piątek, 12 września 2014

Painted On My Heart XV


Głupia Faith wraca z nowym rozdziałem, który jest tak samo głupi jak ona.
To już ostatni ;_;
Na samym początku chciałabym podziękować za 10 tysięcy wyświetleń! Jesteście wspaniali!
Matko Boska tak szybko zleciało. Moje kochane opowiadanie już odchodzi. No dobra, ok, jeszcze epilog, ale ja je kocham!  
Rozdział trochę dłuższy od pozostałych, chyba dobrze, co nie?
Przyśpieszyłam datę wydania pierwszej płyty, no, ale to tylko fikcja, więc mogę.
Ej, mamy dzisiaj poniedziałek, a ja już napisałam. Rozdział sobie trochę tu poleży.
Miłego czytania!
Z dedykacją dla wszystkich, którzy kiedykolwiek przeczytali to opowiadanie; anonimów i bloggerek!
_______________________________



1970, lipiec...


     Wiatr rozwiewał jej ciemne, długie włosy na wszystkie strony, jednak zbytnio się tym nie przejmowała. W ręku trzymała jeden z polnych kwiatów, których było dookoła pełno. Przyglądała się uważnie roślince, aż w końcu z westchnięciem wyrzuciła go za siebie. Schyliła się, aby zerwać drugiego i potraktować go tak samo. Uwielbiała niszczyć bądź sprawiać przykrość. Dlaczego? Sama nie wiedziała. W pewnym sensie dawało jej to satysfakcje, nawet tak małego istnienia jakim są kwiaty.
 Spojrzała obojętnie w stronę Tom'a, który starał się wyjąć walizki z samochodu. Widząc z jakim trudem przychodzi to basiście, wywróciła oczami i cicho się zaśmiała. Podniosła się z małej ławeczki, która nie była jedyną w wielkim ogrodzie ich nowego domu. Kilka dni temu Hamilton znalazł idealny dom dla siebie i swojej świeżo upieczonej narzeczonej. Postanowili wprowadzić się do niego jak najszybciej, ponieważ ciężarnej Nicole hałasy z ich poprzedniego miejsca zamieszkania za bardzo przeszkadzały, dlatego porzucili przyjaciół i zamieszkali gdzie indziej.
 Podeszła do swojego narzeczonego i zaczęła się z niego śmiać, co raczej nie pomogło mu w walce z walizką brunetki. 
- Haha, bardzo śmieszne. Ciekawe czy Ty dałabyś sobie radę - powiedział i z obrażoną miną kontynuował wypakowywanie. - Nosz kurwa, jak myśmy to wkładali?!
Kobieta tylko pokręciła głową i poklepała blondyna po plecach, co miało dodać mu otuchy. Wzięła swoją torebkę, która leżała na masce samochodu i weszła do ich nowego, wielkiego domu.
 W oczy rzucił jej się wystrój przedpokoju. Już wcześniej, kiedy pierwszy raz oglądała dom, wiedziała, że musi coś tu zmienić, ponieważ powiewało starością. Tak samo było ją czuć. W całym pomieszczeniu unosił się zapach stęchlizny. Brunetka wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia i otworzyła jedno z okien, które pozwalało obserwować piękną okolice, po czym przeszła dalej.
 W przejściu z przedpokoju do kuchni, na ścianie, znajdował się telefon stacjonarny, na którego widok kobieta wyraźnie się rozpromieniła. Energicznym ruchem podniosła słuchawkę i wybrała numer. Po kilku sygnałach zaczęła się niecierpliwić, ale po chwili w słuchawce rozległ się dobrze jej znany głos.
- Tak? - przyjaciółka była wyraźnie czymś zaniepokojona, ale Nicole nie zwróciła na to uwagi.
- Hope, dobrze, że odebrałaś. Właśnie przyjechaliśmy na miejsce. Wiem, że to trochę daleko i, że nie popierasz naszej wyprowadzki, ale musisz zobaczyć jak tu jest pięknie!
- Dobrze... Cieszę się, że Ci się podoba. - powiedziała ze smutkiem.
Brunetka słysząc ton jej głosu zmarszczyła brwi i niepewnie spytała:
- Wszystko w porządku? Coś się stało z Joe? Ze Steven'em? Coś nie tak z Brad'em albo Joey'em? A może z Alice?
Blondynka po drugiej stronie pokręciła głową, po czym od razu pożałowała, że Nicole nie ma teraz z nią.
- Nie... Z nimi wszystko w porządku... Tylko ja... Ja... Jestem w ciąży. - powiedziała i rozejrzała się po całym domu, aby upewnić się czy na pewno nikogo w nim nie ma.
Jednak Nicole zareagowała zupełnie inaczej. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a po tonie jej głosu można było się domyślić, iż się cieszy z tego powodu.
- To świetnie, powinnaś się cieszyć, a nie smucić... A co z Joe? On nie chce tego dziecka...? - zapytała brunetka.
Hope zaczęła cicho szlochać, aż w końcu przerodziło się to w donośny płacz.
- Joe... On nic nie wie, bo ja... Ja... Możliwe, że to... Nie jego dziecko. - odpowiedziała i starła z policzków łzy.
Stojąca w przedpokoju Nicole z wrażenia upuściła słuchawkę, którą trzymała w ręku, jednak po chwili szybko się po nią schyliła i z powrotem przyłożyła do ucha.
- Jak to nie jego dziecko? A niby czyje? Zdradziłaś go? - z jej ust wypłynęły pytania, które zadawał bardzo szybko.
Blondynka jakby się przez chwilę zawahała i zastanawiała się czy może powiedzieć jej prawdę, w końcu nawet Alice nie wiedziała. Nikt oprócz niej i Tylera nie wiedział o całym zajściu sprzed miesiąca. Była to ich tajemnica, tak samo jak ciąża, tylko, że o niej wiedziała jedynie Hope i teraz przyszła pani Hamilton.
- Stevena. - odparła i rozłączyła się pozostawiając tym samym brunetkę z wieloma pytaniami, które cisnęły jej się na usta.



