bystry... Innym słowem, już Slasha bardziej wolały. Aż tu nagle taka jedna się do mnie przypałętała. Stała w tych swoich ogromnych okularach w kolejce do kasy i uśmiechała się nerwowo, spieszyła się do babci, jak później wytłumaczyła. Ja również w kolejce stałem, bo po alkohol wysłali. I w pewnym momencie reklamówka z jej zakupami, które na kasę chciała wyłożyć - rozjebała się. Stojąc za nią nie mogłem być obojętny, tym bardziej, że była uroczym stworzonkiem, i pomogłem jej to pozbierać.. A potem... Zaczęło się.
 Uśmiechnęła się przez sen, po czym wtuliła się w moje ramię mrucząc moje imię, dla odmiany. Pogłaskałem ją po jasnych włosach i cmoknąłem w czoło. I teraz patrząc na nią muszę powiedzieć, że jestem szczęśliwy. Bardzo. Nie mógłbym jej teraz stracić, to byłoby zbyt mocne. Bolałoby...
- Steven! - do pomieszczenia wparowała Erin z niezbyt wesołą miną. Podskoczyłem do góry zaskoczony jej nagłą wizytą, po czym kazałem jej być cicho. Jeszcze Rosemary by obudziła. - Proszę cię, zejdź na dół i rozbierz choinkę, bo Axl powiedział, że nie będzie tego robić - spojrzała na mnie tym swoim proszącym wzrokiem, a ja nie wiedziałem co zrobić. - Proszę, Slasha nie ma, Duff zajęty, a Izzy chla w kuchni. Steven...
Nie miałem wyboru. Musiałem jej pomóc czy tego chciałem. czy nie. W końcu mama uczyła, że kobietą w potrzebie się pomaga, więc...?
 Odsunąłem od siebie Rosemary i po cichu wstałem z łóżka, aby naciągnąć spodnie i zejść na dół, gdzie czekał mnie już widok Stradlina z butelką wódki w dłoni. Uśmiechnąłem się do niego, ale ten nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Po chwili bezsensownego wgapiania się w bruneta uznałem, iż pora zabrać się w końcu za drzewko stojące w salonie. Przechodząc do niego, natknąłem się na Burtona siedzącego na kanapie z gazetą, którą pewnie perfidnie ukradł z naszej skrzynki na listy...
- Cliff, co ty tu robisz? - zapytałem z niemałym zaskoczeniem.
- Siedzę.
- Aha...
Nie wnikałem w to, bo nawet ja uznałem, że nie ma to sensu. Jego odwiedziny też pewnie sensu nie mają, ale trudno, tu nic nie ma sensu. Spojrzałem na choinkę, z której połowy już nie było, co mnie poważnie zaniepokoiło. Szczególnie wtedy, kiedy spojrzałem w dół. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ja musiałem to sprzątać! Teraz, kiedy nie mam humoru. Jednak podszedłem do tego jak do większości spraw - uśmiechnąłem się i udając, że cieszy mnie możliwość pomocy, zacząłem zdejmować z drzewka ozdoby. Lepiej sprawiać wrażenie tego pozytywnego, aż za bardzo, wtedy większość rzeczy przyjdzie łatwiej, choć nie zawsze brany będziesz na poważnie. Czasem boli, kiedy ktoś w ogóle nie bierze twojego zdania pod uwagę, bo jesteś zbyt dziecinny, aby to zrozumieć, ale da się przeżyć. Dzięki temu przynajmniej mogę być tym innym, tym co patrzy na wszystko inaczej. Tą osobą, która ma swój własny sposób an przetrwanie. Dobry sposób. Nie żebym był kimś poważnym, ale aż tak nierozgarnięty, jak większość uważa, to nie jestem! Może trochę zagubiony, ale...
- Steven, powiedz mi, dlaczego ty to robisz? - Burton siedzący na kanapie spojrzał na mnie z zaciekawieniem.
- Bo chcę pomóc. To miłe, po prostu - powiedziałem i zacząłem zwijać lampki. - A ty, odpowiesz mi w końcu?
- Nie miałem z kim pogadać i tak sobie pomyślałem, że przyjdę do was - odłożył gazetę na siedzenie. - Faith może jest?
- Nie.
Rozmowa nie została kontynuowana, bo dzisiaj nie była pora na wesołego Stevenka, niestety. Nie miałem nawet ochoty komentować tego, że chciał właśnie z Faith gadać. Nie miałem ochoty na nic. I to chyba dlatego, że Rose zaczął się wywyższać. Więcej. O wiele więcej niż reszta, a przecież wszyscy byliśmy dumni z tego, iż nagrywamy płytę. Jednak tylko on potrafił iść do baru i mówiąc laską, że niedługo będą piszczały na jego widok, chamsko zaciągać je do toalety. Nie liczyła się wtedy Erin, co mnie w pewnym sensie bolało. Bolało mnie to jak się zachowywał. Współczułem tej dziewczynie, bardzo i pierwszy raz naprawdę podszedłem do czego aż tak poważnie. Bo mnie nic miało nie złamać, miałem być dzieckiem słońca, a tu dupa...? Złamał mnie Rudy swoim traktowaniem Everly, niespotykane, kurwa.
 Spojrzałem na Burtona, który podniósł się z kanapy i poszedł do kuchni, gdzie pewnie czekał na niego Izzy z otwartymi ramionami i butelką wódki. To ma Cliff przejebane po prostu. Dostanie teraz kilku godzinną poradę na temat kobiet, w której Stradlin powie mu, że nie warto się wiązać z tą rasą ludzką. Kiedyś to i ja mu pomagałem, wspierałem, ale teraz zrozumiałem, ze nie warto. W tym przypadku trzeba pogodzić go z Nat i...
 Pobiegłem do nich z obwiązanym na szyi srebrnym łańcuchem.

