czwartek, 21 sierpnia 2014

I Don't Want To Miss A Thing 18

Nie wiem czy fani Staith ucieszą się z tego rozdziału, ale jakoś to będzie. Tylko mnie nie zabijcie. :D 
Od 22 sierpnia do 1 września będę mało na bloggerze, więc nie będę mogła komentować Waszych rozdziałów. To znaczy, jakoś skomentuję, ale nie od razu. To już chyba wszystko. 
Z dedykacją dla Illusion!
Miłego czytania!
_________________________________

Podniosłam głowę z poduszki i ciężko westchnęłam. Tak, czegoś tu brakuje. Nawet wiem czego, Stevena. Jego włosów, którymi mogłabym się teraz bawić. Jego głupiego, małpiego uśmiechu. Jego złośliwych tekstów i przytulania się do mnie. Oj no, po prostu Tylera tu brakuje. Nie mam na kim głowy położyć i z kim się pokłócić. A przecież widziałam się z nim jakieś dwa dni temu... To się robi dziwne. W sumie to wszystko jest chujowo dziwne. Na przykład to, że Jon chciał ode mnie czegoś więcej, a ja nie. A w końcu był to Jon Bon Jovi, moja pierwsza miłość! A ja tak po postu nic. No dobra, fajnie było sobie z nim tak pogadać, bo jest moim przyjacielem, to jego przecież znam najdłużej. Ale gdyby tak, on chciał być dla mnie kimś więcej, to bym się po prostu nie zgodziła. Przynajmniej teraz.
 Powoli wstałam z łóżka i bez żadnego pośpiechu, zaczęłam się ubierać. Dobra, nie. Zaczęłam szukać w tym śmietniku jakiś czystych rzeczy. A potem wlazłam z tym do łazienki. Ale jednak lepiej by było, gdybym ujęła to jakoś tak: kopiąc swoje ciuchy i te czyste, i te brudne do łazienki, jednocześnie czesałam włosy, a raczej wyrywałam je sobie. Tak jest lepiej i prawdziwiej. 
 Po kilku minutach wyszłam z łazienki i przeszłam do, jakże nudnej czynności zwanej - schodzeniem na dół, do reszty. Jak myślicie, kto napadł mnie już na schodach? Natalie. Jednak dzisiaj była już wesoła, nie tak jak wczoraj. Ryczała i była na wszystkich zła, lecz nikt nie wiedział dlaczego. Chyba zapomniała nas o tym poinformować. Kolejna zagadka, jak myślicie, o co się pytała? O Jona.
 Na jej pytanie, jak było wczoraj, wywróciłam tylko oczami i minęłam ją, po czym usiadłam na kanapie w salonie. 
- No powiedz mi! - zbiegła za mną i uwiesiła się na oparciu od fotela.
Oczywiście w naszym domu wszyscy mają podsłuchy, dlatego po chwili z kuchni wynurzyli się Axl i Duff. Za to na dół zbiegli Mandy i Slash. Mamy bardzo łatwy sposób przekazywania informacji, prawda? Ciekawość.
- Fajnie, wiesz? - odparłam i włączyłam telewizor.
I tak nie dadzą mi spokoju. Piątka na jednego, to trochę nie fair... Tylko po co im takie informacje? To przecież moje życie, tak? Dlatego nie muszę im niczego mówić. No chyba, że coś w zamian dostanę, wtedy mogę to przemyśleć...
- Byliśmy u Skid Row. - oznajmiłam i dalej bawiłam się w skakanie po wszystkich kanałach.
Natalie zmarszczyła brwi i zrobiła minę w stylu "co kurwa?!". Ha, no tak, przecież ona liczyła na coś więcej pomiędzy mną a Jonem. 
 Wszyscy, którzy się zawiedli moją odpowiedzią wyszli z pomieszczenia, bądź powrócili do swoich zajęć. Dobra, każdy się nią zawiódł. Czyli, że wszyscy chcieli, żebym się z Bon Jovi'm przespała, całowała, wyszła za mąż? Muszę znaleźć im jakieś zajęcia, może oglądanie "Mody Na Sukces"? Jeśli tak, to przekonać do tego serialu muszę tylko siedem osób, bo Slash się nie liczy. On już to ogląda.
 Dzwonek. Ktoś zadzwonił do drzwi. Tylko ja jestem w salonie. Tylko ja mam najbliżej. Westchnęłam i z niechęcią wymalowaną na twarzy ruszyłam otworzyć. Niby się nie cieszyłam, że ktoś w ogóle przyszedł, ale kiedy zobaczyłam w drzwiach Tylera, od razu się uśmiechnęłam a po chwili znów spoważniałam.
- Nie cieszysz się, że przyszedłem...? - zapytał, a z jego twarzy również zniknął uśmiech. 
Jak ja lubię się z nim droczyć... O nie, on też będzie mnie o Jona wypytywać, na pewno. Czy ja muszę znać samych wkurwiająco ciekawskich ludzi?!
