Przepraszam bardzo, ale ktoś tu chyba zapomniał o Hate. Na serio, tylko dwie osoby i w tym ja?
Z dedykacją dla Fly!
Tik tak. Tik tak. Tik tak. Tik tak...
Wsłuchiwałem się w ten pojebany zegarek, który raczej nie rozróżniał dnia od nocy. Cholera jasna, kto sobie takie coś wymyślił? Przecież to, o tej pierwszej w nocy, przeszkadza w spaniu! Zaraz normalnie go rozpierdolę. Kto z tego pieprzonego hotelu wymyślił sobie, że w tym pieprzonym pokoju ma być ten pieprzony zegarek?!
Odwróciłem się na drugi bok i nakryłem głowę poduszką. Ten wyjazd jest jakiś pojebany... Nie, to my byliśmy pojebani, ponieważ uciekliśmy z małą ilością kasy. Tssa... Małą ilością, śmieszne. Tego nawet małą ilością nie można nazwać. Zastanawia mnie tylko to, co ta cała blondi z nią zrobiła... Przecież z czegoś musiała żyć, tak? No właśnie, musiała. Dlatego, gdzie ona teraz jest, co? Chowa ją przed nami? Ja pierdolę, czy ona nie może sobie uświadomić, że gdyby nam ją pożyczyła, to mieszkalibyśmy w jakimś lepszym hotelu, a nie w najtańszy gównie?!
Tik tak. Tik tak. Tik tak. Tik tak...
Kurwa, no! Przekręciłem się, tym samym uderzając Jeffreya łokciem w głowę. Chłopak poruszył się i tak jakby przebudził się, ale zaraz z powrotem zamknął oczy i zasnął. Westchnąłem i podniosłem głowę do góry spoglądając na cały ten pokój. Jakaś stara tapeta w kwiatki 'przyozdabiała' ściany, u góry jakaś żarówka, która niby miała oświetlać pomieszczenie, ale niestety była przepalona. Okno... No, okno i łóżka. Dwa łóżka, całe szczęście. Na jednym my z Jeffem, a na drugim dziewczyny. I tak musimy się gnieździć w tej klitce, dopóki nie znajdziemy czegoś lepszego... Nie, dopóki nie znajdziemy pracy. Zarąbiście, ja w pracy. Niestety nie mamy innego wyjścia, bo nie chcę, żeby Molly mieszkała w takim miejscu. Przecież ona zasługuje na lepszy dom, a ja nie mogę jej tego dać. Znaczy się, mogę, ale muszę na to zapracować. Normalnie to bym miał wyjebane na to, gdzie mieszkamy, ale z uwagi na siostrę, muszę to zrobić. Dla niej.
Mogliśmy zrobić... Mogliśmy z Jeffem przecież... Okraść tą całą Hannah, ale w końcu ona była pierwszą i raczej jedyną miłą dla nas osobą, więc dlaczego miałem jej takie coś zrobić? Nie jestem jakiś, kurwa, okropnie zły, żeby robić takie rzeczy. Choć dzięki temu moglibyśmy teraz mieszkać, gdzie indziej...
Tik tak. Tik tak. Tik tak. Tik tak...
Jak już kiedyś będę miał własny dom, to nigdy nie kupię tam zegarka. Najwyżej nie będę wiedział, która godzina. Trudno. Jakoś przeżyję... Tylko czy w ogóle będzie mnie stać na własne mieszkanie? Jak na razie to nawet kasy na żarcie nie ma, a ja już o chacie myślę. Ale co my niby mamy zrobić, żeby cokolwiek zarobić? Grać? Nawet dobry pomysł, tylko gdzie? Przecież na ulicy, siedząc przy krawężniku, raczej za dużo nie zarobimy...
Tik tak. Tik tak. Tik tak. Tik tak...
Rzuciłem poduszką w zegarek. I tak oto w hotelu zabrakło jednego z tych tykających gówien.
***
Jechaliśmy... Gdzieś. Autobusem. Zbytnio mnie to nie obchodziło, przecież nawet gdybym zapytała, to ten Rudy idiota zbyłby mnie jakimś swoim tekstem. Po prostu Jeffrey kazał mi się szykować, bo stwierdził, że ja i Molly nie możemy zostać same. Nie powiedział, gdzie ani po co. Zresztą ostatnio czuję się tak, jakbym tylko im wszystkim zawadzała. A William sytuacji nie polepsza.
Odwróciłam się w stronę mówiącej coś do mnie przyjaciółki, która chyba raczej już wiedziała dokąd zmierzamy, bo jeszcze przed chwilą rozmawiała o czymś z Bailey'em.