__________________

Za rozdział możecie nękać Angie, bo gdyby nie ona to bym utknęła. Nie byłoby tu nic.
Wasze rozdziały nadrobię w sobotę, obiecuję.
Szczęśliwego Nowego Roku, życzę - teraz kończę.

20 komentarzy:

  1. STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK STEVENEK. ♥♥♥♥♥♥♡♡♡♡♡♡♥♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♡♥♥♥♡♡♥♥♡♥♡♥♡
    Ok, juz spokój. No ale Stevie, aww! I jego Rosemary (śliczne imię ;-; )! ♥ Jejujejujejujeju. Jak uroczoo. :333
    Dobra, teraz już serio spokój. Przechodzimy do reszty rozdziału. *poważna mina*
    Cierpień Tylera ciąg dalszy. Niech mu w końcu Fejf pomoże, bo żal mi go jest. :c
    Nie wiem co jeszcze napisać, jakoś ostatnio nie idą mi komentarze. ;-;
    Weny, Fejf.
    P.S. http://photo4.ask.fm/522/040/827/1000003020-1sar9d6-g1nnkjc6ft88bbk/original/OBOEMOJANOWATAPETA.jpg (tak, link z Twojego aska. ♥)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steven i Rosemary są bardzo uroczy. XD
      Ja nie chcę mu pomagać, ona też. Jeśli ja jej nie każę to tego nie zrobi. A nie mam ochoty zrobić z nim niczego dobrego...
      Traktor. ♥

      Usuń
  2. NIE NIE NIE! Kurwa nie!!!! Jeszcze miesiąc i mój Cliff.... Będę ryczeć!!!
    Nie chce.....
    Faith ja przepraszam ja naprawdę przepraszam, że żadnego komentarza nie dodawałam ale nie wiedziałam co napisać! Miałam pustkę w głowie! I ja ciebie naprawdę przepraszam :'(....
    Szkoda mi Stevena... Ale on to wszystko rozwalił. A teraz sam i tylko chce mu pomóc Faith i Joe ( mój kochany zawsze pomoże).
    A Stevenek pomoże zawsze ubeirze choinkę rozbierze, a Axluś się focha już ćwiczy :d
    Krótko bo krótko ale jest :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Travolta w telewizji *.*
      Oj tam, Eva nie przepraszaj i w razie czego - nie czytaj tego, co napisałam o Tobie u Perry. XD
      Rozwalił i teraz nikt mu nie pomaga. Po prostu na to zasłużył.
      Jest, Eva, szczęśliwego nowego roku!

