czwartek, 24 lipca 2014

I Don't Want To Miss A Thing 15

Szybki edit: Polecam super, ekstra, zajebistego bloga Psychiatryk

No dobra, wreszcie skończyłam. Tak wiem, pierwsza część jest okropna i bezsensu, ale przy tym gdzie są chłopacy nie miałam weny. Nic do gadania nie mam.
Z dedykacją dla wszystkich obserwatorów!
Miłego czytania!
_________________________________________________________________________

 Nieszczęsną miłość może uleczyć tylko inna miłość.
~ M. Sandemo



Poczułam delikatne łaskotanie na szyi. Steven, weź idź oddychać gdzie indziej. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Kurde, ostatnio mam tak częściej... Szczerze się przez Tylera na okrągło. Ale co ja mam poradzić na to, że...? Właśnie, że co? Na co poradzę? Sama nie wiem, o co tu chodzi. Przecież raczej się w nim nie zakochałam, co nie? Nie. Nie mogę. Gdyby tak było, rozpierdoliłabym całą przyjaźń i to, co nas łączy. No chyba, że tak jak on powiedział, że to wszystko jest po "przyjacielsku". Przestaję mu już w to wierzyć... Ale nie zamierzam się tym zadręczać. Wyjaśnimy sobie to, kiedy indziej.
 Jego ręka nadal spoczywała na moim brzuchu, dlatego kiedy chciałam się odwrócić przodem do niego, ściągnęłam ją z siebie. Oczywiście powoli, żeby go nie obudzić. Przekręciłam się w jego stronę, przez co styknęliśmy się nosami. Zmarszczył brwi i wyciągnął rękę z powrotem tam, gdzie powinnam być ja. Kiedy już mnie "odnalazł" uśmiechnął się przez sen i dalej nic. Nie wstawał, nawet nie reagował, kiedy go delikatnie popchnęłam. Idiota, myśli, że dostanie buzi... dobra, dostanie.
 Westchnęłam i musnęłam jego usta swoimi, po czym odsunęłam się od niego. Jak przystało na Stevena, chciał oddać pocałunek, ale ja już zdążyłam się odsunąć, więc nagle się obudził i rzucił się na mnie. Obdarowywał mnie namiętnymi pocałunkami, na które (o dziwo!) się zgadzałam. Ale kiedy przejechał ręką wzdłuż mojego ciała i zmierzał do określonego kierunku, odepchnęłam go od siebie. Zrezygnowany i niezadowolony, położył się.
- Widzę, że budzisz mnie tak, jak chciałem. - powiedział przewracając się na bok.
- Po prostu chciałam, żebyś wstał. - odpowiedziałam i usiadłam zakrywając się kołdrą.
Tyler spojrzał na mnie niepewnie i powoli zaczął zabierać ode mnie moją, jedyną deskę ratunku. Po chwili, kiedy kołdra już mu nie przeszkadzała, zaczął muskać palcami mój odkryty brzuch. Spojrzałam na zegarek. Dopiero dziewiąta... Jakim cudem wstałam?! Przecież poszłam spać o drugiej, a Steven jeszcze później.
 Nawet nie zauważyłam, kiedy Tyler zaczął delikatnie całować mnie po brzuchu. Wschodził ustami coraz wyżej tak, że teraz pieścił językiem mój dekolt. Pozwalałam mu na to, bo... Bo podoba mi się to. Chcę tego. Gdy doszedł do szyi, odchyliłam głowę w tył i cicho zamruczałam. On słysząc to, usadowił się wygodniej i ułożył swoje ręce na moich plecach. Po chwili położył mnie na miękkiej pościeli i kontynuował. Kiedy był tak blisko słyszałam przyśpieszony rytm jego serca. Zresztą moje nie lepsze...
 Wplotłam ręce w jego włosy i oddawałam się każdemu pocałunkowi. Steven widocznie się nie spieszył albo nie był pewny tego, czy ja chcę, bo wszystko robił bardzo powoli. Z moich ust wydostało się jęknięcie, kiedy dotknął mojego czułego punktu. Spojrzał na mnie niepewnie, trzymając za suwak od rozporka od moich spodni. Nie... Nie chcę, żeby kończył, ale...
- Co my właściwie robimy? - spytałam patrząc na niego ze strachem w oczach.
A jak on się wkurzy? No, bo teraz mu przerwałam i jemu to może się nie spodobać. Tylko od kiedy martwię się o to, czego chcą inni? Odsunął ode mnie ręce i spuścił głowę. 
- Przepraszam. - powiedział cicho.
Po jego słowach zapadła niezręczna cisza. Kurwa, co to miało być? Dobra, trochę nas poniosło... Ale... Udajmy, że nic się nie stało i przerwijmy w końcu tą cholerną ciszę. Tylko jak? Czy ja zawsze muszę nad wszystkim panować? To robi się już denerwujące. Niech on zacznie pierwszy udawać, że nic się nie stało. No chyba, że woli nie udawać...
- Przecież to nic niezwykłego - zaczął. - Często się całujemy, co nie? - cały czas unikał mojego wzroku. Patrzył w określony punkt, którym była kołdra. - I... Raczej to powinniśmy potraktować, tak samo jak... Kurwa. Nie mam pojęcia co powiedzieć... Cholera, cholera... Ty wiesz, że ja...? Nie - mówił wszystko w takim chaosie, że trudno było zrozumieć o co mu chodzi. - Jesteśmy przyjaciółmi, tak? - spojrzał mi w oczy. Skinęłam głową. - No to... To... To było... Nie możemy o tym, tak po prostu zapomnieć, dlatego udajmy, że to normalne, co? Ale oczywiście już tego więcej nie zrobię.