- Chłopacy zamierzają poszukać sobie pracy. - oznajmiła siadając obok mnie.
Oni? William i Jeff zamierzają pracować? Naprawdę bardzo śmieszne, okropnie śmieszne. Przecież oni nie potrafią nic zrobić. No może oprócz grania. Ale to im w niczym nie pomoże, bo dobrze płatnej pracy za talent do darcia ryja i grania na gitarze nie dostaną. A do innych rzeczy się po prostu nie nadają, bo co? Będą pracować w jakimś sklepie i towar wykładać? Och, wątpię.
- Ciekawe, kurwa, gdzie. - powiedziałam jednocześnie szukając w kieszeniach od płaszcza Rudej paczki papierosów.
- Przecież ty nie palisz - powiedziała lekko zdziwiona.
Westchnęłam. Trochę właśnie żałowałam, że nie mogłam zobaczyć za dobrze tej jej miny. I tego czy Rudy na serio robi się czerwony, kiedy się wnerwia. Jeff mówi, że tak...
- Ty też. - rzuciłam wyciągając opakowanie i zapalniczkę.
Jeszcze za nim zdążyłam zapalić papierosa Isbell podszedł do mnie i kazał wysiadać. Niestety, zauważył, że chcę zapalić i zabrał mi papierosa. Tupnęłam ze złości, a zaraz po tym usłyszałam śmiech William. Idiota... Ale przynajmniej Jeffrey się o mnie martwi, chyba jako jedyny. No nie, jeszcze jest Molly, która aktualnie pociągnęła mnie za rękę i poprowadziła do drzwi, które po chwili otworzyły się z charakterystycznym odgłosem.
Gdy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, mogłam w końcu odpocząć od smrodu panującego w autobusie i rozkoszować się podmuchami wiatru, które od czasu do czasu rozwiewały na wszystkie strony moje włosy. Odetchnęłam z ulgą, ale niestety nie mogłam za długo sobie postać, bo Ruda pociągnęła mnie za sobą dalej.
- Jaki dzisiaj w ogóle mamy dzień? - zapytał Will.
- Poniedziałek. - odpowiedziała Molly, po czym pociągnęła mnie w prawą stronę.
***
- Panie, nie znajdzie pan lepszych kelnerów od nas!
Byliśmy już w czwartym barze, w którym chłopacy starali się o pracę. No niestety, nie każdy chciał mieć ich za pracowników i się nie dziwię, że nie przyjęli Williama, ale Jeffa? Przecież on jest najodpowiedzialniejszą osobą jaką znam. To wszystko przez Bailey'a, przez niego Jeffrey ma taką właśnie opinię. Wystarczy tylko, że ktoś zobaczy, gdzieś na ulicy Axla, czy jak on tam się teraz nazywa, i od razu wie, że to nieodpowiednia osoba. Przecież to widać.
- Przykro mi, ale panowie są... - zaczął facet, ale zapewne widząc minę Rudego, szybko się rozmyślił. Na pewno William jest teraz tak wkurzony, że wygląda jakby miał skoczyć na niego i wydłubać mu oczy. - Nie... Nie, szukamy aktualnie pracowników. Już prędzej pracownice. - dodał.
- Pracownice? - powtórzył Isbell. - Jako kto?
- Kelnerka, oczywiście. - odparł mężczyzna z odrobiną niepewności w głosie. Oj, bał się ich, jak cholera.
Wiedziałam, że gdyby nie 'Axl', to Molly już by się dawno do tej roboty rwała. Ale z uwagi na to, iż jej braciszek jej na to nie pozwoli... Bo nie pozwoli, przecież jest na jej punkcie przewrażliwiony, to będzie tak stała i wgapiała się w niego. Trudno, to i tak wina Willa. W końcu to on wygląda jak psychopata i nie chcą go przyjąć.
- Will, ja bym mogła... - zaczęła Ruda, ale dokończyć nie mogła, bo jej ukochany brat uciszył ją ruchem ręki.
- Jest pan pewien, że nie potrzebujecie kelnerów, tylko kelnerki? - zapytał William.
- Niestety nie. - odpowiedział facet, a my jedynie mogliśmy już sobie pójść, aby koleś nie zemdlał z tego strachu przed Rudym.
Jak najszybciej opuściliśmy bar i z powrotem powracaliśmy na przystanek autobusowy. Wkurzony Rose, wkurzona Molly, zdenerwowana i obrażona na wszystkich ja oraz obojętny, jak na razie, Jeffrey, pewnie nie wyglądaliśmy za sympatycznie, no, ale mówi się trudno. Jakoś nie mam zamiaru kogoś tu poznawać.