      Usuń
    2. Dopiero teraz mi mówisz, że był w tv !!!??? A w jakim filmie?
      Ciesz się ciesz, że napisałaś komentarz u Perry ale tylko jeden raz ci się udało ;p a Kirka to ja pilnuje non stop dla twojej wiadomość tylko wtedy takie hmmm... załamanie nerwowe? Zayważyłaś że w większości blogó Steven jest ćpunem, pijakiem który nie umie dać sobie radę w życiu?
      Ps. Przepraszam za liczne błedy ale jestem na telefonie
      ps2. Wiadomość jest pewna u N&L w ps.2. Która się Ciebie tyczy ;)
      and happy new year!!!!

      Usuń
    3. Nie no, nie na każdym. Jesteśmy po prostu na takim etapie jego życia, ha.
      Dlaczego odchodzisz? ;________; Ja Cię kocham. ;_________;

      Usuń
  3. Witamy ... właśnie skończyliśmy czytanie, ale komentarz taki z prawdziwego zdarzenia jutro ... bo dziś party dla Larsa są :) A nie chcielibyśmy pisać pierdół :) ... Choć i tak pewnie piszemy ... no ale ... jutro obiecujemy się przyłożyć!
    ~ N&L

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra, jestem :D
    przepraszam, że tak późno, ale wiesz
    święta i te sprawy xd
    Rozdział
    rozdział bardzo mi sie podoba
    bardzo, strasznie, jak cholera :D
    Steven
    kurcze, jak mi go szkoda
    to naprawdę fajny facet (i nie mówię tego jako fanka, a jako normalna dziewczyna)
    no cóż, zniszczy sobie życie. Rosemary jest z nim (Faktycznie śliczne imię, czemu nie wpadłam na nie wcześniej? XD)
    Hmm miejmy nadzieję, że chociaż Faith zrobi porządek z całą tą popieprzoną sytuacją
    Tak, wierzę w nią! :D
    No, co by tu jeszcze napisać
    Cliff
    Tak, to mi się podoba :D
    Erin
    nie lubię jej, ale są ludzie, których nienawidzę bardziej :D
    Dobra, życzę mnóóóóóstwo weny
    Pozdrawiam x666 :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie późno?! Byłaś jeszcze wcześnie!
      Travolta się kończy. ;___;
      Niszczy, niszczy i niszczyć będzie... Moja siostra przed chwilą całowała Travoltę. ;___; A teraz Backstreet Boys. ;___; Everybody!!! XDD
      Nie lubię Tylera. Boże, i ja to mówię.
      Dziękuję bardzo za komentarz! Everybodyyy!!! Backstreet's back...