***


      Siedziała na łóżku w swojej i Joe'ego sypialni. Twarz miała ukrytą w dłoniach i cicho płakała. Nie wiedziała co ma zrobić. Czy powiedzieć Perry'emu o tym, że jest w ciąży i przed wszystkimi udawać, że to jego dziecko? Choć mogło być właśnie jego, lecz dziewczyna wątpiła w to. Czy powiedzieć Steven'owi o tym, że może zostać ojcem? A jeśli wmówi wszystkim, że dziecko jest Joe, a po narodzinach podobieństwo do Tyler'a będzie ogromne? Nie wiedziała. Mogła również pozbyć się dziecka, ale nie wyobrażała sobie tego. Jedno już straciła, drugie chciała wychować. Tylko czyje dziecko miała wychować? Przecież jeśli powie Joe'mu o tym, że go zdradziła, on może ją zostawić, a dziecko przecież może być jego. 
 Położyła się na miękkiej, świeżej pościeli i zaczęła wpatrywać się w sufit. Do pomieszczenia wszedł Lennon, po czym wskoczył na łóżko obok właścicielki. Blondynka pogłaskała go po łbie i ukryła twarz w jego sierści. 
- Hope! Hope, do chuja pana! - usłyszała trzaśnięcie drzwi i kobiecy głos wołający ją.
Zaskoczona i jednocześnie przerażona tą nagłą wizytą, powoli wstała z łóżka i bezszelestnie wyszła z pokoju, a potem zeszła na dół. Za nią jak cień podążył pies. W kuchni czekała już na nią Nicole, która po poznaniu prawdy postanowiła jak najszybciej przyjechać do przyjaciółki.
 Stanęła przed brunetką i po prostu się rozpłakała. Ta przytuliła ją do siebie i zaczęła szeptać słowa otuchy. Po chwili jednak, odsunęła od siebie blondynkę i spojrzała na nią.
- Czemu to zrobiłaś? - zapytała.
Dziewczyna podniosła na nią wzrok, po czym szybko spuściła go z powrotem na podłogę. Zastanawiała się co powiedzieć. Prawdę? Że tak naprawdę jest z Joe, bo z nim ma zapewnioną lepszą przyszłość? A Stevena tak naprawdę...
- Kocham go - powiedziała cicho i przeniosła wzrok na przyjaciółkę. - Kocham Stevena.
Hope spodziewała się teraz tego, że Nicole na nią nakrzyczy. Powie jej, że wykorzystuje tylko Joe'ego i, że jest nieodpowiedzialna i głupia, bo przespała się z najlepszym przyjacielem swojego chłopaka. Jednak brunetka zaskoczyła ją. Uśmiechnęła się zwycięsko.
- Wiedziałam - oznajmiła. - Od razu wiedziałam, że nie kochasz Perry'ego tylko Stevena. Nawet ten kundel to wiedział, czyż nie jesteśmy inteligentni, Lennonie? - zaśmiała się, a pies słysząc swoje imię zaszczekał.
- Ale co ja mam zrobić? - zapytała blondynka.
Nicole spojrzała na nią, po czym wzruszyła ramionami. Zawsze była taka, problemy innych ją nie interesowały. Jej mocną stroną było raczej bycie Wszechwiedzącą, nie, tą pomocną, ponieważ zwykle kiedy wiedziała co trzeba zaradzić - nie mówiła tego. Jednak tym razem postanowiła zrobić wyjątek.
- Idź do ginekologa, przecież nie wiesz, czy na pewno jesteś w ciąży.
Hope skinęła głową, na znak, iż zrobi to. Później obydwie pojechały do nowego domu Toma i Nicole, aby blondynka mogła go obejrzeć. Oczywiście brunetka obiecała przyjaciółce, że nie wspomni nikomu ani słowa o ciąży. 