- Dlaczego nie mogłam tam pracować?! - usłyszałam pytanie rudowłosej, które było raczej skierowane do Williama.
Ciche westchnięcie Axla i tyle. Olał ją sobie i szedł dalej. Dziewczyna, wyraźnie zdenerwowana, zwolniła trochę, aby iść równo ze mną. Wiedziałam, że właśnie spojrzała na mnie oczekując jakiegokolwiek wsparcia, ale jakoś nie zamierzałam kłócić się z Rudym. Poza tym, co ja mogę zrobić? Przecież on najchętniej to, by się mnie pozbył, a nie słuchał tego jak każę mu coś zrobić.
Ale tak naprawdę, to mogliby pomyśleć i pozwolić Molly tam pracować. A teraz co? Nie mamy za dużo kasy, a ci jeszcze roboty nigdzie nie dostali i po prostu nie mamy żadnych konkretnych planów na przyszłość. Czy któreś z nich w ogóle pomyślało o tym, co dalej? Czy ich wyobraźnia zatrzymała się tylko na przyjeździe do Los Angeles, a dalej to, co? Nic?
____________________
Udało się. Kurde, już myślałam, że się nie wyrobię... No i się tak w sumie nie wyrobiłam, bo rozdział powinien być dłuższy, a jest krótki. Ale jest już czwartek wieczór, a rozdział powinien zostać opublikowany po 17 w piątek, więc jestem okropnie leniwa, bo gdybym chciała i się trochę przyłożyła, to już bym dawno to napisała i miała coś dłuższego. ;_;
Nie wiem, co sądzić o tym rozdziale, bo okazało się, że jeśli powiem to, co sądzę to potem wszyscy się na mnie rzucą i będą wmawiać, co innego. Dlatego od dzisiaj postaram się nie mówić prawdy i tego na jakim poziomie jest ten rozdział, bo od jakiegoś tygodnia boję się użyć słowa "beznadziejny". ;_; I to Wasza wina, za co Wam dziękuję.
Zapraszam do komentowania.
Ha jestem :P
OdpowiedzUsuńNiestety muszę każde napisane słowo oglądać dwa razy bo szwankuje mi na klawiaturze literka "H" i jak nie jebnę mocniej to się nie nabija a to wszystko opóźnia. Pisanie w sensie. Dobra dosyc pierdolenia moich smutów :D
Więc. Czy mogę zabić Willa aka Axla? Ja rozumiem tę całą opiekę, chociaż to cholernie dziwny rodzaj opieki, nie to raczej .... coś w rodzaju jego dumy, która jest wkurwiająca. Rozumiem, że jak Molly podjęłaby pracę to Will poczuje się ... utrzymankiem siostry i to go boli. (Jak mu jebnę z liścia do go zaboli bardziej :P) Dobrze, że chociaż Molly jest na tyle rozgarnięta żeby pomyśleć W OGÓLE ponad dumę. Uważam, że nie powinna oglądać się na Axla. Niech będzie mądrzejsza. Powinna wziąć sprawy w swoje ręce, może wtedy Axl przekona się że Molly potrafi dać sobie świetnie radę. A zdanie Willa ... no cóż. I tak wszyscy są w dupie, bo nie mają kasy. Być może takie posunięcie popsuje jego relację z siostrą, ale cóż ... to może być ciekawe:D Wyobrażam sobie ich zaciętą kłótnię .... :D
"W końcu to on wygląda jak psychopata i nie chcą go przyjąć." - przypomniałaś mi coś tym tekstem i bardzo mnie on rozbawił :) w dodatku na Playerze włączyło mi się Wasting love i więcej do szczęścia mi nie potrzeba!
Nie przejmuj się, że rozdział nie wyszedł długi, liczy się jakość a nie ilość :)
Życzę weny i czekam na rozwój wypadków.
Haha, ja tak kiedyś miałam z "P". Rozumiem Twój ból.
UsuńJa tam nie wiem, co Williama boli. Ale pewnie chodzi mu właśnie o to, że byłby na utrzymaniu siostry i to młodszej w dodatku.
Moly raczej nie stać na takie coś, jak postawienie się bratu, choć nie wykluczam, że ona to zrobi. Dowiemy się w następnym.
Nie mają kasy? Może nie wszyscy, ale Irene ma tylko raczej nie chce się nią podzielić, tutaj również dowiemy się w następnym. Ja nawet tego nie wiem, czy to nie głupie? ;_;
Ale mógłby być dłuższy...