      Usuń
  5. I jesteśmy, zgodnie z zapowiedzią, wprawdzie miało być z rana a nie koło południa, ale droga Faith - wiń za to Larsa ... jakby tyle nie chlał wczoraj to nie musiałabym go nieść do domu ...
    Zanim zaczne moją tyrade o Tylerze to muszę przyznać rację Suzie - chodzi o imię Rosemary :D Nie wiem czemu wcześniej tego nie pisałam, ale zawsze uważałam, że to kapitalne imię. Mi się fajnie kojarzy bo z jednym z moich ulubionych horrorów - "Dzieckiem Rosemary" :D
    Teraz Tyler ... Ten rozdział powinien nazywać się "Cierpienia Młodego Stevena" ;) Czy ja już tego tu kiedyś nie pisałam? hmmm jak nie ja to na pewno ktoś już na to wpadł, ale bynajmniej - pasuje jak ulał. Myslę, że Steven jest na dobrej drodze, żeby sobie pomóc - bo zrobił już najważniejszy krok - uświadomił sobie, że ma problem. Tyle że, SAM to on nie da rady ... wie, że jest z nim źle ale on nawet za specjalnie nie chce pomocy od innych ... Niby Joe mu cos tam tłumaczy, ale to za mało wydaje mi się .... Rozmowa? Tak, ale jedna a konkretna, która powinna zakonczyć się decyzją o odwyku ... Bla, bla, bla ... czemu bla? Bo Stevenowi pewnie nawet odwyk nie pomoże ... on może chodzić na sto tysięcy terapii, bedzie czysty jakiś czas a potem znowu wróci do nałogu bo inaczej nie potrafi ... i tak tworzy nam się błędne koło.
    I nawrzeszczał na Faith! Powinien zarobić w twarz ponownie. Użalanie się nad nim mu ie pomaga, ba jemu się wcale to nie należy! Jak ktoś nie przyjdzie tam z pejczem i go nie ustawi do pionu to kaplica. A tym kimś powinna być Faith, tylko że nie wiem .... czy ona da radę. Bo ona ma za dobre serce dla niego. Potrzeba tam wkurwionej, surowej Faith! Lars mówi, że tłuczek też byłby dobrym rozwiązaniem .. albo ta zardzewiała piła od Joanne ... jak Joe jej nie wykorzystał to tu się przyda jak znalazł.
    Problematyczny ten Steven .... cały on ... zostawić drania - źle. Chcieć mu pomóc - źle. Wysłać w kosmos - pewnie by wrócił zanim by się ktokolwiek obejrzał. Nie mam już siły do niego :P Ja ten ciężki przypadek zostawiam Larsowi. Niech we dwóch piją na umór bo to im wychodzi najlepiej :P
    Tyler, Tyler .... jak się czyta tę jego samokrytykę to tak jakby była jakaś nadzieja, a potem on i tak pierdolnie jakimś tekstem w stylu, że nie warto mu pomagać bo jest taki, taki i taki ... i masz. Nie mam pomysłu ... nie mam!
    Może Chuck z półobrotu mu wytłumaczy pewnie rzeczy? Też nie ... to ja się poddaje. Lars, przejmuj ten przypadek.
    A za to nasz drugi Steven, którego bedę nazywać Steve co by się nie pomyliło, rozczulił mnie dziś w tej części. Naprawdę. Szkoda mi go, że tak nikt się z nim nie liczy ... a on głupi nie jest bo zdaje sobie z tego sprawę ... Taki trochę poniewierany jak Jason w Metallice:( A przecież taki dobry z niego chłopak, co z tego że czasami sie pogubi, ale przecież debilem nie jest. Włączył mi się syndrom Matki Teresy :P
    Za to Cliff zawsze budzi moją sympatię ogromną - w każdym opowiadaniu :D To jest gość, którego nie da się nie lubić. Facet-konkret. Ciekawe o czym chciał gadać z Faith ... tak tylko na pogaduszki wpadł? Nie w jego stylu. On nie gada o pierdołach.
    A na koniec czyżby coś miało drgnąć w sprawie Nat i Izzyego? :D Nareszcie!
    Czekam więc na rozwój tego wątku. Za długo już się gryzą tam :P Niech się coś ruszy wreszcie. Choć pewnie bez fajerwerków to się nie obędzie ... ale ... tym lepiej :D
    Axl'a prawie nie było ... był epizodycznie tylko wspomniany i ... cholera no musze to napisać - bez jego ani jednego chamskiego docinka jest smutno :P Nie, dalej go nie lubię, ale jeden, tyci maleńki uszczypliwy komentarzyk ... Więc zobowiązuję Cię aby w kolejnej części Axl przemówił swoim uszczypliwym głosem :D Bez jego docinków jest ponuro...
    Tym zupełnie nie podobnym do mnie zakończeniem ... kończę mą wypowiedź i biegnę do siebie pisać rozdział. Bo trzeba. Póki jest chwila wolnego.
    Weny!
    ~~N&L

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się to imię podoba, nawet bardzo. Takie urocze. A wiesz, ze to nie ja wpadłam na nie? Sama nie wiem kto to był... Ktoś z czytelników...
      Jemu to nic nie pomoże, a szczególnie teraz, bo mam go ochotę rozjechać traktorem, tym różowym co na nim siedział, żeby było dramatyczniej.
      Tak, Lars może coś tu zdziała. On by tu pomógł na pewno. XD
      Steve... On Jest taki poszkodowany trochę, bo tak naprawdę to nikt nie bierze go na poważnie. Poza tym, nie może być ciągle takim dzieckiem szczęścia, cały czas. Nawet takim bateryjki padają.
      Za to Axl będzie w następnym, który jeszcze nie powstał. Nawet słowa jednego nie ma. I SMH też...
      Dziękuję Wam bardzo za śliczny komentarz. ♥

