Leżałam jeszcze w łóżku, patrząc się tępo w sufit i narzekając w myślach na Boga, za to, że sprawił iż się obudziłam, choć chciałam jeszcze spać. A niestety przeleżenie całego dnia mi nie odpowiadało, bo jednak nie chciałam przegapić tego jakże pięknego czasu spędzonego z moimi kochanymi, kurwa, przyjaciółmi. A może jednak lepiej by było dla mnie, gdybym tu została? Przynajmniej nie musiałabym patrzeć na stęsknione spojrzenie, które ciągle Izzy posyła Natalie; na to jak ona wychodzi, nie chcąc go widzieć. Nie musiałabym słuchać kolejnej sprzeczki chłopaków o jakąś kompletną głupotę. Nie musiałabym zadręczać się tym, że w każdej chwili mogę się przypadkowo dowiedzieć, że Steven przedawkował. Tak, lepiej by było gdybym po prostu została w łóżku, słuchając chrapania Slasha śpiącego w pokoju obok.
Westchnęłam ciężko i naciągnęłam sobie poduszkę na głowę, aby nie słyszeć i Hudsona, i kroków osoby wchodzącej po schodach. Ja wiem, że to jest stary, zniszczony i kompletnie nie nadający się do mieszkania dom, ale uszanujmy to, że w każdej chwili te schody mogą się zarwać i chodźmy ciszej, ostrożniej i delikatniej! Bo wbrew pozorom nie chcemy go rozwalić jeszcze bardziej. Nie, my chcemy jeszcze trochę w nim pomieszkać. Przekręciłam się plecami do drzwi, kiedy ktoś chamsko je otworzył i wszedł do środka trzaskając nimi. Ciężkie buty tej osoby tupały ciężko o podłogę i zapewne nie były czyste. Cholera, mój dywan.
- Felicja, wstań - usłyszałam za sobą, a po chwili zostałam delikatnie popchnięta w ramię. - No ej, chodź.
Ściągnęła ze mnie kołdrę, której tak bardzo nie chciałam stracić z uwagi na to, że dzisiejszy dzień nie należał do ciepłych, bo jednak to pięć stopni to mało jak na tutejszą temperaturę. Podniosłam się gwałtownie do góry, aby odebrać jej moją własność, jednak nie wygrałam tej bitwy z uwagi na to, że jej chciało się chodzić i uciekać przede mną, mi - nie.
- Co chciałaś? - rzuciłam do farbowanej szatynki, po czym usiadłam na łóżku przyglądając się jej uważnie.
Rzuciła kołdrę obok mnie i usiadła na niej, co wcale mnie nie ucieszyło. Kurwa, w ogóle. To moja kołdra, do cholery i tylko ja mam na niej prawo siedzieć, a przynajmniej na tej pościeli w sarenki. To moja własność.
- Tak się ostatnio zastanawiałam, że mogłybyśmy pojechać na święta do domu... - spojrzała na mnie niepewnie. - Wiesz, złożyłybyśmy się, zobaczyłybyśmy z rodzicami, hm?
- Nie - powiedziałam. - Nie mamy na to kasy, a poza tym ja już mam plany, choć chciałabym je spędzić w domu. Po prostu to odpada, Marta. Może w przyszłym roku.
Po prostu nie odpowiadało mi to. Mi i mojemu portfelowi, teraz kiedy muszę dzielić się pieniędzmi z chłopakami. Może w następne święta się uda, bo jest możliwość, że w końcu wydadzą płytę i wtedy wszystkie moje oszczędności będą naprawdę moje, ale teraz po prostu nie.
- A mogłabym przyjść do was w święta...? - spuściła wzrok i zaczęła bawić się kawałkiem pościeli, co mnie zdziwiło. - Wiesz, jakoś nie chcę siedzieć sama w ten dzień...
Uśmiechnęłam się. Marta się trochę zmieniła, co mnie, pomimo tego zaskoczenia, cieszyło, nigdy by przecież tego nie powiedziała. Ale teraz to w sumie jest sama, skoro tamten koleś ją zostawił, więc to chyba normalne. Zresztą zawsze lubiła przebywać z rodziną i była taka...
- No jasne, że możesz. Powiem dziewczynom, że jednak mogą robić tyle żarcia, ile chce Axl, bo będzie miał kto później to zjeść - powiedziałam, a ona pisnęła z radości i przytuliła się do mnie.
I to jest najdziwniejsze w tym dniu, i nic tego nie zmieni. Zostanie to sensacją roku.
* * *
24.12.1985
- Nadal nie powiesiłeś tego czuba?! Rudy, Erin cię zabije! - piszczał Hudson wskazując na sam czubek choinki, na którym gwiazdki nie było, a miała tam się znajdować już od dwóch dni.
- Spokojnie, Hudson, ja i tak już jestem martwy. Ubrudziłem ten nowy obrus, co kupiła - oznajmił Rose i wszedł do pomieszczenia. - Nawet nie wiem, gdzie ona to trzyma. Znaczy się, mówiła mi, ale jak szukałem to nie było, więc po co się wysilać?
Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą i przeniosłam wzrok na Duff'a dekorującego choinkę, którą chłopacy mieli ogarnąć już dawno temu, jednak żadnemu się nie chciało, dlatego wypadło to na dzień dzisiejszy, ostatni. Mieli mało czasu z uwagi na to, że Erin i Mandy wyszły z domu, aby przynieść te cholerne prezenty, co kupiły i trzymają je u siebie. Ja tam pomagałam tylko na początku, żeby nie było, że nic nie robiłam. Powiesiłam niektóre bombki, a łańcuchy i resztę zostawiłam Hudsonowi, który do tej pory się z nimi cackał wraz z McKaganem. Teraz tylko siedziałam i dyrygowałam, gdzie co ma wisieć, czekając jednocześnie na Martę, która miała zjawić się tu za jakieś dziesięć minut. Reszta mieszkańców Hellhouse, czyli Natalie, Izzy i Steven przygotowywali ostatecznie jedzenie tak, aby chociaż trochę było jadalne, bo w końcu to nie tylko dziewczyny gotowały...
Najbardziej zastanawiało mnie to, czy te święta wypalą, w końcu robimy je pierwszy raz, a poza tym chyba wszyscy powinni się w nie cieszyć, a jak na razie mamy dwie skłócone osoby i mnie martwiąca się o Tylera. Nie byłam u niego, a chciałam tam pojechać... Porozmawiać, ale czy dałoby się w ogóle? Czy miałby siłę powiedzieć chociaż jedno słowo tak, aby go nie przekręcić albo po prostu mnie nie wyrzucić za to, że mówię mu co ma robić? Pewnie i tak prędzej czy później, wypadłabym z jego mieszkania z hukiem, zwyzywana przez niego, ha. Inaczej nie mogłoby być. Ale gdybym spróbowała? Akurat dzisiaj, kurwa. Śmieszne. Gdyby Natalie to słyszała, to pewnie by mnie wyśmiała za moją głupotę i wiarę w to, że on by przestał.
Westchnęłam i zerknęłam na właśnie tą osobę wchodzącą do salonu. Usiadła na kanapie, obok mnie, i biorąc do ręki jakąś gazetę, spojrzała na mnie z uśmiechem. Uniosłam tylko jedną brew do góry i pytająco na nią spojrzałam.
