piątek, 10 października 2014

I Don't Want To Miss A Thing 21


Ja zrobię, kurwa, wszystko, aby ktoś oprócz mnie czytał tego bloga, więc - KLIK. Naprawdę warto.
Mamy kolejny, nudny, rozdział. Obiecałam, że będzie w nim Izzalie, a nie ma ich. ;_; Zabijcie mnie. Mogę Wam jednak obiecać, że w następnym będą na pewno. Mieli być niby w tym, ale uznałam, że chcę skończyć rozdział w pewnym momencie, dlatego oni już się nie zmieścili.
Chciałabym serdecznie podziękować za komentarze pod epilogiem. I to nie Twoja wina Estranged, pamiętaj o tym!
Wiecie, że ostatnio dowiedziałam się, ze mamy trzy grupy? - Staith, Izzalie i Sith. ;_;
Sith, to Singielka Faith. Mają tylko trzech członków. ;_; W tym kota i królika.
Mamy jeszcze religię - Quenansizm. To o Quentinie i Nancy.

Z dedykacją dla Maddie i Rosie Adler!

_________________________


     - Tak, tu, mhm... Trochę niżej... O, tu jest dobrze, tak... - powiedziałem z błogim uśmiechem na twarzy, po czym głośno zamruczałem.
Usłyszałem tylko jej cichy chichot, przez co mój uśmiech się jeszcze powiększył. Po prostu lubię, kiedy się śmieje, to nic dziwnego, prawda? Nie no, to normalne, przecież równie dobrze mogę lubić to, no... Kiedy Joe się śmieje, tak? Nie, cholera jasna, przecież on zachowuje się jak świnia, kiedy 'śmieje się'. Kurwa, tego nawet śmianiem nie można nazwać. To coś na... O czym ja myślę, kurwa?! Jebany Perry, zawsze odwraca uwagę. I nabija się ze mnie, że się zakochałem. Przecież ja nie potrafię... Śmieszne, jeszcze niedawno wmawiałem sobie, że potrafię. Po prostu nie mam kogo kochać. W końcu żadna kobieta nie poleci na mnie ze względu na to, jaki jestem, tylko na kasę. Mówi się trudno, mam dziwki i... Faith. Właśnie, co z Faith? Powiedziałem jej, że jest dla mnie tylko przyjaciółką, a sam nie wiem czy to prawda. Nie mogę z nią być, bo boję się, że ją skrzywdzę tak, jak inne, kurwa no, to wszystko jest takie popierdolone.
 Ukryłem twarz w poduszce i cicho westchnąłem. Ja... Sam już nie wiem, co czuję. Sprawa wygląda jakoś tak: Faith jest moją przyjaciółką, którą sobie od czasu do czasu całuję w usta... Tak, jak nie powinienem, bo jeśli już coś to tylko małe cmoknięcie, a nie namiętne bądź czułe pocałunki, cholera jasna. No świetnie... Ona jest młodsza ode mnie o osiemnaście lat, ja pierdolę, że mi się chciało to liczyć. Coś jeszcze? No tak, tęsknię za nią, potrzebuję jej i chcę... Chcę, żeby ona była tylko moja, żeby nie miała nikogo, bo chyba jestem zazdrosny, a to raczej już nie jest po przyjacielsku. A to jeszcze nie wszystko - nie mogę, do kurwy nędzy, patrzeć na nią, dotykać, całować i robić cokolwiek innego. Dlaczego? Bo boję się, że zajdę za daleko, choć ona by raczej na to nie pozwoliła... A jeśli ja ją rzeczywiście kocham? Nie, nie mogę. Nie jestem dla niej. Na pewno ją skrzywdzę, przecież nie potrafię kochać! Albo potrafię... Tylko nie mogę. Nie mogę jej kochać, bo jest za młoda, bo ona zasługuje na kogoś lepszego, bo nie. Po prostu nie. Nie mogę kochać, chujowo, co nie? A chciałbym. Ją. To jak wyznanie miłości, prawda? Nie, kurwa, nie ma żadnych pieprzonych wyznań.
 Poczułem, że jej ręka już nie spoczywa na moich plecach. Nawet jej na łóżku już nie było. Podniosłem szybko głowę do góry i rozejrzałem się po pomieszczeniu, jakby w obawie, że zostałem sam. Kurwa, ja się naprawdę boję, że ona sobie tak po prostu pójdzie i oznajmi mi, że ma mnie dosyć. Cholera, boję się samotności. Ludzie na starość głupieją... Bardzo, a szczególnie ja.
