No to ten... Pierwszy raz nie zapomniałam i bardzo dziękuję Wam za te 6 tysięcy wyświetleń!
W tym rozdziale jest dużo Izzalie, tak jak wszyscy chcieli (chyba wszyscy chcieli). Chciałabym jeszcze podziękować Estranged i Angie za to, że podały mi swoje pomysły. Jest perspektywa Izzy'ego i są Skid Row, mało ich, ale są. :D To chyba wszystko co chciałam powiedzieć.
Miłego czytania!
______________________________________________
Nudzi mnie już to. Co? Te dni, w których bez żadnego celu kręcę się po Hellhouse'ie. To robi się denerwujące. Powinnam znaleźć sobie jakieś zajęcie, albo faceta. Tak, faceta. Z tego co wiem Izzy znalazł sobie jakąś nową laskę. A ja? A ja siedzę i o nim myślę. Bo co? Bo tęsknię? Bo mam dosyć tego wszystkiego? Bo chce mu wybaczyć? Tak, tak, tak kurwa. Kocham Stradlina. Kocham go. Ale niestety ja pierwsza się nie odezwę. Nie zamierzam mu mówić, że to ja tęsknię i go potrzebuję. O nie, on musi mi to powiedzieć. A jeśli nie powie?
Podniosłam się z fotela i skierowałam się na górę. Steven i Jeff wrócili wczoraj późno w nocy i od razu poszli spać. Znaczy Izzy, Adler poszedł do kibla, bo się czymś zatruł. A co z tą dziewczyną? Nic o niej nie wiem... A gdybym tak wypytała o nią Popcorn'a? Nawet dobry pomysł tylko, że... Czy nie będzie niczego podejrzewać? Nie, jest na to za głupi.
Po cichu otworzyłam drzwi od jego pokoju. Nawet nie wiem po co, bo grał na perkusji. Trzasnęłam drzwiami, no, całkiem głośno. Odwrócił swój łeb w moją stronę i się wyszczerzył, jak zawsze. Wywróciłam oczami. Naprawdę nie miałam ochoty na jego wygłupy.
- Steven - zaczęłam. - Kim jest ta dziewczyna Izzy'ego?
No co? Najlepiej prosto z mostu. Jak bym zaczęła inaczej, to by zadawał głupie pytania i rozmowa by się przedłużyła. A poza tym sama mogłabym się w tym wszystkim pogubić i mój plan legł by w gruzach.
Zmarszczył brwi, przy czym śmiesznie wyglądał. Ja się w ogóle zastanawiam, jak Rosemary może go chcieć. Może jest trochę słodki, ale tak poza tym, to nie ma nic do zaoferowania. No chyba, że ma... Zerknęłam w dół, ale po chwili szybko podniosłam wzrok na jego twarz.
- Nazywa się Kate - odpowiedział. - Przeleciał ja w Roxy, to wszystko co wiem. Podobno ładna. - powrócił do grania.
I tyle? Dała mu dupy i była ładna? To, to... No kurwa, myślałam, że Stradlin jest inny. Myślałam, że nie leci na wygląd. Myślałam, że nigdy nie chciałby być z jakąś dziwką. Myślałam, że jeszcze coś do mnie czuje... To nie miało być tak! Przecież... Zawsze myślałam, że woli dziewczyny, które zna. Którym może zaufać a nie takie co dadzą mu dupy z miłą chęcią. A ja? Czy ze mną też był tylko dlatego, że dałam mu kurwa dupy?! Dlatego, że byłam głupia i mu zaufałam? Dlatego, że jestem... jestem łatwa? Czy ja jestem łatwa? Czy jestem puszczalska? Czy to przeze mnie? Tak, kurwa jestem i to przeze mnie.
Podeszłam bliżej Stevena i wyrwałam mu pałeczki z rąk. Spojrzał na mnie zaskoczony, pewnie tym faktem, iż jeszcze tu jestem. Ale co on myślał, że sobie pójdę? Że nie zależy mi na Jeff'ie?
- Jest dziwką? - spytałam próbując zachować spokój.
- Nie wiem... Chyba tak, no przecież dała się mu przelecieć po kilku minutach znajomości. Podobno była dobra, to chce z nią być. W sumie to gdybym znalazł taką dobrą w łóżku, to też bym... Ale mam cudną Rosemary! - krzyknął w połowie wypowiedzi. Ten to chociaż myśli o swojej dziewczynie.
Westchnęłam i rzuciłam pałeczki na podłogę. Perkusista obrzucił mnie zabójczym wzrokiem i zabrał się do zbierania swoich "skarbów". Wyszłam z pokoju i zeszłam z powrotem na dół. Czy Izzy zdradzał mnie tylko dlatego, że byłam zła w łóżku? A dlaczego ja go zdradzałam? Niezłe pytanie. Sama nie potrafię na nie odpowiedzieć. Bo czułam się niechciana i niekochana przez Stradlina? Raczej tak, ale... Mogłam mu o tym powiedzieć a nie szukać szczęścia, gdzie indziej. Tylko, że on... Też wierny mi nie był. Dlaczego? Nie wiem.
Usiadłam na kanapie i zaczęłam wpatrywać się w obraz wyświetlany na ekranie telewizora. Jakiś program kulinarny. Kto na to włączył?! Przecież nikt w tym domu nie ogląda takich rzeczy! Zaczęłam szukać pilota, którego nigdzie nie było. Kurwa no, czemu wszystko tu ginie?
Moją uwagę zwróciły hałasy dochodzące z kuchni. Zmarszczyłam brwi i poszłam zobaczyć co się tam dzieje. I... Tam był Duff. Gotujący Duff. A raczej Duff próbujący gotować. Podeszłam do niego i przyłożyłam mu rękę do czoła, aby sprawdzić czy nie ma gorączki. W tym samym momencie zauważyłam mój, kochany pilot od telewizora. Leżał sobie na blacie kuchennym.
- Zabieraj te łapy! - krzyknął basista i strącił moją rękę ze swojego czoła.
- Więc to ty oglądasz programy kulinarne? Po co? Martwię się o ciebie. - powiedziałam.
McKagan spojrzał na mnie tak, jakby powód, dla którego gotuje był by oczywisty. Jednak dla mnie jakoś nie było to tak jasne, jak dla niego.
- Oglądam, bo chcę nauczyć się gotować, czy to nie jest kurwa proste? - spytał. - Wiesz, chcę być ideałem dla Mandy, żeby mnie nie zostawiła.
Duff dba o swój związek bardziej niż Amanda? To jest trochę dziwne, ale on ostatnio i tak trochę zbabiał. Sprząta i to nie tylko u siebie, słucha się Brixx, mniej pije a o ćpaniu nawet mowy nie ma i na dodatek chce nauczyć się gotować! To jest dopiero przykład starającego się, zakochanego mężczyzny. Nie to co Izzy... On się w ogóle nie starał. W pewnym sensie dobrze, że McKagan kocha Mandy, ale w takim razie odpada propozycja seksu z nim...