- Marta przyjedzie do nas samochodem? - zapytała.
Niby Młoda miała prawo jazdy, ale nawet sama nie wiedziałam czy z niego korzystała, czy brała przykład ze mnie i bała się nawet wsiąść do auta w obawie czy się czasem nie rozpadnie. Nie no, ona aż takich problemów nie miała, bo z tego co wiem to samochód jej rodzice kupili i pewnie jednak go używa, jakoś... Zresztą, na pewno go weźmie, bo ona również miała przywieźć te drobne upominki, które razem kupiłyśmy. Tylko dlaczego to obchodzi akurat Natalie?
- Pewnie tak, a co? - spytałam podnosząc się bardziej do pozycji siedzącej.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro ona ma auto to mogłabyś to jakoś wykorzystać, bo tym naszym to daleko nie pojedziesz, poza tym Erin go zabrała. Pomyśl, Faith, pomyśl - powiedziała, po czym zakryła swój, zapewne, szeroki uśmiech gazetą.
Ta oto osoba własnie powiedziała nagłos to o czym myślałam; to co planowałam, ale szybko odrzuciłam sądząc, iż to niemądre. Sądząc iż ona sama powie, że to głupie! I to ona właśnie mi to rozjaśniła mówiąc, iż mam to zrobić. Zachowała się tak, jakby nie była sobą, bo nigdy nie pałała uwielbieniem do niego. Nigdy. Martwiła się, że on mnie wykorzysta, ale nie przewidziała tego, że ja nie chcę; że nie chcę być z nim w ten sposób. W ogóle nie chcę być z nim, nawet przyjaźnić się nie chcę, bo to chyba nierealne, żeby taka osoba jak on miał takie właśnie kontakty z kobietą. To dla niego jest nienormalne; to on nie potrafi tego zrozumieć. Ja chcę tylko, żeby przestał brać. Potem możemy ze sobą skończyć.
Szybko odwróciłam głowę w stronę drzwi, kiedy tylko usłyszałam charakterystyczny odgłos jakim Marta je zamykała. Trzaskała jak cholera. Ale to robił każdy w tym domu, no, może oprócz mnie i Natalie. Kulturalnie się zachowujemy, oczywiście, ale my wszyscy tu tacy jesteśmy. Po części.
- Jesteś...! - podniosłam się na równe nogi i szybko do niej podeszłam. - Dawaj kluczyki od samochodu.
Już widziałam to spojrzenie Nat, już je widziałam. No bo jak mogłam je pominąć? Posłała mi ten wzrok mówiący, że ona to wszystko wiedziała, przewidziała. Wróżka...? Tak, kurwa.
- Ale na co ci to? - spojrzała na mnie zdziwiona. - Ja dopiero przyszłam, a ty...
- Muszę gdzieś jechać. Szybko - wzięłam je z jej ręki i nie zwracając uwagi na krzyki Axla, że sam sobie rady nie da, opuściłam Hellhouse.
W końcu wigilia, trzeba coś naprawić.
Nie liczyłam na nic, jak już mówiłam. Tutaj również. Nie liczyłam na żadne Boskie objawienie; nie liczyłam na to, że on będzie czysty. Chciałam tylko pogadać, w końcu tu chodzi o jego zdrowie. Ja chcę tylko tego, aby przestał i niczego innego do szczęścia mi nie brakuje. W jego sprawie, przynajmniej. Potrzebowałam tylko głupiego potwierdzenia, przysięgi, że on już nie tknie, i dotrzymania słowa. Ale... Ale nie mogłam mieć nadziei, nie mogłam mieć niczego.
Stojąc pod jego drzwiami przez chwilę zastanawiałam się czy pukać, czy w ogóle wchodzić. Mogłam przecież się wrócić. Mogłam pojechać z powrotem do domu i go zostawić, w końcu nie musiałam z nim rozmawiać. Tym bardziej, że nic mnie z nim już raczej nie łączyło. Mogłam sobie pojechać, mieć to w dupie, ale martwiłam się o niego czy tego chciałam, czy nie. I to mnie właśnie ogromnie irytowało w tej całej sprawie. Nie chciałam się o niego martwić, wolałam mieć na to wyjebane, ale mi chyba zależało... A nie powinno. Nigdy. To kolejna rzecz, która jest po prostu głupia. To wszystko jest głupie, nasza znajomość była głupia. Idiotyczna, wręcz. Nienormalna. Musiałaby się skończyć tak jak on chciał, ale przeszkodziły w tym narkotyki. I z jednej strony powinnam się cieszyć; nie znalazłam się w jego łóżku, nie w tym sensie. Ale cieszyć mnie to, nie cieszy, kurwa...
Pociągnęłam za klamkę i, czego się mogłam spodziewać, drzwi były otwarte. Przecież nie zamykał ich, bo po co? Nie no, po nic. Lepiej niech będą otwarte, do cholery. Powoli weszłam do środka krzywiąc się przez towarzyszące mieszkaniu zapachy. Coraz bardziej narastała we mnie złość. Już nie miałam ochoty na spokojną rozmowę; na pomoc w zrozumieniu mu tego, że źle robi. Teraz chciałam po prostu do niego podejść i go uderzyć, żeby wbił sobie do głowy, że jest cholernym idiotą i dupkiem. A jest, wiele razy to pokazał.
Siedział na podłodze opierając się o kanapę stojąc na przeciwko telewizora, w którym leciały wiadomości. Wpatrywał się w ekran, co chwila popijając z butelki wódki, którą trzymał w ręku. Na mój widok delikatnie przekręcił głowę w moją stronę i spojrzał, jakby z prośbą. Roztargane włosy, zarost, jakieś stare ubrania, po prostu prezentował się okropnie. Nic nie powiedział, tylko pociągnął kolejny łyk ze szklanej butelki. Westchnęłam i usiadłam obok niego. Nie chciałam nawet zwiedzać tego domu, nie miałam ochoty, aby patrzeć na ten bałagan, którego było więcej niż w Hellhouse. O wiele więcej.
- Nienawidzę cię - szepnęłam, a po chwili spojrzałam na niego wzrokiem, którym chciałam już go skarcić. - Byłeś chociaż u Mii?
- Chciałbym, ale nie pokarzę się jej tak - spuścił głowę. - Ja... Czuję to samo.
- Nie dziwię się - mruknęłam. - Też bym siebie nienawidziła za takie coś.
Ukrył twarz w dłoniach, a ja delikatnie przeczesałam mu ręką włosy.
- Nie skończę tego, wiesz? Nie dam rady, nie nadaję się już do niczego. Potrafię tyko dawać sobie w żyłę. Mam siebie samego, kurwa, dość.
I go uderzyłam. Dałam mu w twarz, tak jak chciałam.
- Spokojnie, Hudson, ja i tak już jestem martwy. Ubrudziłem ten nowy obrus, co kupiła - oznajmił Rose i wszedł do pomieszczenia. - Nawet nie wiem, gdzie ona to trzyma. Znaczy się, mówiła mi, ale jak szukałem to nie było, więc po co się wysilać?
Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą i przeniosłam wzrok na Duff'a dekorującego choinkę, którą chłopacy mieli ogarnąć już dawno temu, jednak żadnemu się nie chciało, dlatego wypadło to na dzień dzisiejszy, ostatni. Mieli mało czasu z uwagi na to, że Erin i Mandy wyszły z domu, aby przynieść te cholerne prezenty, co kupiły i trzymają je u siebie. Ja tam pomagałam tylko na początku, żeby nie było, że nic nie robiłam. Powiesiłam niektóre bombki, a łańcuchy i resztę zostawiłam Hudsonowi, który do tej pory się z nimi cackał wraz z McKaganem. Teraz tylko siedziałam i dyrygowałam, gdzie co ma wisieć, czekając jednocześnie na Martę, która miała zjawić się tu za jakieś dziesięć minut. Reszta mieszkańców Hellhouse, czyli Natalie, Izzy i Steven przygotowywali ostatecznie jedzenie tak, aby chociaż trochę było jadalne, bo w końcu to nie tylko dziewczyny gotowały...
Najbardziej zastanawiało mnie to, czy te święta wypalą, w końcu robimy je pierwszy raz, a poza tym chyba wszyscy powinni się w nie cieszyć, a jak na razie mamy dwie skłócone osoby i mnie martwiąca się o Tylera. Nie byłam u niego, a chciałam tam pojechać... Porozmawiać, ale czy dałoby się w ogóle? Czy miałby siłę powiedzieć chociaż jedno słowo tak, aby go nie przekręcić albo po prostu mnie nie wyrzucić za to, że mówię mu co ma robić? Pewnie i tak prędzej czy później, wypadłabym z jego mieszkania z hukiem, zwyzywana przez niego, ha. Inaczej nie mogłoby być. Ale gdybym spróbowała? Akurat dzisiaj, kurwa. Śmieszne. Gdyby Natalie to słyszała, to pewnie by mnie wyśmiała za moją głupotę i wiarę w to, że on by przestał.
Westchnęłam i zerknęłam na właśnie tą osobę wchodzącą do salonu. Usiadła na kanapie, obok mnie, i biorąc do ręki jakąś gazetę, spojrzała na mnie z uśmiechem. Uniosłam tylko jedną brew do góry i pytająco na nią spojrzałam.
- Marta przyjedzie do nas samochodem? - zapytała.
Niby Młoda miała prawo jazdy, ale nawet sama nie wiedziałam czy z niego korzystała, czy brała przykład ze mnie i bała się nawet wsiąść do auta w obawie czy się czasem nie rozpadnie. Nie no, ona aż takich problemów nie miała, bo z tego co wiem to samochód jej rodzice kupili i pewnie jednak go używa, jakoś... Zresztą, na pewno go weźmie, bo ona również miała przywieźć te drobne upominki, które razem kupiłyśmy. Tylko dlaczego to obchodzi akurat Natalie?
- Pewnie tak, a co? - spytałam podnosząc się bardziej do pozycji siedzącej.
- Tak sobie pomyślałam, że skoro ona ma auto to mogłabyś to jakoś wykorzystać, bo tym naszym to daleko nie pojedziesz, poza tym Erin go zabrała. Pomyśl, Faith, pomyśl - powiedziała, po czym zakryła swój, zapewne, szeroki uśmiech gazetą.
Ta oto osoba własnie powiedziała nagłos to o czym myślałam; to co planowałam, ale szybko odrzuciłam sądząc, iż to niemądre. Sądząc iż ona sama powie, że to głupie! I to ona właśnie mi to rozjaśniła mówiąc, iż mam to zrobić. Zachowała się tak, jakby nie była sobą, bo nigdy nie pałała uwielbieniem do niego. Nigdy. Martwiła się, że on mnie wykorzysta, ale nie przewidziała tego, że ja nie chcę; że nie chcę być z nim w ten sposób. W ogóle nie chcę być z nim, nawet przyjaźnić się nie chcę, bo to chyba nierealne, żeby taka osoba jak on miał takie właśnie kontakty z kobietą. To dla niego jest nienormalne; to on nie potrafi tego zrozumieć. Ja chcę tylko, żeby przestał brać. Potem możemy ze sobą skończyć.
Szybko odwróciłam głowę w stronę drzwi, kiedy tylko usłyszałam charakterystyczny odgłos jakim Marta je zamykała. Trzaskała jak cholera. Ale to robił każdy w tym domu, no, może oprócz mnie i Natalie. Kulturalnie się zachowujemy, oczywiście, ale my wszyscy tu tacy jesteśmy. Po części.
- Jesteś...! - podniosłam się na równe nogi i szybko do niej podeszłam. - Dawaj kluczyki od samochodu.
Już widziałam to spojrzenie Nat, już je widziałam. No bo jak mogłam je pominąć? Posłała mi ten wzrok mówiący, że ona to wszystko wiedziała, przewidziała. Wróżka...? Tak, kurwa.
- Ale na co ci to? - spojrzała na mnie zdziwiona. - Ja dopiero przyszłam, a ty...
- Muszę gdzieś jechać. Szybko - wzięłam je z jej ręki i nie zwracając uwagi na krzyki Axla, że sam sobie rady nie da, opuściłam Hellhouse.
W końcu wigilia, trzeba coś naprawić.
Nie liczyłam na nic, jak już mówiłam. Tutaj również. Nie liczyłam na żadne Boskie objawienie; nie liczyłam na to, że on będzie czysty. Chciałam tylko pogadać, w końcu tu chodzi o jego zdrowie. Ja chcę tylko tego, aby przestał i niczego innego do szczęścia mi nie brakuje. W jego sprawie, przynajmniej. Potrzebowałam tylko głupiego potwierdzenia, przysięgi, że on już nie tknie, i dotrzymania słowa. Ale... Ale nie mogłam mieć nadziei, nie mogłam mieć niczego.
Stojąc pod jego drzwiami przez chwilę zastanawiałam się czy pukać, czy w ogóle wchodzić. Mogłam przecież się wrócić. Mogłam pojechać z powrotem do domu i go zostawić, w końcu nie musiałam z nim rozmawiać. Tym bardziej, że nic mnie z nim już raczej nie łączyło. Mogłam sobie pojechać, mieć to w dupie, ale martwiłam się o niego czy tego chciałam, czy nie. I to mnie właśnie ogromnie irytowało w tej całej sprawie. Nie chciałam się o niego martwić, wolałam mieć na to wyjebane, ale mi chyba zależało... A nie powinno. Nigdy. To kolejna rzecz, która jest po prostu głupia. To wszystko jest głupie, nasza znajomość była głupia. Idiotyczna, wręcz. Nienormalna. Musiałaby się skończyć tak jak on chciał, ale przeszkodziły w tym narkotyki. I z jednej strony powinnam się cieszyć; nie znalazłam się w jego łóżku, nie w tym sensie. Ale cieszyć mnie to, nie cieszy, kurwa...
Pociągnęłam za klamkę i, czego się mogłam spodziewać, drzwi były otwarte. Przecież nie zamykał ich, bo po co? Nie no, po nic. Lepiej niech będą otwarte, do cholery. Powoli weszłam do środka krzywiąc się przez towarzyszące mieszkaniu zapachy. Coraz bardziej narastała we mnie złość. Już nie miałam ochoty na spokojną rozmowę; na pomoc w zrozumieniu mu tego, że źle robi. Teraz chciałam po prostu do niego podejść i go uderzyć, żeby wbił sobie do głowy, że jest cholernym idiotą i dupkiem. A jest, wiele razy to pokazał.