***


       - Mówię wam, chłopaki, będziemy najlepszym zespołem w całych Stanach! 

Następnego dnia Aerosmith wybrali się do studia, aby jeszcze raz przesłuchać swoją pierwszą płytę, którą już niedługo mieli wydać. Wszyscy byli podekscytowani, a w szczególności Brad, który aż skakał z radości i wykrzykiwał różne zdania, które zapowiadały ich sukces. Chłopaki jednak mieli obawy, czy płyta się przyjmie. Przecież nie każdy może polubić ich muzykę.
- Mhm, a ty najlepszym gitarzystą? - zakpił z niego Tom.
Whitford odwrócił się w jego stronę i zmierzył go wzrokiem.
- Ja już jestem najlepszym gitarzystą. Niestety przez ciebie nasz zespół jest skazany na posiadanie najbrzydszego basisty na całym Świecie. Widziałeś się w lustrze? Co ta Nicole w tobie widzi?
Swoimi słowami wywołał śmiech u przyjaciół, oczywiście oprócz Hamiltona, który zrobił obrażoną minę i oznajmił wszystkim, że wraca do domu sam. Reszta zbytnio się tym jednak nie przejęła i powrócili do dyskutowania na różne tematy.
- Steven, wtedy, kiedy był u nas Ray... - zaczął cicho mówić Perry. Tak, aby usłyszał go tylko wokalista. - Mówił coś o tym, że pożyczyłeś od niego trochę koki... Czy ty ćpałeś po odwyku?
Tyler spojrzał na przyjaciela, jak na idiotę, po czym pokręcił przecząco głową.
- Czy ty masz mnie za kompletnego debila? Myślisz, że po to siedziałem dwa miesiące w jakimś zadupiu, żeby znów tam wracać?! - wykrzyknął tak, że aż reszta zespołu spojrzała na niego pytająco. - Czego się gapicie, do chuja pana?! Jestem czysty, słyszycie?
- Tyler, uspokój się. Nikt cię przecież o nic nie podejrzewa... - powiedział Joey.
- On mnie podejrzewa, a sam ćpa. - wskazał na Joe'ego palcem.
Gitarzysta westchnął i spojrzał z kpiną na nadpobudliwego Stevena. Zaśmiał się cicho i poklepał przyjaciela po plecach.
- Ty to już nawet teraz jesteś naćpany, mój drogi - ten słysząc to, rzucił się z pięściami na Perry'ego, jednak ten przytrzymał przyjaciela, co było bardzo łatwe z uwagi na wagę wokalisty. - Nie bulwersuj się tak, małpo.
 Tyler wziął przykład z Hamiltona i również postanowił wrócić do domu sam. Nie chciało mu się przebywać z osobami, które ciągle posądzają go o to, że nadal nie rzucił nałogu. Skręcił w jedną z uliczek, która była drogą na skróty. Zapalił papierosa i przyjrzał się uważnie okolicy. Z uwagi na to, że było dostatecznie wcześnie, bo na jego zegarku była dopiero godzina trzynasta, na ulicach jeszcze nie można było spotkać osób, które kręciły się tu w nocy. Dilerzy, prostytutki, pijani ludzie, dzieciaki, które marzyły o karierze, przez co schodziły na "złą" drogę... Właśnie kiedyś on był takim dzieciakiem. Chciał być sławny, ale czy teraz tego pragnął? Teraz, kiedy już mieli wydać płytę, marzył tylko o tym, aby cofnąć czas i nigdy stąd nie wyjeżdżać. Nie zostawiłby wtedy Hope, którą tak bardzo kocha. Lecz jednocześnie nie odniósłby takiego sukcesu. Ale czy mnóstwo nałogów można nazwać sukcesem?
 Podczas gdy jego przyjaciele właśnie przebywali w jednym z Bostońskich barów, on kierował się do domu, aby porozmawiać z Hope. Po prostu, tak o niczym, potrzebował właśnie tego. Potrzebował rozmowy z nią, tak, jak za dawnych lat, kiedy jedyne co ich łączyło to przyjaźń, a uczucie zwane miłością dopiero rozkwitało w nim.
 Wyciągnął z kieszeni spodni klucze od domu, po czym włożył je w zamek i otworzył drzwi. Wszedł do środka i rozejrzał się po przedpokoju. Nic, cisza. Przeszedł dalej, do salonu i jedyną osobą jaką tam spotkał był Lennon, który spał na kanapie. Chłopak westchnął głośno i zawołał dziewczynę. Odpowiedziała mu jedynie cisza. Zaklął pod nosem i poszedł do kuchni, gdzie na stole leżała karteczka. Podniósł ją i zaczął czytać na głos:
- Musiałam wyjść. Zostawiłam Wam gotowy obiad, jest w lodówce. Wystarczy tylko podgrzać. Hope.
Rzucił ją do kosza na śmieci i otworzył lodówkę. Wyjął z niej jedzenie i puszkę piwa, po czym postanowił, że nie będzie podgrzewać i, że zje zimne. Przeszedł do salonu i usiadł obok leżącego psa, który na widok jedzenia szybko się podniósł i zaczął wpatrywać się w pana swoim proszącym wzrokiem. No to mam przejebane, pomyślał Tyler i spojrzał na zwierzaka.