 Stała teraz nade mną z założonymi rękami i wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem. Kiedy zwróciłem wzrok w jej stronę, skinęła głową na zegarek, który wskazywał trzynastą dwadzieścia trzy. Rzuciłem jej pytające spojrzenie, po czym znów opadłem na łóżko, głośno przy tym wzdychając.
- Czemu przestałaś drapać mnie po plecach? - zapytałem. 
Tym razem to ona westchnęła i zabrała mi poduszkę spod głowy, a zaraz po tym uderzyła mnie, nią w twarz. Zakryłem się rękami... Niestety, za późno.
- Widziałeś która godzina?! A poza tym, czy ty myślałeś, że będę cały dzień wysłuchiwać twoich pomrukiwań i rozkazów, gdzie mam rękę przesunąć?!
- Mi się tam podobało. - odparłem zupełnie spokojnie i zabrałem jej z ręki poduszkę, którą znów chciała mnie uderzyć.
Prychnęła coś pod nosem, a po chwili już była w łazience i cicho się śmiała. Tylko z czego? Ze mnie? kurwa, no co ja takiego zrobiłem? Przecież jeszcze przed chwilą na mnie krzyczała... Kobiety, nigdy ich nie pojmę.
 Spojrzałem na nią jeszcze raz. Przez uchylone drzwi zauważyłem jak przy lustrze wpatruje się w swoje odbicie, w ręku trzymając błyszczyk. Jakby zastanawiała się czy ma się nim pomalować, czy nie. W sumie to nigdy nie widziałem jej umalowanej. Naprawdę, jeszcze taka rzecz się nie wydarzyła. Tak samo jak z tapirem. Nigdy go na głowie nie miała, a przecież jest to jedna z najpopularniejszych fryzur. Nie ubierała się również wyzywająco, jak większość kobiet, które... Znam. 
 Z ogromną delikatnością musnęła usta błyszczykiem, po czym odłożyła go na szafkę i wyszła z łazienki. Schyliła się pod łóżko, a po chwili wyciągnęła spod niego karton z - jak podejrzewam - butami, po czym usiadła. Oczywiście nie myliłem się. Wyjęła z niego czarne szpilki i z przerażeniem w oczach naciągnęła je na stopy. Podniosła się z łóżka i bardzo powoli zaczęła przechadzać się po pomieszczeniu.
- Steven, ja nie potrafię w nich chodzić. - wymamrotała cicho.
Uśmiechnąłem się. Chciałem skierować całą uwagę na jej buty, ale zamiast tego przejechałem wzrokiem po jej nogach, pośladkach, potem po cyckach, aż doszedłem do twarzy i się tak w nią wpatrywałem. Po prostu oczarowała mnie. Ona w sukienkach nie chodzi, na obcasach też nie. Malować się również, nie maluje, a nagle teraz to zrobiła i na dodatek wszystko na raz. Kurwa, po prostu wygląda inaczej i to mi się tak bardzo podoba. Jestem oczarowany, do cholery. Ha, ja jestem oczarowany kobietą, która jest w ubraniu, nie nago. Zabawne. Do czego to, kurwa, doszło?
 Podniosłem się z pozycji leżącej i usiadłem na łóżku, nadal się w nią wpatrując. Po chwili, jednak wstałem i podszedłem o niej.
- Będę cię nosić, jeśli będziesz chciała. - wyszczerzyłem się.
Pokiwała głową i spojrzała na mnie z cwaniackim uśmieszkiem.
- Dobrze, ale wątpię, żeby ci się chciało przynieść mnie na pieszo do domu.
Nawet nie słuchałem tego, co do mnie mówiła. Całą moją uwagę pochłonęły jej delikatnie pomalowane, różowe usta. Odczuwałem teraz potrzebę, aby o prostu ją pocałować. Dotknąć jej warg swoimi i żeby to trwało. Kurwa, trwało długo, tak, żebym mógł się nią nacieszyć. Potrzebowałem tego i przestańmy to w końcu ukrywać. 
 Zbliżyłem się do niej i delikatnie dotknąłem ręką jej policzka, przez co drgnęła, a jej wzrok utkwił w moich oczach. Moja twarz była coraz bliżej jej i wtedy właśnie zorientowała się, co chcę zrobić, dlatego odsunęła się ode mnie, po czym wyminęła.
- Musimy już iść - oznajmiła, przez co zostałem wyrwany z transu i odwróciłem się w jej stronę. - Pośpiesz się, bo muszę być tam szybciej. Sam zdecydowałeś się mnie podwieźć na ten cholerny ślub, więc chodź.
- Dobra, dobra, nie panikuj, maleńka. Zdążymy. - odpowiedziałem i wyszedłem za nią z pokoju.