Dziękuję serdecznie!
JEEEEZUUUU!!!
OdpowiedzUsuńKocham
Ubóstwiam
Uwielbiam
WOW!!
Urzekłaś mnie tym rozdziałem jak cholera! :D
Ahhhhh BOSKI!!! :D
Ehhh mnie tez wkurwiają zegary, luzik ;)
OK
Czuję,że gdyby Molly przyjęła tą pracę to tylko Axl okazywałby swoje niezadowolenie :P
Przynajmniej mieli by troche kasy
No,ale znalazł się "idealny braciszek"
ciekawe jak długo to potrwa XD
"W końcu to on wygląda jak psychopata i nie chcą go przyjąć." <---- Tak jak koleżanka u góry, cos mi się przypomniało i nie moge ze śmiechu XD
Rozdział naprawdę świetny i nie przejmuj się,że nie jest jakoś wielce długi
każdy pisze swoim tempem i jak chce, prawda? :)
Czekam na kolejny i pozdrawiam x666 xoxo
Jejku, dziękuję Ci za tyle miłych słów! Jakby co, to Twój rozdział jutro skomentuję. ;_;
UsuńMnie też kiedyś taki jeden denerwował. Stał sobie w kuchni, ale niestety w nocy było go słychać aż u mnie.
Ja tam nie wiem, jak z Axlem. Zastanowię się nad tym dopiero, kiedy będę pisać następny rozdział. Jak na razie nie chcę sobie psuć nocy i zamęczać się tym głupim opowiadaniem. Poza tym nie wiem.
Ale Irene ma pieniądze...
ja tam bym chciała dłuższy, ale przez cały tydzień kompletnie nie chciało mi się pisać i wprost mnie odrzucało od całego tego bloga, dlatego tak jakoś wyszło, że w czwartek musiałam się poświęcić, a i tak wyszło... Takie coś.
Dziękuję.
No witaj, kochana! (Borze, ze mną juz serio coś nie tak)
OdpowiedzUsuńZegarki są okropne, zgadzam się z Axlem. Pamiętam, jak miałam kiedyś taki śliczny zegar z szarym kotkiem na tarczy i różową obudową. Ale nie mogłam przez niego spać. Więc tata wyjął baterię. XD
I Jeff z Axlem w łóżku... X'DD Dobra, nie zważaj na mnie, moja psychika jest spaczona. XD
Rose taki troskliwy braciszek, ohoho.
Mi się podoba, nawet jeśli jest krótszy od poprzednich. C:
Weny! :3
"Kochana". Od dzisiaj tak do siebie mówimy i ma nie być żadnych protestów. XD
UsuńJa teraz to nawet nie posiadam zegara. ;_;
Boże, jak ja to przeczytałam. XD Jeff z Axlem w łóżku, Matko Boska... XD
Dziękuję bardzo.
dzień dobry? cześć? witaj? chuj z przyitaniami ;-; (chyba jak Suz. mam coś z móxgiem dziś XD)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, czy Molly rzeczywiście przyjmie propozycję pracy. Axluś wtedy siedziałby jej na garnuszku ;-; to ma swoje plusy, ale.. XDDD Rose i ta opiekuńczość XD troskliwy braciszek się znalazł ^-^
Dziś jeszcze krótszy komentarz niż poprzednio, bo mam mega super giga WKURWIA na idealną stronę blogger.com. innym się nie psuje tylko mi i pisze to już hm... 8 raz?
ale kogo interesuje mój wkurw XD
oh i mi nie przeszkadza, że krótko. ważne, że jest!
pozdrawiam i wbijaj do mnie na rozdział o lamie c:
A to już nie - Dobry wieczór? XD Nie martwcie się, ja zawsze mam coś z mózgiem.
UsuńOj tak, bardzo troskliwy braciszek. No, ale to w końcu Rose, co nie? Poza tym, jest kochany i tyle! Dobra, martwi się o nią, więc nie chciał, żeby w jakimś tam barze pracowała. Chyba.
Współczuję. :c
Dziękuję, dziękuję, a lamę już jutro Wam skomentuję.
Ja skomentuję jutro ten rozdział :__:
OdpowiedzUsuńOk. c:
UsuńKurwa, Faith, zryłaś mi psychikę XD
OdpowiedzUsuńWybacz, że zaczynam w taki niezupełnie taktowny sposób, ale są w tym (bardzo i niemiłosiernie krótkim rozdziale) dokładnie trzy takie fragmenty i sprawy, które rozłożyły mnie na części pierwsze, a uwierz mi, że po dwóch wuefach na finał tygodnia - takie rozkładanie wcale nie jest przyjemnie, więc na Twoim miejscu zaczęłabym się bać.