Rozgadał się chłop... Spojrzałam na niego i lekko uśmiechnęłam się. Podziałało, bo odwzajemnił uśmiech i cała niezręczna atmosfera opadła. I pomyśleć, że mogłam tu się z nim pieprzyć. Pocałował mnie w czoło i wstał z łóżka. Już go kocham. Dlaczego? Bo poszedł po moją bluzkę. 
- Ale ja nie chcę jeszcze wstawać. - powiedziałam głosem małego dziecka, które nie chcę iść do szkoły.
- Dobra, ale w takim razie nie dostaniesz bluzki - uśmiechnął się i położył się na łóżku. - Bo jeśli gdzieś idziemy, to musisz mieć coś na sobie. Przecież tylko ja mogę Cię oglądać w samym staniku.
- A gdzie chcesz iść? Może się zgodzę...
Widocznie zaskoczyło go to, że chce gdzieś iść, bo spojrzał na mnie dziwnie, a po chwili wstał do pozycji siedzącej i wyszczerzył się szeroko.
- Nie wiem. Może gdzieś na miasto, ale Ty chyba jeszcze nie wytrzeźwiałaś...
- Możemy iść, idioto. - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek. 
Zabrałam mu moją własność i poszłam do łazienki. Z tego co wiem nie muszę brać ciuchów z szafki, bo zostawiłam tu wczoraj jakieś. Rozebrałam się i wzięłam szybką kąpiel. Kiedy wyszłam z wanny okazało się, że tych ciuchów jednak, w łazience nie ma. Przeszukałam ją całą. Kto do cholery zakosił mi bieliznę, bluzkę i spodnie?! I kiedy? Choć jednak to raczej ja, je gdzieś wyniosłam...
 Założyłam na siebie piżamę, która była tu zawsze. Chociaż jedno mam. No nic, będzie trzeba wyleźć do pokoju. Całe szczęście koszulka Stevena jest na mnie za długa, bo nie wiem co bym zrobiła gdyby była krótka. Śmieszne. jak ja bym stąd, wtedy wyszła? Bez żadnej bielizny? Pewnie innym to by się spodobało...
 Ekspresowo wysunęłam się z łazienki i od razu podeszłam do szafki. Zaczęłam wygrzebywać z niej jakieś ciuchy.
- A Ty nie miałaś się ubrać? - usłyszałam za sobą Tylera.
Odwróciłam się w jego stronę i zgromiłam go wzrokiem.
- Miałam. Jak widzisz, jestem ubrana.
Wstał z łóżka i podszedł do mnie. Po co, kurwa?! Przecież ja tu jestem prawie, że nago...
- Piżama? Mogłaś mnie zawołać, przyniósłbym Ci jakieś ciuchy... - położył ręce na moich biodrach.
- Jakoś nie chciałam, żebyś grzebał mi w ubraniach. - odparłam. - I zabieraj te łapy!
Zmarszczył brwi. Analizował moją wypowiedź. Co on? Nie zrozumiał? Nie, chyba zrozumiał. To o co chodzi? Po chwil na jego ustach pojawił się cwaniacki uśmiech. Przyłożył ręce z powrotem do mnie.
- Nie masz nic pod tym, prawda? - zaśmiał się. - No wiesz, żeby tak do mnie wychodzić? Masz gwarantowane, że się na Ciebie rzucę, skarbie. 
- Spierdalaj - mruknęłam ze złością. - I nie gap się tak! Siadaj z powrotem na łóżko, bo z Tobą nigdzie nie pójdę.
Chciał coś powiedzieć, ale widocznie sobie odpuścił, bo wrócił na swoje miejsce i spokojnie mogłam uszykować rzeczy na dzisiaj. Kiedy już wszystko miałam, poszłam do łazienki. Ubrałam się i wróciłam do Stevena. Uśmiechnął się na mój widok i wstał z łóżka, na który ciągle siedział. Dupę mógłby ruszyć i zrobić mi śniadanie. No, ale on oczywiście woli na mnie czekać. W sumie to nie jestem głodna.
 Kiedy zeszliśmy na dół nikogo tam nie zastaliśmy. Ee... Co jest? To jakieś żarty! A gdzie są Ci wszyscy skacowani imprezowicze? Mieszkańcy tego domu? Gdzie ich wcięło? Tyler otworzył lodówkę i zaczął uważnie przyglądać się jej zawartości. Westchnęłam i usiadłam w fotelu, wzięłam pilota do ręki i wyłączyłam, wciąż włączony telewizor. 
- Jesteś głodna? - zapytał się mnie Steven.
- Nie...
Odwróciłam głowę w kierunku stukotu. Po schodach schodził Adler, a za nim Rosemary. Rozmawiali o czymś, tylko moje super, ekstra, dobre ucho tego nie usłyszało. Blondyn powiedział, że jedzie odwieźć swoją dziewczynę do domu i wyszli. Uśmiechnęłam się. Jejku, Adlerek taki szczęśliwy. Naprawdę coś zemną nie tak, bo zaczynam się cieszyć z czyjegoś szczęścia. A to takie nie w moim stylu... Pan małpa - wokalista Aerosmith, wrócił z kuchni i o dziwo nic z niej nie zabrał, i nie zjadł. 
- To co, idziemy? - spytał.
Pokiwałam głową, wstałam i pociągnęłam go za rękę w kierunku wyjścia.




