Ja nie wiem czemu to tutaj wstawiam... Jest to prolog do tego nowego opowiadania. Tak, tego, które miałam wstawić kiedy skończę Painted On My Heart, ale jakoś tak nie mogłam czekać. Nie wiem czy komuś dedykować. Nie mam pojęcia czy opowiadanie się przyjmie. Zainspirowała mnie do tego jedna pisarka z Onetu, Eve. Jednak z jej opowiadanie zgadza się tylko jeden fakt. Bohaterka. Moja również... A zresztą sami zobaczycie. Jak ktoś czytał jej opowiadanie, to będzie wiedział o co chodzi.
Bez dedykacji... Albo...
Dla osoby, która pisze piękne komentarze i mnie wychwala samymi kłamstwami na mój temat.
Dla Fly!
______________________________________
Nikt się nie cieszył ze Świata, w którym wszyscy każdego olewali, dla ludzi liczyło się tylko to, co się z nimi samymi stanie. Nikogo nie obchodziło cierpienie innych. Niektórzy potrafili naśmiewać się z osób niepełnosprawnych. Dlaczego? Jednych to po prostu śmieszyło, innym naśmiewanie się z tych pokrzywdzonych przez los poprawiało własne samopoczucie. A jeszcze inni robili to po to, aby wpasować się w otoczenie. Nikt nie był sobą, każdy chciał naśladować kogoś starszego, ważniejszego, tego wyższego rangą. Naśmiewali się z innych, bo było to modne. Tak, modne. Można tak to właśnie nazwać. W latach osiemdziesiątych dwudziestego wieku, modne było bycie kimś innym.
Odsłoniła zasłony, które nie pozwalały wpaść promieniom słonecznym do pomieszczenia. Wyciągając prawą rękę przed siebie zaczęła szukać szafki, na której powinna stać szklanka z wodą, którą ostatniego wieczoru tam zostawiła. Kiedy ją odnalazła z uśmiechem na malinowych ustach, usiadła na kanapie. Wzięła małego łyka. Wiele razy zastanawiała się jak, to wygląda. Słońce, kiedy wschodzi i zachodzi. Z wspomnień, które posiadała nie zostało za wiele. Jedynie obraz matki i ojca, których już z nią nie było.
Był rok 1983. Rok, w którym kończyła dwadzieścia jeden lat. Była już zupełnie dorosła, ale nadal uzależniona od Jeffrey'a, przyjaciela z dzieciństwa, który podjął się jej opieki po śmierci rodziców. Pomimo młodego wieku, bo był zaledwie o rok starszy od przyjaciółki, chciał się nią opiekować.
Była ociemniała. Straciła wzrok w wypadku samochodowym. Auto prowadziła jej babcia. Dla obydwu kobiet nie skończyło się to dobrze. Starsza zmarła a młodsza straciła wzrok. Kilka lat po tym zdarzeniu zmarli i rodzice dziewczyny. Cierpiała z tego powodu, iż nie mogła ich nawet zobaczyć.
Westchnęła ciężko, kiedy usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się z kanapy i przeszła do przedpokoju, w którym czekał pies. Pogłaskała go po łbie i podeszła bliżej drzwi. Zwierzak zaszczekał radośnie.
- To ja, Jeff. - usłyszała po drugiej stronie drzwi.
Uśmiechnęła się. Po tylu latach jego głos poznałaby wszędzie. Otworzyła. Każdego dnia cierpiała z tego powodu, iż nawet nie może go zobaczyć. Widzieć jak wygląda, zatopić się w jego ciemnych oczach, ujrzeć włosy, które zawsze nosił w nieładzie, potajemnie podziwiać jego uśmiech. Chciała go tylko zobaczyć, ale nie mogła.
Brunet wszedł do domu. W jego zachowaniu można było wyczuć zdenerwowanie i niepewność. Dziewczyna, czując to, zmarszczyła brwi i ruchem dłoni zaprosiła go do salonu. Uśmiechnął się nerwowo i skorzystał z propozycji. Przysiadł na kanapie, ale po chwili znowu wstał. Podszedł do stołu i zaczął wystukiwać jakiś rytm na jego blacie.
- Coś się stało? - blondynka podeszła bliżej.
Jego tajemnicze, ciemne oczy utkwiły w przyjaciółce.
- Tak... Pamiętasz Willa? - przytaknęła skinięciem głowy. - Irene, wyjeżdżam z nim do Los Angeles - oznajmił cicho. - I musisz jechać z nami.
Zaniemówiła. Nigdy nie wyobrażała sobie tego, że będzie musiała opuścić rodzinne Lafayette. Miała z tym miejsce za dużo wspomnień. A poza tym dla osoby niewidomej nowe miejsce zamieszkania nie było dobrym pomysłem. Nie chciała jechać, ale wiedziała, że musi. Bez Jeffrey'a nie poradziłaby sobie.