***


     - Gratuluje pani, jest pani w pierwszym miesiącu ciąży. - powiedział ginekolog, a ona zamarła.

Myślała, że jej podejrzenia co do ciąży są błędne, jednak okazało się to być prawdą, I jeszcze w pierwszym miesiącu... Przecież dokładnie miesiąc temu spała ze Stevenem. Czyli, że dziecko mogło być jego? A jeśli myli się i tak naprawdę jest ono Joe'ego? Bała się. Chciała, żeby było Perry'ego, ale czy będzie to prawda? Nie wiedziała.
 Uśmiechnęła się blado do lekarza i jak najszybciej wyszła z pomieszczenia, a zaraz później z całej przychodni. Zastanawiała się co teraz ma zrobić. Powiedzieć Joe'mu, że jest z nim w ciąży? Czy może najpierw porozmawiać o tym z Tylerem? 
 Szła szybko do domu, chciała się tam znaleźć i z kimś porozmawiać o całym zajściu. Nie patrzyła przed siebie z tego całego pośpiechu. Zastanawiała się jednak z kim ma porozmawiać. Z Nicole? Nie, nie chciała znów zawracać ciężarnej koleżance głowy. Z Alice? Również ta opcja odpadała, ponieważ przyjaciółka szykowała się na wyjazd. Postanowiła studiować prawo. Jedyną osoba, z którą mogła porozmawiać był jeszcze Steven, ale ta sprawa dotyczyła właśnie jego, więc nie miała komu się zwierzyć.
 Nie rozglądając się, weszła na pasy, dlatego nie mogła przewidzieć tego co się stanie. Poczuła ból, a potem już tylko ciemność...


____________________

Kurwa, to już ostatni, kurwa, kurwa, kurwa. Jakim cholernym cudem? Jeszcze tylko epilog, w którym dowiecie się czy przeżyła, czy nie. Choć w sumie jest główną bohaterką, więc nie macie się zbytnio czego obawiać. Chyba...
Te dzieci tak szybko dorastają i umierają. ;_; 
Ja nie chcę tego kończyć. ;_;
Moje biedne dziecko.
Umiera. 
;_;
A ja razem z nim. 
Tak, czuję się właśnie tak jakbym się powoli wypalała. Ostatnio wszystko mnie strasznie denerwuje i mam dość pisania.
Przykro mi, ale Faith powoli umiera.
Zapraszam Was do komentowania i wyrażenia swojej opinii.

13 komentarzy:

  1. Jeśli nie chcesz kończyć to po co to robisz?! O.O
    Nie musisz!
    Rozdział jest świetny
    Wręcz boski! :D
    To się wkopała
    sądzę,że to było dziecko Stevena
    mówię "było"
    bo ją auto jebła a dziecko jest za delikatne, żeby to przeżyć.
    Nie możliwe
    Dobra chuj
    Dzisiaj krótko bo internety się jebią -,-
    Czekam na kolejny
    Pozdrawiam! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo nie mam co z tym dalej zrobić, więc skończyć trzeba...
      Dziękuję bardzo.
      Było, było... Ona t... Nie ważne.
      Nie możliwe.
      Tobie internety, u mnie ja się jebie. Nie mam siły, żeby pisać.