Zaśmiałam się. Blondyn spojrzał na mnie ze złością.
- Nie śmiej się kurwa, bo to naprawdę jest trudne, tak nie pić wódki przez cały dzień. - oznajmił.
- Dobra, dobra, to rób lepiej to jedzonko dla swej Mandy. - odparłam i zabrałam pilota.
Wróciłam do salonu, usiadłam w fotelu i nareszcie mogłam przełączyć kanał. Jak się tak zastanowić, to rzeczywiście chciałabym, aby Jeff był taki idealny. Nie teraz, bo ten jego idealizm przypadłby tej całej Kate. Idealny mógłby być wtedy, kiedy był ze mną. O tak, facet marzeń.
Ale co ja będę robić? Duff gotuje, Axl i Erin śpią lub robią inne rzeczy, Slash to na pewno śpi, Adler gra, Izzy też pewnie śpi, a Faith... Faith też śpi. Za wcześnie jeszcze dla nich. Przecież dopiero dziewiąta. To znaczy Faith mogłaby już wstać, bo z tego co wiem Tylera dzisiaj u niej nie ma, więc mogę sobie tak po prostu wejść do jej pokoju. Zresztą zawsze mogę, ale kiedy jest u niej Steven, to ta małpa zawsze mnie wywala. Ale teraz to raczej wizyty Tylera zakończą się, bo Young będzie z Bon Jovi'm. Musi być. Bo tak szczerze to nie wiem, jak ona może przyjaźnić się z o osiemnaście lat starszym facetem. Rozumiem dla kasy, seksu, ale tak po prostu? A może przyjaźnią się tylko dlatego, że Steven chce ją przelecieć i czeka na odpowiednio moment? Nie. Przecież widać, że facet ją kocha. Tylko ona go nie chce. Biedny Tyler... O czym ja w ogóle myślę? No tak, ta ich sprawa jest ciekawa, ale... Chociaż znalazłam sobie inne zajęcie niż myślenie o Izzy'm.
Podniosłam się ociężale i poszłam na górę. Może ta droga byłaby miła i przyjemna, ale niestety na schodach wpadłam na kogoś. A tym kimś był Izzy. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego ciemne oczy, po czym szybko spuściłam wzrok. Chciałam z nim pogadać, wygarnąć mu, ale jednocześnie pragnęłam minąć go bez słowa.
- Nat - usłyszałam, jak wypowiadał moje imię. Może mi się zdawało, ale powiedział to tym samym czułym tonem, jak kiedyś. - Natalie, chciałabyś porozmawiać?
Chyba się przesłyszałam. On chce ze mną rozmawiać? Teraz, kiedy ma już nową dziewczynę? Teraz, kiedy ja ciągle próbuję zapomnieć? No chyba sobie żartuje. Nie ma mowy. Jeszcze mi nadzieje zrobi.
- Proszę. - wyszeptał.
Spojrzałam na niego z wyższością i skinęłam głową na znak, iż się zgadzam. Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Tyle wspomnień... Jeszcze miesiąc temu, każdego dnia budziłam się właśnie tutaj, obok Izzy'ego. To tutaj pierwszy raz się kochaliśmy... A nie, to było u Slasha w pokoju, ale kurde tu też się kochaliśmy. Przyjrzałam się zdjęciom, które stały na szafkach. Widocznie jeszcze ich nie zdjął, bo były to przecież nasze wspólne zdjęcia. Raczej po rozstaniu powinien je pochować, jak nie wyrzucić.
- To co chciałeś? - zapytałam cierpko.
Westchnął i przeniósł wzrok, właśnie na te cholerne zdjęcia. Przez chwilę myślałam, że chce mi już powiedzieć, że mnie kocha, że jestem dla niego najważniejsza, że chce do mnie wrócić. Ale nie. Niestety nie. Prawda okazała się okrutna.
- Zdjęcia - wskazał na nie ruchem głowy. - Chciałem się spytać, co mam z nimi zrobić. Chcesz je, czy mam wyrzucić? Wiesz, ramki przydałyby się do innych zdjęć. - oznajmił.
Nie wierzę. Kurwa, nie wierzę. To nie tak, cholera! Znowu wszystko idzie nie tak, jak trzeba! Tak jak chcę. Czemu? Dlaczego? Dlaczego, do cholery?! Nie, nie mogę się mu tu rozbeczeć, muszę być silna, choć to akurat nie jest w mojej naturze. A gdybym się tak rozpłakała? Przecież to działa na facetów. Przynajmniej tak widziałam, kiedy Faith udawała smutek, Tyler się zgodził na to, co chciała.
Zacisnęłam pięści. Zaczęłam liczyć w głowie do dziesięciu, aby się chociaż trochę uspokoić. Chyba podziałało, bo rozpłakać się, nie rozpłakałam ani nie przywaliłam mu. Nie wiem czy zauważył to, co się ze mną działo, ale stał teraz i patrzył na mnie ze... Smutkiem. Czemu? Ma przecież tą chujową dziwkę, więc o co mu chodzi?!
- Masz racje, ramki mogą się jeszcze przydać - powiedziałam głosem wypranym z uczuć. - A zdjęcia... Zostawmy je. Może kiedyś będzie ładna pamiątka.
Brunet skinął głową. A ja nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mieliśmy o czym gadać, czyli, że mam sobie iść? Tylko tyle, że ja nie chcę. Chcę znów być Izzy'ego. Pod jednym warunkiem. Nigdy już się nie zdradzimy, choć kto wie czy wytrwalibyśmy... Ale o czym ja myślę? Przecież to już nie wróci. Minęło. Szybko minęło. I nie wróci. Już nigdy.
- Podobno masz nową dziewczynę. Jak się poznaliście? - wścibskość. Oj tak, to jedna z moich wad. Nie, zalet.
- A czy to ważne? - zapytał. - Nie będę ci się spowiadać, wypierdalaj.
Te słowa bolały. Bardzo bolały. W tym momencie pękłam, jak bańka mydlana. Wszystkie emocje wybuchły. Podeszłam do Stradlina i uderzyłam go w twarz. Tak po prostu, bo powiedział, że mam iść. Dał mi do zrozumienia, że nie jestem dla niego ważna, że nie zamierza mi o niczym powiedzieć, że tak naprawdę to nie jesteśmy przyjaciółmi, tylko wrogami.
Złapał się za bolący policzek i spojrzał na mnie z wyrzutem. Jego oczy mówiły "dziwka", jednak nie powiedział tego. Stał i się na mnie patrzył, a ja poczułam, że muszę poprawić. Dlatego uderzyłam go jeszcze raz, po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia. Ostatnim słowem jakie do niego powiedziałam, było magiczne:
- Pierdol się, Stradlin.