Uśmiechnęła się. Po tylu latach jego głos poznałaby wszędzie. Otworzyła. Każdego dnia cierpiała z tego powodu, iż nawet nie może go zobaczyć. Widzieć jak wygląda, zatopić się w jego ciemnych oczach, ujrzeć włosy, które zawsze nosił w nieładzie, potajemnie podziwiać jego uśmiech. Chciała go tylko zobaczyć, ale nie mogła.
Brunet wszedł do domu. W jego zachowaniu można było wyczuć zdenerwowanie i niepewność. Dziewczyna, czując to, zmarszczyła brwi i ruchem dłoni zaprosiła go do salonu. Uśmiechnął się nerwowo i skorzystał z propozycji. Przysiadł na kanapie, ale po chwili znowu wstał. Podszedł do stołu i zaczął wystukiwać jakiś rytm na jego blacie.
- Coś się stało? - blondynka podeszła bliżej.
Jego tajemnicze, ciemne oczy utkwiły w przyjaciółce.
- Tak... Pamiętasz Willa? - przytaknęła skinięciem głowy. - Irene, wyjeżdżam z nim do Los Angeles - oznajmił cicho. - I musisz jechać z nami.
Zaniemówiła. Nigdy nie wyobrażała sobie tego, że będzie musiała opuścić rodzinne Lafayette. Miała z tym miejsce za dużo wspomnień. A poza tym dla osoby niewidomej nowe miejsce zamieszkania nie było dobrym pomysłem. Nie chciała jechać, ale wiedziała, że musi. Bez Jeffrey'a nie poradziłaby sobie.
___________________________________
Krótkie jak nie powiem co. Teraz będziecie musieli sobie trochę poczekać. Haha, zanim ja kurde skończę Painted On My Heart. Może wstawię wcześniej cokolwiek, ale wątpię. Jak ja to szybko dodałam, dopiero wczoraj pojawił się dodatek, ale przecież on się nie liczy, co? Chciałabym prosić o długie komentarze, tak wiem, nie ma o czym się rozpisywać, ale tak w przyszłości, bo bardzo chcę wiedzieć, co o tym myślicie.
Zaraz skomentuję, a u mnie nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńEstranged już jest!
OdpowiedzUsuńNo nie powiem krótki, ale takie są prologi. Lubią być tajemnicze i krótkie. Ich uroki.
Mamy tu głowną bohaterkę, która jest niewidoma i którą opiekuje się nasz kochaniutki Izzy. Jej rodzice i babcia nie żyją. Smutne :c
A teraz musi wyjechać do LA z Jeffem, który zaraz będzie Izzym i Willem, który zaraz będzie Axlem.
Intrygujące. Przyjmie się na pewno!
Czekam na rozdział 1
Weny :****
Obyś miała rację z tym, że się przyjmie.
UsuńDziękuję bardzo c:
Irene. Piękne imię, jejku! Czytałam taką książkę, 'Światła Września', i tam główna bohaterka miała tak na imię. A ja uwielbiam tą książkę.
OdpowiedzUsuńNiewidoma? Zaskoczyłaś mnie tym po całej linii. Kurde, zapowiada się cholernie ciekawie! Szczególnie, że Irene w ogóle wydaje się być ciekawą osobą. To jak czuje. To naprawdę piękne, a Ty niesamowicie to opisałaś. Faith, po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu, że jesteś świetną pisarką. Bardzo zazdroszczę Ci talentu .-.
Pierwsze zdania same w sobie stanowiły coś... intrygującego. Były jak prolog do prologu. Wprowadzały atmosferę, budowały napięcie, intrygowały... Idealnie tu pasowały! I znów było tak, ponieważ tak świetnie udało Ci się je przedstawić, moja droga ♥
Jeff... No Jeff! Kochany, opiekuńczy... Taki ciepły. Uśmiechnęłam się, jak czytałam, że Irene cierpi, że nie może go zobaczyć. No brawo Rocky, uśmiechasz się jak ktoś cierpi. Ale ja nie o tym, cholera...
Po prostu czuć było, jak bardzo wielkim uczuciem darzy Isbella. Wiesz, o co chodzi. Kocha go jak przyjaciela, jak brata, jak ojca. Bardzo mi się podoba. Naprawdę Faith, zaintrygowałaś mnie. Oczywiście nie mam absolutnie nic przeciwko kolejnemu opowiadaniu! Kocham wszystko, co wychodzi spod Twojej klawiatury ;)
Wybacz, bo komentarz chyba nie jest zbyt długi, tak jak o to prosiłaś :_: Przepraszam.
Życzę Ci weny, na wszystkie trzy piękne opowiadanka!
Hugs, Rocky.
Nie wiem czy imię jest, aż tak piękne. Zawsze kiedy wybieram jakieś, staram się, aby było nie wiem... Takie które za często się nie zdarza? Chyba tak.
UsuńWątpię, żeby było dobrze. Nie uwzględniłam wielu faktów, o których jestem świadoma.
Dziękuję Ci bardzo! Kiedy czytam takie komentarze na twarzy cały czas mam wielki uśmiech.
Chyba się zaraz popłaczę ze szczęścia. :D
Dziękuję Ci bardzo, okropnie bardzo!