      Usuń
  6. Jezu! Co się działo z tym blogiem, że przez parę minut BYŁ USUNIĘTY!!!!!??? Prawie zawału dostałam Faith! ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam Cię, Faith, muszę Ci na wstępie powiedzieć, że było ciężko. Muszę Ci powiedzieć, że stała się rzecz, która mnie kompletnie zbiła z tropu i czuję się dziwnie nieswojo, cholera. Nie wiem, skąd to się bierze, że czasem zostawiam długi komentarz, czasem taki nieporadny, jak na siebie.
    Nie myślę o niczym innym, jak o tych pierdolonych narkotykach. Przeczytałam ten rozdział dziś rano (bardziej w południe), nie chciało mi się wstawać, więc uznałam, że zajmę się w końcu Twoim dwudziestym siódmym. Stało się coś bardzo śmiesznego, tak to nazwę. Pojawił się motyw straconego Stevena, widzącego prawdę w lustrze. Cholera, aż mnie dreszcz przeszedł. Dwa dni temu pisałam swoją szesnastkę, tam jest identyczny motyw, z tym, że inaczej wkomponowany. Nie wiem, jak to się stało, ale mnie co najmniej zaskoczyło. Sama zobaczysz, zresztą.
    Wracając: myślę o nich cały czas. To jest tak beznadziejnie głupie i syfskie, że szkoda mi słów. Jestem zła na Tylera, oczywiście. Przeraża mnie to, co się z nim dzieje, że widzi, w jakim jest stanie, ale jest zbyt słaby, by cokolwiek z tym zrobić. Nie chce? Już? Jest aż tak tragicznie? Kurwa, weźże się w garść, chłopie! Czuję się tym rozbita, nie wiem, jak bardzo głupim trzeba być, by świadomie zaczynać z tym gównem. Albo jakim kretynem trzeba być, by dalej to kontynuować. Faith, ona jest za dobra. Jej zależy i chciałabym powiedzieć, że raczej na złym człowieku, ale tego nie zrobię, on nie jest zły, a tylko głupi. Niech ona mu pomoże, on potrzebuje tej pomocy, jej samej. Ja ich kocham, ja ich uwielbiam, ja ich chcę. Razem, niech on się ogarnie, niech raz będzie mężczyzną, niech prawdziwie doceni kobietę i byle do przodu, za wiele wymagam? Tyler, kurwa, nie wymagam wiele!
    Rozłożyła mnie na łopatki wzmianka o relacji Steven-Joe. Zawsze mnie to rozkłada, kocham to najbardziej na świecie, powinnam nie mieć dostępu do tekstów bliźniakami Aerosmith i Stonesów, po prostu ja nie powinnam mieć prawa do czytania takich rzeczy. Chce mi się płakać, oni są razem tacy cudowni, pod każdą postacią, w każdym świecie, realnym i naszym literackim. W mojej głowie. Ile trzeba szukać, by znaleźć kogoś takiego? Chcę mieć bliźniaka, Faith. Dzikiego. Nieposkromionego... Czy ja się znów zaczynam zwierzać?! Czy to wyjaśnia, dlaczego moje dziewczynki są wciąż takie jakby niewyżyte? Cholera.
    Został mi jeszcze drugi Stevenek, teoretycznie nieco bardziej poskładany, ale też ciężko tak powiedzieć. Coś mi się zmieniło, odniosłam wrażenie, że wydoroślał, jakby dojrzał, ale może to kwestia chwili, sam wspomniał, że to nie był dzień, ni nastrój, na żadne nietypowe zachowania. Poczułam się może oszukana? Och, jakby wyszło, że on udaje przez cały czas, kiedy się cieszy. A naprawdę jest taki jak go nam teraz przedstawiłaś. To by wiele zmieniało. Dodam jeszcze, że cieszę się z jego Rosemary, imię jest cudne, sama dziewczyna też ma moja sympatię. Miło mi się kojarzy, chłopaki z Riot nagrali utwór o tytule Maryanne, polecam Ci go teraz, dziesięć gwiazdek ode mnie, w przewie od Georga Michaela możesz tego posłuchać, w zasadzie ja Ci teraz każę to zrobić, nie żeby coś, haha.
    Uciekam, tak się miło złożyło, że nadchodzący czwartek to pierwszy stycznia, więc cóż, hah. Mam idealny rozdział na nowy rok, o Chryste, nie... Zresztą, co ja jeszcze będę mówić, niech się tylko Tyler stopniowo nawraca. Zobaczysz to niepokojące podobieństwo pomiędzy moim i Twoim, jakkolwiek to nie brzmi. Do następnego, czekam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pewnym sensie nie mogę się już doczekać Twojego, chcę to chyba zobaczyć, ha.
      Ja się nie wypowiadam na temat Tylera, mam go dosyć. Również jestem na niego zła. Nie wiem czy chcę, żeby ktoś mu pomagał. Mogę go jednym zdaniem zabić, i tyle.
      Zwierzasz mi się, ale (jakimś magicznym cudem napisałam 'jak'. Ja już nie kontroluję tego co piszę) nie przeszkadza mi to zbytnio. XD
      Rosemary to cudne imię i cudna dziewczyna, tak.
      Do następnego!