Siedział na podłodze opierając się o kanapę stojąc na przeciwko telewizora, w którym leciały wiadomości. Wpatrywał się w ekran, co chwila popijając z butelki wódki, którą trzymał w ręku. Na mój widok delikatnie przekręcił głowę w moją stronę i spojrzał, jakby z prośbą. Roztargane włosy, zarost, jakieś stare ubrania, po prostu prezentował się okropnie. Nic nie powiedział, tylko pociągnął kolejny łyk ze szklanej butelki. Westchnęłam i usiadłam obok niego. Nie chciałam nawet zwiedzać tego domu, nie miałam ochoty, aby patrzeć na ten bałagan, którego było więcej niż w Hellhouse. O wiele więcej.
- Nienawidzę cię - szepnęłam, a po chwili spojrzałam na niego wzrokiem, którym chciałam już go skarcić. - Byłeś chociaż u Mii?
- Chciałbym, ale nie pokarzę się jej tak - spuścił głowę. - Ja... Czuję to samo.
- Nie dziwię się - mruknęłam. - Też bym siebie nienawidziła za takie coś.
Ukrył twarz w dłoniach, a ja delikatnie przeczesałam mu ręką włosy.
- Nie skończę tego, wiesz? Nie dam rady, nie nadaję się już do niczego. Potrafię tyko dawać sobie w żyłę. Mam siebie samego, kurwa, dość.
I go uderzyłam. Dałam mu w twarz, tak jak chciałam.
* * *
- To o co chodzi...? Kiedy te prezenty? - dopytywał się blondyn.
- Prezenty są... Są jak się nażresz i jak Mikołaj przyjdzie - odpowiedziałam.
- To kiedy on przychodzi? - z drugiego końca stołu odezwał się Slash.
- A byłeś grzeczny? - spytałam.
- Przecież to oczywiste, kurwa.
- I za to właśnie nie będzie prezentu - odparła Erin wchodząc do pokoju z wazą, w której znajdował się barszcz. - I jedzenia mało... Marta, ile jest potraw?
- Nawet nie dziesięć.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie, jeśli nasz największy pokój można nazwać salonem, i dyskutowaliśmy na temat prezentów, które tak bardzo ciekawiły naszych chłopców. Prezenty, które nie należały do najlepszych, bądźmy szczerzy... Trochę szkoda, że nasze pierwsze święta są takie skromne, ale to już coś, że chociaż próbujemy je obchodzić tak jak w domu. Przygotowania trwały długo z uwagi na to, że chłopakom nie chciało się nic robić. Ale za to dosyć dobrze było przy stole, przynajmniej się nie kłóciliśmy, to już coś. Nawet Izzy odpuścił na ten czas, chyba. Nie gadaliśmy zbytnio... A jeśli on sobie odpuścił? Nie, nie mógł.
W radiu leciały jakieś świąteczne piosenki, a my jedliśmy świąteczny posiłek. Z nimi było to dziwne; nie było tu rodziców, Alexa, dziadków. Byli oni - chłopacy, Erin, Mandy, Faith i Marta. Rosemary wyjechała do rodziców z czego zbytnio się Steven nie ucieszył, ale puścił ją, całe szczęście. Ledwo tam dziewczyna pojechała, ale to słodkie z jednej strony. Gdybym ja miała wyjechać na kilka dni, to nikt by... Nie ważne. miałam się cieszyć. Mamy wigilię. Tylko co mi po niej? Nie chciałam jej tak spędzić... Felicja chyba też. Odkąd wróciła od Tylera jej humor się poprawił, ale przecież widzę, że wolałaby teraz siedzieć w domu, z rodziną! A gnijemy tutaj.
Drzwi zostały zamknięte, a do Hellhouse wpakowała się czwórka mężczyzn wraz z blondynem przebranym za świętego Mikołaja. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na nich zdziwiona. Zresztą, jak reszta...
- Ho, ho, ho, wesołych świąt - i pierdolnęłam. Pierdolnął cały świat. - Drogie dzieci, przyszedłem dać wam prezenty, na które zasłużyliście. Rózgi dla wszystkich.
- Joey, jebłam - powiedziała Amanda patrząc na blondyna.
- To bardzo dobrze. Mniej prezentów dać muszę - Tempest podszedł do choinki i zaczął po kolei brać do rąk wszystkie torebki, uważnie je oglądając. - No dobra... Natalie, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku- prezent dla ciebie.
Podał mi paczuszkę, a ja go uściskałam.
Może nie będzie tak źle...?
- Prezenty są... Są jak się nażresz i jak Mikołaj przyjdzie - odpowiedziałam.
- To kiedy on przychodzi? - z drugiego końca stołu odezwał się Slash.
- A byłeś grzeczny? - spytałam.
- Przecież to oczywiste, kurwa.
- I za to właśnie nie będzie prezentu - odparła Erin wchodząc do pokoju z wazą, w której znajdował się barszcz. - I jedzenia mało... Marta, ile jest potraw?
- Nawet nie dziesięć.
Siedzieliśmy wszyscy w salonie, jeśli nasz największy pokój można nazwać salonem, i dyskutowaliśmy na temat prezentów, które tak bardzo ciekawiły naszych chłopców. Prezenty, które nie należały do najlepszych, bądźmy szczerzy... Trochę szkoda, że nasze pierwsze święta są takie skromne, ale to już coś, że chociaż próbujemy je obchodzić tak jak w domu. Przygotowania trwały długo z uwagi na to, że chłopakom nie chciało się nic robić. Ale za to dosyć dobrze było przy stole, przynajmniej się nie kłóciliśmy, to już coś. Nawet Izzy odpuścił na ten czas, chyba. Nie gadaliśmy zbytnio... A jeśli on sobie odpuścił? Nie, nie mógł.
W radiu leciały jakieś świąteczne piosenki, a my jedliśmy świąteczny posiłek. Z nimi było to dziwne; nie było tu rodziców, Alexa, dziadków. Byli oni - chłopacy, Erin, Mandy, Faith i Marta. Rosemary wyjechała do rodziców z czego zbytnio się Steven nie ucieszył, ale puścił ją, całe szczęście. Ledwo tam dziewczyna pojechała, ale to słodkie z jednej strony. Gdybym ja miała wyjechać na kilka dni, to nikt by... Nie ważne. miałam się cieszyć. Mamy wigilię. Tylko co mi po niej? Nie chciałam jej tak spędzić... Felicja chyba też. Odkąd wróciła od Tylera jej humor się poprawił, ale przecież widzę, że wolałaby teraz siedzieć w domu, z rodziną! A gnijemy tutaj.
Drzwi zostały zamknięte, a do Hellhouse wpakowała się czwórka mężczyzn wraz z blondynem przebranym za świętego Mikołaja. Uniosłam brwi do góry i spojrzałam na nich zdziwiona. Zresztą, jak reszta...
- Ho, ho, ho, wesołych świąt - i pierdolnęłam. Pierdolnął cały świat. - Drogie dzieci, przyszedłem dać wam prezenty, na które zasłużyliście. Rózgi dla wszystkich.
- Joey, jebłam - powiedziała Amanda patrząc na blondyna.
- To bardzo dobrze. Mniej prezentów dać muszę - Tempest podszedł do choinki i zaczął po kolei brać do rąk wszystkie torebki, uważnie je oglądając. - No dobra... Natalie, wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku- prezent dla ciebie.