Komentarz nie jest krótki, jest długi!
Hej, Kochana.
OdpowiedzUsuńJak zobaczyłam tą informację od Ciebie, to pomyślałam sobie, że przecież nie mogę tak po prostu tego zignorować. Jesteś jedną z moich wiernych czytelniczek i również dla Ciebie wróciłam na bloga, dlatego musiałam zajrzeć i tu. Postaram się napisać opinię, która Cię zadowoli, chociaż nie wiem, czy to będzie proste. Zawsze mam problemy z komentowaniem początków.
A tak na samym początku dodam, że czytałam bloga Eve i wiem, o co chodzi.
Mam taką małą uwagę, ale mam nadzieję, że mi to wytłumaczysz. Bohaterka (imię nie było podane? Bo boję się, że cierpię na amnezję) zastanawia się, jak wygląda słońce itp. A jednak nie urodziła się niewidoma tylko straciła wzrok w wyniku wypadku. I teraz takie moje pytanie. Ona była na tyle mała, aby nie pamiętać tego jak wygląda świat, czy po prostu jest to Twoje małe niedopatrzenie? Wiem, ja się muszę wszystkiego czepić, ale mnie to po prostu intryguje.
Hm, i tak sobie myślę, co mogę napisać. Wiesz? Wydaje mi się, że Jeffrey jest idealny do tej roli. Dobrze, że wybrałaś właśnie jego, bo tak naprawdę reszta chłopaków mi nie odpowiada. Jeffrey zawsze wydawał mi się być najbardziej odpowiedzialny, więc.. jak najbardziej mi tu pasuje i w sumie nie mam tu jakiegoś buntu. Nie wiem jak jest naprawdę, ale w mojej głowie facet ma wysoki instynkt opiekuńczy, co nawet chyba widać po moich opowiadaniach. Ale dobra, bo przecież nie miałam gadać o sobie.
Kochana, tak się tylko zastanawiam, czy dasz radę to udźwignąć. Nie wiem jaką fabułę wymyśliłaś, ale jednak fakt, że bohaterka jest niewidoma, to znacznie utrudnia stan rzeczy. A ja lubię czepiać się szczegółów. Ale jeśli dasz radę wczuć się w taki świat, to chwała Tobie za to. Ale mogę zwrócić Ci na coś uwagę? Nie jest tak, że niewidomi widzą czarną plamę, jak my kiedy zamykamy oczy. Zależy oczywiście od stopnia upośledzenia. Ale najczęściej widzą jakieś plamy, kształty, których nie da się określić. W sumie to ciężko jest to opisać. Powiedzmy, że biała plama na czarnym tle, ale wiadomo, że też nie mogą określić kolorów, bo nie powiedzą co takiego widzą. Czasami widzą niewyraźne kontury, albo jakby wszystko była rozmazana i zamglone. Muszę też powiedzieć, że niektórzy mają poczucie światła, a niektórzy nie. Czyli mimo tego, że nie widzą wiedzą, czy w pokoju/na dworze jest ciemno, czy może jasno. A i nasza bohaterka z racji tego, iż straciła wzrok w wypadku jest tak naprawdę ociemniała, a nie niewidoma. Niewidomi, to Ci, którzy już się tak urodzili, a ociemniali, ci którzy stracili wzrok w wyniku wypadku, albo choroby.
Mam nadzieję, że Cię tym wszystkim nie zniechęciłam, ale po prostu jestem na takim kierunku, że mogę pochwalić się wiedzą. Tak, chciałam zabłysnąć.
Dobra, może odniosę się jeszcze do treści, bo w sumie nie wiele na ten temat napisałam. Szkoda, że nie czytałam Ciebie wcześniej, bo naprawdę pięknie piszesz. Czasami mam takie obawy, że jak ktoś mi coś poleca, to będę musiała przebrnąć przez masę literek, która składa się w jakieś słowa, które następnie nie tworzą całości i nie wiadomo, gdzie to wszystko przykleić. Ale w Twoim wypadku tak nie jest. Odpowiada, podoba mi się Twój styl pisania i mam nadzieję, że będę mogła się nim raczyć w tym właśnie odpowiadaniu.
Jeffrey.. dobrze mieć takiego przyjaciela, który się zaopiekuje. No naprawdę facet musi być odpowiedzialny, chociaż sam pomysł z wyjazdem na drugi koniec kraju już nie jest taki odpowiedzialny. Powiedział, że musi jechać, a Bohaterka razem z nim. W sumie nie spodobało mi się to, bo to brzmiało "No i kurwa, jesteś ode mnie uzależniona, sama sobie nie poradzisz, ty niedojdo życiowa" ja wiem, że Jeffrey nie miał tego na myśli, ale właśnie tak to wygląda. Wiadomo, że Bohaterka w sumie nie potrzebuje opieki, bo w świecie, który doskonale zna może żyć samodzielnie i całkiem dobrze sobie z tym wszystkim radzić.