      Usuń
  8. Dotarłam Wićka i...
    Nie wiem, no nie wiem co powiedzieć, zawsze mam problem u Ciebie z komentarzem, ja nie wiem z czego to wynika, eh...
    Zacznę od kwestii stars.tv, bo byłam na chwilę u Mery, i widziałam Wasz sprzeciw w związku z November Rain, hahaha! Powiem Ci - też się wkurwiłam. Znaczy nie na samo November Rain, raczej na to, co było na drugim miejscu, i to co RZEKOMO BYŁO LEPSZE OD TEJ CHOLERNEJ SYMFONII ROSE'A. Brothers In Arms. Ty to widziałaś? MÓJ Knopfler z piosenką tak genialną, że... że w sumie jeśli chodzi o Dire Straits to lepsze jest chyba tylko Telegraph Road i... przegrał z pistoletami i kffiatkami? ABSURD, WICIU, ABSURD. Niedopuszczalne! I na dodatek: na trzecim Bohemian Rhapsody. To jest lepsze, o niebo od pieprzonego November Rain .-. Moja mama się nawet zbuntowała, choć jej chodziło bardziej o Zeppelinów, i o mało U2 xD
    Wiem, że spamuję, ale jeszcze powiem, że dzisiaj odzyskali w moich oczach trochę, bo była jakaś lista i wygrała Dirty Diana, i była tam Metallica, Europe i inne takie, uf.
    Ale do rozdziału, jej, do Stevena, do...
    Głupia chyba jestem, bo mi go żal. Wiem, że to wszystko jego wina, niczyja inna, ale... Ale jak ja wyobrażam go sobie przed tym lustrem, i jak on wygląda, te oczy, zarost, ciało... Jak czytam co on myśli, że żałuje, ale nie daje rady... Jak przyznaje się, że już jest bardzo źle, jak naprawdę widać, że... że upadł, to... jest mi tak cholernie żal. Naprawdę. Smutno mi, Wiciu. Cholernie. A Faith... Też mnie zdziwiło, że nie opieprzyła go z miejsca, tylko była taka delikatna, jakaś... wyprana. Mam wrażenie, że to przez to całe zamartwianie się Tylerem, to wszystko przez to... On wykańcza siebie razem z nią.
    Bo się kochają i ja to wiem! Wiem i już!
    Jeśli chodzi o Adlera, to zaskoczyłaś mnie jego narracją tutaj, ale bardzo fajnie, podobał mi się ten fragment, bardzo ciepły, oh, szczególnie nie początku, kiedy to Steven tak słodko wyrażał się o śpiącej Rosemary... Miło, że chociaż oni się kochają, tak jak powinno się kochać... czyż nie? Świecą przykładem, wręcz, szkoda, że chyba nikt tego nie dostrzega. Bardzo ich lubię...
    A Axl i Erin, cóż, wiadomo jaki jest Rose, zawsze był, jak to się może skończyć, jak to jest i... ojej. Ja im życzę jak najlepiej w związku, ale czy może przetrwać coś, co jest prawdopodobnie z góry skazane na porażkę? Everly ma ciężkie życie. Rose raczej się tym nie przejmuje, nawet dolewa oliwy do ognia, i wcale mnie to nie dziwi...
    Wiktorio, na końcu powiem, że nie możesz mi więcej tu takich numerów z zawieszaniem bloga wyczyniać. Znaczy, eh, możesz, bo możesz, ale ja Ci nie pozwalam. Wiesz czemu. Jesteś cudowna, piszesz niesamowicie, jesteś autorytetem wielu bloggerek w tym moim. Nie spieprz tego, hahaha! ♥ I kocham Cię, Wiciu, naprawdę, i choćby z opóźnieniem, to zawszę tu będę zaglądać na nowości, możesz być tego pewna, moja droga. Jestem od początku, to i zostanę do końca, choć mam nadzieję, że nie będzie go nigdy.
    Weny, kochana, i ogólnie miłego tygodnia, uh. Do zobaczenia!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również jestem zła, bardzo nawet. Ta lista to jakaś pomyłka była.
      Nie wytrzymują ze sobą, nie dają już rady. Tyler to niszczy.
      Rose sobie szaleje, bo czuł się chyba zbyt sklejony z Everly. Musiał się od tego oderwać, miał raczej dość tego, że ona nim rządzi, a przynajmniej stara się to robić...
      dziękuję bardzo, ale ja chyba nie lubię komplementów. Czuję się głupio.
      Dziękuję i do zobaczenia!

