Ech, w końcu udało mi się napisać. Trzymam to w wersjach roboczych już od jakiś dwóch miesięcy. Ciągle poprawiałam, bo mi nie pasowało. Nawet teraz nie jestem z tego zadowolona, ale z uwagi na to, że nie będzie mnie do wtorku - wstawiam teraz.
Z dedykacją dla Fly!
Miłego czytania!
___________________________________
Jeśli kiedykolwiek szukałbyś pary, która jest po prostu idealna, idź do domu Joe Perry'ego. On i jego dziewczyna Zoey są po prostu dla siebie przemili i widać, że się kochają. A przynajmniej w przypadku Joe. Sama się kurwa zastanawiam, dlaczego to piszę? Może dlatego, że skończyły mi się pomysły? Że się zacięłam jeśli chodzi o główne opowiadania? Chyba tak. Na początku miał być to dodatek z Motley Crue, ale coś mi odpierdoliło i zrobiłam o Joe i Zoey, bo miałam pomysł na tytuł. Tak, wiem jestem dziwna. Sama nie wiem o czym on będzie opowiadał, to taka jakby improwizacja. Nic co tu napiszę nie jest przemyślane.
Zacznijmy od tego, iż narratorką, a raczej narratorem jest, jest....Jim Morrison. Tak, Jim. Wiem, że to trochę dziwne i niespotykane, ale ja tak chcę i koniec. Dobra, robi się dziwnie...Więc pan Morrison jest w niebie lub gdziekolwiek. Załóżmy, że jest on jako duch w domu Perry'ego, obserwuje ich wszystkich i w ogóle. W takim razie najważniejsze mamy wyjaśnione. Jeszcze wspomnę, że to co mówi/myśli Jim jest pisane kursywą. W takim razie zacznijmy. Panie Morrison oddaję ich w pańskie ręce.
Dziękuje bardzo, kłaniam się nisko. Normalnie jak nie ja. Z tego co już pewnie wiecie zostało mi powierzone zadanie. A mianowicie mam wam przedstawić jakąś chujową historyjkę o takim jednym gitarzyście i jego lasce. W sumie to dużo się nie narobię, bo oni ciągle się obściskują albo robią jeszcze okropniejsze rzeczy. Aż oczy bolą. Choć samemu robiło się gorsze rzeczy...Ale nie mówimy tu o mnie tylko o tej parce.
Dziękuje bardzo, kłaniam się nisko. Normalnie jak nie ja. Z tego co już pewnie wiecie zostało mi powierzone zadanie. A mianowicie mam wam przedstawić jakąś chujową historyjkę o takim jednym gitarzyście i jego lasce. W sumie to dużo się nie narobię, bo oni ciągle się obściskują albo robią jeszcze okropniejsze rzeczy. Aż oczy bolą. Choć samemu robiło się gorsze rzeczy...Ale nie mówimy tu o mnie tylko o tej parce.
Nie są za specjalni, więc może pozwiedzamy u mnie? Tak, tak. Dowiecie się jak jest w niebie. Choć ja bym tak tego nie nazwał. Wystarczy tylko wyjść z domu. O! Już. Teraz, no dobra dla was to nie będzie takie łatwe, teraz trzeba wzbić się w powietrze. Widzicie? Tu są takie ładne schody i taka wyjebista w kosmos brama. Z takim słownictwem to ja się dziwie, że tu jestem.
- Cześć, Zbigniew. - przywitałem się z aniołem.
- Cześć, Zbigniew. - przywitałem się z aniołem.
Swoją drogą...to kto mu imię dał?! Żeś się Bogu postarał. Przejdźmy do rzeczy. Ładnie tu, prawda? Tak tu cicho i spokojnie. Musze wam powiedzieć, że uwielbiam tu przebywać. No, ale od czasu do czasu fajnie jest tak sobie zejść na Ziemię. Który mamy rok? Chyba 2014, ale pewien nie jestem. Jesteście pewnie ciekawi jak, to wszystko wygląda, co? No więc tak, jest to takie jakby miasto, gdzie mieszkamy wszyscy po śmierci. Całe w barwach bieli, złota i błękitu. Każdy ma tu swój dom, ja też. Mieszkam sam, ale często odwiedzamy się nawzajem. Pewnie zadajecie sobie pytanie z kim się spotykam? A no z różnymi osobami. Na przykład bardzo często Janis Joplin wpada do mnie na niebiańską herbatkę. Dziwnie to brzmi z moich ust "niebiańska herbatka".