- Przykro mi, nie przepadam za tobą. - odparłam i zostawiając otwarte drzwi, weszłam do domu. 
Steven raczej już zrozumiał, że tylko żartuję, bo uśmiechnął się. Jezu, jest taki stary a martwi się o to czy ja go lubię. Zachowuje się jakby nie miał innych kobiet, które w przeciwieństwie do mnie, chętnie by się z nim przespały. Właśnie, ma takie... Czy to jest powód do smutku? Uprawia seks z każdą kobietą, która mu to zaproponuje. Albo nie, inaczej, on uprawia seks z każdą kobietą, która wpadnie mu w oko. Przecież ona nawet nie musi tego chcieć, on i tak ją przeleci.
 Spojrzałam na niego ze znudzeniem. W ciągi kilku sekund zaczęłam żałować, że go tu wpuściłam, ponieważ pomyślałam sobie o nim, jak o dziwkarzu, którym oczywiście jest. Właśnie dlatego odechciało mi się z nim rozmawiać, a najgorsze jest to, że ciągle mam do czynienia z takimi ludźmi, jak on. Śmieszne, chce, żeby przyszedł a potem, jak już jest mam ochotę go stąd wywalić. 
- Po co przyszedłeś? - zapytałam siadając na kanapie. 
Zmarszczył brwi i dosiadł się obok mnie. Skierował swój wzrok na mnie i patrzył się głupio. Nie no, dobra, on zawsze się głupio patrzy. Niech sobie idzie poszukać jakiejś dziwki i niech sobie ją przeleci... Czy ja jestem zazdrosna? Nie, na pewno nie. Nie mogłabym być o niego zazdrosna. Steven jest moim przyjacielem a to, o tych dziwkach to chodzi tylko o niego samego, bo powinien sobie w końcu znaleźć kogoś porządnego.
 Podczas, gdy ja kłóciłam się sama ze sobą, Steven objął mnie ramieniem i uśmiechnął się zadziornie. 
- No Maleńka, ja się za tobą stęskniłem. Nie wierzysz mi? - wyszeptał mi na ucho.
Przeszedł mnie dreszcz, co nie uszło jego uwadze, dlatego uśmiechnął się jeszcze bardziej. Co jest? Tak nie może być, do cholery! Odwróciłam głowę w jego stronę z zamiarem odepchnięcia go, ale on zamiast czytać w moich myślach i grzecznie się odsunąć, delikatnie mnie pocałował, po czym odsunął się z jeszcze większym zacieszem niż Adler. 
 Wywróciłam oczami, po czym podniosłam się z kanapy i ruszyłam w kierunku schodów. Wchodząc już po nich zauważyłam, że Steven przygląda mi się uważnie.
- Idę do siebie, jakby co chłopacy są w kuchni. - rzuciłam i poszłam na górę.
Zaśmiałam się cicho, kiedy Tyler podniósł się i poszedł za mną. Jak jakiś pies, wszędzie pójdzie za swoją panią. Nie no, on potrafi się postawić, ale i tak zrobi to co mu każę. Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, kiedy poczułam jego dłonie na moich biodrach, ale dla niepoznaki strzepnęłam je. Weszłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem. 
- No ej, wpuść mnie - usłyszałam. - Kocie, kotku, skarbie, kochanie... - myślałam, że padnę ze śmiechu, kiedy on tak błagał o wpuszczenie do środka.
Ale jak mnie nazwał? "Kocie, kotku, skarbie, kochanie". Nie wiem czemu, ale zrobiło mi się tak dziwnie ciepło na sercu. Otworzyłam drzwi, a wtedy na twarzy Stevena pojawił się piękny uśmiech. Wszedł do pokoju i rzucił się na łóżko. Poklepał miejsce obok, abym położyła się obok niego, ale jakoś nie zamierzałam przeleżeć całego dnia. Pokręciłam głową.
- Tylko na chwilkę - zrobił te swoje proszące oczka. - No chodź.
Przybliżył się do mnie i pociągnął za rękę w swoją stronę, tak, że znalazłam się koło niego. Uśmiechnął się. Westchnęłam i zaczęłam szukać pilota od telewizora. Kiedy go znalazłam w łączyłam telewizor tylko, że za dużo to się nie naoglądałam, bo Tyler zasłonił mi cały widok swoim cielskiem. 
 Usadowił się nade mną i spojrzał mi w oczy. Ręce położył tak, żebym mu nie uciekła, po czym nachylił się. Bardzo nisko się nachylił. Moje serce zaczęło bić szybciej... To jest bardzo normalne, prawda? Schylił głowę jeszcze niżej, tak, że teraz nasze nosy stykały się ze sobą. Zamknęłam oczy i poczułam jak jego ręka wędruję pod moją bluzkę. Czy mam zareagować? Co ja mam zrobić, do cholery? Zabrać jego ręce, czy pozwolić mu mnie... Przelecieć?