W tym samym czasie, gdzieś na Sunset Strip...

                                                                  

Nasz kochany, super, ekstra Slashu obudził się gdzieś, w jakimś barze. Wokół niego chodziło pełno staruszków, którzy wyglądali na przybitych i smutnych. Rozejrzał się dookoła z przerażeniem wymalowanym na twarzy. Spojrzał na zegarek wiszący na ścianie, zaraz przy wejściu. Wskazywał godzinę dziesiątą rano. Podrapał się po bolącej głowie i z ostrożnością wstał z mini kanapy. Kiedy kierował się ku wyjściu, zaczepiła go jakaś staruszka.
- A gdzie Ty idziesz? Jeszcze się nie skończyło. - zapytała.
Hudson zrobił minę w stylu WTF?! i przyjrzał się uważnie kobiecie. 
- Ale... Ale co się nie skończyło? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
Staruszka wyglądała, jakby zaraz miała rzucić się na gitarzystę i go rozszarpać. Przerażony Mulat cofnął się o krok do tyłu.
- Stypa. Podobno jesteś z rodziny. Siadaj tutaj i nie przeszkadzaj.
Gdybyście teraz widzieli minę Slasha, zastanawialibyście się czy da się być bardziej zaskoczonym. Cały czas w głowie zadawał sobie pytanie - Co robiłem wczoraj w nocy?! Chciał coś powiedzieć, ale starsza pani uciszyła go i pociągnęła z powrotem na mini kanapę. 
- Obciąłbyś się. Wyglądasz jak jakiś menel. - oznajmiła i usiadła obok.
Saul tego nie skomentował, tylko siedział cicho, starając sobie przypomnieć wczorajszą noc...

***


Mistrz starodawnych sztuk walk, zwany Duff'em McKaganem, obudził się na komisariacie. Leżał na podłodze pod krzesłem, na którym powinien raczej siedzieć. Ale to w końcu mistrz starodawnych... I tak dalej, więc może pozwolić sobie na leżenie pod różnymi rzeczami. Podniósł głowę i przewrócił krzesło, czym obudził pochrapującego na fotelu policjanta. Zaskoczony blondyn złapał się za głowę, aby uchronić mózg, którego nie posiada przed ewentualnymi szkodami. Drewniane krzesło upadło jednak na podłogę, obok basisty. 

