czwartek, 7 sierpnia 2014

Dodatek - Jim popsuł - ,,Mięsne lody" cz.2

Nareszcie! To druga i ostatnia część dodatku. Pierdole, myślałam, że nie udami się go dzisiaj dodać. Ha, więc tak... Nie będzie mnie jutro. To chyba jest najważniejsze z tego co miałam przekazać. To życzę miłego czytania!
Z dedykacją dla Fly i Maddie!
____________________________________________________


Wlecieliśmy do czegoś... Nie mam pojęcia gdzie trafiliśmy, bo głową leżę na... Tyłku Jimi'ego. Podniosłem ją szybko do góry i zderzyłem się z nogą Janis. Ej, czekajcie... Przecież to ja wpadłem tu ostatni, więc jakim cudem ona jest na mnie?! A raczej jakoś tak dziwnie leże z boku. Ale, ale gdzie my jesteśmy? Co to do kurw... kurczaków pieczonych jest?!
 Wstałem na równe nogi, pierwsze co ujrzałem to, to, że całe pomieszczenie... Nie, to jakaś grota, chyba. Po bokach do takich dziwnych tych, przyczepione były pochodnie. Jej, Jim Ty geniuszu, "dziwne te". Sam się nad sobą załamuję. Drugie co rzuciło mi się w oczy, to Janis, Jimi, Michael i John, którzy nadal leżeli na podłodze. A trzecie to ten świnio - coś tam stojący przed nami. Patrzył na Nas z politowaniem, to znaczy na nich, nie na mnie. Ja przecież pięknie stoję, nie tak jak oni. 
 Zwierze uśmiechnęło się, albo raczej mężczyzna się uśmiechnął. No, bo to coś, to chyba rodzaj męski, co nie? Niby głos ma męski, ale kto wie... Jimi zrzucił z siebie Janis, cham jeden, i wstał, po czym otrzepał się z piachu. To tu można się pobrudzić?! To my możemy się pobrudzić?! Przecież... Jeszcze nigdy... Spojrzałem z przerażeniem na świnie, a on  tylko skinął głową i ruchem ręki kazał iść za sobą. 
 Jak w transie podążyłem za nim, cały czas oglądając się za siebie i dookoła. Jedyny mądry - John, wziął pochodnie ze stojaka, czy czegoś tam i oświetlał drogę. W sumie to z ciemnością też nigdy nie było problemów. Zawsze dobrze widzieliśmy w nocy, kiedy inni ludzie nie mogli już nic zobaczyć. Ukradkiem zerknąłem na Janis, która na tą sytuacje reagował dokładnie tak samo, jak ja. Tylko, że ona dotykała wszystko co spotkaliśmy na swojej drodze, czyli skały. Sam nie wiem co jest w nich takiego ciekawego, jakby sobie na mnie nie mogła popatrzeć...
 Nagle poraziło mnie światło. Światło?! Skąd w ciemnej, jak dupa grocie światło?! Wypchnąłem się na przód, przez co potrącony przeze mnie Mike lekko się zachwiał. Dopiero teraz zauważyłem, że wyszliśmy z groty. Teraz znajdowaliśmy się w jakiejś dżungli. Co to ma być?! Jeszcze raz posłałem zwierzowi pytająco - przerażone spojrzenie, ale on znowu nie odpowiedział. Czy jestem jakiś niewidzialny? 
 Obejrzałem się do tyłu, z groty wychodził dopiero Hendrix, jak zawsze ociągając się. Pokręciłem tylko głową i z powrotem powróciłem do zadania o nazwie "patrz się na świnie, aż Ci powie". I nastał cud Boski! Kiedy wszyscy już staliśmy, jak jakieś dzieci na wycieczce, on zaczął mówić.  
- Jesteśmy teraz w moim Świecie, tutaj staliście się z powrotem ludźmi. Nie możecie już przenikać przez ściany, czy czytać w myślach, wiedzieć gdzie kto jest, czy co tam potraficie... Swoją drogą Bóg mógłby mi sprezentować takie moce, łatwiej bym przed teściową uciekał.
- Podobno jest chora. - wtrącił John.
