piątek, 26 września 2014

Show Me Heaven 2: "Grzejesz po pomoc"


Jednak wyrobiłam się z SMH, ale chyba się cieszycie? Jest dłuższy niż poprzednie rozdziały, żeby niektórzy mnie nie nękali, że rozdział za krótki, i że są ,,ŻĄDNI WIĘCEJ". Myślę, że temu komuś starczy to na jakieś dwa - trzy tygodnie, hm? XD Bo następny będzie POMH, a potem IDWTMAT, więc trzy tygodnie chyba zlecą... Może dodam wcześniej następny rozdział, ale nie jestem pewna.
Teraz ja już skończę zabierać Wam czas.
Zapraszam do czytania!
Z dedykacją dla deMars!
__________________________


,, Kochani mamo i tato!
Nie martwcie się o mnie i Williama Axl'a... Wyjechaliśmy. Nie mogę powiedzieć Wam gdzie, bo będziecie nas szukać. Nic nam nie jest, a jeśli będzie to możliwe - będę do Was pisać. Nie mam pojęcia czy regularnie, ale zawsze jakoś dam Wam znać o tym co słychać. 
 Pewnie kiedy to czytacie, my jesteśmy już daleko od domu. Przepraszam Was w moim i Will'a imieniu za wszystko, co kiedykolwiek złego Wam zrobiliśmy. Wybaczcie nam wszystkie awantury, podkradanie pieniędzy i inne dziecinne rzeczy. Nie robiliśmy tego specjalnie, to po prostu był taki okres w naszym życiu... 
 Jeszcze raz powtórzę - nie martwcie się o nas. A w szczególności Ty, mamo. Zapewne właśnie w tej chwili wyrywasz sobie włosy ze strachu o nas. A Ty, tato myślisz, że to tylko kolejny żart z naszej strony, ale niestety nie. William zaplanował tą ucieczkę już dawno, a ja pojechałam z nim, aby go pilnować. Dlatego nie martwcie się o nas.

Wasza Molly."



Rudowłosa kobieta w średnim wieku odłożyła kartkę na stół, a z jej oczu popłynęły kolejny łzy zostawiając po sobie mokre ślady na białej bluzce. Położyła rękę na blacie kuchennym, a jej szloch stał się głośniejszy. Po chwili do pomieszczenia wszedł jej mąż. Spojrzał na żonę, po czym podszedł bliżej, tak, że małe literki na kartce stały się dla niego widoczne. 
 Westchnął ciężko i przytulił do siebie kobietę.


***


     Ruda dziewczyna uśmiechnęła się do sprzedawcy, zabrała zakupy, po czym wyszła z małego sklepiku w pobliżu Utah. Kiedy wyszła na dwór, jej włosy na wszystkie strony rozwiał wiatr. Rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu przyjaciół, którzy mieli zaparkować auto i czekać na nią. Jako pierwszego zauważyła swojego brata, który stał oparty o ich czerwony samochód i palił papierosa. 
 Uśmiechnęła się szeroko i ruszyła w jego kierunku. Jak się okazało Irene i Jeffrey razem z Puszkiem - psem blondynki - wyszli się przejść po całym dniu spędzonym w samochodzie. Dziewczyna podeszła do Williama. Ten widząc jej szeroki uśmiech wykrzywił twarz w grymasie niezadowolenia.
- I na co się głupio szczerzysz? - zapytał, po czym zgasił papierosa i wsiadł do auta. 
Radość zniknęła z twarzy Molly, a miejsca ustąpiła smutkowi. Rudowłosa spuściła wzrok i posłusznie wsiadła do samochodu na tylne siedzenie. Odstawiła reklamówki z zakupami na miejsce obok i zapięła pas. Odetchnęła z ulgą, kiedy w stronę auta zaczęli zbliżać się Irene i Jeffrey wraz z psem.
 Puszek został wsadzony do bagażnika, a dwójka przyjaciół zajęła swoje miejsca, po czym mogli ruszać w dalszą drogę. W drogę do Miasta Aniołów. Upadłych Aniołów.