Perspektywa Izzy'ego...
No kurwa, dlaczego ona mi przypierdoliła? Bo co, powiedziałem prawdę? Po prostu nie zamierzam się jej spowiadać. Szczególnie jej. Szczerze, to nasz związek był cholernie nieudany. Na samym początku trochę czułości, przyjaźni, a potem nadszedł czas wyznań i... seksu. Tak, to chyba było najlepsze w tym wszystkim. Dobra, seks i początek związku, to było najlepsze. I chyba ją kochałem, ale zdradzałem. Rozpierdalające, nieprawdaż? Kochałem, ale zdradzałem. Kochałem, ale szukałem przygód. Kochałem, ale chciałem być wolny. Kochałem, ale tak po prostu nie potrafiłem być wierny. Ale czym się przejmuję? Przecież to już minęło, nie ma tego. Tylko, że tak trudno zapomnieć, więc kocham czy nie? Whatever.
Dziwi mnie to, że wszyscy uważają mnie za romantyka... Przecież tak nie jest. No może kiedyś, jeszcze na początku związku z Nat, ale teraz? Teraz, kiedy ona już zniknęła, jestem jak każdy rockman. Jak taki na przykład, nie wiem, Steven Tyler czy Slash. Właśnie, jak Slash, ten to pieprzy bez umiaru. Ha, czemu ja tak nie mogę? Bo szczerze, to nie mogę. Wolałbym mieć dziewczynę na stałe. A z Natalie nam po prostu nie wyszło. Obydwoje chcieliśmy więcej wrażeń. Może to dlatego, że jesteśmy za młodzi na poważy związek? Tak, oto raczej chodzi. A gdybyśmy spróbowali jeszcze raz? Whatever.
Właśnie "whatever", jednak ta sprawa nie jest mi aż tak obojętna, żeby po prostu powiedzieć "whatever" i mieć spokój. Kolejna dziwna sprawa, będę musiał się udać do mojego doradcy sercowego... Tylko co on pomoże mi w...? Przecież tu właśnie o Nat chodzi! Jeff, Ty geniuszu. Whatever. Ale co z Kate? Niby jest taką moją prywatną dziwką, nie? To znaczy ona ogólnie jest dziwką. Dobrą w swoim fachu dziwką. Tylko, że ja wolę mówić na to dziewczyna. Ha, kolejny fakt na to, że jestem inny. Ale, ale... Whatever.
Czy ja muszę każdą swoją wypowiedź kończyć tym cholernym "whatever"?! Dobra, whatever. To uzależnienie, muszę iść do lekarza. Miałem myśleć o Kate i Nat, a nie o mojej chorobie. Nie no, nie ma żadnej choroby, jestem na nią za zajebisty. Ale ten policzek boli... Kolejny powód, dla którego powinienem pójść do lekarza. Tylko, że ja nie o tym... Związek z Natalie... Nie. Mówię temu stanowcze "nie", choć nie zaprzeczam, że coś do niej czuję. Kate, związek z Kate. Tak, mówię temu "tak". Przecież nie mogę być sam. Jestem jakiś chory, na serio, mówię jak jacyś jurorzy w programach. Trzeba to zapisać do mojej listy "powody, dla których muszę iść do lekarza".
- Oglądam, bo chcę nauczyć się gotować, czy to nie jest kurwa proste? - spytał. - Wiesz, chcę być ideałem dla Mandy, żeby mnie nie zostawiła.
Duff dba o swój związek bardziej niż Amanda? To jest trochę dziwne, ale on ostatnio i tak trochę zbabiał. Sprząta i to nie tylko u siebie, słucha się Brixx, mniej pije a o ćpaniu nawet mowy nie ma i na dodatek chce nauczyć się gotować! To jest dopiero przykład starającego się, zakochanego mężczyzny. Nie to co Izzy... On się w ogóle nie starał. W pewnym sensie dobrze, że McKagan kocha Mandy, ale w takim razie odpada propozycja seksu z nim...
Zaśmiałam się. Blondyn spojrzał na mnie ze złością.
- Nie śmiej się kurwa, bo to naprawdę jest trudne, tak nie pić wódki przez cały dzień. - oznajmił.
- Dobra, dobra, to rób lepiej to jedzonko dla swej Mandy. - odparłam i zabrałam pilota.
Wróciłam do salonu, usiadłam w fotelu i nareszcie mogłam przełączyć kanał. Jak się tak zastanowić, to rzeczywiście chciałabym, aby Jeff był taki idealny. Nie teraz, bo ten jego idealizm przypadłby tej całej Kate. Idealny mógłby być wtedy, kiedy był ze mną. O tak, facet marzeń.
Ale co ja będę robić? Duff gotuje, Axl i Erin śpią lub robią inne rzeczy, Slash to na pewno śpi, Adler gra, Izzy też pewnie śpi, a Faith... Faith też śpi. Za wcześnie jeszcze dla nich. Przecież dopiero dziewiąta. To znaczy Faith mogłaby już wstać, bo z tego co wiem Tylera dzisiaj u niej nie ma, więc mogę sobie tak po prostu wejść do jej pokoju. Zresztą zawsze mogę, ale kiedy jest u niej Steven, to ta małpa zawsze mnie wywala. Ale teraz to raczej wizyty Tylera zakończą się, bo Young będzie z Bon Jovi'm. Musi być. Bo tak szczerze to nie wiem, jak ona może przyjaźnić się z o osiemnaście lat starszym facetem. Rozumiem dla kasy, seksu, ale tak po prostu? A może przyjaźnią się tylko dlatego, że Steven chce ją przelecieć i czeka na odpowiednio moment? Nie. Przecież widać, że facet ją kocha. Tylko ona go nie chce. Biedny Tyler... O czym ja w ogóle myślę? No tak, ta ich sprawa jest ciekawa, ale... Chociaż znalazłam sobie inne zajęcie niż myślenie o Izzy'm.
Podniosłam się ociężale i poszłam na górę. Może ta droga byłaby miła i przyjemna, ale niestety na schodach wpadłam na kogoś. A tym kimś był Izzy. Podniosłam głowę do góry i spojrzałam w jego ciemne oczy, po czym szybko spuściłam wzrok. Chciałam z nim pogadać, wygarnąć mu, ale jednocześnie pragnęłam minąć go bez słowa.
- Nat - usłyszałam, jak wypowiadał moje imię. Może mi się zdawało, ale powiedział to tym samym czułym tonem, jak kiedyś. - Natalie, chciałabyś porozmawiać?
Chyba się przesłyszałam. On chce ze mną rozmawiać? Teraz, kiedy ma już nową dziewczynę? Teraz, kiedy ja ciągle próbuję zapomnieć? No chyba sobie żartuje. Nie ma mowy. Jeszcze mi nadzieje zrobi.
- Proszę. - wyszeptał.