UsuńAle Jeffrey wyskoczył z takim czymś... wydaje mi się, że on też jest uzależniony od innych, bo przecież na dobrą sprawę by mógł zostać, nie? Ja wiem, że marzenia o wielkiej karierze i tak dalej, ale w sumie.. jak ma pod opieką Bohaterkę, to jakby miał pod opieką dziecko. Nie można wtedy myśleć tylko o sobie. Dobra, mimo wszystko, że to Jeffrey, to jednak jest to szczeniak, facet.. myśli o sobie. Tylko zastanawiam się czy on zdaje sobie sprawę z tego w co takiego pcha swoją przyjaciółkę. A może to będzie dla niej lepiej, że niektórych rzeczy po prostu nie będzie widziała. Los Angeles może przerażać.
No dobra, to chyba napisałam wszystko, chociaż pewnie nie jedno bym jeszcze z głowy wyciągnęła.
Pozdrawiam!
Ps: I tak długo, że się nie zmieściłam na jednej stronie, hihi.
Problemy? Twój komentarz jest dłuższy od prologu! :D
UsuńW opisach nie było podane jej imię, ale później Jeff zwrócił się do niej - Irene.
I właśnie, jak teraz tak myślę, to chyba u Eve też była jakaś Irene. Albo i nie... Nie wiem mam sklerozę.
Tak, była wtedy mała, ale również w pewnym sensie jest to moje niedopatrzenie, bo tam powinno być, że chciała jeszcze raz zobaczyć. To przez mój nawyk nie sprawdzania tego co piszę, który pojawił się dzięki lenistwu. Bardzo dziękuję Ci za to, że mi to pokazałaś.
W sumie to nigdy nie miało być o Guns N' Roses. Oni mieli być tylko dodatkiem do tej całości. W moich zamiarach to opowiadanie ma być o Jeff'ie, Irene, Stevenie Tylerze i w roli trochę mniej ważniejszej - Joe Perry. A o Izzy'm dlatego, że tak jak mówiłaś, on pasuje do tej roli.
Wiesz, ja też po wstawieniu miałam obawy, że nie dam rady, ale po pewnym czasie (nocy) uznałam, że mogę spróbować. Najwyżej się nie uda i będę wiedzieć, czego nie robić.
Nie zniechęciłaś mnie swoją wypowiedzią. Właśnie o to mi chodziło, chciałam wiedzieć co jest źle. Myślę, że dzięki Tobie napiszę to jakoś lepiej, dziękuję.
Naprawdę pięknie piszę? Ja w sumie nigdy tak nie uważałam, bo jednak u mnie w domu to ja nie jestem tą wychwalaną osobą. Raczej przeciwnie, dlatego nikt o niczym nie wie.
Ha, no właśnie, Jeff tak się zachował, jednak nie chciał. I właśnie ja też uważam, że to takie nieodpowiedzialne.
Dziękuję Ci bardzo, jeszcze raz! Nie myślałam, że po tak krótkim prologu, można napisać taki długi komentarz.:D
Tylko zastanawia mnie jedno... Jak dowiesz się o nowym rozdziale tego opowiadania? Nie wiem, mam informować, czy coś?
Serdecznie dziękuję, kochana Rose!
A ja już tak mam, że jak się rozpiszę, to potrafię napisać dłuższy komentarz niż sama notka.
UsuńPrzeczytałam w informacjach o Tobie, że masz 13 lat, albo na tamtą chwilę tyle miałaś, czyli teraz nie wiele więcej. W sumie jestem od Ciebie o 10 lat starsza, więc mi zaufaj w tym co mówię, bo wiesz.. ja już się nie bawię w słodzenie, dla słodzenia, aby komuś było miło.Kiedy ja miałam 13 lat, to nawet nie myślałam o tym, aby pisać. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że można napisać jakieś opowiadanie. Byłam taka.. dziecinna w tym wieku... dlatego cenię sobie tak młodych ludzi jak Ty, którzy zaczynają już tworzyć i naprawdę pięknie im to wychodzi. Wiesz, jak ja napisałam swój pierwszy tekst to miałam jakieś 16 lat i był on żałosny. Naprawdę.. nie mam ochoty się nawet do niego przyznawać... więc.. zaufaj mi, że naprawdę ładnie piszesz. Tylko wiesz, trzeba uwierzyć w siebie, to jest najważniejsze. Czasami myślę sobie, że ja zaczęłam za późno, za późno zaczęłam prowadzić bloga, bo miałam jakieś 18 lat.. wszystko wydarzyło się trochę za późno i tym samym też przegrałam pewną szansę... dlatego Faith, tak jak Twój nick, po prostu walcz.