***


    - Kurwa, czy takie rzeczy muszą mi się przytrafiać?! - krzyk rozniósł się po całym samochodzie, a odpowiedziała mu tylko głucha cisza.
Podczas drogi, w pobliżu St. George, samochód zawiódł i stanął na środku drogi. Wkurzony do granic możliwości William, co chwila rzucał jakieś wyzwiska w stronę starego auta i innych kierowców, którzy trąbili na nich. Jego przyjaciele siedzieli cicho i nie odzywali się przez dłuższy czas, aby Will mógł w spokoju wyładować emocje. Sami nie wiedzieli co mają zrobić. Samochód popsuł się im pięć godzin drogi od ich celu podróży, dlatego mogli iść na pieszo albo złapać stopa, ale kto wziąłby czwórkę nastolatków? A poza tym, co zrobiliby z autem?
 Jeffrey, który był już wyraźnie znudzony zachowaniem przyjaciela klepnął go w ramię i kazał się uspokoić. Ten posłał mu mordercze spojrzenie.
- Stary, spróbuj jeszcze raz zapalić, a jak się nie uda to pogrzejesz z buta do najbliższego sklepu, czy czegoś tam i sprowadzisz pomoc. - powiedział brunet.
- Czemu ja mam niby grzać po pomoc? - warknął Bailey.
Jeff udał, że myśli, ale po chwili spojrzał z ogromną powagą na rudego.
- Bo to Ty prowadziłeś. Gdybym ja prowadził, to bym tam poszedł, no, ale sam chciałeś... - uśmiechnął się.
Rudy rzucił mu rozzłoszczone spojrzenie, po czym spróbował jeszcze raz odpalić samochód. Niestety, nie udało mu się go uruchomić. Wkurzony do granic możliwości William, wyszedł z auta trzaskając drzwiami. Isbell pożegnał go szerokim uśmiechem, a zaraz po tym pomachał mu, co jeszcze bardziej zdenerwowało Bailey'a.
 William, czyli teraz tak zwany Axl pewnym siebie krokiem wszedł do środka jednego z małych sklepików w St. George. Wiedział, że to on wpadł na pomysł z ucieczką do Los Angeles, i że to właśnie on teraz odpowiada za Molly. Przerażało go to trochę, ale starał się to jak najlepiej ukryć przed wszystkimi. Tak naprawdę, siostra była jego oczkiem w głowie. Martwił się o nią, nigdy nie pozwalał jej mieć chłopaka bądź przyjaciela płci męskiej. A jeśli już Ruda buntowała się przeciwko niemu, groził jej partnerowi, przez co ten rezygnował z jego siostry. Jednak nie uważał się za winnego, tego, że jego siostra płakała za każdym mężczyzną, który ją zostawił. Trzymał się wersji, iż robi to dla jej dobra.
 Posłał kobiecie stojącej przy ladzie zawadiacki uśmiech i spytał się jej o pomoc, w zaistniałej sytuacji. Ta nie wyglądając na inteligentną albo tym bardziej zainteresowaną sprawą chłopaka, odpowiedziała, że może tylko i wyłącznie złapać stopa i zostawić samochód. Potem odwzajemniła uśmiech i zatrzepotała długimi rzęsami. William uśmiechnął się krzywo i bez słowa wyszedł ze sklepu.
 Wielka mi pomoc. Co ja zrobię z samochodem? Zostawię na środku drogi, tak jak teraz, żeby wszystkich wkurwić? W sumie... Co mi szkodzi, pomyślał i wyobrażając już sobie miny kierowców przejeżdżających tą samą drogą, uśmiechnął się złośliwie. 
- Jeffi, złotko, wyprowadź dupę na spacer! - krzyknął zbliżając się do samochodu.
Brunet zmarszczył brwi i zaskoczony dobrym humorem przyjaciela, wysiadł z auta. Podszedł do rudowłosego i spojrzał na niego pytająco.
- No co się tak gapisz? Idziemy z buta chyba, że weźmie nas jakiś zbok napalony na dziewczyny...
- A pomoc? Will, miałeś znaleźć jakiegoś gostka co nas stąd zabierze RAZEM Z SAMOCHODEM. Nie, bez niego. Wiesz co tu będzie się działo, jak go zostawimy? Kurwa, ciebie gdzieś posłać...
- Ważne, że coś w ogóle mam!
- Tyle to ja sam mogłem wymyślić. - mruknął Isbell i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów.
Zapalił jednego i dmuchnął dymem w twarz Williamowi. Ten kopnął go w kostkę i z obrażoną miną wszedł do samochodu. Tam spotkał się z pytającym spojrzeniem Molly. Westchnął czując, że będzie musiał znów komuś, coś tłumaczyć. Obejrzał się do tyłu i spojrzał na dziewczyny. Irene rysowała palcem nieznane nikomu kształty na zaparowanej szybie, a Ruda wpatrywała się w niego.
 Jak dla Willa, blondynka tylko im przeszkadzała. Zresztą, nie darzyli się jakimś za specjalnym uczuciem. Nawet nigdy ze sobą nie rozmawiali, ciągle tylko kłótnie. Kłótnie o Jeffreya. Obydwoje chcieli mieć go tylko dla siebie i żadne nie miało zamiaru odpuścić. 
- Molly, będziemy musieli jechać stopem. - powiedział cicho.
- I to dla ciebie, aż taka tragedia? - zapytała Irene.
Rudy przeniósł wzrok na nią i powstrzymał się przed powiedzeniem, że nie zwracał się do niej, tylko do siostry. 
- Dla mnie nie, ale dla Jeffa tak - odparł. - Dobra, wysiadajcie. Trzeba zgarnąć tego idiotę i iść, bo robi się już ciemno.
- Od kiedy cię to obchodzi? - wtrąciła blondynka.
Ten jednak nic już nie powiedział, aby nie denerwować Molly, która stanęłaby pewnie w obronie przyjaciółki. Wysiał z auta, a zaraz po nim dziewczyny. O dziwo, brunet, który do tej pory stał na dworze i rozmyślał nad wszystkimi możliwymi opcjami ich dojazdu do Los Angeles, bez słowa ruszył za przyjaciółmi i stanął za Axlem, który machał do kierowców przejeżdżających drogą.
 W końcu Molly nie wytrzymała i zaczęła śmiać się z brata. Bailey spojrzał na nią ze złością i zaczął się drzeć, aby ktoś się zatrzymał, czym wywołał u reszty głośny śmiech. Ku zdziwieniu wszystkich, jakaś starsza kobieta zatrzymała się obok nich swoim minivanem. Odsunęła jedną z szyb i obdarowała przyjaciół szerokim uśmiechem. 
- Cześć dzieciaki, nie macie podwózki? - zapytała na co wszyscy pokiwali twierdząco głowami. - Dokąd jedziecie? Bo ja zmierzam w kierunku Santa Clarita. 
- Santa Clarita...? - powtórzył Isbell. - To... Czy to jest blisko Los Angeles?
Kobieta uśmiechnęła się i skinęła głową. 
- Mhm, tak, po drodze. To zabieracie się ze mną? - spytała.
Wszyscy pokiwali energicznie głowami. William i Jeffrey pobiegli do swojego 'starego grata' po torby, w których mieli najpotrzebniejsze rzeczy, a dziewczyny zapakowały się do vana starszej kobiety. Zaufali jej, choć Irene nie była aż tak bardzo przekonana do niej. Bała się, ale w jej przypadku było to normalne. Ale niestety, prawdziwy strach i przerażenie przed otoczeniem dopiero nadjedzie w Mieście Aniołów, do którego się zbliżali. Drogę jednak umilała im Hannah, bo tak właśnie nazywała się kobieta, która zaoferowała im pomoc. Razem z Molly znalazły wspólny język, pomimo różnicy wieku potrafiły się dogadać. Obydwie były optymistkami, którym uśmiech nie schodził z twarzy.