Spojrzałam na niego z wyższością i skinęłam głową na znak, iż się zgadzam. Zaprowadził mnie do swojego pokoju. Tyle wspomnień... Jeszcze miesiąc temu, każdego dnia budziłam się właśnie tutaj, obok Izzy'ego. To tutaj pierwszy raz się kochaliśmy... A nie, to było u Slasha w pokoju, ale kurde tu też się kochaliśmy. Przyjrzałam się zdjęciom, które stały na szafkach. Widocznie jeszcze ich nie zdjął, bo były to przecież nasze wspólne zdjęcia. Raczej po rozstaniu powinien je pochować, jak nie wyrzucić.
- To co chciałeś? - zapytałam cierpko.
Westchnął i przeniósł wzrok, właśnie na te cholerne zdjęcia. Przez chwilę myślałam, że chce mi już powiedzieć, że mnie kocha, że jestem dla niego najważniejsza, że chce do mnie wrócić. Ale nie. Niestety nie. Prawda okazała się okrutna.
- Zdjęcia - wskazał na nie ruchem głowy. - Chciałem się spytać, co mam z nimi zrobić. Chcesz je, czy mam wyrzucić? Wiesz, ramki przydałyby się do innych zdjęć. - oznajmił.
Nie wierzę. Kurwa, nie wierzę. To nie tak, cholera! Znowu wszystko idzie nie tak, jak trzeba! Tak jak chcę. Czemu? Dlaczego? Dlaczego, do cholery?! Nie, nie mogę się mu tu rozbeczeć, muszę być silna, choć to akurat nie jest w mojej naturze. A gdybym się tak rozpłakała? Przecież to działa na facetów. Przynajmniej tak widziałam, kiedy Faith udawała smutek, Tyler się zgodził na to, co chciała.
Zacisnęłam pięści. Zaczęłam liczyć w głowie do dziesięciu, aby się chociaż trochę uspokoić. Chyba podziałało, bo rozpłakać się, nie rozpłakałam ani nie przywaliłam mu. Nie wiem czy zauważył to, co się ze mną działo, ale stał teraz i patrzył na mnie ze... Smutkiem. Czemu? Ma przecież tą chujową dziwkę, więc o co mu chodzi?!
- Masz racje, ramki mogą się jeszcze przydać - powiedziałam głosem wypranym z uczuć. - A zdjęcia... Zostawmy je. Może kiedyś będzie ładna pamiątka.
Brunet skinął głową. A ja nie wiedziałam co mam zrobić. Nie mieliśmy o czym gadać, czyli, że mam sobie iść? Tylko tyle, że ja nie chcę. Chcę znów być Izzy'ego. Pod jednym warunkiem. Nigdy już się nie zdradzimy, choć kto wie czy wytrwalibyśmy... Ale o czym ja myślę? Przecież to już nie wróci. Minęło. Szybko minęło. I nie wróci. Już nigdy.
- Podobno masz nową dziewczynę. Jak się poznaliście? - wścibskość. Oj tak, to jedna z moich wad. Nie, zalet.
- A czy to ważne? - zapytał. - Nie będę ci się spowiadać, wypierdalaj.
Te słowa bolały. Bardzo bolały. W tym momencie pękłam, jak bańka mydlana. Wszystkie emocje wybuchły. Podeszłam do Stradlina i uderzyłam go w twarz. Tak po prostu, bo powiedział, że mam iść. Dał mi do zrozumienia, że nie jestem dla niego ważna, że nie zamierza mi o niczym powiedzieć, że tak naprawdę to nie jesteśmy przyjaciółmi, tylko wrogami.
Złapał się za bolący policzek i spojrzał na mnie z wyrzutem. Jego oczy mówiły "dziwka", jednak nie powiedział tego. Stał i się na mnie patrzył, a ja poczułam, że muszę poprawić. Dlatego uderzyłam go jeszcze raz, po czym odwróciłam się na pięcie i wyszłam z pomieszczenia. Ostatnim słowem jakie do niego powiedziałam, było magiczne:
- Pierdol się, Stradlin.
Perspektywa Izzy'ego...
No kurwa, dlaczego ona mi przypierdoliła? Bo co, powiedziałem prawdę? Po prostu nie zamierzam się jej spowiadać. Szczególnie jej. Szczerze, to nasz związek był cholernie nieudany. Na samym początku trochę czułości, przyjaźni, a potem nadszedł czas wyznań i... seksu. Tak, to chyba było najlepsze w tym wszystkim. Dobra, seks i początek związku, to było najlepsze. I chyba ją kochałem, ale zdradzałem. Rozpierdalające, nieprawdaż? Kochałem, ale zdradzałem. Kochałem, ale szukałem przygód. Kochałem, ale chciałem być wolny. Kochałem, ale tak po prostu nie potrafiłem być wierny. Ale czym się przejmuję? Przecież to już minęło, nie ma tego. Tylko, że tak trudno zapomnieć, więc kocham czy nie? Whatever.
Dziwi mnie to, że wszyscy uważają mnie za romantyka... Przecież tak nie jest. No może kiedyś, jeszcze na początku związku z Nat, ale teraz? Teraz, kiedy ona już zniknęła, jestem jak każdy rockman. Jak taki na przykład, nie wiem, Steven Tyler czy Slash. Właśnie, jak Slash, ten to pieprzy bez umiaru. Ha, czemu ja tak nie mogę? Bo szczerze, to nie mogę. Wolałbym mieć dziewczynę na stałe. A z Natalie nam po prostu nie wyszło. Obydwoje chcieliśmy więcej wrażeń. Może to dlatego, że jesteśmy za młodzi na poważy związek? Tak, oto raczej chodzi. A gdybyśmy spróbowali jeszcze raz? Whatever.
Właśnie "whatever", jednak ta sprawa nie jest mi aż tak obojętna, żeby po prostu powiedzieć "whatever" i mieć spokój. Kolejna dziwna sprawa, będę musiał się udać do mojego doradcy sercowego... Tylko co on pomoże mi w...? Przecież tu właśnie o Nat chodzi! Jeff, Ty geniuszu. Whatever. Ale co z Kate? Niby jest taką moją prywatną dziwką, nie? To znaczy ona ogólnie jest dziwką. Dobrą w swoim fachu dziwką. Tylko, że ja wolę mówić na to dziewczyna. Ha, kolejny fakt na to, że jestem inny. Ale, ale... Whatever.
Czy ja muszę każdą swoją wypowiedź kończyć tym cholernym "whatever"?! Dobra, whatever. To uzależnienie, muszę iść do lekarza. Miałem myśleć o Kate i Nat, a nie o mojej chorobie. Nie no, nie ma żadnej choroby, jestem na nią za zajebisty. Ale ten policzek boli... Kolejny powód, dla którego powinienem pójść do lekarza. Tylko, że ja nie o tym... Związek z Natalie... Nie. Mówię temu stanowcze "nie", choć nie zaprzeczam, że coś do niej czuję. Kate, związek z Kate. Tak, mówię temu "tak". Przecież nie mogę być sam. Jestem jakiś chory, na serio, mówię jak jacyś jurorzy w programach. Trzeba to zapisać do mojej listy "powody, dla których muszę iść do lekarza".