***

- To jest bardzo niebezpieczne! Nie będę ci pomagać! 
Taki oto argument podał Steven Adler, aby nie gotować razem z McKaganem. Wyższy z blondynów wywrócił oczami i strzelił w perkusistę z jakiegoś kremu do ciasta. Poszkodowany odskoczył w bok, czym wpadł na Stradlina, który przyglądał się całej tej sytuacji. 
 Wściekły Steven wziął do ręki patelnie i zdzielił nią Duff'a po głowie.
- Robisz się niebezpieczny, kiedy ktoś chce cię zmusić do gotowania. - stwierdził brunet i wyciągnął piwo z lodówki.
Basista złapał się za bolącą głowę, po czym rzucił Adlerowi mordercze spojrzenie, lecz po chwili wrócił do przygotowywania, i tak niejadalnego, kremu. Steven podszedł do Duffa i zajrzał do miski z białą paćką. Zanurzył w niej swojego palca, aby potem spróbować smaku kremu McKagana. Wypluł wszystko z powrotem do naczynia i jeszcze raz znokautował blondyna patelnią, a tamten po prostu zemdlał.
- A to za niszczenie tak dobrego kremu! - wykrzyknął i sam zaczął robić, jak to nazwał wcześniej "bardzo niebezpieczną" rzecz. No chyba, że chodziło mu o samo gotowanie z Duffem, bo to, to jest niebezpieczne. - Biedna Mandy, żeby mieć takiego chłopaka! - wykrzyknął. - Przecież to gorzej niż z Axlem, nawet kremu do ciasta nie potrafi zrobić!
Izzy zaśmiał się, po czym włożył na głowę swój święty beret, któremu chyba nawet imię nadał tylko nikomu nie powiedział, jak ono brzmi. Wcześniej jednak, przed założeniem beretu, przeczesał swoje ciemne włosy dłonią, żeby było efektowniej oczywiście. A później, nadal się śmiejąc bez wyjaśnień, gdzie idzie, wyszedł z Hellhouse'u.
 Za to Steven w tym czasie przyrządzał krem. Sam nie wiedział na co, on jest potrzebny Duffowi, ale robił go. Po jakimś czasie dołączyła do niego Rosemary, która wpadła w odwiedziny. I tak oto państwo Adler gotowali razem, dla Mandy. Oni tego nie wiedzieli, ale taka była prawda. W końcu McKagan stara się tak właśnie dla niej.
 Do domu jak błyskawica wpadła Natalie, która wyszła sprawdzić pocztę. W ręce trzymała jakiś list. Z uwagi na to, iż w salonie i kuchni byli wszyscy oprócz Faith i Izzy'ego, otworzyła go szybko i zaczęła czytać na głos. A po pierwszych przeczytanych słowach zwróciła na siebie uwagę każdego.
 Slash podszedł wraz z Erin do listu i z zaciekawieniem spojrzeli na jego treść, aby upewnić się, że to co czytała Nat jest prawdą. Z tego wrażenia Hudson złapał się za głowę i zaklął. 


Zaproszenie!

Dnia 3 września 1985 roku o godzinie 17:00 w kościele Św. Stanisława zostaną połączeni Sakramentem Małżeństwa Liliana Thompson i Michael Jackson.
Po uroczystości miło nam będzie gościć Państwo. na uroczystej kolacji, która odbędzie się w Neverlandzie.

Na uroczystość serdecznie zapraszają Narzeczeni.


- Kurwa. - wyrwało się z ust Duffa, który aktualnie leżał na kanapie.
Steven z tego wrażenia upuścił łyżkę, którą mieszał krem. Spadła ona na podłogę, ale zaraz znalazła sobie nowych właścicieli - Młodego i Scotta. Kiedy pieski wylizały łyżkę, spojrzały z wyczekiwaniem na Adlera, który nawet nie zwrócił na nie uwagi. Przeszedł obok nich i również, aby upewnić się czy treść listu jest prawdziwa, zaczął czytać po cichu sam. Niestety była to prawda. Lily i Michael biorą ślub.




Perspektywa Faith...