     
       Wszyscy polubili Hannah, choć ja... Nie, po prostu nie potrafię kogoś polubić po zaledwie kilku godzinach. Skąd mam wiedzieć czy ona nie ma złych zamiarów? Niby jest dla nas miła, ale może udawać, prawda? Jestem strasznie przewrażliwiona, ale lepiej nie ufać obcym. W ogóle powinnam się nie godzić na ten wyjazd. Zamiast tego mogłabym teraz siedzieć w domu razem z Puszkiem, a nie słuchać narzekań Williama, któremu nic nie pasuje. Poza tym... Gdzie my będziemy mieszkać? Nie stać nas na hotel... Nie stać nas na nic. Boże, jaka ja jestem głupia. Mogłam przecież wybić Jeff'owi z głowy ten pomysł z karierą w L.A. Ale nie, wolałam pojechać z nim i co? Pilnować go? Nie ośmieszajmy się. Pojedziemy tam i...? Will i Jeffrey chcą być sławni i założyć zespół. Yhm, i co jeszcze? My tam nie przeżyjemy, bo nie mamy z czego! Tak to jest, jak jedzie się bez przygotowania. Jedzie, mhm, ucieka. My przecież uciekliśmy z Lafayette, bo co? Bo tym idiotom zachciało się zasmakować sławy. Ta, sławy, prędzej będą już czyścić toalety w jakimś barze. Ten wyjazd to najgorsze co spotkało mnie w życiu...

______________________________

Myślę, że... Było tragicznie, okropnie i chujowo. Na pewno. Ten rozdział mi nie wyszedł, prawda? Jest straszny. Do powiedzenia nic nie mam, no może tyle, że mamy dopiero poniedziałek, ja nie chodzę do szkoły, bo jestem chora... W sumie ostatnio szybko się wyrabiam z rozdziałami.
Coś jeszcze?
Tak, zrobiłam opisy bohaterów do SMH. Zobaczcie je sobie - klik.
Nie wiem, chyba wszystko powiedziałam. Prawie wszystko, ale nie chcę już Was zanudzać tym, że jestem jak ten rozdział, czyli chujowa, okropna i tragiczna... Było sobie dobrze, już byłam zadowolona, ale potem dobry humor minął i znowu uważam, że nie powinnam pisać, i że tu nie pasuję, ech.
Ale już nie przynudzam i daje Wam spokój, bo macie pewnie wiele rzeczy na głowie, a ja Wam zabieram czas. Przepraszam.
Proszę o komentarze.

UWAGA!!!
Od dnia dzisiejszego nie informuję. Jeśli ktoś TO czyta, to niech se zaobserwuje, czy coś, nie wiem. Robię to tylko dlatego, że nie chce Wam blogów zaśmiecać i robić Wam nadzieję, że ktoś skomentował.
A jeśli już by tak bardzo chciał być informowany, to niech będzie... Będę informować, no, bo niektórzy mogą chcieć spamu, nie wiem.
Tyle, teraz możecie komentować. :D

27 komentarzy:

  1. Jestem pierwsza? *szczerxy się*
    No więc... Irene jest ciekawa, ale mnie wkurza. Po prostu. Jakoś jej nie lubię, sory Irene, nie zrobię ci klubu. (Co)
    Ale za to uwielbiam Molly. I jest śliczna. ;-;
    Axl, jak to Axl- raczej za nim nie przepadam.
    Wydaje mi się, że Irene będzie samotna, a Molly kogoś znajdzie XD
    Czemu mówisz, że tragiczny, chujowy? Mi się podoba. ;--;
    Czekam na kolejny. ;-;
    Weny! C:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jesteś pierwsza.
      Może i jest ciekawa... Nie wiem. A wkurza to na pewno. Kluby są fajne, ale masz racje - Irene nie zasługuje na klub. XD
      Och, ja też lubię Molly.
      Axl. Myślę, że tu (może) będzie nawet do lubienia.
      Nie wiem, czy kogoś znajdą...
      A mi się nie podoba. ;_;
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
  2. Ha, myśl sobie co chcesz, ale ja czułam w kościach od tygodnia, że kolejny rozdział Show Me Heaven ''podarujesz'' w jakimś stopniu mojej osobie i się nie myliłam, za co Ci strasznie dziękuję, ponieważ jestem koszmarnie bardzo zakochana w tym opowiadaniu, może też miał na to wpływ fakt, iż jest to jedyne, co piszesz, które ja czytam od samego początku. Bardzo mnie to cieszy, kochana Faith - uwielbiam to.
    Obejrzałam sobie zdjęcia bohaterów i jestem bardzo dumna z Molly, dobrze wybrana osóbka, dobrze strzeliłam z jej postacią na samym początku i mogę śmiało powiedzieć, że jest chyba moją ulubienicą, póki co przynajmniej. Wydaje mi się być najrozważniejsza z nich wszystkich, chociaż równie bardzo postrzelona, w końcu ona też uciekła z nimi ze spokojnego domu i porwała się w podróż do Miasta Aniołów, które upadają. Tego się nie da inaczej nazwać, to jest...było wtedy dziwne miejsce, jestem sceptycznie do niego nastawiona, choć kocham, uwielbiam i mnie fascynuje. Przeraża.
    Co więcej...a, no oczywiście! Podróż sama w sobie! O Boże, aż zrobiło mi się ciepło na sercu, ale zaraz potem wbiła mi się w nie lodowata szpila, ponieważ uświadomiłam sobie, jak bardzo ja bym chciała przejechać się z takimi ludźmi w taki sposób. Nie wiesz, co się stanie i czy w ogóle, ale jest taka dzika adrenalina, w zasadzie z niczego. Zazdroszczę jej im strasznie, tak myślałam jednak, że nie przejadą tam swoim wozem, to by było za proste, haha. Ale po kilu uroczych wręcz spięciach, udało im się dojść do ''porozumienia'' i złapać tego nieszczęsnego stopa, by w końcu dojechać do wymarzonego Królestwa. A co tam będzie?
    Rozdział jest śliczny, tak jak poprzednie, po prostu mnie to intryguje i czekam na więcej i...jeszcze będę musiała chwilę przez Ciebie na to poczekać, no litości, Faith!
    Koniec, już nie truję, wiesz, że jestem zachwycona i poczekam tyle, ile rozkażesz. I jeżeli rozdziały będziesz dodawała co piątek, nie musisz mnie informować, chyba, że na asku. Będę Ci bardzo wdzięczna.
    Tyle, pozdrawiam, weny, kochana Faith ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, no jak mogłam Ci tego nie zadedykować? Po Twoim komentarzu pod 1 rozdziałem, od razu wiedziałam, że następny będzie dla Ciebie.
      Molly to taka trochę dziwna osoba i przede wszystkim, właśnie, zwariowana.
      Też oddałabym wszystko, żeby wybrać się w taką podróż jak oni. Oczywiście w latach 80.
      Dziękuję Ci bardzo, za taki piękny komentarz!
      Wcale mi nie trułaś i nawet tak nie myśl. A rozdziały będę się pojawiać co tydzień w piątek o jakiejś 17, więc nie będę informować. Ewentualnie Ciebie na asku, jeśli chcesz.
      Dziękuję.

      Usuń
  3. Faith, jeszcze raz napiszesz pod rozdziałem, że jest chujowy, beznadziejny, tragiczny, okropny, albo powypisujesz jakieś inne pierdoły to przysięgam Ci, że nigdy niczego nie skomentuje, ha! I się do Ciebie nie odezwę! I w ogóle to tworzę grupę Antykrytykowanieswoichrozdziałów. Masz talent kobieto i każdy Twój rozdział jest naprawdę świetnie napisany. Jak widzę, że coś dodałaś to rzucam wszystko i czytam, zapewne nie tylko ja tak mam, hyh. Także koniec z pisaniem, że rozdziały są chujowe, bo do Ciebie przyjadę i przywalę Ci z tłuczka do kotletów, ha! Zostaniesz zgładzona własną bronią! xD
    A teraz rozdział.
    Denerwuje mnie Irene, serio strasznie działa mi na nerwy. Najpierw przeczytałam opisy bohaterów i już zdążyła mi podnieść ciśnienie, a później jeszcze rozdział, no ja nie mogę. Chciałaby mieć Izzy'ego tylko dla siebie. Najlepiej by było jakby siedział na dupie koło niej i z nikim innym się nie spotykał. I po co jechała do Los Angeles skoro później twierdziła, że to najgorsza decyzja w jej życiu? O matko, piszę w tempie odrzutowca.