***


       Z czarnym krawatem w ręce zbiegłem na dół, do wielkiej kuchni, w której zwykle urzędowała Nancy. Teraz jej tam nie było. Pewnie przygotowywała się na ślub, tak jak ja. W końcu jest to ważny dzień, dla mnie jak i dla nich. Właśnie od tego dnia, za kilka godzin, Lily będzie już moją żoną. Nosić będzie ona moje nazwisko i mieszkać ze mną. Czy jestem na to gotowy, to sam nie wiem, ale w końcu powinienem się już ożenić. Mam prawie dwadzieścia siedem lat! Tylko... Sam już nie wiem, czy powinienem to robić z osobą, której nie kocham. Nie oszukujmy się, nawet gdybym chciał, nie potrafiłbym żywić do Lily uczuć większych niż przyjaźń. Może i jest ona miła, ale... Mój Boże, przecież ja nie mogę jej tak zranić! Będę z nią i koniec, nie jestem żadnym tyranem, aby tak nagle rzucić kobietę, bo... Bo jej nie kocham. No dobrze, to jest powód, ale za cztery godziny bierzemy ślub! 
 Wyrzucając z głowy te złe myśli, przeszedłem do salonu, w którym przyjmowaliśmy gości, aby poszukać tego, po co tu przyszedłem. Muszka. Przecież zamiast krawatu mogę ją założyć, tylko właśnie problem jest taki, że nie wiem gdzie ją mam. W mojej sypialni jej nie było, w kuchni też raczej nie ma, w innych pomieszczeniach nie mogłaby być, bo mnie tam nie było. Dlatego na pewno jest w salonie. Rozejrzałem się jeszcze raz po nim i nic. Nie ma, wcięło ją gdzieś, cholera.
 Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami i kroki, dlatego odwróciłem się w stronę przedpokoju, przez co wpadłem na Quentina, który był jego sprawcą. Jakimś magicznym cudem, tak szybko znalazł się obok mnie, że nawet tego nie zauważyłem. Chyba naprawdę mam dobrego ochroniarza...
- Dzień dobry - powiedziałem i jeszcze raz obrzuciłem pomieszczenie moim spojrzeniem, tym razem wściekłym. - Quen, nie widziałeś gdzieś mojej muszki? - zapytałem patrząc na niego z nadzieją.
- Wątpię, żeby dla ciebie był taki dobry... - mruknął cicho, żebym nie usłyszał, no, ale nie udało mu się. - Nie widziałem... Albo tak... Nie... Nancy się zapytaj. - wzruszył ramionami. - Mike?
Uważnie przypatrywałem się fotelowi, zza którego wystawał skrawek czarnego materiału. Miałem już iść zobaczyć, co to, gdyby nie pytanie Quentina. Spojrzałem na niego z prośbą o streszczenie się. Przecież zaraz musimy wychodzić.
- Myślę, że ty i Lily... To niedobry pomysł.
- Powtarzasz mi to ciągle. Quentin, zrozum, wyjdę za nią. Ona nie jest taka zła, nie wiem dlaczego ciągle z Nan mówicie o niej tak źle. Zachowujecie się tak, jakby coś wam zrobiła. - odpowiedziałem.
- Przecież ona cię nie kocha! I na dodatek cały czas cię oszukuje! - krzyknął. - Przykro mi, że muszę ci to mówić, ale ona jest z tobą dla pieniędzy. Myślisz, że jakiś koleś tak po prostu sobie ją porwał?! Upozorowała to całe porwanie, aby wyciągnąć od ciebie trochę kasy, a potem uciec ze swoim kochasiem! Mike, to ty zrozum, że ona jest wredną suką, a nie jakąś idealną żoną dla ciebie.
Stanąłem jak wryty. Co on gada?! Przecież to nie może być prawda, do cholery. Lily taka nie jest, nie. Ona mnie kocha... Prawda? No jasne, że kocha. Quentin mówi tak tylko dlatego, że jej nie lubi i tyle. W ogóle skąd on wie o niej takie rzeczy?! Nie, to nie jest prawda. To nie może być prawda. 
 Podniosłem wzrok na niego i miałem coś mu już powiedzieć, ale zobaczyłem jego oczy. Nie wyglądał tak, jakby kłamał. Widziałem troskę. Troskę o mnie. Nie chciał, żebym podjął złą decyzję. Obydwoje z Nancy chcieli dla mnie jak najlepiej. Wszyscy, którzy odmawiali mi tego związku i, co gorsza, ślubu, chcieli mojego dobra. Ale... Lily. Ona... Co z nią? Przecież...
 Usłyszałem trzaśnięcie drzwiami, kolejne już tego dnia. Ochroniarz odwrócił głowę w kierunku przedpokoju, ja zrobiłem to samo. Oby to nie była moja przyszła żona, bo sam już nie wiem, co zrobię.
- Już jesteśmy! - do moich uszu dobiegł znajomy głos.
Faith. W końcu przyszła, tylko... Czy nadal się opłaca w ogóle tu przychodzić? Czy opłaca się iść do tego kościoła i mówić 'tak'? Czy opłaca się mówić cokolwiek? Czy opłacało się kupować tyle jedzenia... Na mój koszt? O Boże, po co my tego tyle kupowaliśmy? No dobrze, przecież ja nie mogę wystawić Lily tak po prostu przed ołtarzem. Jest kobietą, a je trzeba szanować, nie ważne co zrobiły, i tak trzeba.