Wsunął dłonie pod moją bluzkę, przez co przeszedł mnie dreszcz. Złączył nasze usta w czułym pocałunku. Uśmiechnęłam się, czym rozłączyłam je. Na jego twarzy również pojawił się uśmiech. Mam się na to zgodzić? Mam mu pozwolić mnie przelecieć? Kurwa, nie. On nie może, nie chcę, żeby doszło do czegoś między nami.
 Odwróciłam się na bok, czym przeszkodziłam mu w... We wszystkim. Nie mógł teraz mnie całować ani wpychać łap pod bluzkę. Wiedziałam, że jest mu przykro z tego powodu, iż nie chcę, jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z nim, ale nic nie poradzę na to, że jesteśmy przyjaciółmi a na dodatek on jest starszy, a ja dziwką nie jestem. 
 Zadzwonił telefon, który uratował mnie od, jakichkolwiek wyjaśnień. Podniosłam się do pozycji siedzącej i odebrałam.
- Tak? - zapytałam i spojrzałam Stevenowi w oczy, po czym szybko spuściłam wzrok.
Tyler westchnął i podniósł się z łóżka. Chodził w kółko po pokoju aż w końcu wyszedł na balkon, żeby zapalić.
- Faith? Tu Joey... Postaw to tam. Nie, nie tam, do cholery!... Wybacz, to do Iana. - usłyszałam znajomy głos.
Uśmiechnęłam się szeroko i przygryzłam delikatnie wargę.
- Tak, to ja. Już się wprowadziliście? 
- Tak, tak, właśnie się rozpakowujemy - wyobrażałam to sobie. W ich domu na pewno panuje jeden wielki chaos a Tempest stoi teraz na środku tego wszystkiego, uśmiechając się nerwowo i rozmawiając przez telefon. - Ee... Jesteście dzisiaj zajęci, czy coś?
- Dzisiaj? Ja... - spojrzałam w stronę Stevena, który od pewnego czasu przyglądał się mi. - Joey, dzisiaj mam pewną sprawę do załatwienia, ale... Możecie przyjść.
- Wiesz, jeśli nie macie czasu, to możemy przyjść kiedy indziej...
- Nie, przyjdźcie, chłopacy są dzisiaj wolni. Siedzą na dupach i oglądają telewizje.
Kiedy już przekonałam Tempesta do tego, aby do nas przyszli, podałam mu adres i rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na szafkę, wzięłam do ręki poduszkę i zaczęłam skubać skrawek materiału.
 Podniosłam wzrok na Stevena, nadal stał oparty o drzwi balkonowe i przyglądał się mi. Zgasił papierosa i podszedł bliżej łóżka. Ukucnął przede mną i złapał mnie za rękę. Nic nie mówiliśmy, tylko się na siebie patrzyliśmy. Tyler jest moim przyjacielem i nie powinien być kimś więcej. Nigdy. Przecież ja nie nadaję się dla niego. Jestem za młoda, żeby z nim być, choć tacy jak on wolą takie. Ha, przecież on woli kobiety, które są z natury pewne siebie a nie takie, które są chamskie i niemiłe, aby ukryć swoją nieśmiałość. Tak, jestem nieśmiała a szczególnie jeśli chodzi o stosunki z facetami. I on to wie. 
 Odgarnął mi włosy za ucho, po czym podniósł się i usiadł na łóżku. Pocałował mnie w czubek głowy i przytulił się do mnie.
- Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza i, że bardzo mi na tobie zależy - powiedział cicho. - Nie chcę, żebyś robiła coś tylko dlatego, że ja tego chcę. Powiedz mi, jeśli...
- Steven, skończ - wstałam, a jego wzrok podążył za mną. - Czy wszystko musi tak wyglądać? Powiedz, do cholery jasnej, co czujesz i po sprawie.
Spuścił głowę. Bałam się jego odpowiedzi, sama nie wiem czemu. A najdziwniejsze jest to, że bałam się tego, iż powie, że nic nie czuje. Zabolałoby mnie to, bardzo. Mieliśmy być przyjaciółmi, ale... Nie, nie ma żadnego "ale", niech powie i koniec.
- Nic do ciebie nie czuję. Nasze stosunki są czysto przyjacielskie. - odpowiedział.
Uśmiechnęłam się blado. To znaczy, że... Na co ja liczyłam?! Nie powinnam nawet myśleć, że odpowie "tak, czuję coś do ciebie. Kocham cię." Nie, nie chciałabym tego. Naprawdę wolę, żeby było tak jak teraz. Mieliśmy być przyjaciółmi i będziemy przyjaciółmi, tak jak chciałam.

***

Zeszłam na dół do chłopaków, aby oznajmić im, że Europe przyjadą do nas. Spojrzałam na ich zmartwione twarze i zmarszczyłam brwi. No co im się znowu stało? Piwo się skończyło i nie wiedzą, kto ma po nie iść? Zerknęłam na Erin. Jej wyraz twarzy również nie wyrażał entuzjazmu albo przynajmniej obojętności. No co jest, kurwa?!
 Zauważyli, że przyszłam i odwrócili głowy w moją stronę. Jak w jakimś horrorze. Ludzie, czy ja o czymś nie wiem?
- Co się stało? - zapytałam.
- Mike i Lily pobierają się. - odparła Natalie.
W sumie to zbytnio mnie to nie obchodzi. Niech robią sobie, co chcą. W końcu kiedyś Jackson powiedział mi, że to jego życie i on sam o nim decyduje. A jak chce wyjść za tą sukę, to proszę bardzo, nie mam nic przeciwko. Tylko niech nie liczy na pomoc. Zrobił jej dzieciaka to niech teraz za nią sobie wyjdzie.
 Wzruszyłam ramionami i wyjęłam z lodówki dwa piwa, po czym wróciłam na górę do Tylera, co resztę raczej zaskoczyło, ale mnie na serio nie obchodzi ten ślub Michaela. 
- Za jakąś godzinę przyjdą do nas Europe! - krzyknęłam, kiedy byłam już na górze.