    Ja tam bym wolała sobie gdzieś pojechać ze Stonesami. *O* xD
    No to czekam na następny i pamiętaj o tym, że tłuczek czeka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, już tego nie napiszę, a przynajmniej się postaram. Po prostu mi się ten rozdział jakoś tak nie podoba. Dziwnie mi się go czytało.
      Ok, zaczynam bać się własnego tłuczka... Nie no, on mnie przecież nie zdradzi! XD
      W pewnym sensie to dobrze, że Irene Cię denerwuje. A pojechała tam właśnie dla Izzy'ego... No cóż.
      A ja z Tylerem. XD Nie ważne, skończę już lepiej, bo wyszło dziwnie.
      Dziękuję bardzo, a tłuczek - jak już mówiłam - mnie NIGDY nie zdradzi! To wierny przyrząd kuchenny. :D

      Usuń
  4. Odzwyczaiłam się od pisania komentarzy na telefonie, a na komuter prawie wcale nie wchodzę i teraz jestem tak opóźniona z komentowaniem, że... Komentarz będzie raczej krótki, gdyż piszę go z tableta, którego będę musiała zaraz dać siostrze. No, więc od razu przejdę do reczy. Ale najpierw, muszę powiedzieć, że pięknie tutaj! Cudowny wygląd! A teraz już przechodzę do rozdziału. Ostatnio mam jakiś dziwny zwyczaj zaczynania u Ciebie komentarzy od tego, co napisałaś na końcu. Więc, rozdział wcale nie jest, jak to ujełaś "tragiczny, okropny, chujowy (...), straszny", przeciwnie! Jest wspaniały, piękny, cudowny. Ehh, ja też uwielbiam Molly. Po prostu kocham ją. Chyba we wsaystkich opowiadaniach, sympatią obdarzam właśnie takich bohaterów, a w szczególności bohaterki. Jestem z siebie dumna. Irene nadal mnie nie wkurza, ha! To chyba dziwne, zważywszy na to, że prawie wszystkich co najmniej irytuje. Ma się te cierpliość, co nie? xD No dobra, nie jestem cierpliwa. Dzisiaj tylko jakoś tak jeszcze nic nie zdołało wyprowadzić mnie z równowagi, nawet siostra, która zachowuje się dzisiaj... Dziwnie. No bo, ja schodzę sobie na dół, żeby jeść obiad, ta siedzi, a właściwie stoi w kuchni, podchodzi do mnie i kładzie mi ręce na szyi, no What The Hell? Jeszcze je zaciskała, a kiedy się uwolniłam, złapała mnie, wbiła paznokcie i póściła dopiero, jak szarpiąc jej włosy, trochę ich wyrwałam (upss). I to niby ona jest ta starsza... A wiesz co? Axl mnie denerwuje. W końcu ktoś musi. Jeśli chodzi o Izzy'ego, to, jak zwykle, wielbię go! Uciec do L.A. -przygody w drodze muszą być! Ja... Kurcze, muszę kończyć. Muszę iść piec babeczki. Komentarz dokończę, jak skończę piec, dobrze?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się wygląd bardzo podoba.
      No dobra, może i ten rozdział nie jest tak tragiczny, ale... Chyba będę musiała go jeszcze raz przeczytać. ;_;
      Dziękuję Ci bardzo i Molly... Tak, chyba każdy ją lubi. Ja w sumie też.
      Może niektórzy są rzeczywiście bardziej cierpliwi... Nie wiem. Mnie zbytnio nie denerwuje, bo tak naprawdę to ja nigdy w całości nie czytam tego co piszę. Dopiero potem, po kilku dniach, czy coś. A sama do moich bohaterów nie żywię zbytnio takich uczuć. Albo ich lubię, albo są mi obojętni.
      Moja siostra też jest dziwna, tylko, ze u mnie to ona ciągle się tak zachowuje...
      Pieczesz babeczki? Mi też upiecz. ;_;
      Dobra, możesz sobie go kończyć kiedy chcesz. c:

      Usuń
  5. Zastanawiam się, czemu zmieniłaś imię siostry Willa, którą miał naprawdę, ale narazie to nieważne. Tak..Axl w drodze, Irene mnie wkurza trochę, bo prawda jest taka, że nic Iz' owi by z głowy nie wybiła, bo on chciał jechać bardziej niż Will. Wiem, wiem, czepiam się, a ty zastrzegłaś, że to fikcja którą wymyślasz, ale jak chodzi o Willa, to będę czepliwym idiotą, wybacz, bo nie lubię robienia z niego takiego żądnego sławy i bla bla...bo to tylko jedna twarz, a miał ich tyle:( I nie od razu. Ale cieszę się, że dba o Molly i że piszesz też, że ma tu jakąś lepszą stronę, bo nie cierpię robienia z niego złośliwej rudej małpy. Irene powinna bardziej ufać ludziom, choć, z drugiej strony dobrze, że jest ostrożna i akurat jej naprawdę trudno się dziwić:( A Izzy...Will by go nie posłuchał, ale nieważne. Molly jest kochana, że będzie pisać do domu, i że zostawiła list. Smutno mi było, jak ich mama go czytała, choć wiem... nieważne, kocham moją mamę ;_; Bardzo! I mówię jej o tobie.....czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmieniłam je bo... Na samym początku nie miało być żadnej siostry, ale potem stwierdziłam, że ktoś jeszcze by się tu przydał. A wtedy po prostu nie myślałam o Amy. Nawet nie myślałam o Molly jako siostrze Willa. Dopiero później postanowiłam, że będą spokrewnieni.
      U mnie... Ja już sama nie pamiętam czy tam mówiłam, który z nich chce bardziej jechać. Załóżmy, że Jeff i tak by nie zrezygnował z wyjazdu. A Will? On nie jest aż tak rządny sławy, w sumie to żaden z nich jeszcze nie jest. Chcą przeżyć taką jakby przygodę, a poza tym to Irene wszystko opisuje, więc... To ona, więc wiadomo, przecież nie lubi Axla.
      Co?! Mówisz swojej mamie o mnie? Moja nawet o tym blogu nie wie...
      Dziękuję Ci bardzo!