- Ale to nie oznacza, że nie potrafi biegać - odparł stwór i powrócił do swej wypowiedzi. - Z uwagi na to, że tutaj nie macie swoich mocy, nauczycie się posługiwać naszą bronią...
- A nie możesz użyć jej na teściową? - spytał Jimi.
Nawet nie dadzą chłopu do głosu dojść... Chłopu, hmm, nadal zastanawiam się nad jego płcią. A jeśli to... Nie. Jeśli ma teściową, to i żonę musi mieć. No chyba, że ta teściowa to matka jego, bądź jej męża. A jeśli jest gejem?
- Nie, nie mogę, bo to ona ma wszystko u siebie i to ona tutaj rządzi. - odpowiedział wykrzywiając się przy tym. - Ale wracając do...
- To masz gościu przeje...kichane! - wykrzyknąłem i poklepałem go po plecach.
Punkt dla Morrisona. Znowu udało mi się nie zabluźnić, ha! Jestem taki dobry... Co?! Stop. Ja nie mogę być dobry. Świnia spojrzała na mnie ze złością, a po chwili powrócił do opowieści i czegoś tam jeszcze.
- Dostaniecie od Nas broń... - i tu urwała się moja wiedza. 
Przestałem go kompletnie słuchać i zacząłem intensywnie się mu przyglądać. Jak on jest brzydki, jak ta żona go mogła chcieć? Okropieństwo. Nie dziwię się, że teściowa go nie lubi. W ogóle to, co "to" urodziło? Jak musiała wyglądać jego matka? A ojciec? Ble, to jak musi wyglądać jego żona? Dzieci?! Ja to bym w ogóle nie dopuścił do narodzin, będą się tylko dzieci marnować i cierpieć przez swój wygląd. A jak on w ogóle ma na imię? Nie powiedział Nam. 
- Jak Ty się w ogóle nazywasz? - wtrąciłem. No co? Widocznie jesteśmy stworzeni do przeszkadzania.
Spojrzał na mnie ze złością, to pewnie dlatego, że mu przeszkodziłem, choć jest jeszcze jedna możliwość. Może zazdrościć mi urody.
- Marian - odparł po chwili. Jak ładnie... - A teraz pozwól, że dokończę. A więc, będziecie musieli przeszkodzić temu typkowi w produkowaniu lodów o smaku mięsa. Nie będzie to jednak proste, ponieważ ma on swoich pomocników. Oczywiście, kiedy powrócimy na Ziemię, aby z nimi walczyć, z powrotem będziecie mieć swoje moce. Lecz musicie nauczyć się posługiwać... 
I w tym właśnie momencie zadzwonił telefon Johna. Tak, mamy telefony. Myśleliście, że Bóg Nam nie da? Oczywiście, że jak tylko coś takiego powstało to Nam dał. Ja swój zostawiłem w domu, w innych spodniach, chyba... Reszta, oprócz Janis, nosi przy sobie. Joplin uznała, że go nie potrzebuje, bo kiedyś jakoś sobie bez niego radziła.
- Girl You know it's true, my love is for you, Girl You know it's true, uh uh uh, I love you... - Michael zaśpiewał razem ze dzwonkiem Bonhama.
Ja pierdole, Milli Vanilli? Ten to na serio... Ale w ucho wpada, trzeba przyznać. Perkusista podniósł wzrok na Mariana i zapytał się go czy może odebrać. Te tylko westchnął i machnął ręką, co raczej miało oznaczać - rób co chcesz. John uśmiechnął się i odebrał telefon, bądź dzwoniące ustrojstwo, jak to mawia Janis.
- Zbigniew?... Tak?... Szuka Nas?... Powiedz, że zbieramy truskawki przy bramie... Nie ma tam truskawek?... Były! A były, a czemu teraz nie ma?... Michał strzelił se koktajl? - westchnął. - To powiedz, że my je tam sadzimy. O tak, powiedz, że zakładamy hodowle... A co on w ogóle od Nas chce?... Ktoś zapieprzył mu towar? To pewnie Kurt... Aaa, nie o taki towar chodziło, teraz kumam. A to nie my, po co Nam niby opłatek?... Tak, tak, muszę już kończyć, bo się Marian niecierpliwi... Jaki Marian? Powiem Ci jak wrócimy, w końcu jesteśmy umówieni... No, no, pa. 