Chodźmy do mnie. Zawsze lubiłem chodzić tymi dziwnymi, ale jednocześnie zniewalająco pięknymi uliczkami, jeśli można to tak nazwać. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że tu jestem. To miejsce jest idealne. Właśnie idealne i to mi w nim chyba najbardziej przeszkadza. Nie przepadam za rzeczami, miejscami, które są jakoś podejrzanie miłe lub idealne. Nie przywykłem do tego. Jestem przyzwyczajony do innych warunków. Śmieszne jest to, że na początku bałem się tu chodzić. Wiecie ta cała "podłoga" jest z chmur. Gdybyście widzieli moją minę, kiedy tu hmmm... Przyszedłem? Dotarłem? Zostałem przysłany? Może zabrany? Nie wiem, chuj z tym.
Chodźmy do mnie. Zawsze lubiłem chodzić tymi dziwnymi, ale jednocześnie zniewalająco pięknymi uliczkami, jeśli można to tak nazwać. Nadal nie mogę uwierzyć w to, że tu jestem. To miejsce jest idealne. Właśnie idealne i to mi w nim chyba najbardziej przeszkadza. Nie przepadam za rzeczami, miejscami, które są jakoś podejrzanie miłe lub idealne. Nie przywykłem do tego. Jestem przyzwyczajony do innych warunków. Śmieszne jest to, że na początku bałem się tu chodzić. Wiecie ta cała "podłoga" jest z chmur. Gdybyście widzieli moją minę, kiedy tu hmmm... Przyszedłem? Dotarłem? Zostałem przysłany? Może zabrany? Nie wiem, chuj z tym.
Pamiętam, że zawsze bałem się śmierci, ale jednocześnie coś mnie w niej pociągało. To było bardzo ludzkie, bać się. Każdy człowiek się czegoś boi, a już w szczególności śmierci. Nie jest tu, aż tak strasznie. Da się żyć...Nie, nie żyć. Da się tu nie żyć. Dziwnie to brzmi. No chyba, że ktoś nienawidzi ideałów. Ale w końcu można sobie zejść na Ziemię, kiedy się tylko chce. Jest tylko jeden warunek: Trzeba wrócić.
Mój dom też był kiedyś idealny, ale potem nastąpił remont w stylu Morrisona. Jak dla mnie teraz jest lepiej. Trochę się przemalowało ściany, stół się przesunęło. A najlepsze w tym wszystkim jest, że wszystko robi się siłą woli. Prawie wszystko, chodzić trzeba samemu. Szkoda. No, ale nie rozpaczajmy. Pewnie wszystkich interesuje, co ja tu robię w wolnym czasie, którego mam za dużo? Oprócz odwiedzania moich nowych przyjaciół, gram, śpiewam razem z nimi. Bóg jest na tyle kulturalny, że nam pozwala. O! Jimi się zbliża. Czuję to.
- Jim, idioto widziałeś moją gitarę? Byłem ostatnio przy bramie i grałem. - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Hendrix pozwól, że ci przypomnę, iż byłeś przy bramie. Nie u mnie.
- Ale chuj wie, gdzie ją poniosło. - zmrużył oczy. - Kogo ty tu przyprowadzasz?
- Jim, idioto widziałeś moją gitarę? Byłem ostatnio przy bramie i grałem. - rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Hendrix pozwól, że ci przypomnę, iż byłeś przy bramie. Nie u mnie.
- Ale chuj wie, gdzie ją poniosło. - zmrużył oczy. - Kogo ty tu przyprowadzasz?
- Wycieczki. Płatne, jak chcesz to ciebie też mogę oprowadzić. - wyszczerzyłem się do niego.
- Och naprawdę? To ja wolę iść szukać gitary.
- Nie wiesz co tracisz - mruknąłem i położyłem nogi na stole. - Widziałeś Janis, Boba i Michaela?
- Och naprawdę? To ja wolę iść szukać gitary.
- Nie wiesz co tracisz - mruknąłem i położyłem nogi na stole. - Widziałeś Janis, Boba i Michaela?
- Gdzieś pewnie łażą. Może do ludzi poszli, zrobić im coś złego.
- Zastanawiam się co oni tu w ogóle robią, jak tacy źli są. - powiedziałem.
- No wiesz...
- Dobra, nie wiem. Idź już. Zapytaj się Zbigniewa czy nie widział. - poradziłem mu.
- Dobra, nie wiem. Idź już. Zapytaj się Zbigniewa czy nie widział. - poradziłem mu.
- Skurwysyn pewnie mi ją zakosił. - pogroziłem mu palcem.
- Nie ładnie Jimi, nie ładnie.