Pierwsze dwie z tych spraw są już w pierwszym fragmencie! Pierdolony zegarek, który tylko tak sobie tyka przez całą noc i czeka, żeby zacząć piszczeć skoro świt i zniszczyć Ci tym wizję całego dnia, niesamowite. A druga rzecz tyczy się dostania czymś zaostrzonym w głowę, na przykład łokciem Axla. Kurwa, powiem Ci, że jestem w stanie sobie dzień w dzień tak zwizualizować fizycznie (jak, jak?) ten ból. Mam w pokoju wiele skosów, pewnie dlatego, że to strych. I prawie codziennie muszę się pieprznąć o to w głowę. Ale to jest taka ciekawostka z życia wzięła, wracając do Axla i Jeffa...
,,- Panie, nie znajdzie pan lepszych kelnerów od nas!'' - Faith moja złota, ja się w cholerę dawno nie śmiałam z powodu czegoś, co przeczytałam. Nie potrafię Ci nawet dokładnie nakreślić, dlaczego tak zrobiłam. Wyobraziłam sobie takiego Rose'a z Isbell'em z okresu swej największej, moim zdaniem, świetności, stojących w jakimś barze i wykłócającym się o robotę. By potem pluć w twarz temu gościowi. Pluć ze szczytu. A kiedy powiedziano im, że prędzej kelnerki (jasne, jasne) by się przydały, to nawet zastanawiałam się przez chwilę, czy czasem nie padnie propozycja, by chłopaki nie robili za kelnereczki. Nie oszukujmy się, przecież w tamtym okresie z tej dwójki byłyby całkiem przyzwoite panienki, haha.
I zaczyna się utrata wiary w przyszłość, w Los Angeles, w cokolwiek. I to będzie piękne, kiedy wszystko się tak radykalnie zmieni, odwróci do góry nogami. Ja tylko na to czekam.
I zatrzymam się tutaj, bo zaraz jeszcze napiszę coś, co oni mnie jest potrzebne w komentarzu, ani Tobie nie jest potrzebne na blogu, haha.
Rozdział cudny mojego ulubionego tu (tak sądzę...) opowiadania, czekam, pozdrawiam - elegancko, Faith ♥
Ja tam lubię ryć psychikę. XD
UsuńNo wiem, że krótki. ;__: Ale inaczej się nie dało, bo nie chciałam wypaść z rytmu dodawania rozdziałów. Następny będzie dłuższy.
Boże, ten tekst to tak sam do mnie przyszedł. Miała to być normalna rozmowa o pracę, ale uznałam, ze wyjdzie trochę za łatwo jak ją dostaną. No i jeśli czegoś nie walną to będzie nudno.
Tak, tak, Will i Jeff jako kelnerki to byłoby coś niezwykłego. XD
Dziękuję bardzo.
Jestem, moja kochana, jestem!
OdpowiedzUsuńI... No sama nie wiem co napisać! To opowiadanie się niby dopiero rozkręca, ale ja już jak widziałam, że dodałaś nowy, to polecałam przeczytać z wirtualnie 'wywalonym jęzorem' xD Jak to brzmi! W każdym razie powiem Ci, że przeczytałam kurde od razu, ale niestety czas pozwolił mi skomentować dopiero teraz, w ten sobotni poranek. Tak, poranek, i to wczesny, normalnie to ja śpię jeszcze o tej porze, ale dzisiaj tak wyszło, że obudziłam się wcześniej i zalegałam w łóżku (tylko) godzinę, a potem wpadłam do Ciebie, bo czuję się zobowiązana jak najszybciej skomentować ten cudny rozdział. Jesu, rozpisałam się kompletnie nie na temat, zabij mnie :_:
Nie, no, teraz rozdział. A mnie wkurza ta Irene, cholera! Jest taka zadufała w sobie, mam wrażenie, że jej ślepota w jej mniemaniu czyni ją lepszą. Znaczy może nie lepszą, ale zdaje jej się, że może więcej, bo jest ekhem 'biedna'. Wiesz o co chodzi, wiem, że wiesz. No i mnie tym denerwuje. Bo się czuje lepsza od Will'a. A do cholery nie jest!