***


          Msza już się dawno zaczęła, a ja z nie małym przerażeniem stwierdziłam, iż Gunsi się nie spóźnili. O dziwo, przyjechali bardzo wcześnie i zajęli już sobie miejsca, jak najbliżej pary młodej. Niestety, okazało się, że nie mogą tam siedzie, bo jest to miejsce dla rodziców Mike'a i Lily. Oczywiście chłopacy, jak to chłopacy - nie ustąpili, dlatego teraz siedzieli z dumnymi uśmiechami i się we mnie wpatrywali. Oni to mają klasę... Dobra, nikt tu prawie nie ma klasy. Nikt z Hellhouse, no może oprócz Natalie i Erin.
 Westchnęłam i spojrzałam ukradkiem na Tylera, który stał oparty o jedną ze ścian i nudził się. Oj tak, było to okropnie widać. Inni przynajmniej udawali, że się cieszą... Z tych litrów alkoholu, które w siebie wleją po ceremonii. No cóż... Westchnęłam i spojrzałam na księdza, który zaraz miał wypowiedzieć te najważniejsze słowa, po których będziemy mogli sobie już stąd pójść.
- Czy ty, Michaelu, chcesz pojąć za żonę tę oto Lilianę? 
Cichy szloch matki Jacksona ocierającej chusteczką łzy. Łzy radości. Tylko tyle teraz słyszałam. Mój wzrok utkwił w Mike'u, który przełknął ślinę i spojrzał z prośbą w oczach na mnie. Uśmiechnęłam się pocieszająco. No co miałam zrobić? Nawet nie wiem, o co mu chodzi.
 Zerknęłam na uśmiechniętą Lily, która z wyczekiwaniem wpatrywała się w Michaela. On w końcu przeniósł swe spojrzenie na nią, a potem na księdza, tak, jakby szukał u niego pomocy. Spuścił wzrok, ale po chwili podniósł go i spojrzał na przyszłą żonę. Patrzył na nią przepraszająco, jakby chciał własnie powiedzieć...
- Nie. - usłyszałam cichy głos Mike'a.


_____________________

Bałam się, że nie wyrobię się z tym rozdziałem na piątek. Okazało się jednak, że się myliłam, bo mamy dzisiaj środę. 
Teraz, jeśli chodzi o rok 1985, zostało jakieś (góra) 5 rozdziałów. Potem walniemy sobie 1986, a w nim też góra pięć. Następny będzie 1987, a w nim nastąpi przełom, więc w jakimś trzydziestym którymś rozdziale spodziewajcie się czegoś wielkiego. ;_; Więc zrobimy sobie w nim więcej rozdziałów. Tyle.
Do przekazania dzisiaj nic nie mam... Chyba, że... Nie, jednak nie.
Bohaterowie IDWTMAT nadal są w przeróbce. Dodam jeszcze, że wcale do nich nie zaglądam i, że nic z nimi nie robię. ;_; Dlatego nie wiem, kiedy będą gotowi.
Tak teraz sobie na niego patrzę i stwierdziłam, że ten rozdział jest krótszy niż poprzedni. O wiele krótszy.
Nie mam nic do gadania i znając mnie zaraz zacznę gadać bezsensu, więc lepiej już sobie pójdę.
Beznadziejna Faith żegna się z Wami!
Bardzo proszę o komentarze.

24 komentarze:

  1. Cierpienie Stevena nie wzbudza we mnie żalu. Nie wiem czemu ale mam mu ochotę przywalić. Rozumiem, że tak ma być póki co, ale już nie wyrabiam.... *ZAWAŁ*

    Po cichu liczyłam, że Michael powie "nie". Dzięki Ci za to!!!
    Szkoda go, ale Quentin ma racje.
    Biedy Mike .... Chlip.
    Jestem ciekawa co będzie dalej.

    PS. Gif z Michealem - poezja.

    Mam nadzieję, że szykujesz dla Mike'a coś pozytywnego w dalszych rozdziałach :)
    Nalezy mu się.