Gitarzysta wyszedł z domu w poszukiwaniu ulubionej gitary. Może i on nie mówił, że to jego ulubiona zginęła, ale ja to wiem. Cham z niego, co? Nawet się z wami nie przywitał, tylko potraktował jak powietrze. Ale on już tak ma. Po śmierci poznałem wiele ciekawych osób. Na przykład Janis Joplin, tego chama Hendrix'a, ale ich to już znałem tylko, że tak jakoś się zaprzyjaźniliśmy. Kurt'a Cobain'a, John'a Bonham'a, Boba Marley'a, Cliff'a Burton'ai najmłodszego z nas Michael'a Jackson'a. Najmłodszego w sensie, że trafił do nas najpóźniej, bo w 2009 roku. Ta nasza cała ósemka trzyma się razem w tym "piekle". Choć po dłuższym zastanowieniu, tu jest nawet lepiej niż na Ziemi. Nie musimy jeść, spać, nie męczymy się. A najważniejsze jest to, że możemy grać i śpiewać. Wiecie, gdybyśmy nie mogli to bym zwariował, z resztą reszta pewnie też. Z resztą - reszta, oj tak fajnie to brzmi...Ja pierdole, Jim co ty mówisz?! Ech, więc już pewnie wiecie, że można tu również zdziczeć.
Chodźmy stąd, nudno się zrobiło. Przecież nie będziemy gadać o moich chorobach psychicznych. Pójdźmy zobaczyć co u Janis. No więc tak, droga do niej jest bardzo prosta (specjalnie przeniosła się bliżej mnie, ach ten urok.) wystarczy wyjść ode mnie i skręcić w prawo. Joplin ułatwiła mi odwiedziny. Poza tym wszyscy "mieszkamy" dostatecznie blisko siebie. No, może oprócz Jimi'ego. On wolał pozostać bezdomnym duchem. Szlaja się koło schodów do Nieba. Ach ci Zeppelin'i. Ej ty narrator, nie wcinaj mi się! Widzicie, czy wy to widzicie? Narratorzy zawsze są tacy upierdliwi, czy po prostu mi się taki trafił? Dobra, przejdźmy do rzeczy. Janis lubi jak się puka...Ale my tego nie zrobimy, bo ona zawsze włazi do mnie przez okno. Oczywiście my nie będziemy wchodzić przez okno, bo to za dużo wysiłku. My po prostu wejdziemy drzwiami, ale bez pukania! Kurde, co to niebo ze mną zrobiło...Wejście bez pukania to jedyne, co złego tu zrobiłem. Ech.
- Janis, słońce co u ciebie?! - krzyknąłem otwierając drzwi z kopa.
Kobieta podskoczyła na swoim ulubionym wzorzystym fotelu. Zapewne z tego zaskoczenia, że mogę być aż tak piękny. Pokazałem jej swoje białe ząbki. Zrobiła złą minę i zdjęła okulary.
- Puka się, idioto - warknęła. No, ale na mnie nie można się długo gniewać, bo uśmiechnęła się. - Schodzimy na dół? - spytała.
- Tssaa...Możemy, ale nie sami. Zabierzmy ze sobą kogoś.
- Och Jim boisz się zostać ze mną sam na sam. - poruszyła brwiami w dół i w górę.
- Tak. Jeszcze mnie zgwałcisz, gdzieś w krzakach.
Oczywiście pójdziecie ze mną, wy moi wycieczkowicze. Skołujemy jeszcze tego zasranego Hendrix'a, Michael'a się weźmie i Johna. Kurt i Bob mówili, że są dzisiaj zajęci. Ciekawe czym...Przecież jako duchy nie mogą pić, palić i ćpać, chyba. Jeszcze nie próbowałem...
Oczywiście pójdziecie ze mną, wy moi wycieczkowicze. Skołujemy jeszcze tego zasranego Hendrix'a, Michael'a się weźmie i Johna. Kurt i Bob mówili, że są dzisiaj zajęci. Ciekawe czym...Przecież jako duchy nie mogą pić, palić i ćpać, chyba. Jeszcze nie próbowałem...
- Janis, paliłaś tu kiedyś?
- Przecież nie można. Nie da się, próbowałam już wiele razy. - mruknęła i gestem wygoniła mnie z domu.
Ruszyła za mną i razem poszliśmy szukać reszty idiotów. Trochę nam zejdzie, bo Jimi poszedł pewnie szukać swojej gitary na całym Świecie, dosłownie. Właśnie, przecież mogę sobie tyle zwiedzać, a siedzę z nimi na dupie w Niebie. Kurwa i jeszcze się wyjebałem...