Właśnie, Will. Strasznie go polubiłam tutaj, wiesz? Bardzo mi imponuje jego dbałość o siostrę, jest to w pewien sposób... urocze? W każdym razie, ten fakt sprawia, że nie jest on takim do końca chamem i agresywnym dupkiem (ale go podsumowałam, no nieźle xD). Jest jednocześnie agresywny i opiekuńczy. Cudowne połączenie, a na dodatek ten ktoś jest tym Will'em Bailey'em. Też chcę takiego brata, halo :_:
Izzy po prostu jest. Musi być taka postać, co wprowadza nieco spokoju i potrafi ostudzić towarzystwo, nie? No i to jest Jeff, aczkolwiek wciąż nieco nurtuje mnie, jaka więź tak naprawdę łączy jego i Irene. Znaczy są przyjaciółmi, ale on jakoś tak... nie wiem, mam wrażenie, że tego nie okazuje. A ona go przecież tak bardzo ceni... Dobra, może mi się wydaje, ale tak, tak właśnie to widzę.
No Molly to się chyba nie da nie lubić. Jest po prostu optymistyczna i no... fajna. I ją tak bardzo kocha ten cholerny braciszek! Hihi :w:.
Cóż, no, z tą pracą to faktycznie słabo wyszło. Ale uh, no muszą założyć zespół! Dobra, nic nie mówię. Czekam na ciąg dalszy!
Weny, kochana Faith.
Hugs, Rocky.
Nie zabiję Cię, bo ja też gadam nie na temat i jakoś wszyscy muszą to znosić. Ja wiem, że niektórzy chętnie by mnie wywalili. XD
UsuńIrene... No w sumie to ona taka jest i ja jej zmieniać nie zamierzam. Będzie taka, bo już się taka 'urodziła'. Przecież tak nagle nie mogę zmienić jej charakteru.
Jeffrey nie okazuje uczuć, przecież to normalne, prawda? Postaram się zrobić może jego perspektywę w następnym.
Molly to chyba każdy lubi.
Dziękuję, (niech Ci będzie nie napiszę 'Haniu') ROCKY.
Wiesz.....mówiąc, że ty jesteś beznadziejna, obrażasz osoby piszące gorzej od ciebie, na przykład mnie, bo jak ty jesteś beznadziejna, to Fire i ja to co? Lepiej może nie mówić. A przede wszystkim.....dziękuję za dedykację:) A Willuś jest piękny:( Normalne, że nie chcesz się chwalić, ale piszesz pięknie i wiedz o tym. A teraz ,,do rzeczy''. Fajnie, że były dwie perspektywy, żal mi biednego zegarka, który padł ofiarą zmęczenia Axla, ale prawda jest taka, że go rozumiem....znaczy, Willa, nie zegarek. To, że boi się o Molly jest zarówno słodkie, jak i wkurzające dla niej, więc.....oby szybko znaleźli pracę. Zastanawiam się, kiedy poznają resztę Gunsów, i czy poznają, i wtedy Molly...a Will wtedy....tak. Okaże się....lub nie...okaże się. Mój komentarz jest b e z n a d z i e j n y , i to akurat prawda, bo nie umiem komentować.Czekam na następny:(
OdpowiedzUsuńOj, Fly, Wy jesteście wspaniałe i przede wszystkim oryginalne na swój sposób. Ja tego nie mam i nie potrafię.
UsuńWilluś, Boże, jakie to słodkie. *.*
Och, no, ale on jest słodki i wkurzający, bo taki ma w pewnym sensie być. Potem jeszcze dojdzie pewna zazdrość i troska, ale to później...
Poznać, to poznają, tylko sama nie wiem, kiedy.
Dziękuję bardzo za taki CUDNY komentarz i nie gadaj mi tu głupot, bo każdy Twój tekst jest dla mnie bardzo ważny i wyjątkowy. Szczególnie Twój i wiedz o tym.
Tak jak obiecałam, wpadłam dzisiaj i przeczytałam. Cóż, akcja się rozwinęła. Są na miejscu, brakuje im kasy, szukają pracy. Świetnie ukazałaś konflikt między Axlem, a Irene. Na początku byłam przeciwna takim relacjom, ale dostrzegłam, że to dodaje pikanterii opowiadaniu. Wizja takiej dziwnej odmiany chemii mnie pociąga. Niby się nienawidzą, ale w jakiś sposób muszą być do siebie przywiązani. Może tego na razie nie postrzegają, ale myślę że przyjdzie taki moment, kiedy za sobą zatęsknią :D
OdpowiedzUsuńDobra, a teraz może co nieco o samych opisach. Dziewczyno, kocham Cię! Ta wizja tego zegarka w hotelu. Niby to takie banalne, ale jak mnie urzekło. No coś pięknego! Taka cisza, przerywana tylko tykaniem. Wszyscy śpią, ty myślisz, jesteś ze wszystkim sam. No coś cudownego!