    Uciekam. Pa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie Ty jedna masz mu ochotę przywalić...
      Och, on od początku miał powiedzieć to nie, choć przez chwilę zastanawiałam się, czy tego nie zmienić.
      No, ten gif jest cudowny. *.*
      Nie wiem czy w dalszych... On teraz nie będzie miał nikogo, tyle Ci mogę powiedzieć. Dopiero po trzydziestce się chajtnie. ;_;
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Rołzi ewoluowała w Suz. XD
    Moja religia! Yay!
    No i dzięki za dedykację, to słodkie. :3
    Latam sobie po kanałach a tu Evolution of Rolling Stones na VH1. :3
    No whatever. XD
    Rozdział jest supi, nawet jak krótki.
    Steven i Faith muszą być razem. MUSZĄ. A jak nie to... to... to Cię znajdę i załaskoczę. ;-; Bój się. Zamykaj okna na noc. XD
    Michael nie może być z Lily. Nie. Nikt jej nie lubi. XD
    No to ja życzę duużo weny i pozdrawiam. C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, chciałam na Ciebie nakrzyczeć za tą zmianę! XD
      Boże, idę włączyć. Całe szczęście od jakiegoś tygodnia mamy ten kanał. To cud.
      Zamykam, bo mama mówi, że chora będę. XD
      Nie będzie z nią, obiecuję. Następny rozdział będzie ostatnim (chyba), w którym ona się pojawi.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  3. Gdybym była taką typową czepialską się logiczną/polską/humanistyczną jędzą, to bym wspomniała o różnicy pomiędzy ''żenieniem się'' a ''wychodzeniem za mąż'', ale nie jestem taka i nic nie powiem, tylko zostawię Cię ze swoimi dyskretnymi refleksjami XD
    Nie, ale to nie jest najważniejsze, i tak wszyscy wiemy, o co chodzi i w mowie potocznej też różne dziwne rzeczy wychodzą, a ja przyszłam tu tylko po to, by Ci zostawić ładny komentarz pod tym rozdziałem, z którego czuję się zabawnie dumna, choć nie wiem, dlaczego. Przecież nie ja go napisałam i nie mam (raczej) nic z nim wspólnego. Zatem...?
    Zatem to było takie kochane, kiedy Faith i Steven, tak razem tam, to łóżko i plecy, jejku. Wiesz, ostatnio naprawdę mam z sobą dość ciężkie chwile i czuję specyficzne braki i kiedy tak czytałam o nich, o tej rzekomo przyjacielskiej relacji, zrobiło mi się na chwilę ciepło, co bardzo korzystnie na mnie wpłynęło, tak czułam. I właśnie jedna sprawa, zastanawiałam się kilka rozdziałów nad stylem Faith, czy on mógł jakoś pociągać Tylera, a tutaj się okazuje, że ona raczej...raczej inaczej. Dlatego taki szok u niego, kiedy założyła szpilki, sukienkę, zrobiła makijaż. Ach, mnie to tchnęło, w mojej głowie był to piękny obraz, wiesz? W ogóle oni razem wyglądają mi bardzo dobrze, mhm.
    Przechodzę do drugiego fragmentu, kontrowersyjny mi się wydał, słucham Sorry Gunsów i tak mi się to skleiło wszystko...Michael. Michael, Michael, jestem pod wrażeniem i aż nie dowierzam. Ja byłam przekonana, że scenariusz będzie o wiele bardziej dramatyczny, ja byłam pewna, że Lily zostanie jego żoną, że to już przesądzone, a tu taka powalająca niespodzianka, co za czary, Faith! Ja wiem, że to jest dość...niespotykana sytuacja, kiedy na ślubnym kobiercu odpowiada się ,,nie'' i generalnie powinnam kląć, czy przeżywać, ale ja czuję ulgę i wiem, że pewnie większość ją poczuje. Lily wszystkich wokół wkurwiała, w Tamtym świecie, czy w naszym. Ale dobrze się stało, nie spodziewałam się tego po kimś takim jak Michael, zwłaszcza, że wcześniej doszedł do wniosku, że nie zrobi czegoś takiego kobiecie...chociaż wcześniej mówił, że miłości tam nie ma, jest przyjaźń...cóż za niecodzienna relacja.
    Boże, cieszę się.
    Nie potrafię złożyć dobrego komentarza, nie potrafię wyszukać właściwych słów. Przepraszam Cię, Faith, ale czuję, że to nie jest mój czas, nie teraz, za co...przepraszam, znów. Rozdział bardzo mi się podobał, czego się pewnie domyśliłaś i ode mnie tyle.
    Dziękuję, pozdrawiam - czekam, moja kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ale niektóre części rozdziału zostały napisane w nocy, a jest to pora, w której mój mózg już nie pracuję. A musiałam przyśpieszyć trochę pisanie, bo bałam się, że się nie wyrobię. XD Dobra, mój mózg nigdy nie pracuje, a szczególnie w dni wolne od szkoły, dlatego wszystko wychodzi... Tak jak wychodzi. XD
      Ja się tam dumna z niego nie czuję. Kiedy napiszę taki rozdział, podczas którego będę obecna myślami i będę wiedziała, co piszę, to może wtedy, ale nie teraz. XD
      Mam pustkę (jak zawsze) w głowie i nie wiem, co odpowiedzieć na ten komentarz.
      Faith i Steven wyglądają ze sobą dobrze? Może. Nie wiem, ja przecież nie znam połowy swoich rozdziałów. Tylko piszę, ewentualnie poprawiam błędy, o ile w tym momencie myślę, oczywiście. Ostatnio nawet zabrałam się za czytanie tego, ale... Znudziło mi się po kilku rozdziałach. W pewnym sensie znam niektóre momenty, a z drugiej strony nie.
      Scenariusz tego wydarzenia miał być drastyczny. Już sobie wyobrażałam, jak Mike i Lily wyjeżdżają w podróż poślubną, ale... Ale nie wiem, dlaczego wyszło tak.
      Och, deMars, ja nigdy nie mam swojego czasu. Moje komentarze są przerażające, a ten Twój jak zwykle wspaniały.
      Dziękuję!