Nareszcie się rozłączył... Czekajcie, on umówił się ze Zbigniewem?! Wszyscy spojrzeliśmy na niego ze zdziwieniem, bądź niechęcią, ale to tylko w przypadku Hendrixa. On na wszystkich tak patrzył.
- Milli Vanilli? - zapytała Janis.
- Tak, kocham tę piosenką. Jak możesz jej nie lubić? - zdziwił się perkusista.
Kobieta wywróciła tylko oczami i odwróciła się w stronę Mariana, czym dała mu znać, że może kontynuować. Wielki potwór odchrząknął i zaczął dalej ględzić o tym, że mamy uratować Świat przed zagładą i czymś jeszcze. 
 Jedno mnie zastanawia, czy wrócimy dzisiaj do domu? Bo skoro Bonham umówił się ze Zbigniewem, to... Chyba będę zmuszony znów mu przerwać.
- Kiedy będziemy mogli sobie pójść?
Widocznie nie tylko ja zastanawiałem się nad tym, bo z ust Jimi'ego padło to samo pytanie, w tym samym czasie. Spojrzałem na niego z wrogością, ale po chwili z powrotem odwróciłem się w stronę Mariana. Widać było, że Świnia powoli traci już cierpliwość. Zaśmiałem się cicho,ale uśmieszek zniknął z mojej twarzy, kiedy Janis sparaliżowała mnie swoim wzrokiem.
- Pójdziecie dopiero wtedy, kiedy uratujecie Świat...
- A może nie chcemy? Znajdź sobie kogoś innego. - mruknął Hendrix.
Marian krzyknął dosyć głośno. Nie potrafi radzić sobie z emocjami, czy co? Na to wygląda, bo zaczął biegać w kółku i walić pięściami w drzewa. Razem z Mike'em parsknęliśmy śmiechem, a Janis znowu skarciła Nas wzrokiem. Tym razem jednak żaden z Nas nie zwrócił na nią uwagi. 
 Śmialibyśmy się jeszcze dosyć długo, gdybyśmy nie usłyszeli wielkiego tupotu, aż się Ziemia zatrzęsła. Wszyscy popatrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Co oni tu tyranozaura trzymają? Ziemia coraz bardziej się trzęsła, a to co szło w Naszą stronę, było coraz bliżej. Jimi złapał się mocniej gitary i wycofał się o krok do tyłu, tak samo postąpiła reszta. Oprócz mnie. Nadal stałem i gapiłem się przed siebie, gdzie zaraz miał pojawić stwór. Nawet Marian przestał krzyczeć i wycofał się do tyłu.
 Przełknąłem ślinę, a moim oczom ukazał się tyranozaur. Fioletowy tyranozaur. Co oni sobie jaja ze mnie robią, czy co? Jak taki kolor to chyba kobieta, co nie? Wycofałem się i stanąłem obok Joplin, która przyglądała się gadowi z otwartą buzią. Zresztą pozostali też. No może nie wliczam w to Mariana, który podszedł bliżej tyranozaura i uśmiechnął się przepraszająco.
- Wiem mamo, mieli uratować Świat, ale z nimi nie da się pracować. No niech sama mama zobaczy. - wskazał na Nas.
Stanęliśmy w bezruchu. Wszyscy wgapialiśmy się w potwora przed Nami, lub ja kto wolał, w teściową Mariana. To już wiem, jak wygląda jego żona...
- To jego teściowa... - dobiegł mnie cichy szept Jacksona. - Wiejemy.
Pierwszy raz chyba wszyscy razem na coś się zgodziliśmy. Nie czekając na reakcję Mariana i jego "kochanej" teściowej uciekliśmy. W sumie to jak my wrócimy? Przecież weszliśmy tu kiblem. Kurde.
 Moje obawy były jednak nie na miejscu, ponieważ wyjście było. Takie sobie, ale było. W tym momencie to nawet, kurwa, pierwszy wejdę do tego kibla tylko,żeby mnie ta kobita nie zeżarła. Musieliśmy przejść jakimś tunelem. Ha, ten cały świniak myślał, że się nie skapniemy, gdzie wyjście? Aż tacy głupi to nie jesteśmy. No może Jimi, ale nie ja!