      Usuń
    2. Rozumiem :-)
      Do niczego się nie zmuszaj ;-)

      Usuń
  2. P pierwsze,Nicole. Zabiję ją za niszczenie kwiatów, jeśli lubi krzywdzić, niech lepiej pomyśli o psychiatrze, jeden z moich był nawet niezły, bo nie zmuszał mnie do leków.I mówię poważnie, niszczyć niewinną, piękną istotę stworzoną przez Boga? Szkoda słów. A Hope...biedna Hope:(
    Wiedziałam, że może być w ciąży i że powinna powiedzieć prawdę, czemu ludzie wszystko komplikują, nie możemy być szczerzy? Gdyby im powiedziała, pewnie było by źle, ale teraz? Co z nią i czy przeżyje, a jeśli, jak będzie żyć ze świadomością tego, co zrobiła, mimo, że to nie tylko jej wina, jej też. Steven i Joe..co oni zrobią jak się dowiedzą o jej wypadku? Mam za dużo pytań i może cię zawiodłam tym komentarzem, więc przepraszam. Szkoda mi Hope, Stevena i Joe, i ciebie, bo ci smutno, że kończysz:( To twoja opowieść, pamiętaj o tym, i o tym, że możesz tam zrobić, co chcesz. A, ostatnie czepienie się:,, do chuja pana'' przekleństwo, które jest wyjątkowo łeeeeee;( Albo raczej złe D:
    Wiem, że ostatnio się czepiam, wybacz, rozdział jest wciągający i smutny, czekam na zakończenie, jeśli na pewno chcesz to zakończyć.
    A, twoje rozdziały nie są głupie, a ty trochę jesteś, bo mówisz, że są. Jesteś bardzo zdolna i lepiej to zrozum, bo to prawda. Piszesz super i uwierz w to wreszcie:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, Ty możesz ją zabić, bo u mnie w planach tego nie ma i nie mogę tego zrobić, ale Ty tak.
      Powiem tyle, to ja potrzebuję psychiatry.
      Co zrobią? Najpierw trzeba wziąć pod uwagę czy przeżyje, czy nie. Oj, reakcja na wypadek u niektórych będzie ciekawa, ale też smutna...
      Nie zawiodłaś mnie. Ty nigdy mnie nie zawodzisz.
      Dziękuję Ci bardzo, Fly, ale ja raczej nie potrafię uwierzyć.

      Usuń
  3. Wspaniały rozdział, Faith. To jest najpiękniejszy rozdział, jaki u Ciebie przeczytałam, tak mi się teraz wydaję. Bierze się to chyba stąd, że kocham się w takich klimatach. Dramat, skandal, niespełniona miłość, coś, co zaskakuje. Urzekło mnie to, pięknie to zrobiłaś.
    W ogóle, to przepraszam Cię, że dopiero dziś komentuję, mogłam przeczytać i napisać coś już wczoraj, ale spędzałam bardzo produktywny wieczór z historią. Poza tym , spisałam wczoraj parę komentarzy, a dziś piszę pierwszy, wiec oby wyszedł on świeżo, haha.
    Hope. Ja się nie spodziewałam czegoś takiego. Nie ciąży, teraz na pewno coś wyjdzie na jaw. A może to będzie nawet i śmierć, co teoretycznie jest możliwe. Końcówka już mnie w ogóle zdezorientowała. Jedna dziewczyna była postawiona pomiędzy dwójką przyjaciół i zarówno z jednym, jak i z drugim, ją coś łączyło. Miłość, tylko zupełnie inna i jak widać...prawdziwa tylko do tego, z którym przyszłość nie była pewna. I co się teraz stanie? Jak panowie to przyjmą, jak podejdą do tego wszystkiego? Mam strasznie dużo koncepcji i nie wiem, czy którakolwiek z nich się wstrzeli w Twoją. Dlatego liczę, iż niedługo pokażę się tutaj finalna część Painted On My Heart. Chcę wiedzieć, co się stało. Stanie?
    Ten rozdział jest piękny. Ty pięknie piszesz. Wspominałam Ci już, że sama nie wiem, dlaczego doszukałam się Twoich dzieł tak późno. Dzięki Ci, że mi się pokazałaś jako pierwsza. I pisz. Naprawdę pisz, my wszystkie chcemy to czytać. Kreujesz nietypowe historie, mieszasz wątki różnych zespołów, a nikomu to nie zakłóca zrozumienia. Potrafisz to bardzo pięknie złączyć, co jest świetne.
    Dziękuję Ci za to, czekam na kolejny i pozdrawiam, Kochana! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Ci bardzo.
      Nie przepraszaj.
      Hm, więc naprawdę nie spodziewałaś się tego? ludzie nie mówcie, że tylko jedna osoba takie coś brała pod uwagę! Przecież to było takie... do przewidzenia, jak całe to opowiadanie.
      Och, ja sama nie wiem kiedy będzie następna część, bo nie mam nic zaczętego i raczej jakoś nie zamierzam pisać tego epilogu tak szybko.
      Dziękuję Ci bardzo... Wiesz, świetnie kłamiesz, bo wątpię, żeby wszyscy chcieli to czytać. W ogóle wątpię, żeby ktoś chciał to czytać. To i wszystko inne, to co moje. Ale muszę przyznać, że czytając ten komentarz nawet się uśmiechnęłam, więc dziękuję Ci bardzo!