      Usuń
  4. Mike jest taki słodki:( Szkoda go..., znaczy, naprawdę. A w rozdziale zrobił dobrze i to w porę, bo to byłby błąd jego życia:( Tak...Faith.....zjem ją, ale później, bo teraz miała prawo nie całować Stevena, w końcu bała się o Michaela, ale następnym razem jak znowu zacznie z ,,tylko przyjaciółmi'', to będę zmuszona przywiązać Izzy'ego do kaloryfera, bo jak nie, na pewno..w końcu to Iz, niech Faith się strzeże. Nie mam pomysłu na komentarz bardziej niż zawsze, i jadę dziś wreszcie do lasu więc....nie wim. TEAM STAITH! Dzięki, że tym razem coś skończyło się nie tragicznieokropniesmutnoźle, tylko inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przestaniesz wreszcie nazywać się Beznadziejną Faith? Kłamiesz:(

      Usuń
    2. W sumie to dobrze zrobił, ale... Ale ja chciałam tak jakoś dramatyczniej. ;_; Ale nie chciało mi się zbytnio, a poza tym nie chciałam również psuć Mike'owi życia.
      Ja bym już dawno Izzy'ego do tego kaloryfera przywiązała albo dała mu szlaban na czytanie tego.
      TEAM STAITH! Choć to nie będzie takie piękne... Oni, no... Nie wim, również.
      Dobrze, nie będę już się tak nazywać. ;_; Kocham Cię.

      Usuń
    3. Właśnie znów się tak nazwałaś odpowiadając Rocky. Obserwuję cię, nie nazywaj się tak:(

      Usuń
  5. Kurwa, Faith. Ale mi wstyd... Muszę się zabrać za Twoje opowiadanie! Perry to lama...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BĘDZIESZ TO CZYTAĆ?!
      AAAAAAAAAAAAAAAAAA!!! TRZEBA TERAZ JUŻ NA SERIO POPOPRAWIAĆ PIERWSZE ROZDZIAŁY, BO SĄ OKROPNE!
      Nie przeraź się. ;_;

      Usuń
  6. Wikuś! Jezu, jak ja czytałam ten rozdział to po prostu się tarzałam po łóżku z podniecenia, wiesz? Jestem popierdolona, ale to każdy wie... Chodzi o to... Ja już Ci chyba pisałam. Po latach sobie przypomniałam, jak bardzo wielbię Michaela, no! I od tygodnia śpiewam w kółko Thrillera, i Beat It, i Remeber The Time... I jak on tu się tak biedny zamartwiał to mi było źle jak nigdy jakiegoś bohatera! Jak go sobie wyobraziłam, to.. ugh. Biedny Mike. Ale dobrze zrobił! Dobrze, dobrze, świetnie! Teraz może mnie spotkać, zakochać się i będzie moim mężem i ja go będę miała, a nie jakaś Lily <3 Ok, ok, zagalopowałam się, wiem, ale... Ha, serio mam takie zryte wizje. Jestem nienormalna.
    Staith, cholera. Znaczy ja to jestem fanką Izzalie, ale wiesz, Staith też jest cudownym połączeniem, Staith, nie Stith. Oni do siebie pasują, cholera! Niech Tyler coś zrobi, to właśnie on powinien. Wiem, że Faith nie powiem mu prosto w twarz, że go kocha. A Tyler byłby w stanie, bo to jest no... Tyler. Kurde, oddałam Ci go, co ja zrobiłam. W takim razie zagarniam Michaela xD Ha, wiem, że będziesz go chciała, to dzielimy się nim na pół. Jezu, słucham Remember The Time i się wiję jak postrzelona.
    No, wracając do Staith- coś się wydarzy z nimi, ja to wiem, Faith, każdy to wie! Ciekawe tylko co...
    Za to 'Nie' przy ołtarzu, to ja Cię uwielbiam! Tak Mike, tak trzymaj.
    Kurde, Faith, no. PRZESTAŃ PISAĆ, ŻE JESTEŚ BEZNADZIEJNA ;_; Proszę.
    No i żegnam się, he. Miłej reszty weekendu :) ♥