      Usuń
  9. Dzień dobry :) Rozdział świetny. Bardzo dobrze się czytało, tylko za szybko to poszło xd Podobały mi się ogólnie rozmyślania Tylera i to, że styl życia jaki prowadzi jest dla niego problemem. Mam nadzieję, że Faith przybiegnie mu na ratunek, zaciągnie na jakiś odwyk, wybije patelnią durne rzeczy z głowy czy cokolwiek. Coś więcej musi się między nimi zadziać. Sądzę, że byliby dobrą parą... do czasu. Tak na dłuższą metę, to jakoś tego nie widzę- pewnie dlatego, że kibicuję innemu, również zainteresowanemu Faith.
    Steven, Steven, Steven, Steven. Jest niesamowicie uroczy ^^. Tak bardzo zakochany, troskliwy, pomocny i w ogóle cud, miód i malina. Szkoda mi go strasznie, że jest nie do końca dobrze traktowany. Zasługuje na więcej i życzę mu długiego szczęśliwego życia z Rosemary. Są uroczy- pomijając fakt, że dzisiaj wszystko jest urocze >_< Taki dziwny poranek.
    No i przechodząc do mojej ulubionej pary Izzy&Nat: Dlaczego oni się jeszcze nie zeszli ?!?!?!?!?! Składam skargę xDD, gdyż iż no właśnie... powinni być razem xd. Mimo, iż Stradlin był do dupy chłopakiem, jakoś tak pasuje mi do biednej Natalie. Iz Powinien ogarnąć tyłek i przybiec do dziewczyny z bukietem kwiatów, czekoladkami i innymi pierdołami, dzięki którym wybaczą sobie nawzajem i stworzą szczęśliwą rodzinkę :D.
    Skoro dzisiaj jestem tak wyjątkowo miła, to nie mogę zapomnieć o Erin, której osobiście nie lubię, ale i tak powinna dostać więcej niż Axl'a, który wiernością nie grzeszy. Rose, weź się w garść!
    Przepraszam, że tak krótko, poprawię się ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też tego nie widzę, ale wiesz, coś może być. A drugi zainteresowany może tak naprawdę nie być zainteresowanym, bo nie przyznał tego. Ale kto go tam wie...
      Tak, naprawdę to Steven jeszcze przed tym, co stanie się później, jest aż przykładem.
      Izzy i Nat to chyba najtrudniejszy i zarazem najprostszy temat tutaj. Zero logiki. Wszyscy wiemy jak to tam z nimi jest, ale oni nie chcą się przed sobą przyznać. Duma.
      Ja akurat z partnerek Axla nie przepadam za Stephanie. Wydaje mi się taka... ugh, nie skończę.
      Och, wcale krótko nie jest.

      Usuń
  10. Oj, Tyler Tyler. Tak Cię wzięło na rozmyślania. Wiem, że to Faith Cię zmusiła. xD Ta autorka, Faith. A nie bohaterka.
    A tak ogólnie to:
    ZABRANIAM CI ZABIĆ CLIFFA!
    Ale ja go kocham. xDD Cliff moim bogiem. "Co tu robisz? Siedze.."
    Porady Izzy'ego zawsze zajebiste.
    No to lecę nadrabiać dalej, sorry za tez dupny komentarz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. NIE MOŻESZ ZABRONIĆ MI ZABIĆ CLIFFA!!! POMYŚLAŁAŚ JAK BĘDZIE CZUŁ SIĘ JASON?! ZRESZTĄ JUŻ O TYM DYSKUTOWAŁYŚMY, AŚKA.
      A ja Ci nie powiem czy zginie, czy nie. XD
      Słuchaj się Izzy'ego - on Ci powie, że nie warto wiązać się z kobietami. XD

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.