 Gruby mężczyzna w mundurze policyjnym podszedł do krat, za którymi znajdował się McKagan. Spojrzał na niego gniewnie.
- Co to miało być? - zapytał.
Duff odwrócił się do policjanta i podniósł z podłogi. 
- Nic - odparł. - Czemu tutaj jestem?
- Mój drogi, jesteś tu za obnażanie się w miejscu publicznym i za rozpoczęcie bójki. - odpowiedział oburzonym tonem.
- Co?! Z kim?
- A widzisz tu kogoś innego? - podszedł z powrotem do biurka i wyjął z jednej z szuflad pudełko z pączkami. - Z drzewem. A pomagał Ci Twój kolega, który leżał na trawniku obok.
- Gdzie on teraz jest? - spytał basista.
- Na izbie wytrzeźwień. Całe szczęście nie był nago, jak Ty. Za dużo już się naoglądałem. - jego twarz wykrzywiła się ze wstrętem.
- Ej, mam całkiem dużego! - oburzył się McKagan.
Dalszą część swojego pobytu w areszcie, Duff spędził na kłótni z gliniarzem. Nawet się nie zapytał, kiedy wychodzi, ale przecież miał ważniejsze sprawy...

***

Za to pan Rudy Wielki Rose obudził się na tyłach Hellhouse'u. Leżał na trawniku, a nogami rozwalił płot dzielący ich z domem sąsiadki. Jeszcze nikt nie wiedział jak do tego doszło, ale przerażony Axl uciekł szybko, aby nie zostać o to posądzonym. Dopiero podczas swojej ucieczki zorientował się, że na głowie ma czyjeś bokserki. Ściągnął je z siebie i ze wstrętem wyrzucił za siebie. Po chwili jednak uznał, że gacie trzeba oddać właścicielowi, bo nie mogą walać się po JEGO ogródku. Podniósł je z ziemi i uważnie się im przyjrzał. Dobrze wiedział do kogo one należą. A mianowicie do Duffa. Postanowił zanieść je do domu i schować tam, gdzie McKagan ich nie znajdzie.
 Wszedł do środka. Rozejrzał się, jego uwagę przyciągnął Adler siedzący na pilocie od telewizora. Wzruszył ramionami i nie witając się z roześmianym kolegą, poszedł do kuchni. Otworzył lodówkę, wepchnął do niej bokserki żyrafy i zamknął ją. Potem wziął szklankę, bo chciał pokazać, że jest dobrze wychowany i nalał do niej wody. Szybko opróżnił zawartość i głośno wzdychając odłożył ją na blat.
- Steven, czemu siedzisz na pilocie? - spytał. - I gdzie reszta?
Blondyn spojrzał na wokalistę.
- To tutaj był pilot... A wiesz, że nie czułem? A reszta...? Hmm... - zamyślił się chłopak. - No, bo byłem odwieźć Rosemary i jedyne osoby, jakie widziałem to Faith i Tyler. Izzy'ego nie ma od wczoraj... Natalie też gdzieś zniknęła... Myślisz o tym samym, co ja? - zapytał z uśmiechem. - Duff i Sebastian wyszli po północy zrobić striptiz, gdzieś w parku... A no i pamiętam, że żyrafa dała Ci swoje gacie. A Slash... Wyszedł nad ranem. 
- Widziałem nagiego McKagana?! Dobrze, że nie pamiętam... A inni?
- A co ja jestem? - zbulwersował się perkusista.
- Pierdol się, pudlu. Ja tu szukam Naszych parobków do sprzątania, a Ty mi pieprzysz, że nie wiesz gdzie są. - mruknął Rose i poszedł na górę do swojego pokoju.
Chwile po wyjściu Axla do domu wrócił Izzy. Niestety nie był w najlepszym stanie. 
- Matko Boska! Chłopie co Ci się stało? - przeraził się Adler.
- Nat mi się stała. - burknął i opadł na fotel.
- Och, biedaku - powiedział wstając z drugiego fotela. - Znajdziemy Ci nową dziewczynę. Zobaczysz, będzie ładniejsza od Nat, na pewno. Ale nie ładniejsza od Rosemary... - rozmarzył się. - Oj, no taka dla Ciebie. 




Perspektywa Faith...