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do you remember, When we fell in love... AAAAAAAA!!! Rocky, co Ty mi zrobiłaś?! Przez Ciebie sobie to włączyłam. ;_;
      Do you remember the time, When we fell in love, Do you remember the time... Właśnie, Mike jest biedny, a ja tak go kocham. XD
      ON JEST MOIM MĘŻEM!!!
      No, ona raczej tego nie powie... A on? Ja... Wiem, ale udajmy, że nie wiem. XD
      Och, Rocky, dziękuję Ci, że o mnie pomyślałaś, i że od razu się podzieliłaś. Tak właśnie powinno być. XD
      Ale ja jestem beznadziejna. ;_; No cóż, najwyżej Maddie strzeli na mnie za to focha, bo sobie przypomniałam, że miała. ;_;
      Dziękuję.

      Usuń
  7. Przepraszam bardzo, ale co ma znaczyć to "beznadziejna Faith", hm? Czy ja Ci nie pisałam kiedyś czegoś co brzmiało jak "Jeszcze raz napiszesz, że jesteś beznadziejna to się na Ciebie obrażę"? Ha, no jasne, że pisałam. Pasowałoby dotrzymać tej obietnicy, ale chyba nie potrafiłabym się na Ciebie obrazić więc powiedzmy, że tym razem Ci się upiekło, ale następnym nie będzie żadnego miłosierdzia, kurde. XD

    EFVBFIFLSKEMNKMECNSKDKDFEOFR
    O Matyldo, Michael, jestem z Ciebie dumna! Jak to dobrze, że on się nie zgodził, przecież to byłaby jakaś istna apokalipsa, gdyby on się z tą całą Lily się ożenił, ja nie mogę... Dobrze jej tak! Ha! Miejmy nadzieję, że teraz wyląduje na bruku!
    No ok, a teraz Steven i Faith.
    Obawiam się, że w grupie Sith już na zawsze będą tylko trzy osoby. XD Teraz tak myślę, że mogłam zostawić tego Cześka to może by do nas dołączył. Co czterech członków to nie trzech. ;_;
    Haha, o ja cie. Wiesz co się właśnie stało? Piszę ten komentarz i siedzę z laptopem na podłodze pod schodami (nie wiem co mnie tu przywiało no ale pomińmy) i nagle na dół schodziła moja siostra cioteczna, która postanowiła odwiedzić moją rodzinkę wraz z moją ciocią i powiedziała coś w stylu "Zuzia, a mogę się z Tobą pobawić w Harry'ego Pottera? Tylko ja chcę być Hermikiem!". Hermik to Hermiona tak dla ścisłości. XD I tym właśnie sposobem wkręciłam się w zabawę z czteroletnim dzieckiem. ;_; Jakby mnie nagle zabrakło na blogspocie to wiesz... może to oznaczać, że spadłam z miotły i się zabiłam.
    Okej, SITH, miałam komentować SITH. Teraz się muszę streszczać. ;_;
    To było takie słoodkie jak on ją pocałował.. ♥ Aż chwilowo pomyślałam o zmianie grupy, ale na szczęście szybko mi się odwidziało. Faith ma być sama, a nie. xD OOOOoooooo, albo ewentualnie z Bon Jovim, tak.
    To ja już kończę, lecę na podbój Hogwartu, ahoj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, zapomniałabym!
      Dziękuję za dedykację, jak mi się miło zrobiło. ♥

      Usuń
    2. Ale ja muszę mówić prawdę, muszę. Dlatego napisałam, że jestem beznadziejna. ;_; Powiedziałabym więcej na swój temat, ale nie chcę, żebyś się na mnie obraziła. ;_;
      Michael bardzo dobrze zrobił. Boże, teraz będę się z Rocky o niego kłócić, bo Steven to już stara historia - został mi oddany. XD
      No co Ty, na pewno ktoś dołączy. Ale widzisz? Mogłaś zostawić Cześka, ha! XD
      Dobrze, że się zgodziłaś na tą zabawę. XD Uuuu!!! Ja bym się nie mogła w to bawić, bo nie znam dobrze całej historii Harry'ego. ;_; Rozpaczam.
      Ok, w razie czego przekażę reszcie bloggerek, że nie żyjesz. Nie martw się o to. XD
      Faith ma być z Bon Jovim? Och, ja... Nie ważne. XD
      Ahoj!

      Usuń
  8. Na początku!
    (1) W końcu rozdział!!! Dziękuję ci za niego! :D

    (2) Ehhhh Steven ty sieroto, wyznaj jej uczucia i będzie dobrze. Dla każdego.