Podał mi paczuszkę, a ja go uściskałam.
Może nie będzie tak źle...?
_________________
Jestem, późno, wiem.
Chciałabym Wam życzyć wesołych świąt już teraz, ponieważ następny rozdział przypada w ich drugi dzień, także, rozumiecie.
Chciałabym Wam życzyć szczęśliwych świąt Bożego Narodzenia; tego, abyście spędzili je razem, z rodziną. Tak, abyście po prostu byli razem i aby nic Was w ten dzień z równowagi nie wyprowadziło.
Wesołych świąt.
Njee, Fejf zła, teraz całe święta będę się bała, że mnie odwiedzi Mikołaj Tempest. ;-----;
OdpowiedzUsuńWiesz, kochana, że tylko u Ciebie nie jestem w tyle z komentowaniem? Czuj się zaszczycona. XD
Tyler zły. Ale nie potrafię się na niego gniewac. No a zwłaszcza patrząc na jego zdjęcie na traktorze. ;--; Zły Tyler ×2.
Święta, święta, pipul singin hewi metal. Wyobraziłam sobie tego Hudsona, który niecierpliwie czeka na prezenty, aw. ♡
Mery krismes, Fejf. Życzę Ci dużo Tylera na traktorze.♥ I dużo weny. :3
*hug*
Ty się ciesz, że Tempest, a nie Meine!
UsuńOch, teraz przez ten traktor będziemy go lubić, nie, to nie miało być tak. ;_____;
Dziękuję bardzo, Suzie. *również tulę*
Jeezu ;-; To już święta! Zaczynają pojawiać się świąteczne odcinki! Ile ja się naczekałam na te trzy dni w roku. Kurwa, stop. XD Poprawiła mi tym rozdziałem humor. Tylko że, Faith, to będzie pisemko jeszcze krótsze od Komentarza Numer 1, mimo że powinno być na odwrót. Ale tak to jest, gdy komentuje się dwa rozdziały u Ciebie jednego dnia. Chyba. U Ciebie nigdy nic mi nie wychodzi, chcę napisać coś długiego, w miarę ogarniętego, a wychodzi... no, dokończ sobie.
OdpowiedzUsuńNajpierw pojednawcze spotkanie sióstr. Szkoda, że Faith nie wyjechała do rodziców, to chyba dobrze by jej zrobiło, tak myślę. Ale po pierwsze nie miała pieniędzy, bo Gunsi to jednak nieokrzesane, kosztowne bachory. Po drugie nie doszłoby do odwiedzin Tyler'a, a to nie byłoby za fajne.
No właśnie, Steven. Och, co On ze sobą robi? Przecież ten chłopak powinien wziąć się w garść i trochę... Znowu pieprzę jak potłuczona! Z ćpania nie wychodzi się tak łatwo, głupku! (moje alter-ego. XD) Faith zrobiła bardzo, bardzo dobrze. Uderzyła go, lepiej gdyby go skopała... Ale liczy się wszystko. Matko, Tyler, błagam, weź się w garść. Żeby dzieci nie odwiedzić?! No, czy to nie jest okrutne? Ale rozumiem, problemy. Jedyną pozytywną rzeczą jest świadomość o złym poczynaniu.
Wigilię u Gunsów wyobraziłam sobie jak ostatnią stypę. Do końca doprowadziło mnie wspomnienie o piosenkach, puszczanych w radiu. Metaliczne pobrzękiwanie sztućcy o talerze, a w tle przesłodzone melodie, prócz tego - cisza i rzucane w siebie oschłe spojrzenia.
...ale przynajmniej się nie kłócili, o. Natalie w końcu dojrzała coś optymistycznego, oklaski dla tej pani. Joey rozpuścił mnie do końca, do teraz się uśmiecham, haha :)
O, Faith. Wiem, wiem - beznadziejna treść, długość i cała reszta. Przepraszam! Ale moje spóźnienia, niestety, robią swoje.
Żegnam, całuje! <3
Wesołych Świąt, Kochana!
Na komentarz numer 1 jeszcze nie odpowiedziałam, także...
UsuńAch, odwiedziny Tylera to mało istotna sprawa dla niej. Chętnie by się pewnie zamieniła, żeby pojechać do rodziny niż siedzieć z nim.
Tego spotkania nie można było nazwać wigilią, nawet. Ale to już coś, w końcu przynajmniej jedli wszyscy razem i się nie kłócili.
Komentarz jest śliczny, dziękuję ♥
Łoo panie, hahahahhahahha XDD
OdpowiedzUsuńZajebiste!
Sorry, ale nie mam weny na komentarze :/
/dawna Estranged Isbell
Dziękuję, Asiu!
UsuńDzięki za życzenia, i tobie też Wesołych Świąt...pamiętaj, o co w nich chodzi, tego życzę wszystkim, którym się chce w to wierzyć...mi się chce. Może i dziwnie gadam, więc teraz komentarz.
OdpowiedzUsuńBiedny Steven.....nie powinien się nienawidzić. Chyba właśnie o to chodzi. Jest człowiekiem, więc powinien mieć godność. Brzydzi się sobą, ale nie powinien się poddawać, bo życie to jakby ciągłe wstawanie, upadanie, wstawanie...nie można się poddawać..dlatego wierzę, że Bóg jest sensem każdego życia. Jedynym prawdziwym powodem, by walczyć.Nie wkurzaj się za tę cześć, bo jest tu i koniec. A Faith nienawidzi Stevena, , bo się krzywdzi, a ona go kocha....Jeśli chodzi o Nat, to głupie, że jest zła na Iza, jakby ona była niewinnym aniołkiem, a on całym złem Wszechświata i okolic. A poza tym, Święta to czas wybaczania, muszę o tym pamiętać.....Szkoda mi Marty i Faith, że nie mogą być w Święta z rodziną, ale Faith jest chyba potrzebna bardziej tam...bliżej Stevena. Musi go zmusić, żeby nie ćpał...to twoja opowieść, ale ma nadzieję, że ta się tak nie skończy...jak tamta. Ze tu przeżyją i będą razem. Mama mi psuje ten i tak dziwny komentarz, kończę. Czekam na następny rozdział, jeszcze raz Wesołych Świąt:)
Mama tak naprawdę nic nie psuła, tylko miała rację, okna trzeba było umyć. I fajnie było myć je z nią....to tyle.
UsuńSteven się nie podda, choć wygląda na to, że już to zrobił. Ale później będzie dobrze, przynajmniej mam nadzieję.
UsuńJest potrzebna Stevenowi, fakt, ale coraz bardziej jest to dla niej uciążliwe.
Dziękuję Ci pięknie, Fly.
Kocham Cię.
Na początku
OdpowiedzUsuńHahahahahahhahahahahahah ten gif ze Stevenem xd hahahha
Jak ja go kocham
Ale nie w opowiadaniu Kurwa no
Przecież tu się każdy stara i chcę dla niego jak najlepiej a tan yygghhh I tak go kocham xd hahahah Steven jełopie weź się w końcu w garść
Biedny Izzy
Wiem ze się powtarzam ni ale
Jezuuuuu
Izzy
Święta z Gunsami
Ciekawe czy wypalą
Prędzej choinkę rozdupcą i tyle będzie z tej wigilii xd
Hmmm
Droga Faith, również chce Ci życzyć powodzenia w dalszym pisaniu, dużo zdrowia i miłości Żeby w twoim życiu nie było smutków i złych dni
Aby na twojej twarzy zawsze gościł szeroki i szczery uśmiech
No i nawpierdalaj sie ryby w chuj xd
Pozdrawiam x666
Weźmie, weźmie... Chyba, zobaczymy.