- Przecież nie można. Nie da się, próbowałam już wiele razy. - mruknęła i gestem wygoniła mnie z domu.
Ruszyła za mną i razem poszliśmy szukać reszty idiotów. Trochę nam zejdzie, bo Jimi poszedł pewnie szukać swojej gitary na całym Świecie, dosłownie. Właśnie, przecież mogę sobie tyle zwiedzać, a siedzę z nimi na dupie w Niebie. Kurwa i jeszcze się wyjebałem...
- Nie śmiej się! - zwróciłem się do Joplin.
Szybko się podniosłem i otrzepałem. Ale to drugie to raczej odruchowo, bo tu nie mam czym się ubrudzić. Tylko o co się...? Aaa no jak ja dopadnę Jacksona to mu się dostanie. Wszędzie zostawia te swoje kamyki. Ten to dopiero jest dziwny. Łazi specjalnie na Ziemie i zabiera stamtąd kamyczki, a potem nimi rzuca. Najczęściej we mnie. Zastanawiam się, kto wychował to młodsze pokolenie? Czekajcie chwilę...Wychodzi na to, że ja nadal nie ogarniam tego Nieba, bo jakim cudem te kamienie trzymają się na chmurach? Kurde...Westchnąłem i podbiegłem do Janis, która była już daleko. Nieźle grzeje. Moi drodzy miałem was oprowadzać, a tu gówno, bo schodzimy z powrotem na dół. No, ale nic dowiecie się chociaż jak spędzamy czas.
- Gdzie oni są? - spytała rozglądając się dookoła. - Weź zobacz. Ty lepiej sobie z tym radzisz.
- Ee...Łażą gdzieś przy bramie. Wszyscy. - powiedziałem po dłuższym zastanowieniu.
Ruszyliśmy w tamtą stronę. Kiedy tylko ujrzałem Michaela rzuciłem w niego kamykiem. Ten odwrócił się w moją stronę i zaczął się śmiać.
- Z czego się ryjesz? - zapytałem.
- Z ciebie. Po co przyszliście?
- Stęskniliśmy się za wami. - mruknąłem.
- Tak? My też bardzo. Ale wy tak na serio? - zwrócił się do Janis.
- Nie. Ja nie, nie wiem jak Jim.
- Morrison, ja nie wiedziałem... - zaczął Hendrix z głupim uśmieszkiem.
- Nikt nie wiedział - wciąłem mu się. - A ty w szczególności. Znalazłeś już gitarę?
- Tak.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, po czym Bonham już nie wytrzymał i musiał spytać.
- Ale po co przyszliście? Przecież Jim się nie stęsknił, bo gdyby się stęsknił to, by się przytulał.
- Chcemy iść na Ziemie. - odparła Joplin.
- No to chodźmy. - wzruszył ramionami John. - Wielki mi problem, tak długo się nie pytaliście tylko staliście jak ci idioci.
- Pozwól, że przypomnę ci, iż ty też stałeś, Bonham. - odciąłem się.
Po pogodzeniu się, które trwało jakieś półgodziny przeszliśmy przez bramę i teraz musieliśmy słuchać jak to się naszemu kochanemu Hendrix'owi nie chcę schodzić po schodach. Kiedy byliśmy na dole, Mike zaproponował zrobienie ludziom żartów. Ja pierdziele, ta dzisiejsza młodzież. O dziwo, wszyscy się zgodzili. A ja myślałem, że mnie lubią. Zawiedziony ruszyłem za nimi. Całą drogę słuchaliśmy zrzędzenia Jimi'ego. Ten to w ogóle jakiś tak niemrawy dzisia...ZAWSZE.
Gdy tak leźliśmy Ci idioci co chwile podkładali komuś nogi i śmiali się z tego. Westchnąłem. Widzicie? Mamy straszne nudne... Życie? Nie. Śmierć. Mamy strasznie nudną śmierć. Choć śmierć może też nie... Życie po śmierci? Kurw... Kurka, nie wiem. Miałem Was oprowadzać po Niebie, a wyszło, że idziemy na Ziemię. A chciałem wam pokazać zastosowania mojego, niebiańskiego przepychacza do...
- Jim, gdzie ty leziesz? - usłyszałem za sobą głos Janis.
Odwróciłem się w jej stronę. Wtedy właśnie zauważyłem, że wszyscy skręcili do jakiegoś baru. Zmarszczyłem brwi i z miną inteligentnego człowieka, przeszedłem obok niej i podążyłem za resztą. Na pierwszy rzut oka bar, jak bar. Nic niezwykłego. Chyba tu nawet, kiedyś byłem... A może nie? Nie pamiętam. Michael i John usiedli koło jakiegoś kolesia i zaczęli podbierać mu jedzenie z talerza. Jak dzieci...