      Usuń
    2. A, pieprzysz tak. Gdyby nie chcieli, nie komentowaliby. Nie tak. Nikomu by się nie chciało pisać komentarzy dłuższych niż ''super, czekam na więcej'', gdybyś pisała nudno i źle.
      Także głowa do góry, bo inaczej ja Ci ją podniosę!

      Usuń
  4. Faith!
    Odnośnie wiadomości, na górze to:
    Ja chyba wiem, dlaczego nie masz weny.
    Bo kończysz jedno ze swoich opowiadań, swoje dziecko!
    lub
    Po prostu nie czujesz chęci do pisania. Też tak miałam...
    Ale nie wolno Ci odchodzić i to sobie zapamietaj!


    OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO Tom i Nicole są narzeczonymi! TAAAAAAAK! Chociaż dziwnie jest wyobrazić sobie Hamiltona jako przyszłego męża. Tom Hamilton mąż. xD
    I będą mieli dziecko! Dobra...robota! xD
    Hope jest w ciąży! I nie wie, z którym! Być może to jest dziecko Stevena, jest duże prawdopodobieństwo, ale też może być Joe'go! I co teraz? To jest sytuacja bez wyjścia, bo jak nic nie powie, to chłopcy zauważą brzuch prędzej, czy później. Ale jak powie Stevenowi, a okaże się, że to nie jego dziecko? A jak powie Joe'mu i się okaże że to Tyler jest ojcem? A o aborcji w ogóle nie ma mowy. Jedno straciła, a drugie chce wychować. Sytuacja bez wyjścia, no kurwa!

    I Nicole, prawdziwa przyjaciołka, od razu przyjechała. I ona ( i ja) miałyśmy rację, bo ja wiedziałam, że Hope zawsze kochała Stevena (mimo wolę, żeby była z Joe)! Ha! Przewidująca Estranged, hehehehe. Nie no, to w sumie samo się nasuwa, bo Stevena to od przedszkola zna, a Perry'ego...
    Wiesz co Ci powiem? Ja też mam kolegę, którego znam od przedszkola, tyle ze potem byliśmy w innych szkołach...
    Tak, Aerosmith było jest i będzie najlepszym zespołem. I chuj.
    Ale Brad, wybacz mi proszę, ale najlepszym gitarzystą jest Jimmy Page i Joe Perry, więc...
    Nie, nie ty też jesteś znakomity! Ale oni są lepsi...xD
    A Tom wcale nie jest brzydki.
    TYLER KURWO! JAK SIĘ OKAŻE, ŻE ĆPASZ, TO CIĘ KURWA ZAMORDUJĘ! TYM BARDZIEJ JEŚLI SIĘ OKAŻE, ŻE TO TWOJE DZIECKO!