Później ten opis jazdy w autobusie i zachowania Irene. Chciała zapalić, a tu takie badum i Jeffrey jej nie pozwala. To takie kochane. Uwielbiam troskliwych facetów, a jeżeli tak wykreujesz Izzy'ego to normalnie będę Cię na rękach nosić (wirtualnie xD). Od zawsze chciałam mieć takiego przyjaciela, a skoro nie mam, to pocieszam się opowiadaniami. Panie Boże, dziękuję Ci za bloggera i wspaniałą Faith, którą obdarzyłeś ogromnym talentem. Kochana, jesteś jak taki nieoszlifowany diament. Z każdym rozdziałem coraz bardziej się doskonalisz, aby być brylantem. Życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Uwierz w siebie i leć na tych pisarskich skrzydłach! :)
Love,
Chelle ♥
Axl i Irene... Ta cała kłótnia to w sumie o Jeffreya jest. Uroczo, prawda?
UsuńDziękuję bardzo, Chelle.
O tak, Jeff raczej będzie tu taki troskliwy dla Irene, ale denerwuje mnie to, że kiedy William ją obraża on nie reaguje. Boże, denerwuje mnie to, a przecież mogę to zmienić. ;_;
Dziękuję jeszcze raz, za tyle pięknych, miłych słów.
Także ten tego 40 u mnie
OdpowiedzUsuńBoże, Faith, wybacz mi tak duże opóźnienie! Wszędzie narobiłam sobie takich zaległości... Ale dzisiaj nie mogłam zasnąć, więc przez całą noc, która w sumie jeszcze trwa, na zmianę pisałam coś u siebie, czytałam rozdziały u innych i robiłam jakieś zadania. XD W ogóle to przed momentem odsłoniłam lekko rolelę i wyjżałam przez okno i stwierdzam, że gwiazdy wyglądają dzisiaj wprost bajecznie. Tylko musiałam zaraz na powrót zasłonić okno, boja tak wystawiam głowę, a tu jakieś światło, nie wiadomo jakie, skąd, czyje i dlaczego, migoce z oddali, wędrując po moim oknie. To było... Dziwne. Zaraz zacznę się bać. ;___; Komentuję z telefonu, więc nie będę miała okazji posłuchać Twojej playlisty, dlatego włączę sobie coś z telefonu. Tylko... Chwila, chwila. Słuchawki się zepsuły!!! Dałam kabelek w prawo -nic nie znaczący szum, w dół -cisza, w prawo -znika ikonka słuchawek z ekranu, w górę -słyszę Beatlesów, chociaż nie włączałam jeszcze muzyki. Dobra, zaczynam się już bać na poważnie. Ciemno, jakieś światło krąży wokół mojego okna, słuchawki głupieją, na dworze co chwilę silne podmuchy wiatru, które niestety słyszę, jeszcze cały czas jakieś dziwne odgłosy zza okna. Chyba muszę szczelniej owinąć się kocem. Gdzie jest mój miś?!?!?! Ok, nie jest mój. Jest siostry. Ale ona go zniszczyła! Kurcze, gadam nie na temat. Coś się poruszyło. Na dole. Mam schizy. ;___; Nigdy więcej nieprzespanych nocy! Za dużo stresu...