- Steven, nie wchodzimy tam! 
Kręciliśmy się tak po mieście. Byliśmy prawie w każdym sklepie, bo przecież Tyler uwielbia takie przechadzki. Jak mi to powiedział: "a jak ominie mnie coś ciekawego?". Dlatego właśnie wchodziliśmy już chyba do dziesiątego marketu. Oczywiście w międzyczasie zatrzymywał się, żeby skomentować mnie lub jakąś osobę przechodzącą obok. Mam już dosyć, do cholery. Głodna jestem. Jak chciał mnie wyciągnąć na miasto, to niech teraz mi coś kupi do jedzenia.
 Odwrócił się w moją stronę i uśmiechnął się. Ja jednak nie odwzajemniłam tylko zrobiłam obrażoną minę. Steven widząc to przytulił mnie do siebie i parsknął śmiechem. Ciągle się tylko szczerzy i śmieje... ze mnie.
- Jestem głodna. - oznajmiłam wyrywając się z jego uścisku.
- A było trzeba jeść śniadanie w domu, kiedy Ci proponowałem.
Zatrzymałam się z założonymi rękami, co miało oznaczać, że dalej nie idę, bo jestem nienażarta i obrażona. Tyler westchnął i podszedł do mnie. 
- No chodź. Kupię Ci coś do jedzenia, żebyś nie marudziła. - powiedział i pociągnął mnie za rękę.
Kiedy byliśmy pod jakąś budką z żarciem, jakiś tępy idiota gapił się na mnie tak, jakby ósme cudo Świata zobaczył. W sumie to prawda... W końcu jestem zajebista. No i skromna przede wszystkim. Tyler zamawiał... Coś. Nie wiem, kazałam mu wybrać. Starałam się unikać kontaktu wzrokowego z tym kolesiem, ale był strasznie nachalny. Wywróciłam oczami i spojrzałam na Stevena, który aktualnie kłócił się z babką, która tu sprzedawała. 
 Podeszłam do niego i szturchnęłam go w ramię. Zero reakcji. No normalnie jak dzisiaj rano. Spróbowałam jeszcze raz, tym razem mocniej. Odwrócił głowę w moją stronę, ale zaraz z powrotem kontynuował kłótnie o cenę. Ukradkiem zerknęłam na faceta, który nadal mi się przyglądał. Jakiś psychopata! Kurde. Oparłam się o budkę. Nawet nie zauważyłam kiedy ten facet podszedł do mnie i zagadał. Czy gwałciciele, psychopaci i inni nie wiedzą, że ze swoimi potrzebami muszą czekać, aż się ściemni?!
- Jesteś tu sama, czy z nim? - ruchem głowy wskazał na moją małpę.
On na serio nie wie kto to? Nawet ta babka skapnęła się, że to Steven Tyler z Aerosmith.
- Z nim. - odparłam.
Steven, kończ szybciej. 
- Widzę, że Twój kolega nie jest Tobą zainteresowany... - uśmiechnął się, ale ja bym tego za śliczny uśmiech nie uznała. - Może zamienisz go na mnie?
Zbliżył się do mnie. Blisko. Za blisko. Czułam jego zapach, który do przyjemnych nie należał. Miałam ochotę mu przywalić, ale powstrzymał mnie Tyler, który w napadzie złości walnął kolesia od tyłu. Dopiero jakaś dwunasta, a na mieście już takie bójki się rozpoczynają. Uśmiechnęłam się. Steven odwrócił wzrok od faceta, który uciekał i przeniósł go na mnie. Raczej nie wiedział o co mi chodzi, ale co tam. Ważne, że żarcie już jest.
 Odebrał jedzenie, a dokładniej jakieś hamburgery i podał jednego mi. Ja pierdole, jakie to wielkie. I ja mam to zjeść? Ale wracając do tego co przed chwilą zrobił... Poradziłabym sobie sama. Czy on uważa, że nie potrafię odgonić od siebie jakiegoś kolesia? 
- Nie musiałeś, dałabym sobie rade. - powiedziałam.
- No, na pewno - odparł z sarkazmem. - Beze mnie byś sobie nie poradziła. A poza tym, to gdzie moja nagroda?
- Nagroda, za co? - spytałam.
- Za przywalenie temu kolesiowi. Wiesz, wolałbym dostać ją dopiero w domu... W mojej sypialni. - wyszczerzył się.
- Nic nie dostaniesz. - oznajmiłam i usiadłam na ławce.
Przyglądałam się Stevenowi, który z miną niezadowolenia usiadł obok mnie i zaczął coś marudzić pod nosem. Uśmiechnęłam się, ale on tego nie zauważył. Przysunęłam się powoli bliżej i pocałowałam go w policzek. Ze zdezorientowaną miną odwrócił się w moją stronę. Po chwili wyszczerzył się i chciał mnie pocałować, ale odsunęłam się. Teraz to już strzelił focha, jestem tego pewna...
- Jedz, a nie. - powiedziałam.
Spojrzał na mnie ze złością i powrócił do przerażająco szybkiego pożerania hamburgera. Po kilku minutach - ja miałam do zjedzenia jeszcze połowę a on zeżarł wszystko. Chyba zaczęło mu się nudzić, bo patrzył na mnie wzrokiem mówiącym: "no szybciej". Westchnęłam. Miałam jeszcze tyle do zjedzenia, a byłam już pełna. Moje dylematy... 
- Steven...
- Daj mi to - zabrał mi z ręki hamburgera. - I chodź już.