    EJ
    EJ EJ
    EJ EJ EJ
    FAITH!
    KURWA MAĆ!
    CHOLERA JASNA!
    JA PIERDOLĘ!
    JA JEBIĘ!
    O CHUJ!
    NIE ZABIJAJ HOPE! NIE WOLNO CI, ROZUMIESZ? NIE MOŻESZ, ONA JEST W CIĄŻY, OCZEKUJE DZIECKA, W DOMU SĄ DWAJ CHŁOPACY, KTÓRZY JĄ KOCHAJĄ, ONI SIĘ ZAŁAMIĄ I JESZCZE ZACZNĄ ĆPAĆ, NO KURWA, NIE WOLNO CI, ROZUMIESZ, JA NIE POZWALAM, ZGŁASZAM SWÓJ SPRZECIW, VETO VETO, NIE I CHUJ!
    JAK JĄ ZABIJESZ I NIEWINNE DZIECKO TEZ TO CIĘ ZNAJDĘ I CIĘ ZABIJĘ, PAMIĘTAJ! AAAAAAAAAAAAAAAA! JAK MUSISZ KOŃCZ TO OPOWIADANIE, ALE Z ŻYWĄ HOPE, TO NIE MA TAK SIĘ SKOŃCZYĆ, ŻE ONA UMARŁA! TYLER CHCIAŁ Z NIĄ POROZMAWIAĆ I MA MIEĆ TĄ MOŻLIWOŚĆ, A NIE ŻE JĄ ZABIJESZ!!!!!AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    Ale i tak zrobisz, jak uważasz. Jeśli chcesz ją zabić- zrób to.
    Estranged, której ręce się trzęsą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, trochę to przygnębiające, że kończę jedno ze swoich dzieci. Ochota na pisanie... Niby jej nie mam, ale wczoraj napisałam cały rozdział 20 do 'IDWTMAT'. ;_;
      Nie odejdę, oto możesz być spokojna.
      Tom Hamilton mąż. Tom Hamilton mąż. Tom Hamilton mąż. XD
      No, Tom, dobra robota. XD
      Chętnie bym Ci już powiedziała czyje to dziecko, ale nie mogę.
      Każdy wiedział, że Hope kocha Stevena. I Wy mówicie, że to opowiadanie nie jest do przewidzenia?
      No, on nie ćpa, nie wierzysz mu? XD
      Powiem, że tylko jeden z Toxic Twins sięgnie po narkotyki w późniejszym czasie.
      Może z nią pogada, a może nie... Więc mówisz, że lubisz szczęśliwe zakończenia? No, bo jeśli oni by sobie porozmawiali to byłoby szczęśliwe zakończenie. Ale nie mówię, że nie porozmawiają...
      Dziękuję za komentarz i niech Ci się ręce przestaną trząść.

      Usuń
  5. Faith! Tak bardzo Cię przepraszam, że nie skomentowałam wcześniej. Nie dość, że w tygodniu nie mam kiedy dwóch zdań napisać, to jeszcze weekendy mam cholernie napięte! Może nie nauką, ale napięte :_: Ale jestem! Jestem i kłaniam się po same kostki u nóg, albowiem ten rozdział był absolutnie fantastyczny i napisany w wielkim stylu.
    Faith, okropnie Ci współczuje, że POMH umiera, to musi być przykre uczucie. Mimo, że jestem na bloggerze trochę dłużej, to nigdy tego nie doświadczałam. Nie chcę nawet o tym myśleć. Ale ja jak zwykle odbiegam od tematu!
    Nic nie mam do Nicole. Lubi sobie pozrywać kwiatki... i co? No nie oszukujmy się- tymże roślinką jest obojętne, czy ktoś zrywa je z chęci destrukcji, czy do wazonika, żeby ładnie wyglądały. A taką chęć tej destrukcji każdy chyba czasem ma. Nie no, ja się nie wypowiadam za wszystkich, ale... Jak muszę się wyładować, to np. rzucam poduszką. Może nie niszczę tym żadnej istoty, ale kurde... To jest kwestia upodobań. Ja to rozumiem. I dlatego lubię Nicole. Jest ciekawą postacią, nieco zarozumiałą, ale naprawdę ciekawą. I przede wszystkim jest dobrą przyjaciółką. Przejęła się Hope, dało się to zauważyć. Jak to tam napisałaś posunęła się do tego, żeby 'zrobić wyjątek' i udzielić blondynce rady. Tak, lubię Nicole.
    No a teraz najważniejsza kwestia, z której opisywaniem usiłowałam się powstrzymać, żeby nie zacząć pisać tego komentarza od mojej dzikiej, bez składnej, ale bardzo oddającej emocje, paplaninie.
    Hope! Kurwa. Aż zabluźniłam! Nie, żebym to rzadko robiła, ale... Kurwa! W ciąży? Nie no serio Faith, ja czegoś takiego nie przewidziałam. Tak się skupiłam na tym problemie dotyczącym tego, kogo ona naprawdę kocha, że kiedy przespała się ze Steven'em, nawet nie pomyślałam, że on może zostać ojcem! Naprawdę. Kompletne zaskoczenie. Faith, skończysz to opowiadanie w wielkim stylu. Rzadko ktoś aż tak potrafi zaszokować. Ale wracam do biednej Hope. Rozumiem, że jest zdruzgotana, bo boi się reakcji chłopaków. Ja też był była przerażona. Ale... Powiedziałabym Tyler'owi. On by zrozumiał, ja to wiem, czuję i... w ogóle. Kurde! To jest Steven, który ją kocha, który zrozumiał, że tak naprawdę nie powinien jej nigdy opuszczać, i NIE OPUŚCI! A Joe? A Joe niech się idzie pierdolić. Gdyby się kiedyś okazało, że to nie jego dziecko, to nie dość, że martwiłabym się o Hope, to jeszcze zapewne dostało by się Tyler'owi. Niech ona zostawi Perry'ego. Błagam, błagam, błagam. On na nią nie zasługuje! A ona nawet go nie kocha.
    Kocha Stevena, jak ja i jak ty Fiath :_: Zrobisz jak zechcesz, to oczywiste, ale... Kurde. Nie no, nic już nie mówię w tym temacie.
    O KURWA, po raz kolejny. Przeżyje. Musi, prawda? Właśnie, ja tam piszę, że ona powinna być ze Steven'em, a nie wiadomo, czy ona już przypadkiem nie jest martwa! Jezu, po raz drugi w tym pięknym rozdziale mnie zaskoczyłaś. Wielkie brawa, moja droga!
    Nie wiem co jeszcze napisać. Aha! Faith, też mam problem. Też nie mam za grosz chęci do pisania. W ogóle działalność bloggerek w ostatnim tygodniu tak spadła, że aż się trochę przykro robi, eh. Ale wiadomo nic na siłę. Ja sama nie napisałam ani słowa od zeszłego piątku, bo po prostu nie potrafię. To chyba ta atmosfera, jesień, szkoła, te sprawy... W każdym razie, życzę wszystkiego dobrego i zaręczam, że nie mogę doczekać się epilogu.
    Faith, pamiętaj, jesteś cudowną pisarką.