Poszedłem za Janis i usiadłem obok niej przy barze. Ostatnio za nią ciągle łażę. Trochę dziwne, co? Po chwili dosiadł się do nas król zrzędzenia i marudzenia. Niestety (to znaczy mi się to podobało) musiał zejść, bo jakiś koleś usiadł na nim. Taa... Idiotycznie to wyglądało, a szczególnie wtedy, kiedy facio lewitował. Całe szczęście Hendrix zszedł i ominęły nas zbędne zawały i szoki ze strony ludzi.
- Widzisz tego gościa? - usłyszałem szept Joplin.
Wskazywała na jakiegoś kolesia w czerni. Siedział na samym końcu baru przy stoliku, który był mało widoczny dla innych. Gapił się na nas. Mówię serio. Czy on nas widzi czy ma po prostu zeza? Oby to drugie, bo zaczynam się bać.
Chciałem coś powiedzieć do Janis, ale kiedy odwróciłem się w jej stronę już jej tam nie było. Ciągle tylko łazi i łazi. Jakby nie mogła usiedzieć na dupie w jednym miejscu, chociaż przez kilka minut. Westchnąłem i zacząłem się za nią rozglądać. Gdzie ona jest? Nagle mignęła mi gdzieś jej sylwetka. Wstałem z miejsca i próbując nie zwracać uwagi na tego kolesia poszedłem za kobietą.
Okazało się, że jesteśmy w damskiej toalecie. Ja, Janis, Jimi, John i Michael. A najdziwniejsze jest to, że przede mną sterczy jakiś zmutowany niedźwiedzio - świnio -... To ma ogon? Więc stoi przede mną niedźwiedzio - świnio - pies. I... I nagle to zaczęło do nas... Gadać...
- Jestem tu, aby przekazać Wam, iż Świat jest w niebezpieczeństwie.
- C. Co? - wyrwało się Hendrixowi.
Oczywiście zero kultury. Mógłby chociaż trochę udawać, że nie jest ze wsi.
- Ten mężczyzna, którego widzieli Jim i Janis, jest okropnie zły. Chce zniszczyć Świat za pomocą produkcji lodów o smaku mięsa. - oznajmił świnio - coś tam coś.
- Ble - Jimi znów okazał kulturę. - Kto będzie chciał to jeść?
- Nie martw się, stary. Nikt tego nie tknie. - poklepałem to"coś" po ramieniu, jeśli można to nazwać ramieniem. Będę musiał umyć rękę...
- Zmusi ludzi do jedzenia tego. Ma specjalne urządzenie zwane "Żryj to, bo Ci każę inator".
- A jak My mamy uratować przed tym ludzkość i czemu Ty tego nie zrobisz? - spytał John.
- Nie mogę tego zrobić, bo muszę opiekować się chorą teściową. Dam Wam radę moi drodzy, nie żeńcie się nigdy. Choć już raczej nie popełnicie tego błędu... Zresztą nie wiem do czego jest zdolny Bóg. A przechodząc do sprawy ratowania ludzkości... Dam wam broń. Chodźcie za mną.
I... kazał nam wejść do kibla! Co?! Ja tam nie wejdę. Po kolei z odrobiną obrzydzenia wymalowanym na twarzy, skakali tam moi przyjaciele. Kiedy przyszła pora na mnie - Wycofałem się i spojrzałem na stworzenie z miną mówiącą "Nie zrobisz ze mnie idioty". Ale... On mnie tam wepchnął. Po chwili wylądowałem w ścieka... Nie...? Nie jesteśmy w ściekach. To jakieś kamienne ściany...? Kurwa...
______________________________________________________________________
Po dwóch miesiącach. Nareszcie napisałam! Oczywiście to tylko część pierwsza tego dodatku, a będą jakieś trzy lub dwie. Nie wiem. Jak dla mnie jest to trochę dziwne, a dla Was? Takie badziewie z tego dodatku wyszło. Na początku miało być o Motley Crue, potem o Joe i Zoey, ale na sam koniec wyszło, że Jim'ie Morrison'ie. No nic, zapraszam do komentowania i głosowania w ankiecie!
- Gdzie oni są? - spytała rozglądając się dookoła. - Weź zobacz. Ty lepiej sobie z tym radzisz.
- Ee...Łażą gdzieś przy bramie. Wszyscy. - powiedziałem po dłuższym zastanowieniu.