Miesiąc później, Niebo...

Po, cóż, tych dziwnych wydarzeniach, nie widzieliśmy więcej Mariana ani tym bardziej jego teściowej. Czasami nawet powracam do tego dnia i zastanawiam się, czy czasem o nie zjadła, ale to raczej mało prawdopodobne. Przecież ktoś musiał znaleźć jej nowych ludzi do pomocy w ratowaniu Świata. 
 Od tego czasu wiele się nie zmieniło, a w Naszym nudnym Niebie, przez ostatni miesiąc, sensacją było jedynie to, że Bonham zmienił dzwonek z Milli Vanilli na Madonnę "Papa Don't Preach" czy coś w tym stylu. Aktualnie idę na jakiś mecz do Jimi'ego. Z tego co wiem mają tam być wszyscy koledzy, ale pewien nie jestem. 
 Co do Boga i zagubionego opłatka, to... Leżał pod stołem. Tak, za to Nasza hodowla truskawek, hmm... No jakby to powiedzieć? Idzie bardzo dobrze. Mówię prawdę. Michael codziennie chodzi i coś przy nich grzebie. John opowiedział o wszystkim Zbigniewowi, ponieważ ten przysiągł, że nie powie Bogu. I o dziwo, nadal Ten u góry nic nie wie. Hendrix za to nawet polubił stróża Bramy. Razem grają na gitarach w każdy piątek! 
 Kiedy wszedłem do domu Jimi'ego, w telewizji zaczęły się wiadomości. Niechętnie usiadłem koło właściciela tego burdelu i zerknąłem na telewizor. Nic ciekawego. Pamiętacie jak mówiłem, że Hendrix woli przesiadywać na dworze i grać? Po incydencie z tyranozaurem, jakoś tak wolał zamieszkać w domu.
 I nagle mi, Mike'owi, John'owi, Jimi'emu i Janis, która też tu była, kopary opadły. Na ekranie wyświetliła się jakaś reporterka a za nią stał wielki, fioletowy tyranozaur. Od razu poznałem kto to. Chyba chciała zjeść blondynę z mikrofonem. Ja pierdole. Co tam się dzieje?! 
- Ulice Los Angeles zostały zaatakowany przez fioletowego tyranozaura, który chce zjeść Adolfa Scotta - wynalazcę lodów o smaku mięsnym... - tyle zdążyła powiedzieć, bo obok niej przeleciała ciężarówka. Potem coś walnęło w kamerę. 
Janis wyłączyła telewizor i popatrzyła na Nas z niemałym przerażeniem.
- Dobrze, że tam nie poszliśmy. - stwierdził spokojnie Hendrix i powrócił do picia herbaty.
I tak oto włączyliśmy na mecz.

__________________________________________________

No, to wreszcie skończyłam ten dodatek. Jupi! Nawet nie wiecie jak się cieszę! Teraz będę Was zawalać Painted On My Heart, bo chcę zacząć nowe opowiadanie. Właśnie... Pozmieniałam trochę. Nadal jednym z głównych bohaterów jest Izzy, ale reszta się zmieniła. Nie wie czy się cieszycie, czy nie, ale nie powiem Wam o czym będzie. Tak, ja taka zła. To nic, zapraszam do komentowania!

13 komentarzy:

  1. HAHAHAHA. O BOŻE, WIESZ CO ZROBIŁAŚ?! ROZWALIŁAŚ SYSTEM, MÓJ MÓZG I WSZYSTKO CO MOŻLIWE.
    Uwielbiam Twoje poczucie humoru. :")
    A świnia i jego teściowa mnie poćwiartowali.
    Kocham Cię, Faith. XD
    Ps. Dziękuję za dedykację. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha, nie wiedziałam, ze to może, aż tak się spodobać.
      też Cię kocham, Maddie <3333

      Usuń
  2. HAHAHAHAHAHAHHAAHAHAHAHAHAAHAHAH
    "Po bokach do takich dziwnych tych, przyczepione były pochodnie. Jej, Jim Ty geniuszu, "dziwne te"" AHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAH
    " Światło?! Skąd w ciemnej, jak dupa grocie światło?!"- hhhhhahahahahahaHHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAAHHAHAHAHAAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAAHHHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHHA
    "patrz się na świnie, aż Ci powie". I nastał cud Boski!
    HSHAHHAAHAHAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHHAHH
    Punkt dla Morrisona. Znowu udało mi się nie zabluźnić, ha! Jestem taki dobry... Co?! Stop. Ja nie mogę być dobry. Świnia spojrzała na mnie ze złością, a po chwili powrócił do opowieści i czegoś tam jeszcze.
    hahahahhaahhahahahahahhaahhaahhahahaahhahahahaahahhahhahahhaahahahhaha
    to jest zajebiste, sorry, ale nie stac mnie na sensowniejszy komentarz...:c