_________________________________

Myślałam, że się na dzisiaj nie wyrobię, ale jakoś się udało. Z tego co widać rozdziały będą pojawiać się co 4 - 7 dni. Tak będzie na pewno. Nie wcześniej, nie później. Do powiedzenia nic nie mam, a przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego zapraszam do komentowania!



24 komentarze:

  1. Joey jest joey tak pewnie nie zauważyłaś ale cieszę się że zadzwonił
    czekam na następny i weny:)

    OdpowiedzUsuń
  2. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!! Idę po... Po co? Po... Już wiem! IDĘ PO MIKSER I WYDŁUBIĘ TYMI CO SIĘ KRĘCĄ TYLEROWI OCZY!!!!!!!!!! Tylko on ma takie piękne te oczy... Chyba jednak pójdę po siekierę. Tak, to dobry pomysł. Noo jak on mógł to powiedzieć?! No, kurwa, no!!! Serio mi coś zrobię! Albo kogoś wynajmę, bo nie będę zdolna uszkodzić swojego męża. XD O, bo zapomnę! Przepraszam, że nie skomentowałam pozostałej części ostatniego rozdziału tamtego opowiadania, ale moi znajomi chyba wymyślili sobie zabawę pt. "zajmuj czymś Joannę, żeby nie miała czasu komentować rozdziałów u innych i pisać swoich"... Ale dzisiaj nadrabiam zaległości. xD Fuck, odeszłam od tematu. :c STEVEN, TY KOCHANY, PIĘKNY IDIOTO!!!! No przecież Faith też na tobie zależy! Ale on to mówi, bo ją kocha i myśli że ona go nie kocha i chce jej szczęścia u boku Jona? Jak tak to jest... No idiotą! Michael i Lily biorą ślub?! Kurwa no! Hahahahahah, Steven i Duff w kuchni. xD Ale i tak jestem zrozpaczona, bo Tyler to powiedział. Ugh. Weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mu wydłub, ale on jest taki słodki i biedny :c
      No, on jest strasznie tępy. Sama chce mu przylać! Jakby nie mógł jej powiedzieć! Wtedy wszystko byłoby zajebiste, no!
      Ślub był już od dawna przeze mnie zaplanowany, ale nie martw się... :D
      No, przez to, że to walnął teraz będzie jeszcze gorzej. :c
      Dziękuję <33333

      Usuń
  3. Czy ja mogę to skomentować jutro? :c

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, wiesz? XD
      Oczywiście, że tak.

      Usuń
    2. Teraz to Estranged robi zamieszanie- NIE SKOMENTUJĘ JUTRO, BO MNIE NIE MA CALY BOŻY DZIEN, WIĘC ZROBIĘ TO TERAZ XD

      Faith się budzi i brakuje jej Tylera. Hahha, gdyby on nie był od niej dużo starszy, to myślałabym że się w nim zakocha i będą razem. Ale tak będzie w "Painted On My Heart", a wszędzie tak samo być nie może, co nie?

      Faith, czy przesłałabyś mi na asku swojego fejsbuka? Bo chciałabym Cię poznać- nie opublikuję tego pytania, jeśli dasz, tylko mam ochotę z Tobą pogadać na fejsbuku. xD

      Natalie już napadła Faith i pyta się o Jona. Ej...Nat ma być z Izzuniem i chuj! I jak już będą para, to mają się nie zdradzać. :c

      Co jak co, ale randka z Jonem była zajebista. "Poszliśmy do Skid Row" hahahahaahahhaha :D
      Ehh Steven, zboczuchu. Zabieraj łapy z Faith! xD

      HAHAAHHAHAHAHAHAHAHA GOTOWANIE BYŁO EPICKIE HAHAHAHAAHAHAHAHAHAHAHHAHAAHHAHHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAAHAHAHAHAHHAAH
      A tak serio, to jest niebezpieczne. Szczególnie jak mama jednego dnia myje szafki nad kuchenką i grozi, że jak się uświnią to mnie rozedrze na pół, a drugiego dnia wybuchają mi frytki. :c



      Co?! On serio się z nią żeni?!!! Jak to! Przecież! Co! Dlaczego! Jak!
      Kurwa!