Nawet jak jest ciężko to się nie podawaj. To opowiadanie może być dla Ciebie wyzwaniem. Może być trudne, czasami możesz mieć martwy punkt, ale walcz. Po porostu. Nie mów sobie, że jest beznadziejnie, że jest źle i warto przestać, bo po co się męczyć. Wiem, że tak wszyscy mówią, że jak się nie czuje to rzucić, ale ja jednak myślę inaczej. Wiesz, napisałam Słodki Smak Łez. Nie czytałaś tego opowiadania, ale jak kiedyś przyjdzie Ci taka wena na czytanie tych wypocin to zdasz sobie sprawę z tego, że to był naprawdę ciężki kawałek chleba, dla mnie.. dla osoby, która to pisała. Nie raz miałam momenty, że się podawałam. Rzucałam zeszytem o ścianę, ryczałam, wyrywałam sobie włosy. Prawie, że rozjebałam klawiaturę na laptopie (tak, tak emocjonalnie podchodzę do pisania) ale pokonałam to wszystko i napisałam to opowiadanie do końca. Wiesz jaką miałam satysfakcję, jak napisałam epilog? I od tamtego czasu inaczej też patrzę na swoje tworzenie. Życzę Ci, abyś poczuła to samo co ja w tamtej chwili. Jestem z Tobą w tym trudzie. Zawsze możesz się zwrócić do mnie o jakąś radę. Postaram się pomóc jak coś.
A o nowym rozdziale możesz mnie poinformować.
Kiedy zakładałam bloga, nie miałam jeszcze trzynastu lat. Skończyłam dopiero w maju, więc zakładkę "autorka" robiłam może w czerwcu albo całkiem niedawno. Nie pamiętam. Dziękuję Ci bardzo za tyle miłych słów.
UsuńSłodki Smak Łez zamierzam przeczytać, kiedy skończę Zagubionego Księcia, a po tym co mi napisałaś zrobię to z jeszcze większą chęcią i ciekawością.
Dziękuję Ci bardzo, Rose. Twoja pomoc bardzo się przyda.
I postaram się jakoś przez to wszystko przebrnąć.
Dziękuję.
O to mi jest miło, że będziesz chciała przeczytać to opowiadanie. Aczkolwiek uprzedzam. Naprawdę ciężki kawałek chleba. Ludzie mi pisali, że trzeba mieć odpowiedni nastrój, aby to czytać.
UsuńA i mogę Cię prosić o parę słów, jak przeczytać Księcia? Jakiś skromny komentarz czy coś.
Oczywiście, że napiszę komentarz po przeczytaniu Księcia c:
UsuńDroga Faith.
OdpowiedzUsuńJESTEŚ, KURWA, GENIALNA!!!!!!!
To jest świetne! Bardzo zaskoczyłaś mnie tym, że główna bohaterka jest niewidoma. Aż mi się smutno zrobiło. Ale Izzy jest kochany. Pomaga, choć wcale nie musi, osieroconej, niewidomej dziewczynie. Coś pięknego. Wyjazd do Los Angeles. Podejrzewam, że będzie to trudne dla głównej bohaterki, Irene, prawda?
Prosiłaś o długie komentarze. Chyba nie potrafię takich pisać, ale postaram się. Ehhh, przerwałam tym moją pisemną wypowiedź (jest takie coś, co nie? wydaje mi się, że babka od polskiego o czymś takim mówiła, ale pewności nie mam xD). To na czym skończyłam? Dobra, przypomniałam sobie. Znaczy przeczytałam parę linijek wyżej, ale dupa z tym. Więc, jak już mówiłam... Wróć. Jak już pisałam, wyjazd do L.A. może i chyba będzie trudny dla głównej bohaterki. W końcu dla większości ludzi ciężkie jest przyzwyczajenie się do Miasta Aniołów. Wszędzie dilerzy, dziwki, gwałciciele, alkoholicy. A jak poradzi sobie z tym wszystkim osoba, która straciła wzrok? Jak dwa razy zdążyłam już napisać, łatwe to z pewnością nie będzie. Bardzo współczuję Irene (tak?) straty rodziców. Została całkiem sama. Na szczęści spotkała na swojej drodze pomocnego, czułego, kochanego, przystojnego (nie mogłam się powstrzymać! :D) Izzyego.
Ugh. Jak mnie wkurwia to, że cały czas pomijam jakieś literki lub mylę kolejność i muszę wracać do poszczególnych wyrazów i je poprawiać. To wszystko przez to, ż już mi się dziś miesza w głowie, bo prawie cały dzień, nie licząc burzy, byłam zmuszona przesiedzieć przed komputerem, szukając obrazków i tworząc nowy wygląd bloga.
Mówiłam, że nie umiem pisać długich komentarzy. Także ja lecę, nadrobić zaległości u innych, bo w ciągu niecałych dwóch dób w cholerę się tego nazbierało. :D Z czego się ogromnie cieszę! :D A jaka była ma radość, kiedy spostrzegłam, że Ty również dodałaś nowy post.
Nie wiem, czy pisałam, czy nie -ŚWIETNE! Z niecierpliwością zekam na pierwszy rozdział! :3
Weny i pozdrawiam!
Haha, ja na serio nie wiedziałam, że Wy aż tak to sobie do serca weźmiecie z tymi komentarzami. Teraz to nawet nie było o czym pisać.