                                                                                       


Perspektywa Stevenka (Adlerka, oczywiście)...

Weszliśmy razem z Izzym do The Roxy. No co? Jak szukać laseczki to tylko w eleganckim barze, wtedy laska też powinna być elegancka. Taa... elegancka. Stardlin zaczął ślinić się do jakiejś dziwki. No i na co tu moje starania? Ja tu chcę dla niego dobrze, a ten mi tu wyskakuję z taką panienką. Przecież jestem tu po to, żeby znalazł sobie taką na stałe. ciągłe kłopoty z tymi dziećmi. Czemu to ja muszę zajmować się akurat TYM?! Dlaczego to Slash nie może go swatać? A no tak, Hudson nie jest do tego stworzony. W końcu to dzięki mnie ta babka z kiosku ma faceta. Woźnego, ale to już coś. Będą na mnie mówić "Steven Adler doradca sercowy". Zrobią taki program, w którym będę połączał ze sobą ludzi...
 Moje rozmyślenia przerwał Izzy. Ech, ale dobra jestem to, aby mu pomóc. Trzeba mu najpierw polać.
- Skoczę po coś do picia, nie ruszaj się stąd - powiedziałem i popchnąłem go na krzesło. - A najlepiej zostań tutaj.
No oczywiście się mnie posłuchał. A może zostanę treserem? Ludzi? Hmm... Ciekawy zawód. No, bo jeśli jest zaklinacz psów, to zaklinacz ludzi też musi być. I będę nim ja! Steven Adler doradca sercowy i zaklinacz ludzi w jednym! O tak, już widzę te napisy... Przerwała mi jakaś laska, która otarła się o mnie ramieniem. Och, ja wiem, że ta działam na kobiety, ale zajęty jestem.
- Sorry mała, znalazłem już kobietę mojego serca. - powiedziałem, ale laska popatrzyła na mnie jak na wariata i szybko sobie poszła.
I tak wiem, że na mnie leci... Pośpiesznie wróciłem do Stradlina, ale po chwili zrozumiałem, że nie wziąłem wódki. Dlatego też wróciłem się z powrotem do barmana i odebrałem zamówienie. Usiadłem obok bruneta i spojrzałem na niego moim przenikliwym wzrokiem.
- I jak podryw, panie Stradlin?
- Same pasztety. - mruknął.
- Ale się wybredny zrobiłeś - prychnąłem i wziąłem łyka. - Pij chłopie. 
Polałem mu. Szybko wziął do ręki kieliszek i się napił, bo dzisiaj kulturalnie się nachlamy z kieliszków. Przecież żadna normalna laska nie podejdzie do schlanych w trzy dupy facetów pijących z gwinta. Za to każda podejdzie do schlanych w trzy dupy facetów kulturalnie pijących z kieliszków.
- Myślisz, że jakaś będzie mnie chciała? - spytał mój towarzysz.
- Jasne stary, w końcu jesteś Izzy Stradlin. - poklepałem go po plecach.
- A więc pijmy, może coś mi się trafi! - wykrzyknął i polał nam.
Jak można się domyślić nasz kulturalny wypad na panienki skończył się tak, że Izzy przeruchał połowę lasek w barze, a ja utknąłem w kiblu. Otruli mnie, świnie jebane... A żeby było jeszcze gorzej było to w kiblu, w Roxy. No i jeszcze władowali mi się do niego jacyś ludzie. Jak ta baba krzyczała, kiedy mnie zobaczyła... A jedyne co zdążyłem usłyszeć od Izzyego to, to że za szóstym razem poznał jakąś ciekawą babkę... Misje można uznać za udaną.
_____________________________________________________________________
No, Izzy poznał nową laskę. Jeszcze nic o niej nie wiadomo, ale poznał. A teraz muszę lecieć. Jejku... Teraz nie mam już nawet nic zaczętego. Będę musiała coś napisać. Następna części dodatku... Hmm nie wiem kiedy będzie. To wszystko co miałam do powiedzenia... O! Miałam dodać nowe piosenki...
Zapraszam do komentowania!