UsuńDobrze, Illusion, nawpierdalam się ryby! Specjalnie dla Ciebie, obiecuję Ci. XD
Również Cię pozdrawiam.
Jestem, jak zawsze z poślizgiem, ale to już znamy. Boże, najbardziej świąteczny rozdział, jaki kiedykolwiek miałam przyjemność czytać, kurwa, w cholerę świątecznie... Ale z drugiej strony, to przeważnie tak właśnie wygląda, przecież na zewnątrz było im pięknie, to w środku nerwicy można dostać.
OdpowiedzUsuńJest mi szkoda Faith, przede wszystkim przez to, co czuje i przechodzi emocjonalnie. Steven jest kretynem, który nie widzi, co ma. Plus jest taki, że zrozumiał, co robi i jasne, że sam sobie nie poradzi, to już jest ten etap, gdzie on po prostu potrzebuje kogoś, kto mu poda rękę, jest w stanie tak żałosnym, że potrzebuje Anioła. Och, i wszystko sprowadza mi się do jednego, gdzie już słyszę w głowie pierońskie Angel, najgorsze, co kiedykolwiek powstało, pomóż mi...
Zastanawia mnie, co ona z nim zrobi. Dała mu w pysk, zresztą słusznie, ale to wszystkiego nie załatwi. Siedem nieszczęść w jednym człowieku, tak bardzo się stoczył, aż mi go...nie żal. Nie może mi go być żal, przecież sam się sprowadził do tego stanu. Pociesza mnie tylko ta myśl, że chce poprawy. Że zrozumiał, co się z nim dzieje, że nie może pójść do swojego skarbu, do Mii, bo musiałby jej się pokazać w tym porażającym stanie. Wszystko to jest jeszcze bardziej nieprzyjemne, jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, jak bardzo Steven kocha swoje dzieci. Gdyby jeszcze do niego trafiło coś podobnego, ale jeśli mowa o Faith. Bo inaczej ona sama sobie żyły wypruje, martwiąc się o takiego człowieka. Nie powinno tak być, ja nie chcę.
A zostawiając to i wracając do Gunsów, coś mi się przypomniało, gdy ubierali choinkę. A mianowicie wróciły do mnie fragmenty Brudu Motley Crue, w którym jest uroczo przedstawione ich drzewko świąteczne, całe w tamponach, prezerwatywach i pewnie innym podobnym szajsem. Trzeba sobie jakoś w życiu radzić, nic już nie powiem, haha. Pomińmy to dyskretne spostrzeżenie: Axl skradł me serce, kiedy powiedział na spokojnie, że i tak jest już martwy. Jak to idealnie oddało obraz całej sytuacji, o Chryste. W ogóle ich przygotowania do świąt podchodzą pod patologię, ale im dłużej to analizuję, to tak to właśnie wygląda w większości rodzin, ze mną włącznie, haha!
Atmosfera przy stole dość denne, ale to było do przewidzenia, każdy wyobrażał to sobie inaczej, ale stało się coś, co nadało tej magii, a ja jebłam razem z Amandą. Jak na ironię, myślałam właśnie na chwilę przed Twoim rozdziałem o Europe, starałam się sobie przypomnieć jeden kawałek, dalej to robię, zresztą. I nachodzi mnie tak ni stąd, ni zowąd, Joey Tempest z prezentami. Cholera, może ja też tak chcę? Cholera, gdyby zamiast niego przyszedł do mnie taki...
Darujmy sobie i nie wnikajmy, donikąd to nas nie zaprowadzi, a i tak już wszyscy wszystko wiemy X'D Wybacz mi za te wszystkie myśli i skojarzenia, które zostawiłam dziś w tym komentarzu, ale jestem wyjątkowo rozkojarzona, haha. Jeszcze ten paraliżujący gif na końcu, w ogóle sam ten teledysk robi mi dobrze, skoro już się tak przed Tobą dzisiaj spowiadam.
Tobie również życzę Wesołych Świąt i wszystkiego, co dobre, nigdy tego za mało. Dziękuję za śliczny rozdział, trzymaj się, do następnego! ♥
Jakim poślizgiem? Rozdział był dodany wczoraj, w sobotę. Nie ma żadnego opóźnienia, Alicjo!
UsuńBłagam, nie pisz o aniołach, bo przyjdzie Angie, zacznie się głupio szczerzyć i zaraz tu napisze, co ona wie i to co się stanie. XD Kocham Cię, Angie, jakby co. XD
Jak na razie to go zostawiła, nie mogła zostać. On teraz tam u siebie siedzi i się zadręcza. Nie wiadomo czy pomoc nadejdzie.
Tak, te przygotowania były całkiem normalne, naprawdę.
Ktoś najść musiał, a że właśnie ten pan do roboty nic nie miał, to sytuacje musiał uratować.
Alicjo, czuję się niczym ksiądz, ale błagam - ja się boję, nie rób mi tego! XD
Do następnego, już jestem ciekawa co wtedy mi powiesz. XD
♥
Jesteśmy wreszcie ... Wybacz nam Faith, ten dzień zwłoki >mmm zwłoki ^^<, Lars błagam, przestań ... ale wczoraj, przedwczoraj i dzisiaj mamy urwanie głowy. Jak nie lepię uszek to pierogi, a popołudniami dokańczam mój metallikowy sweter .... (Muszę się pochwalić, że zrobiłam 156 uszek podczas gdy Lars tylko trzy). Ale dosyc pierdolenia.
OdpowiedzUsuńEkhem ... Czy Slash naprawdę chrapie tak głośno, że słychać go z drugiego pokoju? :P Pewnie wszyscy muszą spać z zatyczkami w uszach (swoją drogą polecam!).
No tak ... i panowie zaczęli dekorować dom dopiero na chwilę przed pierwszą gwiazdką. No jasne, bo po co wcześniej, lepiej na ostatnią chwilę, spokojnie i tak zdążymy ;) Axl'owi się nawet nie chciało gwiazdki na czubek choinki szukać :P Ten to ma wyjebane na wszystko :P No ale to chyba jedno z lepszych podejść do życia ... przynajmniej nerwicy się nie nabawi. Swoją droga komicznie musi wyglądać to strojenie drzewka przez Duffa i Slasha :P Już to widzę! Większość ozdób wyląduje na nich a nie na choince :P Jak się takie łajzy do tego zabierają to ja dziękuję ;)
Szkoda mi Izzy'ego ... :( Myślałam, że z okazji świątecznego czasu jego konflikt z Nat jakoś ulegnie poprawie, że coś się wyprostuje ... Dziwnie tak pewnie siadać skłóconym do jednego stołu ...