      HAHAHAHHAHA ROZMOWA Z JOEYEM! XDDD


      Co?
      Europe?
      FINAL COUNTDOWN!
      LECĘ PISAĆ! <333333333

      Usuń
    3. Ja też robię zamieszanie, chyba ostatnio u Ciebie tak zrobiłam. :D
      Skąd wiesz, że tak będzie w Painted On My Heart?
      Prześlę Ci go, ale później.
      Tak sobie myślę i myślę, aż tu nagle wymyśliłam o wiele lepsze zakończenie do Painted On My Heart! Ha! Teraz to wszystkich zaskoczę!
      Tak, gotowanie jest bardzo niebezpieczne. :c
      IT'S THE FINAL COUNTDOWN TYTYTYTYRY TYTYTYTYRY!!!
      Dziękuję bardzo za komentarz. <333

      Usuń
  4. HHHAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
    STEVEN KŁAMIE
    JEBANY KŁAMCZUCH
    CYGAN!
    ZARAZ CO?
    WHATEVER
    PO PROSTU ŁŻE JAK PIES
    PRZECIEŻ TEŻ GO KOCHA!
    JA TO WIEM :D
    STEVEN I DUFF GOTUJĄ?
    HHMMMM
    POWINIEN BYĆ TAKI PROGRAM KULINARNY W TV
    "EKSTREMALNE GOTOWANIE STEVENA I DUFFA"
    AAHHHHHH
    NAPISZĘ DO NICH NA TT ŻEBY O TYM POMYŚLELI XD
    NO I IZZY!!!
    MÓJ KOCHANY IZZY I JEGO ŚWIĘTY BERET!
    AAAHHHHH
    JAK JA GO KOCHAM :D
    EJ NO
    CZY JA DOBRZE PRZECZYTAŁAM
    MICHAEL I TA SUCZ SIĘ ŻENIĄ?!?!?!?!?!?!!?!
    JAKIM KURWA CUDEM
    ONA MIAŁA NIE ŻYĆ PRZECIEŻ! O.O
    EEHHH
    COŚ CZUJĘ, ŻE ROZWÓD BĘDZIE SZYBCIEJ NIŻ CAŁY TEN ŚLUB XD
    DOBRZ, NIE ZANUDZAM JUŻ
    ŚWIETNY ROZDZIAŁ
    ŻYCZĘ WENY :D
    PS. DZIĘKUJĘ PIĘKNIE ZA DEDYKACJĘ! ♥ :* :D
    PS2.SKOŃCZYŁAM OGLĄDAĆ THE WALKING DEAD WIĘC MOJE ŻYCIE NIE MA SENSU :(
    PS3.JEBAĆ BIEDĘ! IDĘ WPIERDALAĆ KISIEL! 666 MWAHAHAHAHHA SZATAN!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, on kłamie! Przecież Staith muszą się pobrać! XD
      Oglądałbym taki programik. Nie przepadam za kulinarnymi, ale takiej wersji to ani jednego odcinka bym nie przegapiła. :D
      Ja też kocham Izzy'ego!
      No wiesz, oświadczył się jej już dawno, a poza tym w ciąży jest. Raczej muszą się pobrać.
      Dziękuję bardzo <333

      PS. Ja wpierdzielałam dzisiaj ciastka i coś czuję, że za dużo ich zjadłam... XD

      Usuń
  5. Już dwa moje komentarze się zepsuły (zrobię później). Lub jednak teraz. Nie, jednak później. A pisanie o szatanie i trzech szóstkach nie jest śmieszne, tylko głupie i niebezpieczne.
    Tak, zdecydowanie dam go później.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steven jest odwrotny, nie ma czym się martwić, choć widać, że Faith jednak to obchodzi. Znaczy to, że go kocha:)Wracając do mojej teorii odwrotności Stevena... on mówi ,,kocham'', kiedy chce przelecieć, w tym opowiadanie zrobił tak ze dwa razy, a więc skoro nie kocha, a mówi, że kocha, to znaczy, że kiedy mówi ,,nic nie czuję'' znaczy to, ,,kocham''. W skrócie, Steve kłamie. Może bo uważa, że jeśli będzie z Faith, to ją zdradzi i że ona powinna mieć kogoś młodszego, jak myślał chyba w ostatnim rozdziale. A więc chce jej dobra, więc i on ją kocha. Oboje kochają się i są głupi, bo nie chcą tego powiedzieć na głos. A miłość, to to, czego nie powinno się wstydzić, bo jest to piękne uczucie....wierzę, że oni będą razem.
      Faith, nie rób smutnej miny :c, bo mi smutno. Zastanawiałam się, czy mi każesz stąd po tym iść, ale i tak nie zmienię zdania o gadaniu o trzech szóstkach i źle. Tak....może ten komentarz przynajmniej uda mi się dodać.