UsuńDziękuję Ci bardzo <33
Yhym, ma na imię Irene. Teraz widzę, że trzeba było podać jej imię, kiedy wszystko opisywałam a nie na sam koniec.
On jest cholernie długi! Nie spodziewałam się tego.
Ja też tak mam z tymi literkami, ale tylko w nocy.
Haha, a ja dzisiaj przesiedzę na szukaniu jakiejś babki na Irene. XD
Dziękuję bardzo.
Nie wiem dlaczego jestem taką idiotką, że nigdy nie przeczytałam u Ciebie żadnego rozdziału... Dopiero kiedy mi napisałaś, to się zmobilizowałam. Od razu przepraszam, że tyle musiałaś czekać na komentarz ode mnie :(
OdpowiedzUsuńTeraz jednak myślę, że będę tu częściej wpadać, tym bardziej po przeczytaniu tak wspaniałego prologu. Jest wręcz idealny. Nie ma przesytu informacji, prolog jest ciekawy, lekki... Taki jak powinien być. Już w tym momencie należą Ci się oklaski. Pierwsza notka w opowiadaniu ma ciekawić i Tobie się to udało! Brawo! :)
Poruszyłaś tutaj ciężki temat. Na wszystkich blogach, jakie czytam bohaterki są wyidealizowane, a u Ciebie jest inaczej. Irene (piękne imię) jest ociemniała, już na samym początku ma pod górkę. Szkoda, że dziewczyna tyle przeszła... Nie wiem co ja bym zrobiła po takich wydarzeniach. Wypadek, strata wzroku, śmierć babci, później rodziców... Chyba bym nie wytrzymała. Na pewno bym nie wytrzymała. Po pierwsze nie potrafiłabym żyć ze świadomością, że nigdy już nie zobaczę słońca, księżyca, bliskich, idoli... To takie smutne... A po drugie nie przeżyłabym straty rodziców w tak młodym wieku. Coś strasznego.
Dobrze, że Irene ma Izzy'ego, tzn Jeffa. Ja nigdy nie miałam takiego przyjaciela, oczywiście chłopaka i nie wiem jak to jest, jednak myślę, że to wspaniałe uczucie mieć oparcie w przedstawicielu płci przeciwnej. Taki przyjaciel to skarb. Isbell mi na takiego pasuje. Sama nie wiem czemu. Po prostu zawsze wydawał mi się być taki cichy, troskliwy. Idealnie pasuje mi do roli opiekuna Irene. Nie mogę się już doczekać opisu ich relacji. Cholernie mnie to interesuje. Taka przyjaźń damsko- męska. Co prawda nie do końca wierzę, że takowa istnieje, jednak mam nadzieję, że się przekonam iż taka jest.
No nic, tyle ode mnie. Jeszcze na koniec dodam, że jesteś wspaniała Faith! :) Podziwiam Cię za odwagę. Nie łatwo będzie pisać o takiej dziewczynie i jej przygodach. Już nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Jestem ciekawa jak to się wszystko potoczy. Tym bardziej, że bohaterowie jadą do LA. :)
Pozdrawiam ;*
Chelle
PS Proszę informuj mnie o nowościach związanych z tym opowiadaniem na "Nothing Lasts Forever". Stworzyłam tam specjalną zakładkę na spam, która ułatwia mi orientowanie się w terenie xD
Nie przepraszaj.
UsuńDziękuję bardzo c:
Nadal zastanawiam się czy mi się to uda, ale może...
Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela ja Jeff.
Haha, ja naprawdę bardzo Ci dziękuję! To dla mnie zaszczyt, ze tak powiem. Najpierw Rose, teraz Ty.
Dobrze, będę informować.
Prolog mnie mega zaciekawił.
OdpowiedzUsuńJak poradzi sobie niewidoma dziewczyna w takim mieście jak LA?
Jakoś nie mogę uwierzyć, że Izzy zawsze przy niej będzie.
Przecież dobrze wiemy jacy oni są.
I tak sobie myślę jakie to musi być straszne...
Jednego dnia widzisz świat, swoich bliskich, a nagle...
Boże...
A tak ogólnie to czekam na więcej i weny ♥
Naprawdę? Ja pierdole, więc aż tak zła, to nie jestem.
UsuńDziękuję bardzo <333
Niewidoma główna bohaterka....chyba pierwsza wymyśliłaś coś takiego na takim blogu , jest takie inne.... i Fire tu była jak weszłam i przeczytałyśmy razem, i znów mnie wciągnęłaś, a teraz i ją....bardzo chcę wiedzieć, co dalej, bo oczywiście musiałaś zakończyć w takim momenciexD Pojedzie z nim czy nie, a jeśli tak, co wtedy będzie? Nie wiem, a niestety chcę wiedzieć, więc dalej będę ci tu włazić ty nieszczęsna zdolna kobieto....wybacz:)
OdpowiedzUsuńNiestety nie byłam pierwsza.
UsuńWiecie jak ja się cieszę?
Musiałam, żebyście były bardziej ciekawe. XD
Ja jestem zadowolona, że będziesz tu włazić.