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepraszaj, ja też mam czasem problemy z dojściem do komputera w weekendy, ale tylko wtedy, kiedy mama ma wolne. ;_;
      Dziękuję Ci bardzo, ale ten ponury nastrój został we mnie i przez to IDWTMAT wyszło też trochę takie...
      Ech, no ja nie wiem co zrobię. Tak jakoś dziwnie będzie bez tego opowiadania i jego bohaterów... Hope... Steven... Joe... Brad... Tom... Joey... Alice... Nicole... Lennon... Ja ich wszystkich kocham.
      Uważam, że Nicole jest jedną z najlepszych postaci na całym blogu. Po prostu jest trochę inna. Ma coś takiego w sobie, że sama ją lubię. A jedyni bohaterowie jakich polubiłam u siebie to - Nicole, Natalie, Faith i Tyler. Nie wiem czemu, ale jeśli oni kiedykolwiek odejdą to jakoś tak dziwnie się zrobi. A w końcu Nicole już nie będzie i Stevena z POMH. :c
      Skupiłaś się na tym? Ja myślałam, że ta ciąża była do przewidzenia...
      Dziękuję Ci bardzo, moja droga Rocky, ale pamiętaj - Steven i tak woli mnie. XD
      No dobra, może i Joe na nią nie zasługuje, ale dlaczego? Przecież jest takim przykładnym facetem, a to właśnie Steven ją zranił i opuścił.
      Tak, ona go kocha. Powiedziała mu to, a on... Ok, sama chcę, żeby byli razem. ;_;
      Dziękuję bardzo, po raz kolejny. c:
      Oj tak, działalność bardzo spadła. Osoby, które komentują zniknęły, a wejść na bloga coraz mniej. Tak, w pewnym sensie to przez szkołę, bo ja sama w ciągu tygodnia nie mam po prostu siły na pisanie... I myślenie... I robienie cokolwiek. Choć czasem mi się zdarzy coś naskrobać, ale rzadko.
      Dziękuję Co bardzo, Rocky.

      Usuń
  6. I was pretty pleased to discover this website. I need to to thank you for
    ones time due to this wonderful read!! I definitely
    savored every bit of it and I have you bookmarked to see new information on your web site.


    Feel free to visit my web blog - house renovations ideas, ,

    OdpowiedzUsuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.