***
Kilka godzin po, jakże ciekawych wydarzeniach u Natalie i Izzy'ego, Jon czekał pod Hellhouse'm. Nie został do niego wpuszczony, ponieważ Axl strzelił focha po tym, jak to Bon Jovi wychlał mu piwo. Dlatego stał przed domem i podśpiewywał jakieś przeboje Disco - Polo. Nie no, nie obrażajmy Jona, to wina Davida i Richie'go, którzy w nocy, gdzieś tak po północy, przełączali kanały w telewizorze aż w końcu usnęli i zostawili na kanale z Disco - Polo. Jak każdy wie, ci idioci są głusi, więc mieli głośno ten telewizor a, że jeszcze to noc była, to raczej oczywiste, że po całym domu się roznosiło. I jak sobie Jon'ek spał, to mu to do mózgu wleciało i wylecieć nie chciało.
Faith za to nie chciało się ruszyć tyłka z domu. No niby była z nim umówiona, ale tak jakoś dwie godziny przed przyjściem Jon'a, odechciało się jej. Siedziała w salonie i próbowała zająć się pocieszaniem Natalie, której Izzy kazał wypierdalać. Również Mandy miała zajęcie. A mianowicie, namawianie Faith do wyjścia. Erin aktualnie nie było, bo poszła do sklepu, po chleb. Chłopacy to siedzieli u siebie w pokojach, więc Bon Jovi mógł sobie dzwonić i dzwonić, a drzwi i tak by nikt mu nie otworzył.
W końcu Young się nad nim zlitowała i poszła otworzyć. Kiedy tylko blondyn usłyszał kroki, uśmiechnął się szeroko i poprawił kwiatki, które trzymał w ręce. Jeszcze tylko raz machnął grzywą i kiedy już sobie ją poprawił, bo wpadła mu do oczu, w drzwiach pojawiła się Faith.
- Cześć, Jon - powiedziała, a po chwili można było usłyszeć kroki i darcie ryja. - Poczekaj tu, ja zaraz przyjdę. - i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Oczywiście wrzaski produkował niejaki Axl Rose. Dlaczego? A no, bo usłyszał "cześć, Jon". No a głownie to "Jon" go tak zdenerwowało. Przecież osoba, która wychlała mu piwo nie może przebywać w jego domu. Pomińmy już to, że wiele razy stracił alkohol przez osoby mieszkające w Hellhousie, ale jakoś nie wyrzucił ich z domu. Po prostu nie lubił Bon Jovi'ego, a do domu zapraszał go tylko dlatego, że razem z nim przychodził cały zespół, a Tico, Aleca, Richie'go i Davida lubił.
Faith podeszła do rudego i przywaliła mu w łeb. Spojrzał na nią ze złością i miał już zamiar coś powiedzieć, ale przeszkodziła mu w tym Erin, która akurat weszła do domu.
- Czemu przed wejściem stoi Jon? - zapytała odkładając torby z zakupami na blat w kuchni.
- Bo nie siedzi. - prychnął Rose i poszedł zobaczyć co takiego kupiła jego dziewczyna.
Young wywróciła oczami.
- Stoi tam, bo KTOŚ nie chce go tu wpuścić. - oznajmiła blondynka, po czym zabrała swoją ramoneskę z krzesła i wyszła.
Everly podeszła do Axla i zabrała mu z ręki opakowanie ciastek, które próbował otworzyć. Niestety bez skutków.
- Kto to, do kurwy nędzy, wymyśla?! - krzyknął.
Dziewczyna pokręciła głową i otworzyła ciastka bez żadnego problemu. Rudy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
- Cześć, Jon - powiedziała, a po chwili można było usłyszeć kroki i darcie ryja. - Poczekaj tu, ja zaraz przyjdę. - i zamknęła mu drzwi przed nosem.
Oczywiście wrzaski produkował niejaki Axl Rose. Dlaczego? A no, bo usłyszał "cześć, Jon". No a głownie to "Jon" go tak zdenerwowało. Przecież osoba, która wychlała mu piwo nie może przebywać w jego domu. Pomińmy już to, że wiele razy stracił alkohol przez osoby mieszkające w Hellhousie, ale jakoś nie wyrzucił ich z domu. Po prostu nie lubił Bon Jovi'ego, a do domu zapraszał go tylko dlatego, że razem z nim przychodził cały zespół, a Tico, Aleca, Richie'go i Davida lubił.
Faith podeszła do rudego i przywaliła mu w łeb. Spojrzał na nią ze złością i miał już zamiar coś powiedzieć, ale przeszkodziła mu w tym Erin, która akurat weszła do domu.
- Czemu przed wejściem stoi Jon? - zapytała odkładając torby z zakupami na blat w kuchni.
- Bo nie siedzi. - prychnął Rose i poszedł zobaczyć co takiego kupiła jego dziewczyna.
Young wywróciła oczami.
- Stoi tam, bo KTOŚ nie chce go tu wpuścić. - oznajmiła blondynka, po czym zabrała swoją ramoneskę z krzesła i wyszła.
Everly podeszła do Axla i zabrała mu z ręki opakowanie ciastek, które próbował otworzyć. Niestety bez skutków.
- Kto to, do kurwy nędzy, wymyśla?! - krzyknął.
Dziewczyna pokręciła głową i otworzyła ciastka bez żadnego problemu. Rudy spojrzał na nią ze zdziwieniem.
***
Historia opowiadająca o niby randce Jona i Faith jest bardzo krótka i prosta, nie ma co opisywać. Poszli się przejść - on liczył na coś więcej, a ona się nudziła. Rozmawiali jak za dawnych lat, po przyjacielsku. Poruszyli temat przeprowadzi Europe do Los Angeles, a potem postanowili pójść do Rainbow, gdzie spotkali Skid row. Sebastian kierując się swoją wrodzoną kulturalnością zaprosił "parę" do siebie i chłopaków...
- I wiecie, Scotti wyjebał wczoraj przez balkon. - oznajmił w pewnym momencie Rachel.
W tym czasie Bach przejął od Jona kwiaty i wsadził je do wazonu. Teraz latał po całym domu i wybierał godne miejsce dla roślinek.
- Jak to wyjebał przez balkon? - zapytała Faith kładąc nogi na stoliku.
Tym razem głos zabrał sam poszkodowany:
- Bo pewien idiota wkładał na tym balkonie spodnie - spojrzał ze złością na Dave'a. - I w pewnym momencie dołączył do nas Rachel, a potem Seba wołał na obiad i też przyszedł. Potem przylazł Rob i taki tłok się zrobił, a oni jeszcze zaczęli tańczyć...