Faith strzeliła Stevena w ryj .. pardon .. .w uroczą buźkę (już nie tak uroczą bo zapijaczoną i zarośniętą ...) ale dobrze zrobiła. Należało mu się. Widać, że sobie uświadomił jednak co nieco ten nasz Tyler. Choć nie wiem na jak długo. Wiadomo święta - nastrój taki melancholijny to sobie pomyslał, że można by coś zmienić w życiu, lepiej się dzieckiem własnym zająć (biedna Mia ...) ale obawiam się, że magia świąt mini i refleksja nad poprawą życia też pryśnie. Obym się myliła.
I na koniec siadają wszyscy do tego skromnego stołu :) No jak umieli tak zrobili. Prezenty jak zwykle najważniejsze :D "Prezenty są... Są jak się nażresz i jak Mikołaj przyjdzie" - hahahaha, padłam przy tym :P Nie ma to jak brutalne wyjaśnienia :P
Aaaa bo zapomnę ... czemu Jon nie został zaproszony? Tak sobie pomyślałam, że może przez wzgląd na jego znajomość z Faith powinien tam być ... ale pewnie Bon Jovi mają własną wigilię. W sumie to ... Tyler też sam spędzi ten czas ...
Mikołaj najlepszy :) Joey się nadaje :P
No tak i tym świątecznym akcentem przychodzi nam zakończyć. Teraz słowo na niedzielę od Larsa.
>Droga Faith, ja Lars Ulrich, najzajebistrzy< (Ekhm .. nie ma takiego słowa Lars ... > Cicho Nem, nie przerywaj! ... Więc ... Ja Lars oraz ta tu obok siedząca Nameless życzymy Ci zdrowych, pogodnych Świąt Bożego Narodzenia, spędzonych w gronie rodziny. Wielu wspaniałych prezentów, aby muzyka (głównie moja oczywiście) lat 70 i 80 towarzyszyła Ci całe życie i była podporą w trudnych chwilach. Życzę Ci oczywiście również dużo weny, abyś mogła obdarowywać nas kolejnymi rozdziałami historii tu zapisanych. Ode mnie tradycyjnie ... POZEW ŚWIĄTECZNY :D Oraz jako dodatek, uśmiech Tylera odciśnięty w betonie.
Tyler na Święta -> http://image.blingee.com/images17/content/output/000/000/000/62a/553971001_1553483.gif
Bóg zapłać i pochwalony! :D Wszystkiego dobrego!<
~~N&L
Lars, do roboty powinieneś się wziąć, a nie trzy uszka tylko, pffy. Ja już więcej potrafię. XD
UsuńTak, Slash chrapie, zostało to potwierdzone! XD
Z Natalie i Izzy'm nie jest tak źle... Przynajmniej się na siebie nie rzucili i nie pozabijali. Cud.
Steven to trudny temat, tak naprawdę nikt nie wiem co tam mu w głowie siedzi. Czasem nawet ja. ;____; A w końcu pod jednym dachem mieszkamy.
Każdy miał swoją wigilię, spędzali ją z rodziną. Po prostu w Hellhouse zebrali się Ci, co na święta do domu nie pojechali. I wypadło tylko na Gunsów i Europe.
Muszę powiedzieć, że to najlepszy prezent jaki w życiu dostałam. XD I nie mówię tu o Stevenie, tylko o tym pozwie! XD XD
kocham Was! ♥
Witaj, D o n a l d z i e. Na początku przeproszę Cię, że nie wczoraj, bo, jak się domyślasz, przeczytałam wtedy, ale zaczęłam sprzątać w pokoju, a jak Joanna zacznie sprzątać, to oczywiście musi zająć jej cały dzień. Dosłownie cały, bo skończyłam coś koło północy, może trochę wcześniej, sama nie wiem, bo straciłam już rachubę. Później umierałam ze strachu. XD Bo dałam lampki choinkowe na szafę i okno, a tata nie chce mi powiedzieć, czy tak można, chodź wie. Poza tym zapaliłam miliony świeczek (po których właśnie myję pieprzone talerzyki -Angie zachciało bawić się woskiem z płynących świec... Nie bierz przykładu z matki XD), w tym kilka tuż obok łańcuchów, które zarzuciłam na półki. XD A w nocy bałam się spać, bo tuż nad moją głową zwisał przymocowany naokoło łóżka łańcuch. XD I bałam się, że spadnie mi z niego na twarz pająk. xDDD I się nie śmiej, bo wcześniej po ścianie jakiś chodził, a noc wcześniej śniło mi się że jakaś tarantura do mnie gadała i zawarłam z nią jakiś pakt, a ona mnie oszukała i zniknęła i potem bałam się, że zaraz wyskoczy i mnie zje. XDDDDD To lepsze niż ten sen o Tylerze! XD Ale i tak najgorsze były te "zjawy" z komentarza sprzed tygodnia. XD A! I wczoraj siedziałam do 3, bo chciałam skomentować (właściwie 3, to już dzisiaj, ale to nic XD), ale zaczęłam tańczyć do utworów z Dirty Dancing, potem jakieś wiersze pisałam i tak mi zeszło. XDDD
OdpowiedzUsuńMarta. Lubię ją. Nie wiem dlaczego. Ale w końcu kogo ja nie lubię? Oprócz Jona? XD Jon jest zły!!! Chociaż w święta go nie było! Dziękuję, że na święta nie dałaś Jona, tylko Stevenka. Chociaż mógłby to już być INNY rok. XDDD
JA WIEM! WIEM, WIEM, WIEM! HA HA HA! Dobra, już się uspokajam i stram nie zwrócić na siebie uwagi. Ha, ja nadal wiem więcej, niż Ty. XD Ty wiesz tylko, co to za baba (chyba że jeszcze coś wypaplałam...?), a ja wiem już DWIE rzeczy. Aż d w i e! Hehe! Jeszcze muszę coś o tym drugim opowiadaniu się dowiedzieć, a najlepiej o roli Tylera tam i będę spokojniejsza. XD
Kurwa! Ktoś zespół na święta moją ulubioną miotłę. :c
Nadal się boję, bo obok mnie leży zeszyt z napisem "notatnik śmierci", co gorsza, napis ten jest w języku angielskim, czyli tak, jak w tym anime. Zapisać Cię tam? XD Możesz wybrać, rodzaj śmierci, na święta, czy tam imieniny, jak wolisz. xD Zawsze możesz dać mi wolną rękę. Znam już Twoje nazwisko, a to mi wystarczy. XD Teraz powiem Ci, że podejrzewam, że Faith pomoże Stevenowi, żeby on mógł coś zrobić. Wiesz, o co chodzi. Chodzi o to, co wiem. XDDD I jaki ten rozdział jest... Super! XD Tylko czekaj, bo zapomnę! Kocham tego gifa. Tylko... Zwróć uwagę na pana po lewej, w tle. XDDD Dobra, lecę do świąt. Jak to brzmi? Love Me Do! Lov lov mi du ju noł aj low ju... XD Joey. Boże. XD Nie wiem, co napisać. XDDD KOCHAM GO! Teraz wyciągam ciastka, mleko i na niego czekam. XD Czy my o czymś nie zamniałyśmy? Miałam wprowadzić się do Ciebie. Więc, chowaj pieska, ja idę przez to pół, czy tam całą Polskę, i razem czekamy na Mikołaja Joey'ego. XD. Chyba jeszcze u Ciebie nie był, co...? XDDD Kurcze, ja przepraszam za ten komentarz, ale... xD Dobra, rozdział jest piękny, jesteś wspaniała, Kaczorku. Ja lecę, kocham Cię! ♥
~MAMA
PS Odpowiedz mi na pytanie!!! XDDD
PSS Na komentarz też! XD
PSSS ALE SZYBKO!!!