Ruszyliśmy w tamtą stronę. Kiedy tylko ujrzałem Michaela rzuciłem w niego kamykiem. Ten odwrócił się w moją stronę i zaczął się śmiać.
- Z czego się ryjesz? - zapytałem.
- Z ciebie. Po co przyszliście?
- Stęskniliśmy się za wami. - mruknąłem.
- Tak? My też bardzo. Ale wy tak na serio? - zwrócił się do Janis.
- Nie. Ja nie, nie wiem jak Jim.
- Morrison, ja nie wiedziałem... - zaczął Hendrix z głupim uśmieszkiem.
- Nikt nie wiedział - wciąłem mu się. - A ty w szczególności. Znalazłeś już gitarę?
- Tak.
Staliśmy przez chwilę w milczeniu, po czym Bonham już nie wytrzymał i musiał spytać.
- Ale po co przyszliście? Przecież Jim się nie stęsknił, bo gdyby się stęsknił to, by się przytulał.
- Chcemy iść na Ziemie. - odparła Joplin.
- No to chodźmy. - wzruszył ramionami John. - Wielki mi problem, tak długo się nie pytaliście tylko staliście jak ci idioci.
- Pozwól, że przypomnę ci, iż ty też stałeś, Bonham. - odciąłem się.
Po pogodzeniu się, które trwało jakieś półgodziny przeszliśmy przez bramę i teraz musieliśmy słuchać jak to się naszemu kochanemu Hendrix'owi nie chcę schodzić po schodach. Kiedy byliśmy na dole, Mike zaproponował zrobienie ludziom żartów. Ja pierdziele, ta dzisiejsza młodzież. O dziwo, wszyscy się zgodzili. A ja myślałem, że mnie lubią. Zawiedziony ruszyłem za nimi. Całą drogę słuchaliśmy zrzędzenia Jimi'ego. Ten to w ogóle jakiś tak niemrawy dzisia...ZAWSZE.
Gdy tak leźliśmy Ci idioci co chwile podkładali komuś nogi i śmiali się z tego. Westchnąłem. Widzicie? Mamy straszne nudne... Życie? Nie. Śmierć. Mamy strasznie nudną śmierć. Choć śmierć może też nie... Życie po śmierci? Kurw... Kurka, nie wiem. Miałem Was oprowadzać po Niebie, a wyszło, że idziemy na Ziemię. A chciałem wam pokazać zastosowania mojego, niebiańskiego przepychacza do...
- Jim, gdzie ty leziesz? - usłyszałem za sobą głos Janis.
Odwróciłem się w jej stronę. Wtedy właśnie zauważyłem, że wszyscy skręcili do jakiegoś baru. Zmarszczyłem brwi i z miną inteligentnego człowieka, przeszedłem obok niej i podążyłem za resztą. Na pierwszy rzut oka bar, jak bar. Nic niezwykłego. Chyba tu nawet, kiedyś byłem... A może nie? Nie pamiętam. Michael i John usiedli koło jakiegoś kolesia i zaczęli podbierać mu jedzenie z talerza. Jak dzieci...
Poszedłem za Janis i usiadłem obok niej przy barze. Ostatnio za nią ciągle łażę. Trochę dziwne, co? Po chwili dosiadł się do nas król zrzędzenia i marudzenia. Niestety (to znaczy mi się to podobało) musiał zejść, bo jakiś koleś usiadł na nim. Taa... Idiotycznie to wyglądało, a szczególnie wtedy, kiedy facio lewitował. Całe szczęście Hendrix zszedł i ominęły nas zbędne zawały i szoki ze strony ludzi.
- Widzisz tego gościa? - usłyszałem szept Joplin.
Wskazywała na jakiegoś kolesia w czerni. Siedział na samym końcu baru przy stoliku, który był mało widoczny dla innych. Gapił się na nas. Mówię serio. Czy on nas widzi czy ma po prostu zeza? Oby to drugie, bo zaczynam się bać.
Chciałem coś powiedzieć do Janis, ale kiedy odwróciłem się w jej stronę już jej tam nie było. Ciągle tylko łazi i łazi. Jakby nie mogła usiedzieć na dupie w jednym miejscu, chociaż przez kilka minut. Westchnąłem i zacząłem się za nią rozglądać. Gdzie ona jest? Nagle mignęła mi gdzieś jej sylwetka. Wstałem z miejsca i próbując nie zwracać uwagi na tego kolesia poszedłem za kobietą.
Okazało się, że jesteśmy w damskiej toalecie. Ja, Janis, Jimi, John i Michael. A najdziwniejsze jest to, że przede mną sterczy jakiś zmutowany niedźwiedzio - świnio -... To ma ogon? Więc stoi przede mną niedźwiedzio - świnio - pies. I... I nagle to zaczęło do nas... Gadać...