- Nie pytajcie. - wtrącił Bolan.
- I wtedy Sebastian i Rachel strzelili tak dziwnie z biodra i ja wypadłem. - dokończył swą opowieść Hill.
- Całe szczęście nie mieszkamy za wysoko. - zaśmiał się Snake.
Scotti spojrzał na niego ze złością i popchnął go. Ten mu oddał i tak zaczęła się bitwa. Prawda, że u Skid Row jest pięknie i nie można się nudzić?
Wieczór ten zakończył się kolejnym upadkiem, tym razem to Dave spadł ze schodów. Całe szczęście nie z balkonu. Nic mu się nie stało, oprócz tego, że chciał się chajtać z Sebastianem a to można uznać za podejrzane... A blondyn się zgodził, ale na szczęście w pobliżu nie było żadnego księdza ani Stevena Adlera.
A potem? Potem te pojeby poszły spać a Faith wróciła sama do Hellhouse'u.
Piszę to tutaj, może nikt nie zauważy. XD Faith i Jon jeszcze będą...
- I wiecie, Scotti wyjebał wczoraj przez balkon. - oznajmił w pewnym momencie Rachel.
W tym czasie Bach przejął od Jona kwiaty i wsadził je do wazonu. Teraz latał po całym domu i wybierał godne miejsce dla roślinek.
- Jak to wyjebał przez balkon? - zapytała Faith kładąc nogi na stoliku.
Tym razem głos zabrał sam poszkodowany:
- Bo pewien idiota wkładał na tym balkonie spodnie - spojrzał ze złością na Dave'a. - I w pewnym momencie dołączył do nas Rachel, a potem Seba wołał na obiad i też przyszedł. Potem przylazł Rob i taki tłok się zrobił, a oni jeszcze zaczęli tańczyć...
- Nie pytajcie. - wtrącił Bolan.
- I wtedy Sebastian i Rachel strzelili tak dziwnie z biodra i ja wypadłem. - dokończył swą opowieść Hill.
- Całe szczęście nie mieszkamy za wysoko. - zaśmiał się Snake.
Scotti spojrzał na niego ze złością i popchnął go. Ten mu oddał i tak zaczęła się bitwa. Prawda, że u Skid Row jest pięknie i nie można się nudzić?
Wieczór ten zakończył się kolejnym upadkiem, tym razem to Dave spadł ze schodów. Całe szczęście nie z balkonu. Nic mu się nie stało, oprócz tego, że chciał się chajtać z Sebastianem a to można uznać za podejrzane... A blondyn się zgodził, ale na szczęście w pobliżu nie było żadnego księdza ani Stevena Adlera.
A potem? Potem te pojeby poszły spać a Faith wróciła sama do Hellhouse'u.
_______________________________________
No to już koniec. Trochę dłuższy od ostatniego. To chyba dobrze, co nie? Nie ma Staith, w sumie to nawet Faith było mało, a Stevena w ogóle. Według mnie to ten rozdział jest taki sobie, ale może Wy sądzicie inaczej. Albo tak samo... Nie wiem. Raczej już nic nie powiem, bo zapomniałam. XD Jeśli ktoś chce mnie zjeść za ten rozdział, to proszę bardzo. No i tak, nowe opowiadanie ma już bohaterów. Bez opisów, ale zdjęcia są. Jest również zakładka "informowani" i takie tam... Zapraszam do komentowania! Czuję, że o czymś zapomniałam...
Piszę to tutaj, może nikt nie zauważy. XD Faith i Jon jeszcze będą...
ŁO KURWA HAHAHAHAH
OdpowiedzUsuńNie mogę XD
Zacznę od początku
IZZY
Ahhh takie głębokie przemyślenia.
On nie może być z Nat
Nie lubię jej
Nie wiem czemu
Po prostu nie przypadła mi do gustu
NATALIE
Nienawidzę jej
Tak
To tyle o tej pani
FAITH
Ona musi być z Tylerem
Lubie Bon Joviego
Ale Tylera bardziej :-D
AXL
Oj biedny
Nie dość,że niedobry Jovi wychlapał mu piwo to jeszcze biedak nie umiał ciastek otworzyć
Łączę się w bólu Xd
Steven to jest Steven
Nie będę o nim gadać
On jest po prostu zajebisty i za mało go jest ;-)
SKID ROW
"Nic mu się nie stało, oprócz tego,że chciał się chajtać z Sebastianem a to można uznać za podejrzane... A blondyn się zgodził, na szczęście w pobliżu nie było żadnego księdza ani Stevena Adlera"
Hahahah rozjebałaś mnie tym tekstem Xd
No, to życzę weny ;-)
Ps. Ja zauważyłam xd
UsuńNatalie - ta kobieta wcale nie miała być lubiana, ona miała tak jakby budzić mieszane uczucia. Raz ją lubisz, raz nie. Po prostu jest dosyć trudna do zrozumienia i kreowana na taką pewną siebie "dziwkę" (że tak to ujmę), która jednak ma jakieś uczucia. Która jednak czasem potrafi być do strawienia. Ja sama nie wiem czy ją lubię czy nie.
UsuńHaha, wszyscy mówią, że ma być z Tylerem... Ooo... Przepraszam Was.
Stevena Adlera? Jeśli tak, to tylko w tym go tak mało... W następnym też nie odegra wielkiej roli, ale w 19 bądź 20 będzie go więcej.