      Usuń
  6. Przybyłam
    przeczytałam
    komentuję :D
    Przynajmniej Molly pomyślała i napisała liścik. Axl jak nic by spierdolił bez słowa wyjaśnienia.
    Jedziemy do LA!
    No tak, Axl zawsze się wkurza, a obok Jeffrey, istna oaza spokoju.
    Napalone zboki zawsze się zdarzają. xDD
    Ej, Rose jest wredny. On zaraz będzie miał milion dziwek, a siostrze nie pozwala mieć chłopaka. Wrednus.
    Co?
    Czy on powiedział : "Jeffi"?!
    Hahaahhaahahahahah
    Isbell, Isbell kochanie <3
    No i podwózkę znaleźli! ;D
    A teraz:
    Irene.
    Jak ona mnie wkurza.
    Chciałaby mieć Izzy'ego tylko dla siebie! Wiadomo przecież, że on jest mój!
    Ciągle tylko marudzi i marudzi, a to że wyjazd to najgorsze, co ją spotkalo, a to że źle, że chłopcy chcą założyć zespół być sławni i zarabiać, a to że się nie utrzymają...A to że mogła wybić Izzy'emu ten wyjazd z głowy. Nie, nie mogłaby. Bo kiedy człowiek chce robić karierę jako muzyk, nikt ani nic nie wybije mu tego z głowy.
    Ona jest strasznie wkurwiająca!
    I ten gif! Po prostu przepiękny, idealny, Izzy kochanie<3 !
    Rozdział jest świetny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Molly w pewnym sensie jest bardziej odpowiedzialna niż jej brat...
      William po prostu o nią dba...Ej, czy ja go właśnie bronię? Nigdy nie myślałam, że do czegoś takiego dojdzie. Nigdy w ogóle nie myślałam, że będę bronić jakiegoś mojego bohatera...
      Na serio w tym rozdziale jest akcja, w której Axl mówi "Jeffi"? Ja muszę to chyba czytać, bo potem nie wiem o czym jest. XD
      Ktoś musi być tym wkurwiającym...
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
  7. Ave, droga Faith! :D I od wejścia mam ochotę pizgnąć ci w tę cudowną łepetynkę! GDYHUJKAHSISHAOABZGAGSFAJAJDHDGDH! JAK? JA SIĘ PYTAM J A K MOŻNA TAK MÓWIĆ O TAK ŚWIETNYM ROZDZIALE? Kurdę, dziewczyno, przecież to jest zajebiste, o! Na pewno w moim mniemaniu i moim zdaniem.
    W takim razie przejdę do retrospekcji rozdziału. Tradycyjnej retrospekcji. Will, to znaczy Axl... Albo nie (!)- zacznę od irytującej mnie postaci, czyli madame Irene. Wszystko rozumiem, wszystko. Tylko nie tego, że jest taka samolubna, a zarazem intrygująca. Jeff jest dla niej przyjacielem i pewnie chce go chornić, chce z nim przebywać, okej spoko. Ale szanowny pan Isbell ma również swoje marzenia. Nie chce jak ona siedzieć w domu, tylko wyjechać. Może w końcu dziewczyna spojrzy na to z jego perspektywy i doceni, że w ogóle ją wziął? :)
    Z tego, co zdążyłam zarejestrować podczas pisania, to Axl jest zazdrosng o swego przyjaciela, tak? Może jest to w jakimś stopniu słodkie albo urocze, ewentualnie zabawne, bo mi właśnie takim się wydaje. Rudy ogólnie rzecz biorąc bardzo mnie rozchmurzył, to darcie się, szukanie pomocy... I ta troska o siostrzyczkę, oo XDD Jedynym minusem jest, że po każdym chłopcu dziewczyna płacze... Molly ogólnie wydaje się takim jasnym słoneczkiem w tym opowiadaniu i wręcz ją uwielbiam, tak po prostu!
    Kochana, wybacz za mizerny i wychudzony komentarz, ale piszę to na telefonie, jest słabo z zasięgiem i muszę jeszcze odwiedzić kilka blogów. Tak więc: po 1. nie próbuj już więcej wspominać, że Ty lub Twoje opowiadanie jest chujowe, paskudne, beznadziejne itd., bo nie jest. Po 2. czekam na kolejny tak fajny rozdział. I po 3. pozdrawiam i życzę weny! Cześć! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No dobra, wszyscy dzisiaj na mnie krzyczą, jak nie za rozdział, to karzą mi się uciszyć na projektowaniu, żebym nie śpiewała. ;_; Ale przecież ja słuchałam Beatlesów. :c A facet nic mi nie powiedział, tylko te dzieci z klasy, które mylą Tylera, Axla i resztę z kobietami. ;_; Ale i tak śpiewałam.
      DZIĘKUJĘ CI BARDZO! Kiedy czytałam ten Twój komentarz, była jakaś 8 rano i bałam się, że źle napiszę kartkówkę z francuskiego, a dzięki Tobie zaczęłam się uśmiechać i przestałam się nim przejmować. Dziękuję.
      Ha, no właśnie, niech doceni to, że w ogóle chciało mu się zabierać tak marudną osobę.
      Wszyscy kochają Molly. Sama nie wiem czemu zrobiłam z niej właśnie takie słoneczko, ale po prostu takiej osoby by tu brakowało.
      Komentarz jest cudowny, więc nie przepraszaj. Dobrze, nie będę już tak mówić, ale czasem mam takie wrażenie, że po prostu nie nadaje się tutaj. Że w porównaniu do innych jestem koszmarna...
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję!