Dziękuję <3333
Witaj, Faith!
OdpowiedzUsuńProlog już za mną i przyznam, że bardzo mi się spodobał. Zaskakująco zgrabnie przemyciłaś wiadomość o byciu niewidomą. Na samym początku zabrakło mi przemyśleń Irene, bo z pewnością jej myśli są tutaj fundamentem całej fabuły. Jak już wspomniałam, urzekająco smutna była wzmianka o tęsknocie za zachodami i wschodami słońca. Po tym fragmencie upewniłam się, że warto dalej zagłębiać się w opowiadanie. Zadowalająco intrygujące były odwiedziny Jeffrey'a. Ten facet już jest wyjątkowy skoro podjął się opieki młodszej o zaledwie rok koleżanki, przyjaciółki czy jak tam kształtują się ich relacje. Młodziutki bohater. To chyba najlepsze określenie. Z drugiej strony, choć mogę się mylić, to nie zdziwiłabym się zbytnio gdyby ten facet miał jakiś skryty cel. Taka hipoteza zaraz po prologu i tylko prologu pewnie wydaje się absurdalna, lecz mam pewne wątpliwości co do ckliwie wyglądających intencji młodzieńca, o którym nic kompletnie nie wiem. To może tylko pierwsze wrażenie.
Pierwsze słowa Isbella i jego ogólny sposób bycia - bardzo tajemnicze i ogólnie utrzymane w wyjątkowym tonie.
A wracając do ślepoty bohaterki, to już gdzieś o tym czytałam. I możliwe, że był to właśnie onetowski blog Eve. Pamiętam, że było tam sporo Duffa. Był jeszcze inny blog, na którym Slash opuścił dziewczynę w podobnej sytuacji. Widocznie Kudłacz nie wytrzymał napięcia. Ciekawe jak to będzie tutaj. Czy Izz podoła nawet w LA? Mocno trzymam kciuki za całą trójkę.
Nie wspomniałam o wspomnianym Williamie. Ten z kolei może grać w opowiadaniu każdą rolę, co dla pisarza jest piekielnie wygodne.
Nie mogę się doczekać rozdziału pierwszego oraz dnia kiedy będę mogła Ci oznajmić, że nadrobiłam Twoje opowiadania. Ach...marzenia.
Pozdrawiam i życzę weny. ;)
Jejku, ja się normalnie czuję zaszczycona. Rose, Chelle, Ty.
Usuń*__*
I jeszcze uważacie, że to nie jest koszmarne!
Nadal nie mogę uwierzyć, że komuś to się podoba.
Przemyślenia Irene będą. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że zamierzasz czytać. Jeff... Nic nie będę mówiła na ten temat. :D
U Eve (jeśli się nie mylę) było coś o Joe Perry'm.
Tak, William jest bardzo wygodną postacią.
Zamierzasz to nadrobić?! :O
Myślałam, że nie...
Dziękuję bardzo. <333
Przepraszam Cię Faith, że komentuję dopiero teraz, ale wcześniej po prostu nie umiałam zgrabnie opisać tego co czułam po przeczytaniu Twojego prologu.
OdpowiedzUsuńJestem wręcz zaszczycona, że mogę czytać coś tak wspaniałego. Naprawdę, te kilkanaście zdań zrobiło na mnie tak piorunująco dobre wrażenie, że do tej pory nie mogę wyjść z podziwu. Podziwu skierowanego do Ciebie. Do Twoich umiejętności. Kilkanaście razy powtarzałam Ci, że jesteś świetna, ale teraz uważam, że to słowo ma zbyt małą wartość. Opowiadanie o niewidomej dziewczynie... chyba nigdy nie podjęłabym się takiego wyzwania. Szczerze mówiąc to otworzyłaś mi oczy. Myślałam o tym bardzo intensywnie przez kilka dni. O tym co czują osoby takie jak Irene. To niewiarygodne jak ta dziewczyna musiała się nacierpieć. Straciła wzrok, zmarła jej babcia, po jakimś czasie rodzice. Chyba nawet nie potrafię sobie wyobrazić tego co ona musiała czuć. Tyle bólu... tyle przeciwności losu. Mimo to nie poddała się. Można powiedzieć, że jest szczęśliwa. Ma Jeffrey'a. Mam nadzieję, że jej nie zostawi. To mogłoby ją wykończyć; utrata swojego najlepszego przyjaciela, podpory, kogoś kto ją wspiera, kto jest z nią pomimo wszystko.
Izzy. Nie przepadam za nim, ale nie potrafię sobie wyobrazić kogoś innego na jego miejscu. Chociaż boję się o późniejsze losy głównej bohaterki. Wyjadą do Los Angeles. Do ogromnego miasta, którego nie zna. Jeffrey pozna resztę składu Gn'R, będzie grał w zespole, później być może popadnie w nałóg, no, zależy jak to rozegrasz. Mam nadzieję, że nie uderzy mu woda sodowa do głowy i nie zostawi swojej przyjaciółki na pastwę losu.