Dziękuję za komentarz <333
Już jestem. Chciałam jebnąć Ci tu długi komentarz, ale nie wiem, czy mi się uda. Chociaż nie. Wiem, że mi się nie uda. ;-; Już na początku piszę bezsensu. Zacznę od gifa. Kocham go! Dobra, to tyle jeśli o niego chodzi. Ej, ta muzyka na Twoim blogu daje taki zajebisty klimat. Fajnie się przy niej myśli. A teraz CHYBA przejdę już do rozdziału. I tak wiem, że zaraz odejdę od tematu, ale kiedyś trzeba zacząć pisać na temat. Zacznę od początku rozdziału. Nie spodziewałaś się tego po mnie, prawda? :D W każdym bądź razie, Izzy i Nat muszą do siebie wrócić! Tylko ta Kate. Ale w sumie skoro Izzy traktuje ją jak dziwkę, to mógłby ją rzucić w każdej chwili. Ej, pominęłam tą scenę z Adlerem! Tak nie może być! Więc dlatego wrócę do niej. Kochany Stevenek myśli o swojej dziewczynie. <3 Duff gotuje?! I ogląda program kulinarny? I nie ćpa?! I mniej pije?! I dba o Mandy?!?!?! Ha! I tak ma być! Kurwa Izzy! Jak mogłeś się tak zachować?! Kazać Nat wypierdalać?!?!?!??!?!?!?!?!??! No kurwa nie! Dobrze, że mu przywaliła. Ej, Faith, pożyczysz patelnie, ewentualnie tłuczek? Bo z chęcią przypierdolę Izzyemu, żeby się opamiętał! Noo doobraa.Beż chęci. Z przymusu. Przecież trzeba wskrzesić Izzalie! Yyym, przejdę dalej. No dlaaaczeeegooo? Dlaczego nie wyznają sobie miłości? Przecież byłoby tak pięknie... Przestaliby się zdradzać i w ogóle. Co tam było dalej? Trzeba sprawdzić. Aaaaa. Jon czekał na Faith. Nie wiem dlaczego, ale cieszy mnie to, że Axl go nie wpuścił. Nie lubię go w tym opowiadaniu (Jona). Tak normalnie to go uwielbiam, no ale tutaj z powodów, których chyba się domyślasz, nie przepadam za nim. Czyżby Rose nie umiał otworzyć ciastek? Aaaaaa! Przed chwilą klawiatura zacięła mi się na pięć minut! Myślałam, że będę musiała pisać od nowa... A teraz, uwaga, uwaga. SKID ROW JEST!!!!!!!! Kocham Cię, Faith! Stop! Pominęłam coś. FAITH NUDZIŁO SIĘ NA RANDCE Z JOEM!!!! Buhahahahahhaha. Teraz podwójnie Cię kocham! :D To ten. Biedny Scotti. Spadł z balkonu. No biedaczek. Ale przeżył! I Dave też biedny. Upadek ze schodów jest bolesny. Wiem coś o tym. Nie pytaj. xD Wiesz co? Jak na razie nie napisałam ani jednego słowa o Tylerze pod tym rozdziałem! To sukces! Okej. Przed chwilą napisałam. I teraz jeszcze coś napiszę. Chyba zawsze to piszę, ale nieważne. STEVEN MA BYĆ Z FAITH!!!!!!!!!!!!!! No nie ma innej opcji! Dobra, kończę ten komentarz bo jest upośledzony umysłowo. Ej, zauważyłam taki jakiś dopisek pod gifem. Musiałam wejść na telefon, żeby zorientować się, czy dobrze przeczytałam na komputerze. xD Faith i Jon jeszcze będą. W sensie, że w następnym rozdziale jeszcze będzie o nich? Przepraszam, jestem mało kapująca. ;-; Ej! Ten komentarz miał być dłuższy... Kurwa, ale nie umiem takich pisać. Kończę, bo miałam pisać nowy rozdział u mnie, ale mi się nie chce. Weny!
OdpowiedzUsuńI tak wyszedł Ci długi!
UsuńIzzy i Nat... Kurwa chciałam Ci zdradzić co będzie! Dobrze, że się opanowałam. XD
No przecież Stevenek zawsze jest kochaniutki... Jak tak sobie myślę, o tym co go spotka, to sama chcę się zabić.
Duff to taki przykładny chłopak, ha! On też raczej za kolorowo nie będzie mieć...
No tak, Izzy zachował się chamsko, ale jego spotka coś miłego, nie tak jak wspomnianą dwójkę, ale csii...
Pożyczę Ci patelnie, tłuczek to zbyt prywatna rzecz. XD
Tak, domyślam się czemu nie lubisz Jona.
Och, Axla też spotka coś miłego, to znaczy na początku nie, ale później...
Dobra, dobra, znam to już na pamięć. Staith mają być razem! Steven i Faith mają ze sobą być! i tak dalej... XD (sama tego chcę).
Czy wszyscy to zauważyli?!
Tak, będą, Nie w następnym ich nie będzie, ale później...
Dziękuję <3333
Aj karamba! zajebista randka nie powiem XD! A Stradlin to pojebana ciota! Jak on tak może!
OdpowiedzUsuńAle chuj mu w dupe.
Że co? Mój kochany Scotti wywalony przez balkon? Czemu? Dobrze że się mu nic nie stało. Pijany Seb i Rachel to nie jest dobre połączenie, chociaż z wielką chęcią zobaczyła bym ich taniec :D
A na moim blogu malutki prezent dla ciebie :*
Weny!
Ha, no randkę mieli udaną. :D
UsuńJa się sama dziwię, jak do tego doszło, w końcu była z samym Jon'em Bon Jovi'm!
Izzy, no tak, zachował się chujowo, ale... ale Nie wiem co powiedzieć na ten temat.
Biedny Scotti :c
MALUTKI?! To było wielkie! Haha, dzięki przez Ciebie znów się śmieję a udało mi się już opanować. XD
Dziękuję za komentarz. <3333
Więc, czy ja tu w dzień nie widziałam królika? Mógł mi się przywidzieć. Tak skakał w rogu blogu...nieważne.Tak, rym. Znam nareszcie imię baby Iza, i myślę, że gdybym mogła doradzić Nat, to kazałabym jej pierwszej wyznać miłość mu, bo on jest...chłopcem-__- ale nie tylko dlatego. Za dużo w niej dumy, a jakoś wydaje mi się, że to ona więcej zdradzała....tak, ale się kochają, tylko zrobili się tak głupi jak Faith i Steven, nawet mają już nazwę:) Wszyscy jesteśmy głupi, kiedy nie chcemy odważnie powiedzieć, co czujemy.Jeśli tego nie zrobimy, raczej będzie gorzej, wybacz ten dziwny moment komentarza. Co spotka Stevena:( łe, NIE...........teraz mam złe przeczucia przez to, co napisałaś do Angie...boję się, idę tulić sowę. Marzia , lepiej nie wyzywaj Izzy'ego. Nat nie jest skrzywdzonym, niewinnym aniołkiem. Ale mam nadzieję, że jeszcze będzie z Izzym.Co do jego zachowania, wystarczająco wkurza mnie sam fakt seksu bez ślubu,a zapoznawanie kobiet w kiblu...jeśli facet nazywa dziewczynę, z którą spał dziwką, to znaczy, że sam jest dziwkiem i lepiej, by przestał, wybaczcie mi wszyscy których to uraża. Wkurzyłam się? Nie wiem..czekam na następny, nie umiem komentować.
OdpowiedzUsuńMatko, powinno być ,,w rogu bloga'. a nie blogu.
UsuńTak, był tu królik i jeszcze się pojawi, bo zmieniam wygląd bloga na coś jaśniejszego.
UsuńNo właśnie, Izzy jest facetem i raczej pierwszy nie powie.
Nie był to wcale dziwny moment komentarza, raczej taki... piękny?
Biedni Gunsi, niektórzy nie będą mieli za kolorowo.
Stardlin się jeszcze zmieni, chyba.
Umiesz komentować!