    (3) Quentin ma rację. Lili to suka :/

    (4) Ale na szczęście powiedział 'nie", piękne, magiczne "nie"

    Świetny rozdział i czekam na więcej!

    Ps.Przepraszam, że tak krótko, ale kompletnie nie mam weny :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no, powinien jej już coś powiedzieć, ale w końcu to Tyler...
      Quentin jest mistrzem, więc on zawsze ma racje! XD
      Dziękuję bardzo i nie przepraszaj!

      Usuń
  9. Hejjjjjjjjjjj
    Jakoś tak nie mogłam sie zabrać za czytanie. Sama nie wiem czemu. Boże boże boże. Dlaczego? Faith to mnie powoli wkurwia i ty dobrze wiesz o co chodzi. A jeśli nie to się domyśl. Albo nie ,powiem ci. Xd Dlaczego się odsunęła! No kurde! Nie wytrzymam dłużej tego napięcia. Jestem może i pojebana czy coś, ale kurde no! To nie fair. Muszą być razem. Dlaczego nie są? ;( rycze 😥😥 Ale mam nadzieję że niedługo to się zmieni! Musi.
    No i jes ślub! Albo go nie ma... sama nie wiem jak to nazwać. Ale ważne, że michael wreszcie pojął. Lepiej późno niż wcale. Wszyscy tłumacza mu jak jakiemuś debilowi a on nic. No ileż kurde można.
    Kocham Quentina. Quentinpsychofan <3
    Ale wkurwia mnie to, że on razem z Nancy mówią, a raczej trują Jacksonowi, że poleciała na kasę, a on nic. Jak do ściany. I nagle w dniu ślubu. Ej ja jej nie kocham. Jeeeeeeeezu. No jak tak można? !? No trudno.
    Nie dziwię się Stevenowi, że zasypał na stojąco. Na takich" imprezach" zawsze nudno. Chyba, że właśnie powie się coś takiego jak MJ to wtedy zaczyna się robić ciekawie.
    Gunsi. A czego kurde można się było po nich spodziewać. Na pewno nie tego że ustąpią jakimś tam rodzicom. Co ich to kurde obchodzi? !?XD
    Dobra przepraszam za tak beznadziejny komentarz. Ale czasem taki nadchodzi dzień w karierze pisania komentarzy.
    Xd
    Dobra duuuuuuużo weny bo kurde jestem ciekawa co wymyslisz dalej i i i nie wiem co:) powodzenia ;)
    Wiki <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boże, ja teraz mam tak samo. Czytam rozdział u Ciebie już od kilku godzin, ale teraz już wiem, że komentarz ode mnie dostaniesz jutro! Obiecuję.
      Och, no, bo oni przecież nie są razem, więc to raczej logiczne, że się odsunęła. Ale czy się zmieni? Nie wiem, hihi.
      Michael ma trochę opóźnioną reakcję. Cóż, no, ale lepiej późno niż wcale. Ja też kocham Quentina! Boże, Nancy też! Ha! XD
      Wiem, wiem, Mike trochę źle postąpił mówiąc to dopiero w dniu ślubu.
      Własnie, ciekawie jak w "Modzie na Sukces", co nie?
      Ha, przecież Gunsi jak już zasiedli to już nie zejdą. XD
      Ten komentarz wcale nie jest beznadziejny! Ten mój dla Ciebie będzie beznadziejny. ;_;
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
    2. Zaczne od tego twoj nie byl beznadziejny ;3 dobra a teraz tk powiem jedno, bo zapomnialam o tym . Tak ogarnelam tego bloga (jeszcze nie przeczytalam , na razie to ta faza -wyczuj bloga xd) i dodalam do zakladki "Jak kurwa wreszcie sobie przypomnisz o czytaniu blogów to czytaj xd" taki los

      Usuń
  10. hej, hej, hej! Faith, Ty wcalenie jesteś beznadziejna!
    mehehehe, ślubu nie będzie. i dobrze ^-^ zaślepiony miłością Michael wreszcie zrozumiał co się święci. i w sama porę...
    o Gunsach nie wspomnę XDDDDD
    ekhm... Steven na co Ty jeszcze czekasz?! ghhh, bo w końcu taka cudowna dziewczyna Ci ucieknie....
    uhm, wróciłam do komentowania, bo wreszcie ogarnęłam wszystko przy tym nowym blogu (cholera, zapomniałam ile z tym roboty i teraz mam ;-;). whatever. dziś krótko, bo mam jeszcze kilka blogów do nadrobienia.
    powodzenia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, a tak w ogóle to cieszę się, że wracasz do żywych... I jutro nowy u Was, tak?
      Nie chciałam, żeby to zobaczył, no, ale cóż, z drugiej strony nie chciałam się również męczyć z Lily.
      Dziękuję Ci bardzo jeszcze raz i do jutra! (chyba)

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.