13 komentarzy:

  1. Staith:D
    Steven niczym rycerz obronił ,damę''...(czuję, że z Faith taka dama jak i ze mnie-___- ) i w nagrodę odebrał z jej rąk hamburgera....ale biedny Slash, nienawidzę jak obcy ludzie każą innym ścinać włosy, to chamstwo, ciekawe, czy Jezusowi by kazali? Powiedziałby im coś z sensem, jestem tego prawie pewna, bo to szczerze niechrześcijańskie tak czepiać się cudzego wyglądu i nie żartuję, a ostatnio często to słyszę, bo było w filmie i jeszcze gdzieś i teraz tu. A ja kocham włosy! Axl nie powinien wkładać takich rzeczy do lodówki, tylko iść ocalić Duffa, zanim będzie za późno, a Steven Adler doradca sercowy i zaklinacz ludzi ocalił Izzy' ego przed samotnością (tak, Iz się wzruszył trzymając nogi na plecach Duffa i ,pochilpuje'' ) Kim jest kobieta Iza? Tego dowiemy się w przyszłości, i cieszy mnie, że Faith cieszy cudze szczęście. Może jest dla niej nadzieja. Czekam na następny i strzeż się:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niczym rycerz...
      No, z niej taka dama, że aż głowa boli.
      Who wants to be lonely....Ooooo
      Kocham KISS <333
      Ale... O czym ja gadam?
      Też nie lubię, jak ktoś tak gada.
      Czekaj, co on wsadził do tej lodówki, bo już nie pamiętam? :D
      Na serio... Chyba gacie Duffa...
      Wiedziałam, że się wzruszy!
      Ta laska będzie chyba w następnym rozdziale. Chyba... Wiesz, obiecałam, że w tym będą Mike i Lily a nie ma ich tutaj...
      Ale ta dziewczyna raczej będzie.
      Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  2. Skomentuję wieczorem, okej? Bo teraz muszę jechać do lekarza, żeby mi dal zaświadczenie że mogę się uczyc w technikum.
    Estranged, ktorej nie chce się logować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eh, mój Izzunio kochany, on na pewno mnie poznał w tym barze! xD Nie no on taki biedny, bo zerwali z Nat, a przecież ona tęskni za Izzuniem, przeciez on taki kochany jest. Oni pewnie kiedyś do siebie wrocą, bo widać, że mimo że zerwali tęsknią za sobą. Wiesz, co Izzy? Ja to musze napisać kiedyś dodatek, w którym ja Cię poznam, a ty mnie :3


      Haha, Steven, idź oddychać gdzie indziej-...chwila, bo właśnie leci solówka Perry'ego, daj mi moment, Faith...- hahahhahahahhaha świetne to było. Ten Stevenek. Najchętniej to by przeleciał Faith...


      Slash na stypie? Watafaka? Hahahahahahahahhahahahhahahhahahahahahhahahahaahha
      Duff na komisariacie, bił się nago z drzewem? I towarzyszył mu zajebisty pod każdym względem pan Sebastian? Hahahahaha, Sebuś, Sebuś, hahahhahahaah

      No Axl oczywiście wymiata.Gacie Duffa hahahahahhahahahahahahahahahhahahahahahahahhahahahahhaahahahhahahahahhahahahahahaahhahahahaha

      Biedny Stevenek, w kiblu Roxy! o, matko... A Stradlinek ma wrócić do Nat i mają się nie zdradzać.

      No zajebiście, a teraz idę oglądac kreskówki. :3
      Weny i pozdrawiam! :***

      Usuń
    2. Może wrócą, a może nie...
      Nie wiem. Na razie Izzy poznał nową dziewczynę.
      Jak przeczytałam o tym dodatku, to zaczęłam się śmiać. XD
      On to by chętnie każdą przeleciał. XD
      Ja tam nadal uważam, że akurat te momenty wyszły mi tragicznie.
      Dziękuję <33

      Usuń
  3. Ostatnio nauczyłam się pisać komentarze w punktach, więc idąc od początku:

    1. Ahhh ten śpiący Steven. <3 Już myślałam, że do czegoś dojdzie(ale nie w tym znaczeniu), a tu...

    2. DOSZŁO!!! Ale nie do końca. ;c Hmmm. W sumie to nawet w pewnym sensie lepiej. :D No bo jak w końcu wyznają sobie miłość (bo wyznają! muszą!), to wtedy ten tegas. No, wiesz o co mi chodzi, a ja często nie umiem się wysłowić, co pewnie da się zauważyć. xD