      Usuń
    2. Bo oni się kochają! XD
      Teraz wyszło, że chodziło mu tylko o seks, ale on ją przecież kocha! To znaczy ja bym tak chciała. :D
      Nie będę Ci kazała stąd iść. Nawet o tym nie myśl!
      Dziękuję Ci bardzo za komentarz. <333

      Usuń
  6. Co Ty gadasz, Faith, nikt Cię nie zabije za to co zrobiłaś ze Staith.
    Skądże...
    Nic Ci nie grozi moja droga. :)

    A tak na poważnie to właśnie ostrzę nóż, a jak tylko napiszę ten komentarz to idę do sklepu po karabin maszynowy. JAK MOGŁAŚ?! NIEEEE.... ;________;
    Przecież to było takie piękne, to Staith, ten Steven, ta Faith Tyler, to wszystko, a on tak po prostu powiedział, że nic do niej nie czuję. Powinnam teraz powiedzieć, że nienawidzę Stevena, ale chyba się powstrzymam, bo wyjdzie na to, że nie lubię większości bohaterów w Twoich opowiadaniach. xD Najpierw Joe, teraz on...
    Co ta Faith ma z wiekiem?! Przecież kilkanaście lat to nic złego, poza tym, przynajmniej moim zdaniem, Steven lepiej wyglądał po czterdziestce. Nawet teraz jako, facet przed siedemdziesiątką wygląda lepiej niż w latach 70'.
    No w każdym razie ja nadal im kibicuję. Nadal wierzę w ten związek, nadal będę snuła wizję dotyczące ich ślubu, gromadki dzieci i tego wszystkiego, no. Tak, on na pewno coś do niej poczuje, na 100%.
    Jeszcze ten Jon, co on tu się wpycha? Jego też nie lubię, haha. Niech się odpieprzy od Faith, bo jak nie to... obleję go kwasem. Nie no, do takich czynów się (chyba) nie posunę.
    Chyba...
    C h y b a...

    Wybacz za takie opóźnienie z komentarzem, ale musiałam zebrać myśli po otrzymaniu informacji o TYM co zrobiłaś ze STAITH. ;__;

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się ludzie nie rozdwoję ;_; Jak ja mam jednocześnie wgapiać się w Tylera z koncertu i odpisywać na komentarz? XD
      Dobra, skończyło się. :D
      Chcesz mnie zabić?! Ale, ale... Steven będzie za mną płakał! Nie mogę go zostawić i jeszcze naszych dzieci.
      No właśnie, co z tym wiekiem?!
      Ja nie wiem czemu ciągle jej to wypisuje podczas perspektywy ;_;
      No, ale jakieś utrudnienia muszą być. XD
      Steven zawsze bosko wygląda. <3
      Nie zabijaj Jona! :D
      Muszę lecieć.
      Dziękuję bardzo za komentarz <33

      Usuń

  7. Zacznę od jednego słowa: PRZEJEBANE. Nie wytrzymam dłużej. Kurde Steven mnie tak wkurzyl. Biedny Duff leżał na podłodze bo ktoś mu przyjebał patelnią! XD Tak na prawdę chciałam powiedzieć o Tylerze ale nadało mnie żeby wspomnieć o biednej żyrafie ;_;
    Na poważnie. Kurcze! Tyler!!!!!! Ty... ty bez mózgi pacanie ( i tak cię kocham ;p) ! Jak kobieta pyta to się jej odpowiada szczerze! Jej! Mają wziąć ślub i mieć małe Tylerontka! Albo Faithlontka xd Jak to brzmi xd W każdym razie niech ogarna się! Wiem że Faith mówi o wieku, ale np.: Lars ma żonę w wieku... 27 lat?!? Coś około tego. Albo Madonna. No ją pierdole ta kobieta to już jest poza skalą. ;D
    Jak Steven jest twój to o niego walcz! Nie ważne że dziwkarz, ważne że kurewsko kocha. I tyle.
    Nat mnie na serio zaczyna irytowac. W sumie to nigdy nie przepadalam za nią ale lepsza była jak była z Izzym i gówno mnie obchodzi że ją zdradzał. Była fajniejsza.
    A i ten Michael. Wiadomo popełnia największy błąd życia, ale zgadzam się z podejściem Faith. Chciała pomóc? Nie słuchał to teraz będzie miał!
    No i tyle mam do powiedzenia.
    A i weny i wgl pozdrawiam i uwielbiam cię normalnie. Jakoś tak ten rozdział uświadomił mi jak zajebiściennych piszesz i chyba to pisałam wcześniej ale. ..UWIELBIAM ;*
    Wiki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też Tyler wkurzył, ale nie mogło być tak pięknie... Powiem Ci, że on KIEDYŚ powie jej co czuje, ale nie za szybko. Parę lat...
      Właśnie, Duff jest taki biedny. On się tu stara, gotuje dla Mandy a tu Steven go z patelni. XD
      No, przecież ona ma 19 a on 37! Aż taka duża różnica to, to nie jest... Dobra, jest. 18 lat ;_;
      Nat - ona zawsze taka była tylko, że wtedy, kiedy była z Izzy'm nie poświęcałam jej za dużo czasu.
      Nie wiem co mam powiedzieć... Ale Mike, no, zakochał się, nieszczęśliwie.
      Naprawdę? Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam dzięki Twoim słowom.
      Dziękuję bardzo <333