Witaj, moja Faith! Obiecałam, że się u Ciebie pokażę w komentarzu i oto jestem! Jestem i jestem pod wrażeniem! Zaprosiły mnie tutaj Twoje komentarze, na które zawsze czekam. Uwielbiam je, uważam, iż mój rozdział bez Twojej opinii jest niepełny, piszesz tak, że i mnie chce się pisać, a za tym idzie to, iż postanowiłam sprawdzić, czy Ty czasem czegoś nie piszesz. Jak się okazało masz swoje udziały w blogosferze, bardzo intrygujące zresztą, i nie wiem, dlaczego dobiłam do Ciebie z takim opóźnieniem. Na szczęście już jestem.
OdpowiedzUsuńI co ja takiego mogę powiedzieć? Zaczynając pokrótce od ogółu - zagięła mnie fabuła i pomysł. Tyle zespołów, jej! Aż przypomniało mi się moje Civil War i zrozumiałam, dlaczego niektórzy chwilami nie nadążali. Ale powiem Ci, że to pomieszanie z poplątaniem jest świetne, a Ty piszesz równie dobrze, także na co tu można narzekać?
Przechodząc do rozdziału... Izzy i Natalie. Cholera, to jest skomplikowane. Stradlina ja uwielbiam, kocham, moja pierwsza wielka miłość i takie tam, któż dba. Ale tutaj zarówno on jak i Nat się średnio popisali, jak mam być szczera. Jego rozważania były jakże głębokie, jak to szło...? ,,Kocham, ale szukam przygód''? Co za miłość, zatem? A ona? Natalie sama sobie w pewnym momencie zadała pytanie, dlaczego ona go zdradzała. Bum, nikt nic nie wie. Zdjęcia, ramki, wypierdalaj, pierdol się, Stardiln. Miłość jednym słowem. Chociaż ja bym jednak chciała, by stało się coś...co znów by tu namieszało. Ja chcę ich razem, tak jest.
Ach, jeszcze muszę przyznać, że randka Faith i Jona była nad wyraz romantyczna, taka w towarzystwie Skidów nie mogłaby przecież być inna, prawda? Tak, z pewnością. Historia chłopaków nadała temu wszystkiemu emocji, te problemy...haha.
I w zasadzie tyle ode mnie. Tak na dobry początek, czekam na ciąg dalszy, ponieważ nie będę ukrywać - wciągnęła mnie Twoja historia!
Weny życzę, droga Faith! ❤️
Naprawdę moje komentarze "dopełniają" Twój rozdział? Jezu, nie wiedziałam.
UsuńDziękuję CI bardzo za tyle miłych słów.
Chyba każdy chce, żeby byli razem, a ja... Haha, znowu bym napisała za dużo. :D
Randka Faith i Jona miała wyglądać inaczej, ale nie miałam na to weny. Nie chciało mi się opisywać tej nużącej ciszy pomiędzy tą dwójką lub ich spacerku.
Dziękuję bardzo, tylko... Mam Cię informować? Bo ja już sama nie wiem...
Jestem, już jestem!
OdpowiedzUsuńBardzo przepraszam za wieeeeeeeeeelkie opóźnienie spowodowane...wlaściwie nie chcesz wiedzieć, czym jest spowodowane.
Ooo, Natalie w końcu przyznała, że brakuje jej Stradlina i go kocha,
Hhahaahahhahaha, Adler koczuje w kiblu. Natalie widać bardzo przejmuje się prawdopodobną nową dziewczyną Izzy'ego.
I to wypytywanie i zbieranie "skarbów". HAHAHAAHAHAAHAHAH
Dlaczego go zdradzała? Nie wie nikt.
Duffcio gotuje? :OOOOOOOOO
EJ,EJ, EJ FAITH!
CO TO MIAŁO KURWA BYĆ?
JA TO MYŚLAŁAM, ŻE TERAZ ZROBIĄ SOBIE DŁUGĄ I POWAŻNĄ ROZMOWĘ...
A TU TAKI JEBUT...
BO IZZY'EMU CHODZI O ZDJĘCIA O.O
A ONA GO WALNĘŁA BO O TĄ KATE...
A ON KAZAŁ JEJ SPIERDALAĆ...
TO NIE TAK MIAŁO BYĆ
FAITH, IDĘ CIĘ ZAAAABIĆ
AAAAAAAAAAAAA!
EJ IZZY, TY MASZ MI TU NIE "WHATEVEROWAĆ", JASNE?!
NO TAK, AXL I JEGO FOCHY...HAAHHAAHHAW
I PRODUKOWANE WRZASKI HSHAHAHAHAHAHAHAHAHA DOBRE TO BYŁO!
I RANDKA...MMMMMMMMMMMM
zajebisty rozdział i wybacz, bo nie mam nastroju na komentarze... :c
Musiała kiedyś to przyznać, no. Przecież ona bez Izzy'ego już nie jest taka zajebista, za jaką się uważa.
UsuńDuff to mistrz kuchni! Oczywiście jest on na drugim miejscu, pierwsze należy do Adlera! XD
No, bo Izzy chciał przeprowadzić poważną rozmowę, ale zachowanie Natalie go zniechęciło.
Idę się schować. Może mnie nie znajdziesz. XD
Dziękuję <3333
Jestem, ha!
OdpowiedzUsuńI choć zabrałaś mi męża o skomentuję.
xD
Nie wiem czemu, ale najbardziej rozbawiła mnie... Erin, która poszła po chleb. Nie mam pojęcia czemu, ale tak po prostu wyszło, że prawie spadłam z krzesła. Dobrze, że nie z balkonu!
Izzalie, wreszcie...! <3
Ja tam lubię Natalie. Ma w sobie coś z buntownika, ale nie brak jej wrażliwości. Wątek jej związku z Izzym ostatnio należy do moich ulubionych w tym opowiadaniu. Po prostu mnie intrygują, no!
Ale na Stradlina to się wkurwiłam! Że tak po prostu 'wypierdalaj'? O nie, panie Isbell, o nie! Tak się do kobiety nie godzi odzywać! (Faith, bądź tak łaskawa i potraktuj go kiedyś tam tłuczkiem, ok?)
Oni się kochają, ja to wiem. Będą razem, muszą być. Oni już dorośli do tego, żeby być razem. Niech to ta Kate wypierdala, o!
Hill spadający z balkonu, no cóż... xD Nie no typowe Skid Row. Przynajmniej było trochę rozrywki w tej... ekhem... randce Jona i Faith.
Dobrze, lecę dalej!
Hugs, Rocky.
Pffy, on jest moim mężem. XD
UsuńNo właśnie, choć wtedy Steven byłby mój... :D
Ok, potraktuję go tłuczkiem, nie am sprawy. Choć wtedy Estranged mnie zabije.
Oni muszą być razem, też tak uważam!
Randka, pffy, to jeszcze nic. Zrobię coś takiego, że samej mi się to nie podoba...
Dziękuję za komentarz, ale...
Ty już dobrze wiesz co chcę Ci powiedzieć.
TYLER MÓJ!!!