      Usuń
    2. Możesz mnie zabić, odpiłować mi uszy, wyrwać gałki oczne, rozpruć brzuch, zmiażdżyć palce... Co tylko sobie wymarzysz, droga Faith.
      Strasznie Cię przepraszam za aż takie opóźnienie! Wczoraj nie miałam nawet czasu zrobić sobie czegoś do jedzenia, a cały weekend nie było mnie w domu. Kurde, wiem, że to takie tłumaczenie jest głupie, ale co ja poradzę. Też jestem głupia xD
      Wiesz, jak już dzisiaj postanowiłam, że zabiorę się za komentowanie no to chciałam tej swojej wewnętrznej obietnicy dotrzymać. Jednak niewiele by brakło, żebym z myślami samobójczymi (przesadzam xD) nie poszła spać. Mówię Ci, miałam chyba najbardziej zjebany dzień od początku mojej nauki w tym cholernym gimnazjum.
      Pierdolę Ci od rzeczy, ale jestem tak ucieszona pewną informacją, że aż mi się mimo wszystko ryj sam cieszy. Może już wiesz, a może nie: Judas Priest w moim mieście! W czerwcu! <3 <3
      Oki, jestem popierdolona, bo Ci spamuję moją radością. Wybacz po raz kolejny, możesz mnie zabić :_:
      Przechodzę do rozdziału, choć powinnam zrobić to już dawno:
      Lubię Molly, jak wszyscy chyba. Jest bardzo kolorową postacią, że tak powiem. Jej optymizm mi się podoba. Sprawia wrażenie, jakby jednocześnie zasilała całą czwórkę jakąś energią i opiekowała się nimi. Nie chcę nic mówić, ani nic... Ale no tak bardzo kochane Życie, czasem lubi zasadzać kopa w dupę takim osobom. Mam nadzieję, że Molly się nic nie stanie, że nikt jej nic nie zrobi... Byłoby okropnie przykro. Ale dobra, nic już nie mówię, haha!
      Irene mnie nieco wkurza. Znaczy rozumiem, że można kogoś nie lubić, ale jak Axl się wyraźnie zwracał do Molly, to po co się wtrącać? Kurde, nie mam jeszcze o Irene konkretnego zdania, tak szczerze, ale obawiam się, że nie do końca będę ją lubić.
      A Izzy? Izzy to Izzy. Jedyny i kochany.
      Jest niesamowicie intrygująco. Naprawdę jestem ciekawa ogromnie dalszego ciągu, no :)
      Aha, no i nie mów już, że jesteś chujowa. Naprawdę nie jesteś, m Faith. Uwielbiam Cię :D ♥

      Hugs, Rocky.

      Usuń
    3. Cholera, nie wiem czemu napisałam to w odpowiedzi xD Wybacz :)

      Usuń
    4. To ja jestem głupia, nie Ty. ;_;
      Irene wkurza każdego (oprócz Angie, ale to jakieś dziwne jest...), tak samo każdy lubi Molly.
      Też Cię uwielbiam, a nawet nie chcę mi się odpowiadać na komentarz. Wybacz, cała energia ze mnie wyszła.
      Dziękuję.

      Usuń
  8. Och, moja Droga Faith przepraszam, że dopiero teraz komentuje. Mogłabym długo się skarżyć na brak czasu, ale to po prostu nie ma sensu, więc po prostu zamknę się na ten temat. Teraz mam ostatnie wolne wieczory przed powrotem matki. Ach, skończy się wolność, nie ma co. Ale dobra, może przejdę do rozdziału.

    Widzę, że nie tylko ja nazywam Los Angeles miastem Upadłych Aniołów. Serio. Ja nie wiem skąd bierze się ta cała fascynacja tym miejscem. I w sumie przecież nic się nie zmieniło na tym tle. Ostatnio rozmawiałam sobie z Dawidem, że Los Angeles nadal jest tym rajem, Zobacz, nic się nie zmieniło. Te czterdzieści lat temu dzieciaki ciągnęły tam, aby robić wielką karierę i większość z nich po prostu upadała i teraz też tam ciągną dzieciaki w tym samym celu. No ja nie wiem, mnie to miasto wcale nie czaruje. Jest za duże, za dużo ludzi, za dużo samochodów, za dużo sławnych i to już traci na magii, jak ja sobie siedzę w tym moim małym miasteczku.