      Usuń
  8. Dobra, nie chciałam tak zaczynać, ale to jest ode mnie silniejsze i trafiło w mój czuły punkt - ten skaczący po prawej stronie zając bije wszystko i wszystkich na głowę, kurwa, to jest chyba najlepsza rzecz jaką widziałam na blogosferze (widziałam, nie czytałam, że tak podkreślę, haha!
    Jednak jestem tu dla rozdziału i...i Steven. Dobra, dobra, dobra. Jestem zła, jestem...panicznie zła, można tak powiedzieć? Cholera jasna, ja chcę ich związku, to raz. Dwa, Faith słusznie zauważyła pewną sprawę, kiedy ten do nich przyszedł. Chodzi mi naturalnie o panienki. Prawda jest taka, że z Tylerem przyjaźnić się niech przyjaźni, ale - niestety - musi mieć na uwadze fakt, iż cokolwiek więcej miałoby ich kiedykolwiek połączyć, to to wciąż będzie Steven Tyler, kochliwy wokalista Aerosmith. Ładnie powiedziała, że te laski nawet nie muszą chcieć, by on je przeleciał, bo i tak tak zrobi. Trochę to jest smutne, ale prawdziwe. Wiesz, jednak zmylił mnie. Kiedy poszedł za Faith do pokoju, zaczął ją całować i pieścić, miałam taką cichą nadzieję, że może...jednak to jest, będzie coś więcej. Ale nie. Powiedział jej prosto w twarz, że tylko przyjaźń jest i nic poza tym. Czyli chodziło tylko o seks, oj Steven, Kurwa, Steven! Nie zgadzam się, nie.
    Ale dobrze, że mamy ten przeuroczy przerywnik z Duffem i Stevenem, którzy bawią się w kucharzy. Ach, nie ma co, Mandy sobie trafiła w dziesiątkę z takim chłopakiem, haha! Pozazdrościć, nic, tylko pozazdrościć.
    Ale co z tej pozytywnej zazdrości, skoro okazuje się, że Lili i Michael biorą ślub? Jejku, to jest chyba najbardziej nieoczekiwana i przykra reakcja na czyjeś wesele, o jakiej miałam przyjemność (?) czytać. Wydaję mi się, że z tego coś wyniknie. Czuję się nieco skołowana, to jest dość...przygnębiający rozdział.
    Ale jego przygnębiająca aura nie wpływa na jego jakość, miła Faith! Rozdział jest bardzo udany, jeszcze ten Joey...ach, moja miłostka sprzed dwóch lat, jak miło, że ktoś go sprowadził do opowiadania, bardzo się mi to spodobało, nie powiem.
    I tyle ode mnie, bo już chyba zaczynam truć - weny Ci życzę i czekam, jak wiesz pewnie! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, bo on jest taki słodki. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. :D
      Ja też chcę ich związku, ale nie mogę. Musi być tak jak wymyśliłam. :c
      Miało to tak właśnie wyglądać. W końcu on nie chce, jej kochać. Dziwnie to brzmi...
      Ktoś musiał być tym kochanym i troskliwym chłopakiem i padło na Duffa. Steven też jest kochany, ale on nie dba tak o Rosemary, jak McKagan o Mandy. A poza tym musiałam przerwać tamtą "akcję", bo cały rozdział nie mógł być tylko o nich.
      Oświadczył się jej, to muszą się chajtnąć. Co z tego, że prawie nikt nie lubi wybranki Mike'a...
      Dziękuję Ci bardzo za tyle miłych słów. c:

      Usuń
  9. Kłamał.
    Mój mąż perfidnie okłamał biedną Faith! (Nie Ciebie kochana, nie rób sobie nadziei, on jest mój, pozwalam Ci go tylko wykorzystać nieco w opowiadaniu)
    On ją kocha ja to wiem, czuję i w ogóle. Okłamał ją, bo myślał, że ona do niego nic nie czuje i że jak powie prawdę, to go zostawi na lodzie.
    W sumie to znając Faith, tak by się stało. Przekonywałaby się sama, że go nie kocha.
    A kocha! Widać to, no, cholera!
    Mają być razem. Grr. Mają i już!
    A Lily i Michael... Cóż, nic dobrego z tego nie wyjdzie, to raczej pewne. Ale ciekawa jestem co się zdarzy, ciekawa, nie powiem.
    Cóż, lecę dalej, no bo co mam robić xD

    Hugs, Rocky.

    PS Slash i Moda Na Sukces Hhahahahah xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rocky, on jest mój! I to mój mąż! XD
      No tak, myślał tak, ale... Jakie "ale"? o.O
      Tak, pewnie by tak właśnie było, w sumie to już tak jest.
      No, coś się wydarzy, kochana, oj no Mike pokaże klasę. XD
      Dziękuję za komentarz.

      Ps - Bo to jest jego ulubiony serial!

      Usuń
  10. Dzięki za odwiedziny :)
    U Ciebie propsy za Bon Jovi i Jacksona, będe tu zaglądać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie dziękuj :)
      Haha, to ja powinnam dziękować za to, że wpadłaś.

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.