- Jestem tu, aby przekazać Wam, iż Świat jest w niebezpieczeństwie.
- C. Co? - wyrwało się Hendrixowi.
Oczywiście zero kultury. Mógłby chociaż trochę udawać, że nie jest ze wsi.
- Ten mężczyzna, którego widzieli Jim i Janis, jest okropnie zły. Chce zniszczyć Świat za pomocą produkcji lodów o smaku mięsa. - oznajmił świnio - coś tam coś.
- Ble - Jimi znów okazał kulturę. - Kto będzie chciał to jeść?
- Nie martw się, stary. Nikt tego nie tknie. - poklepałem to"coś" po ramieniu, jeśli można to nazwać ramieniem. Będę musiał umyć rękę...
- Zmusi ludzi do jedzenia tego. Ma specjalne urządzenie zwane "Żryj to, bo Ci każę inator".
- A jak My mamy uratować przed tym ludzkość i czemu Ty tego nie zrobisz? - spytał John.
- Nie mogę tego zrobić, bo muszę opiekować się chorą teściową. Dam Wam radę moi drodzy, nie żeńcie się nigdy. Choć już raczej nie popełnicie tego błędu... Zresztą nie wiem do czego jest zdolny Bóg. A przechodząc do sprawy ratowania ludzkości... Dam wam broń. Chodźcie za mną.
I... kazał nam wejść do kibla! Co?! Ja tam nie wejdę. Po kolei z odrobiną obrzydzenia wymalowanym na twarzy, skakali tam moi przyjaciele. Kiedy przyszła pora na mnie - Wycofałem się i spojrzałem na stworzenie z miną mówiącą "Nie zrobisz ze mnie idioty". Ale... On mnie tam wepchnął. Po chwili wylądowałem w ścieka... Nie...? Nie jesteśmy w ściekach. To jakieś kamienne ściany...? Kurwa...
______________________________________________________________________
Po dwóch miesiącach. Nareszcie napisałam! Oczywiście to tylko część pierwsza tego dodatku, a będą jakieś trzy lub dwie. Nie wiem. Jak dla mnie jest to trochę dziwne, a dla Was? Takie badziewie z tego dodatku wyszło. Na początku miało być o Motley Crue, potem o Joe i Zoey, ale na sam koniec wyszło, że Jim'ie Morrison'ie. No nic, zapraszam do komentowania i głosowania w ankiecie!
Hahahahahahhaahhaha. xDDDDDDD "A najdziwniejsze jest to, że przede mną sterczy jakiś zmutowany niedźwiedzio - świnio -... To ma ogon? Więc stoi przede mną niedźwiedzio - świnio - pies. I... I nagle to zaczęło do nas... Gadać...
OdpowiedzUsuń- Jestem tu, aby przekazać Wam, iż Świat jest w niebezpieczeństwie.
- C. Co? - wyrwało się Hendrixowi.
Oczywiście zero kultury. Mógłby chociaż trochę udawać, że nie jest ze wsi.
- Ten mężczyzna, którego widzieli Jim i Janis, jest okropnie zły. Chce zniszczyć Świat za pomocą produkcji lodów o smaku mięsa. - oznajmił świnio - coś tam coś.
- Ble - Jimi znów okazał kulturę. - Kto będzie chciał to jeść?". Hendrix. xDDD I Bonham. xDDD I kamyczki Jacksona rozwalają system! XDDDDDDDD W ogóle zajebiste!!! :D Morrison i ta jego narracja. Anioł Zbigniew. Hahahahahahhaahhaha. XDDDD I Janis jest. <3 Czekam na następną część. I na kolejne. :3 Weny!
Dziękuję.
UsuńDługo się zastanawiałam kogo wybrać na narratora, ale chyba podjęłam dobrą decyzję.
Hahaha, jeszcze raz dziękuję <333
hahahhahaahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahhahaahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha
OdpowiedzUsuńleżę i nie wstaje
to jest zajebiste
I facet który siedział na Hendrixie i lewitował, hahahahhahahhahahahahahaha
I jak Jimmy szukał gitary hahahaahahahahhahaahahhaaahahhahhahahahahahah
I kamyczki Michaela hahahahahahahahahahahhaahahhahahahahahahahahahhaha
Anioł Zbigniew, narracja Morrisona hahahahahahhahahahhahahahaahahahahahahah
A w sumie, to nie dziwie się reakcji Jimmy'ego "Ble", bo LODY o smaku MIESA? Ble...
niedźwiedzio-świnio z ogonem, które gada, hahahhahahahahahahaahahahhahahahahahahahahahhaah
Dziękuję :)
UsuńNo właśnie, kto by chciał jeść takie lody?