OdpowiedzUsuńJa już lepiej przejdę do rozdziału, bo inaczej tutaj na zawał zejdę. Muszę Ci powiedzieć, że tutaj: "Oni? William i Jeff zamierzają pracować? Naprawdę bardzo śmieszne, okropnie śmieszne. Przecież oni nie potrafią nic zrobić. No może oprócz grania. Ale to im w niczym nie pomoże, bo dobrze płatnej pracy za talent do darcia ryja i grania na gitarze nie dostaną. A do innych rzeczy się po prostu nie nadają, bo co? Będą pracować w jakimś sklepie i towar wykładać? Och, wątpię." Moje wnętrze, uczucia, czy jakby to inaczej nazwać... Po prostu drgnęłam. Nadal Irene nie wyprowadziła mnie z równowagi ale po prostu. Och, po prostu to co powiedziała, choć prawdziwe, było... Było niezbyt... Stosowne? No bo spójrzmy na to tak. Może i Axl i Izzy zachowali się mało odpowiedzialne, nie zawierając ze sobą jakieś większej sumy pieniędzy, ale przecież opamiętali się. Jeśli można to tak nazwać. Zaczęli szukać pracy, wykazali jakieś zainteresowanie. KTO KURWA JEŹDZI TYMI AUTAMI O 4 W NOCY?!?!?! Przepraszam, że tak się uniosłam, no ale kiedy wokół mnie panuje taka nienaganna cisza, nawet ten ledwo słyszalny dźwięk samochodu, poruszającego się powoli po drodze, która wcale nie znajduje się aż tak blisko mojego domu, potrafi być bardzo irytujący. Nie no, następne jedzie! Grrr... Więc wracając, nie byłam zachwycona z tych "słów", które Irene wypowiedziała w myślach, aczkolwiek nadal jestem w wąskim gronie osób, których owa dziewczyna nie denerwuje. Jestem cierpliwa, jestem cierpliwa.... Ale nie dla tych cholernych samochodów! Samo Chodów. To słowo jest takie zabawne... Jedyną osobą, która OBECNIE w pewnym stopniu wyprowadza mnie z równowagi, jest Axl. Tak się uczepiłam wcześniej Irene, a przecież to Rose krytykował dziewczynę (na początku rozdziału, mówię tutaj o Irene, oczywiście), a kiedy jego siostra może mieć pracę, a oni pieniądze, od razu wielka awantura. Moja sympatia do jego osoby w tym opowiadaniu trochę jakby się... Wypaliła.
A więc ruszam dalej, weny, Droga Faith! <3
Irene lubi być wredna, niestety... Cóż, nie lubi Williama, więc tak już będzie.
UsuńTen samochód... To Ci od światła i od tego, co tam na dole się poruszyło... Przyjechali po Ciebie, Angie (Jenny). XD
Och, William to bardzo denerwująco osoba, dlatego co tu się dziwić? Raz wkurwia, raz zachwyca, taki już ten urok.
Dziękuję bardzo i... Chyba przeżyłaś, co? Nie zabrali Cię, prawda? ;___;
Witaj Faith!
OdpowiedzUsuńJezu, Boże, Matko! Wybacz!
Ostatnio nie mam w ogóle czasu i chamsko, wiem. Ale w końcu przybyłam, no nie? A teraz czas na chujowy komentarz panienki suicide, ha!
Wizja Axla i Izzy'ego w jednym łóżku, wbijającymi w siebie łokciami i wychodzącymi z orbit oczami, z TYKAJĄCYM (to naprawdę wkurza) budzikiem- zajebista, haha :D
W końcu nasza paczka (oprócz Irene, bo ta to ma zawsze problem) zaczyna dostrzegać, że L.A. wcale nie jest takie złote. Upadłe marzenia, smutne spojrzenia, brak kasy i spadek masy. CO. XD Wracając. Bo szkoda się zatrzymywać.
Kurwa, (ja pierdzielę, teraz tak klnę, że strach) Irene mnie denerwuje! Całe Boże dni coś jej nie pasi. I to narzekanie na Rudego 24 godziny na dobę, nerwicy można dostać. Ej, no bo "Izzy jest taki a taki, wszystko wina Axla bo jest zjebany i zły i jeszcze nie wiem co..." Dziewczyno, rozumiem masz przejebane w życiu, ale, do chuja motylka, trochę optymizmu! Ileż można słuchać zażaleń na otaczający świat? Faith, moja droga, ta Irene to się zachowuje jak moja ciocia Irena- wszystko jest nie tak, jak ma być.
Will jako opiekuńczy braciszek jest uroczy c: Haha!
Kurdę, pozachwycałabym się jeszcze dłużej, ale muszę nadrabiać dalej :/ Rozdział świetny, cudowny i wspaniały! Weny!
Cześć, Suicide.
UsuńNie przepraszaj, że Cię nie było, mnie też nie było i nadal nie ma.
Przecież Los Angeles nie jest idealne, tylko się tak wydaje. I oni powoli zaczynają to rozumieć.
Bo to Irene - jej musi wszystko nie pasować, taka już jest i zmienić się, nie zmieni.
Dziękuję bardzo.
Faith, to już jest pewne. Jadę do Axla mu przypierdolić, bo ten mały gnojek jest takim denerwującym pojebanym burakiem, tyranem do tego, że zabić to za mało. Na miejscu Molly nie dałabym się tak zdominować przez niego. A Irene ma rację co do Izzy'ego - lepiej, żeby szukał pracy bez Axla. Ta denerwująca ruda wiewióra, ugh... No wkurwił mnie no ;-;
OdpowiedzUsuń