    3. Rosemary i Pan Adlerek. :3 Skojarzyło mi się z tą bajką: Brenda i Pan Whiskers, Brenda i Pan Whiskers etc. :D

    4. Staith na spaaacerrrkuuuu. ♥♥♥

    5. Duffiasty i Bachiasty (? xD) w celi. Chyba jestem nienormalna, bo mnie to śmieszy. XDDD

    6. Axl z gaciami McKagana zawsze spoko. Hahahhaha.

    7. Tyler na zakupach. XD

    8. Co to za psychopata? :O

    9. Cytaty też kocham dodawać. "- Jesteś tu sama, czy z nim? - ruchem głowy wskazał na moją małpę." Moją małpę. MOJĄ Małpę. MOJĄ!!! Muahahahhahahahahh! :D

    10. Stevenek obrońca kobiet!

    9. Taaa. Tyler przywalił psycholowi, a Faith się szczerzy. XDDD

    10. Przez Ciebie mam ochotę na hamburgera! :D

    11. Popcorn doradca sercowy i zaklinacz ludzi. HAHAHHAHA. :D

    12. CO TO ZA DZIEWCZYNA?!?! NIE IZZY!!! NATHALIE!!!!! POMYŚL O NIEJ!!!!!!!!!! XDDDDD Taaa... Nie ma to jak Caps Lock. xD

    13. Nie ma Joe. :((( Ja chcę więcej Perry'ego. ;c A tu go nie ma. :/ Wiesz, znowu mam na Niego fazę, bo za dużo zdjęć się naoglądałam w internecie. xD

    Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale mam remont w domu i tak trochę średnio u mnie z czasem. xD Zajebisty rozdział. :3 Weny and czekam na następny! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śpiący Steven na pewno musi być słodki <333
      Mają wyznać sobie miłość? A skąd ta pewność, że się w sobie zakochali? XD
      Pamiętam tą bajkę! Kiedyś leciała, na jakimś kanale, ale nie pamiętam, na którym.
      Jezu, jak ja kocham to słowo - Staith.
      No, bo z niego taki obrońca bezbronnych kobiet. XD
      Adler może być każdym, tak jak Barbie. :D
      Ja jeszcze sama nie wiem co to za dziewczyna. Wstawiłam ją, bo tak to Adlerek by na marne siedział w kiblu, w Roxy. XD
      Ja też tak mam, jeśli chodzi o Joe. Uwierz mi, przejdzie Ci.
      Dziękuję.

      Usuń
  4. Staith ooo tak!
    Zajebiści są razem ;D
    Że tak powiem... jeden z moich ulubionych blogowych duetow ha!
    No czyż oni nie są zajebiści?
    W końcu któreś z nich się przyzna. Ze to nie przyjaźń. Ja to czuję. A może nie? Kurde bardzo ich lubię, ale sama nie wiem czy wolałabym ich jako parę zakochanych czy przyjaciół. Te dylematy... xD
    Uuu Izzy i nowa laska? Ale zastanawia mnie też jak tam czuje się Nat. Czekam na cos o niej i jednocześnie mam nadzieje ze ona i Stradlin... no wiesz xD jeszcze ze sobą nie skończyli, o. Natalie i Izzy... Izzalie..? Natazzy..? Haha dobra nie xD cos mi na łeb padło. Za gorąco xD
    no życzę weny!

    Hugs, Rocky.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Steven jest jeszcze zajebisty osobno. XD
      Chyba się przyznają... A może nie.
      No chyba w następnym będzie Natalie.
      Izzalie - gratuluję Ci Rocky, właśnie wymyśliłaś zajebiste połączenie! XD
      Dziękuję bardzo <33

      Usuń
  5. Koleżanka poleciła mi tego bloga
    I chyba zacznę ja po stopach całować
    Piszesz bardzo ciekawie i czesto śmiesznie
    Czasem nie mogę się powstrzymać od parsknięcia śmiechem. XD
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba też zacznę ją po stopach całować. XD
      Nowych czytelników mi ściąga.
      Dziękuję bardzo <33

      Usuń

Jeśli już tu jesteś i przeczytałeś, zostaw po sobie ślad w postaci komentarza. Nawet jedno słowo potrafi dać pozytywnego kopa :) Wyraź Swoje zdanie, to co myślisz, czujesz, kogo lubisz a kogo nie.