Jeszcze raz napiszę, że Cię podziwiam i że wstępujesz do mojej Wielkiej Blogerowej Piątki, chociaż wiem, że to nic dla Ciebie nie znaczy, no ale... xD
Czekam na rozwój wydarzeń i trzymam kciuki.
Pozdrawiam.
O kurwa, Zuza (pozwoliłaś mi mówić po imieniu, to mówię), nawet nie wiesz jak ja się uśmiechałam czytając ten komentarz. Dziękuję Ci.
UsuńJa tam nadal uważam, że to aż takie dobre nie jest...
Również myślę, że jej nie zostawi, ale kto wie, co mi do głowy przyjdzie...
"Wielka Blogerowa Piątka" i... i... JA W NIEJ?!
To dla mnie wile znaczy, dziękuję Ci!
Uwaga, wyrodna, niedobra i okropna Martuśka zaczęła nadrabiać bloga! \(._.)/ Zaczynam od najkrótrzego opowiadania, bo, bo... bo tak ;-; Ale nadrobię wszystkie, bo w końcu ja tego nie zrobię?! Pod każdym przeczytanym będę komentować, chyba, że będę na telefonie, to no xdd
OdpowiedzUsuńJejku, szkoda mi Irene :( Straciła wzrok, rodziców, babcię... Ale ma Jeffa, i to jest takie słodkie, takie fiewioewfoiewfhoifewio ;w; Dobra, lecę do następnego XD
Och, bardzo się cieszę, że postanowiłaś tu zajrzeć. Również cieszy mnie to, że zaczęłaś od tego opowiadania, bo początki IDWTMAT są straszne. ;______;
UsuńNo i co? No i jestem. Po jakim kuźwa czasie, to ja nie mam pojęcia. Nie mma pojęcia, co się zbytnio dzieje w tym momencie, ale w sumie wgl nie pamiętam jaki masz styl pisania. Pustka. Bum. A w końcu nie o tym nie o tym. Wiedz tylko, że Perry przybywa. Jestem pierdolonym wybrańcem, jeśli wiesz o co chodzi. Albo i nie. Zresztą nieważne. Heh
OdpowiedzUsuńhttp://www.digital-polyphony.com/tumblr_ncu91gc0GQ1qhc9d1o2_500.gif
Dziwne. Strasznie dziwne… znaczy ten początek. Filozofia, moralność, życie, śmierć… kuźwa. Tam jest wszystko! I co ja mam na to odpowiedzieć? No, co? Może mi powiesz? Powiem tylko, że naprawdę dobrze napisane, ale za cholerę nie umiem tego połączyć z dalszą częścią. Może dlatego, że łeb mnie napierdala jak sto diabłów, a jedyne co mi pomaga to Nick Cave. Śpiewa sobie. O. no i proszę. Jeff się kimś zajmuje. Dziewczyną rok od siebie młodszą. Nie sądziłam, że stać go na takie szlachetne gesty, a jednak suprajs, madafaka. Wgl Perry ma nową siostrę ;D Tag, tag. Tym razem rok ode mnie młodsza. Ale wracając – opieka… Adopcja? Hehe Dobra. Skumałam ten tekst o wschodach i zachodach. Zrobiło się poważnie… Nie jestem chyba z tych poważnych. W każdym razie z tym mam problem… kiedy nie ma jakichś naprawdę ważnych sytuacji, nigdy nie będę poważna. Taka trochę ze mnie ‘ zimna suka bez uczuć’ jak to mnie ładnie nazwała Parlay. Heh Wędruję po internetach i proszę. Zatrzymałam się u Ciebie. Prosiłaś o długie komnetarze, ale w sumie napisałam tu tylko bardziej o swoim miernym życiu. Hmm Może w ten sposób… Nie mam pojęcia jak miałoby to wyglądać. Wiesz wyjazd Irene, Izza i Axla. W sumie to wychodzi, że z nich jeszcze większe szaleńcy niż w rzeczywistości ;D Będą się zajmować biedną Irene, do tego grać i robić milion innych rzeczy… Hm… No, podziwiam! Wyzwanie kurdę niezłe! Ciekawe czy podołają… Chociaż kto ich tam wie…
Wiesz, Faith. Podziwiam Cię. Za to że zaczęłaś zupełnie z innej beczki. Podsyłam Ci uśmieszek, bo czuję się jak debil ze swoimi opowiadaniami, co kryje się w kącie w cieniu kogoś takiego jak Ty ;)
http://25.media.tumblr.com/5ac422e5c7d399689430552493b8fa8a/tumblr_n0jcq1RQ5t1qdzxp4o1_500.gif
Tego się nie spodziewałam, niezły plot twist.
OdpowiedzUsuńW każdym razie, byłam już dziś raz na tym blogu, ale uciekłam, bo szukałam czegoś stricte o Motleyach XD No ale po poszukiwaniach przez pół dnia w końcu coś znalazłam i zapowiada się bardzo ciekawie c:
Pewnie już tu nie zaglądasz, ale lecę czytać dalej.