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa Hahahahahahahhaahhahaa
    Chciałam jakoś sensownie skomentować, ale...
    Hahahahahahahhaahhahaahahahahahahahahahahahahahhahhaahahhahhahhahahahahaahahhahhahaahhahahahahahahaahahahhahaahhaahhahahahaha. XDDD
    To jest genialne!!! :D A tutaj:
    "Śmialibyśmy się jeszcze dosyć długo, gdybyśmy nie usłyszeli wielkiego tupotu, aż się Ziemia zatrzęsła. Wszyscy popatrzeliśmy na siebie z przerażeniem. Co oni tu tyranozaura trzymają? Ziemia coraz bardziej się trzęsła, a to co szło w Naszą stronę, było coraz bliżej. Jimi złapał się mocniej gitary i wycofał się o krok do tyłu, tak samo postąpiła reszta. Oprócz mnie. Nadal stałem i gapiłem się przed siebie, gdzie zaraz miał pojawić stwór. Nawet Marian przestał krzyczeć i wycofał się do tyłu.
    Przełknąłem ślinę, a moim oczom ukazał się tyranozaur. Fioletowy tyranozaur. Co oni sobie jaja ze mnie robią, czy co? Jak taki kolor to chyba kobieta, co nie? Wycofałem się i stanąłem obok Joplin, która przyglądała się gadowi z otwartą buzią. Zresztą pozostali też. No może nie wliczam w to Mariana, który podszedł bliżej tyranozaura i uśmiechnął się przepraszająco.
    - Wiem mamo, mieli uratować Świat, ale z nimi nie da się pracować. No niech sama mama zobaczy. - wskazał na Nas.
    Stanęliśmy w bezruchu. Wszyscy wgapialiśmy się w potwora przed Nami, lub ja kto wolał, w teściową Mariana. To już wiem, jak wygląda jego żona...
    - To jego teściowa... - dobiegł mnie cichy szept Jacksona. - Wiejemy.
    Pierwszy raz chyba wszyscy razem na coś się zgodziliśmy. Nie czekając na reakcję Mariana i jego "kochanej" teściowej uciekliśmy. W sumie to jak my wrócimy? Przecież weszliśmy tu kiblem. Kurde.
    Moje obawy były jednak nie na miejscu, ponieważ wyjście było. Takie sobie, ale było. W tym momencie to nawet, kurwa, pierwszy wejdę do tego kibla tylko,żeby mnie ta kobita nie zeżarła. Musieliśmy przejść jakimś tunelem. Ha, ten cały świniak myślał, że się nie skapniemy, gdzie wyjście? Aż tacy głupi to nie jesteśmy. No może Jimi, ale nie ja!" -ZABRAKŁO MI TCHU! XDDDDDDDDDDDDDD
    Dobra, kończę ten komentarz. xD
    Tylko jeszcze... Hahahahahahahhaahhahaahahahahah!
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. O mamusiu, wielbię Cię, Faith!
    To było takie zajebiste, hahah XD Jesteś boska i masz zajebiste poczucie humoru.
    Tyranozaur teściowa i bliżej-nieokreślone- świniowate- coś <3 <3 To jest genialne! I w ogóle tak fajnie wszystkich przedstawiłaś! Jimi i Janis, moi mistrzowie! Jejku *o*
    I Jim też boski, super, że to wszystko z jego perspektywy. Uwielbiam Morrisona, wiąże z The Doors wiele wspomnień, szczególnie z utworem 'Redhouse Blues' <3
    Ale ja nie o tym XD
    W ogóle pomysł z tymi mięsnymi lodami był zajebisty. I w ogóle ze wszystkim! Serio, no XD Jesteś geniuszem! Chyba się powtarzam, ale dupa z tym, haha XD
    I to zakończenie, no nie mogę! Haha, XD
    Dobra kończę ten nieogarnięty komentarz ;D
    Weny!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo.
      Naprawdę nie wiedziałam, ze to może, aż tak się podobać :O
      Dziękuję jeszcze raz c:
      Wcale nie jest nieogarnięty.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  5. Hej!
    Od dawna czytam twojego bloga i bardzo mi się podoba!
    Dzisiaj założyłam bloga i dodałam tam prolog i mam wielką prośbe: oceń jak wypadłam jak na początkujacą bloggerkę! za wszytsko z góry dziękuje

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz c:
      A od Ciebie przed chwilą wróciłam.

      Usuń
  6. A ja i tak wiem, że Bóg by wiedział o truskawkach.....akurat by czegoś nie wiedział. Ale szkoda mi Mariana i jego teściowej, choć chyba uda jej się ocalić świat, bo w końcu jest tyranozaurem. Matko jestem zmęczona wróciłam przed chwilą znad morza więc krótko, szkoda, że nie uratowali świata, ale przynajmniej było zaskoczenie i zmieniłaś zdjęcie jestem zapóźniona i ten komentarz mi nie wyszedł, więc go skończę, pa:) I dzięki za dedykację, choć porwali nas Gunsi zjem cię na tamtą nominację i nie powstrzyma mnie dezaprobata Fire....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fly, jak ja się cieszę, że już jesteś, ale rozdziału i tak nie będzie, co?
      A więc byłaś nad morzem, jak było?
      To dobrze, że zaskoczenie było, cieszę się z tego powodu, iż potrafię kogoś zaskoczyć.
      Komentarz i tak jest ładny!

      Usuń
    2. Morze jest piękne a rozdział może pojutrze, bo w końcu musimy, tylko natchnienie.....ale pojutrze spróbujemy coś napisać i nam oczywiście nie wyjdzie, ale i tak to chyba damy. Idę ci komentować inne rzeczy.

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.