    Samochód się zepsuł. Ha, Boże, jak to czytałam to jakbym miała przed oczami siebie. Wiesz.. Rose, Paweł, Daniel i Julka. Autostrada między Zieloną Górą, a Jelenią Górą.. szczere pole, na którym nic się nie dzieje i zepsuty samochód. Telefony rozładowane, nie ma jak zadzwonić po pomoc! Pięknie, pięknie. Jakie to wszystko jest życiowe. Powiem Ci tyle, że William w sumie mnie wkurza. No serio... taki cwaniak. Ale dobrze, że on mnie wkurza, bo w sumie to ja nie lubię, kiedy lubię bohaterów, bo jest wtedy po prostu dla mnie nudno. Jeffrey też mnie wkurza, bo za bardzo wydaje mi się być pod wpływem Williama. Jakby brunet nie miał swojego własnego zdania, a to raczej nie jest nic dobrego. Wiadomo.
    "Mamo, nie martw się" - Jasne, jasne. Dzieciaki idą sobie z domu, w sumie uciekają, a tu o tym, aby się nie martwić. Mollly, będziesz miała swoje szkraby, to zobaczysz, że dla mamy to jest niemożliwe! Z resztą ja nie wiem, jak można tak bardzo skrzywdzić swoich rodziców. Nie powiem, że sama nie jestem z bratem szalona, ale jednak nasi rodzice zawsze wiedzą, gdzie jesteśmy. Nienawidzę takiego postępowania, że się po prostu ucieka. No chyba, że jakaś patologia, ale jak mama płakała, to wcale dzieciaków w dupie nie miała. Współczucia dla rudej mamy!

    Dobra, kończę. Czekam na kolejny.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, każdy teraz ma mniej czasu. Ja sama też nie komentuję od razu wszystkich rozdziałów.
      Ha, Los Angeles jest takie dziwne. Chciałabym tam kiedyś pojechać, ale nie na dłużej. Masz rację, za dużo w nim wszystkiego. Nie wyrobiłabym tam.
      William wkurza wszystkich, oprócz... Mnie. Właśnie, ja sama go nawet w tym opowiadaniu lubię. Może to dlatego, że wiem co będzie dalej, choć tam też się za dużo nie zmieni.
      Może i wygląda to tak, jakby Jeffrey nie miał własnego zdania, ale to się jeszcze zmieni. Jest to w końcu, dopiero początek. Nawet nie są jeszcze w L.A.
      William w sumie nie myślał o tym jak poczują się rodzice. No, bo co go to obchodzi? Przecież on jest bez uczuć.
      Dziękuję bardzo.

      Usuń
    2. A tak w ogóle mogę Cię zaprosić do znajomych na fb?

      Usuń
    3. Tak, tylko ja teraz muszę już iść. ;_;

      Usuń
    4. https://www.facebook.com/rose.wojciechowska no to link do mnie. Wyślij zaproszenie, jak będziesz mogła :)

      Usuń
    5. Jeszcze zdążyłam wysłać. XD

      Usuń
  9. I kolejny zajebisty rozdział! No, no. :)
    Cieszę się, że tym razem kiedy rozdział był dłuższy, nie ucierpiała jakość. Jestem w niebie! Wszystko jest takie perfekcyjne. Opisy i dialogi. Nie są przesadzone, są na temat, pisane lekkim piórem. I to sobie cenię. Wiem, ile pracy trzeba wkładać w bloga, a Ty kochana Faith wkładasz w niego całą siebie. To widać po stylu w jakim piszesz. Wszystko jest dopracowane, na swoim miejscu, tak jak powinno być. Chyba nawet nie mogę wyłapać żadnych pomyłek. Nieźle.
    Dobra, a teraz fabuła. Dużo się dzieje, mama czyta list, paczka jest w trasie, siada samochód, poznają Hannah. Kurczę poszłaś do przodu, ale to dobrze, a nawet bardzo! Niech się dzieje, a co! :D
    Istotną rzeczą jaką jeszcze udało mi się wyłapać, mimo później pory jest relacja na linii Axl - Irene. Hmm sama nie wiem co o tym myśleć. Jest tam napięcie. Ciekawe czy coś się zmieni... Mam nadzieję! Bo nie wyobrażam sobie, aby ta para siebie nie lubiła! :D
    Love,
    Chelle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, tak, zajebisty. No, mhm, zresztą Ty i tak możesz sobie mówić - do mnie i tak nie dotrze. ;_;
      Perfekcyjne? Ja wątpię. Jest tu tyle rzeczy, które są po prostu niedopracowane, że nawet ich zliczyć się nie da.
      W sumie dużo czasu na niego poświęcam, ale... Kurwa, ten królik mi przeszkadza. Aż chce się na niego patrzeć. ;_; ...Może i trochę czasu na niego poświęcam, a raczej na przemyślenia, co dalej. Ale po większości dochodzę do wniosku, że jestem do dupy i w końcu staram się robić wszystko, aby nie myśleć o blogu. I tak myślę, no i co z tego? I tak wyjdzie coś z czego nie będę zadowolona. ;_;
      Dziękuję Ci bardzo Chelle za tyle miłych słów!

      Usuń
  10. Zastanawiam się, czy Hannah odegra jakąś więszą rolę w losie bohaterów, czy jest to postać tylko epizodyczna, podwiezie ich do LA i ''słowo i poezja, jadym dalej''.
    Poza tym Axl, ta ruda pała mnie wkurwia. Zachowuje się jak baba w ciąży lub z okresem. Weź ty się kurwa człowieku ogarnij, bo ci przypierdolę ;-;
    Wiesz, cieszę się, że poruszyłaś w tym opowiadaniu los osób niewidomych, bo po pierwsze, jest to coś niecodziennego, żeby jeszcze jedna z głównych bohaterek nie była ''idealna'', tzn. piękna, młoda, szczupła, zgrabna, itd., tylko nie widzi i to mi się bardzo podoba w tym opowiadaniu. No. Lecę dalej XDD

    OdpowiedzUsuń
  11. Dobra, lubię Molly, nie lubię Irene xD

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.