PSSSS Napisałam ten komentarz o 11, ale okazało się, że goście od internetu mają jakiś masowy lroblemu, wiec wiesz. ;__;
"Błagam, nie pisz o aniołach, bo przyjdzie Angie, zacznie się głupio szczerzyć i zaraz tu napisze, co ona wie i to co się stanie. XD Kocham Cię, Angie, jakby co. XD" - też Cię kocham, więc idę się głupio szczerzyć. XDDDDDDD A poza tym, to popatrz na mój piękny opis na moim profilu! To dla Ciebie! XD
UsuńZNOWU ZMIENIŁAŚ SZABLON! WIESZ CO...?! Ale piękny. Trawfiłam kiedyś na niego, błądząc w internecie. XD A wiesz, że tak sobie myślałam, że muszę to skomentować, zanim zmienisz szablon? XD I tak się złożyło, że zmieniłaś po moim komentarzu. XD A teraz, tak tylko mówię (znowu): odpowiedz na mój komentarz i pytanie!!!!!
UsuńTak bardzo nalegałaś, że w końcu jestem. XD
UsuńTak czytam i czytam, i zastanawiam się dlaczego ten łańcuch nie spadł Ci na twarz. Spokój by był. XDDD Wiesz dlaczego nie odpowiedziałam Ci w ten sam dzień, co napisałaś? Bo oglądałam film z MOIM Patrickiem, mamo. I krzyczałam do jego filmowej żony, ze ma spadać. XD A potem do dzieci, że chyba im się coś pomyliło, bo to ja jestem ich matką. XDDDDD
Ja Ci dam INNY rok, Joanno, ja Ci dam! XD
Nic Ci już nie powiem, bo za dużo wiesz, matko. XDDD
Ty masz ulubioną miotłę????
Co Ty chcesz od Joe na tym gifie?! No co?! Uroczo chłop wyszedł, a at się czepia, pffy. XD
Dobra, wprowadzaj się! Jak nie będziesz do niego podchodzić to nie stracisz żadnej kończyny, także możesz przyjeżdżać. XDDD
Już się tam nie gorączkuj, bo podpowiadałam na wszystko.
Też Cię kocham! ♥
Od 15 rozdziału zbieram się za napisanie komentarza, może teraz wyjdzie. Jak to się mówi, do 10 razy sztuka <3!
OdpowiedzUsuńNa samym wstępie baardzo przepraszam za pierwszy komentarz dopiero przy tym rozdziale. Z pewnością się poprawię i nie przepuszczę wyrażenia opinii przy kolejnych ;)
To co powinno być powiedziane : uwieelbiam twoją twórczość mimo, iż nie jestem fanką gunsów. Jednak w twoich opowiadaniach moją miłością obdarzyłam Stradlina i Duff'a xDD. Nie wspominając o cudownym Hudsonie.
Rozdział przyjemny, taki klimatyczny. Bardzo fajnie się czytało, tylko czemu tak mało ;__: ?! Chcę jeszcze tak szybko jak się da :)
Podobała mi się krótka scena Faith i Tyler'a. No i Tempest w roli Mikołaja?! Czego chcieć więcej xD Ogólnie guns'owa wigilia przebiegła dużo spokojniej niż się można było spodziewać, więc jestem w lekkim szoku, ale pozytywnym ^^. Już się boję, jakiego zorganizują sylwestra xD
Wesołych Świąt :) !
Oj nie przepraszaj, Nadine!
UsuńOch, dziękuję. To takie miłe, to co tu napisałaś. Cieszę się, że dzięki mnie polubiłaś przynajmniej połowę Gunsów.
Dziękuję jeszcze raz i również życzę wesołych świąt!
Jestem Wićka, możesz mnie zabić, za to, że teraz. I powiem od razu: śliczny szablon, nie wiem który już z kolei, ale gust masz moja droga pierwszorzędny. Strasznie podoba mi się ten czekoladowoszary odcień w tle xD
OdpowiedzUsuńFelicja... ja wiem, że ona mimo tego zmęczenia od Hellhouse to kocha to miejsce. Przecież tam są razem, jest tak swojsko w jakimś znaczeniu tego słowa, czyż nie? Syf, jest, ale atmosfera tym bardziej. Jednak takie dni załamania, kiedy zapewne ma się ochotę obudzić w czyściutkim domu też się mogą zdarzyć i ma na to pełne uzasadnienie. To normalne, ha!
Choć to wszystko przez... Stevena. Cholera, pieprzony Tyler. Wićka, coś ty z nim zrobiła co? Powiedz mi! Taki był z niego kochany facet, tak bardzo troszczył się o Faith, a teraz? On się powoli zabija, a ją zabija to, że on się zabija, oh, jakieś to skomplikowane. Wykańczają się nawzajem, bo zależy im na sobie, bo się KURWA KOCHAJĄ. Ja... Nie wiem, zaraz biorę szpadel i lecę do nich, żeby każdemu z nich przez kark trzepnąć, może zrozumieją, kim dla siebie są.
Natalie, no, ja wiem, że niej równa lala, bardzo dobrze Faith poradziła, bardzo dobrze! Bo chodzi cały czas o cholernego Stevena i widzi to każdy. A święta są po to, żeby się godzić nie? Żeby była zgoda, miłość i tym podobne, oh.
A i w twarz też można przyłożyć, a co! To to chodziło. To coś zmieni. Będzie lepiej. Zrozumiał coś, prawda? Kurwa?! Błagam, niech to się skończy, ja chcę ich razem szczęśliwych, Wićka, nie torturuj mnie dłużej, proszę... Magia świąt jest, niech zadziała. Ładnie proszę. Bardzo ładnie.
Marta, cóż, zerwała z tym jakimś gościem i ja tak sobie myślę, że będę z niej ludzie, wiesz? Pomyślała o rodzicach i o świętach w takim gronie, to nie może być zła... A myślałam już, że taka jest. Nic do niej nie mam, tak myślę.
A wigilia? Cóż, pięknie. Wszystko na miejscu, walić, że skromnie. Gest się liczy, czy coś... No i Mikołaj. Ah, też takiego chcę! Zamawiam! Niech mi przyniesie moje płyty, niech mi przyniesie wymarzone 'Sticky Fingers' Stonesów, a potem zamknę się w pokoju i będę słuchać tego do końca życia... Mi tak pasuje. Nieważne, Wićka!
Wesołych, pięknych, kolorowych! Ale pożycz Stevena chociaż w drugi dzień świąt... ♥!
Hugs, Rocky.
Skąd Ty wiesz, że się kochają, Hanka, co? Nikt tu nie powiedział, że tak będzie, moja droga. XD I nawet nie czytaj komentarzy tej wariatki Angie, bo Ci tylko w głowie namiesza. XDD
UsuńMagia świąt nie zadziała, to nie u mnie. Przykro mi, Haniu.
Przykro mi (tak, znowu), ale Mikołaj Joey jest już zajęty przez pewne warzywo, które nawet Tempest ma na nazwisko... XD
A Steven, hmm... No dobra, dostaniesz go w drugi dzień świąt pod warunkiem, ze ja dostanę Ozzy'ego. XD