Dziękuję za komentarz <33
Rozdział 14 u mnie!
UsuńWitaj :D ja tak tylko na chwile, bo przeczytałam dodatek, ale nie mam czasu teraz skomentować, bo zaraz jade i jak wróce to obiecuje, że to zrobie :) ogólnie to super, więc jak coś to jeszcze napisze później ;)
OdpowiedzUsuńAa i zapomniałam, masz u mnie 2 nominacje na blogu c:
UsuńDobra, już mam chwile na skomentowanie :)
OdpowiedzUsuńNiebiańska herbatka z Jimem i Janis *-* moge już iść do Nieba? XD i też chce wykurwistą chmurzastą podłoge XD
Oh, Hendrix niemoto XD jak można zgubić własną gitare? No jak? XD chyba tylko On tak potrafi XD
I tak jak Jim opowiadał o swoich przyjaciołach to skojarzyli mi sie z taką bandą co chodzi po Niebie i wszystkich terroryzuje XD sama nie wiem dlaczego ;-;
Jeju XDDDDDD Jackson ma zajebiste hobby XDDD zbieranie kamieni XDD chyba sama zaczne to robić XD
I chyba mam podobnie jak Jimi, bo ciągle zrzędze XD
"niedźwiedzio - świnio - pies" - skąd Ci sie to wzięło? XD i ta zagłada w postaci lodów o smaku mięsa XDDDDD ale przecież to poważna sprawa, nie ma co XD
Dodatek świetny :D i czekam na część drugą :)
Też chętnie bym wypiła tą herbatkę. XD
UsuńNo, bo oni terroryzują wszystkich, tylko tak z ukrycia i po cichu.
Ja też ciągle zrzędzę. XD
Sama nie wiem skąd mi się to wzięło. To jest bardzo poważna sprawa.
Dziękuję :)
Faith, ja Cię kocham i Ty to wiesz.
OdpowiedzUsuńNadrobię, obiecuję.
Masz tu nominację, nie bij mnie, albo nas...
http://our-rock-history.blogspot.com/2014/07/versatile-blogger-award-znowu-nie-wiem.html
Nie umiem skomentować, ale to zrobię. Więc, po pierwsze, dzięki za dedykację;) A teraz komentarz: No więc, wkurza mnie przeklinanie w Niebie, a zwłaszcza czepianie się Zbigniewa, bo to Anioł, i bo ma na imię jak mój wujek, i to ładne imię, więc Jim dobrze zrobił zwracając mu uwagę, choć ja bym chyba po prostu kogoś walnęła...ale to brzydko rozwiązywać problemy siłą. Nie zgadzam się, że jest tam nudno, ani z tym, że można wyjść i podstawiać nogi, ale matko, musi być pięknie, choć nie o tym teraz. Więc, przejdę do tego, co mnie zachwyciło: RESZTA. Misja, inator,(będzie walka dobra ze złem?), świnio - coś tam coś w damskim kiblu i moment, w którym Jim raz nie przeklął,( dzięki ) ocalanie świata, lewitujący koleś i gdzie jest Pepe Pan Dziobak kiedy go potrzebujemy? A Jim miał chyba kogoś śledzić, ale był dobrym przewodnikiem. Głupi komentarz, Niebo jest dla mnie ważne, a ,,do czego zdolny jest Bóg?''Może wszystko. Ale nie robi nic złego. Wybacz, ale to musiało zacząć tak wyglądać. Znieś ten komentarz jak na Faith przystało, bo go nie zmienię.
OdpowiedzUsuńZbigniew to ładne imię, ja nic do niego nie mam,a le to Jim...
UsuńNie może myśleć tego co ja.
Tam na pewno jest pięknie!
Tak będzie walka między dobrem a złem.
Cieszę się, że to Cię zachwyciło.
Ja kocham Pepe pana Dziobaka <333
Kocham Twoje komentarze i nic tego nie zmieni.
Dziękuję Ci za nie go :)
O cholera ale zajebiste XDDDDD
OdpowiedzUsuńmuszę Ci powiedzieć, że uwielbiam The Doors. I Jima. I... Boże będę się z tego śmiała przez najbliższą godzinę. Genialne! Hendrix moim mistrzem Hahahhahhahahaha
I ta Janis xD
kurde nie wiem co jeszcze napisać.
Hahahaha xD
Czekam na ciąg dalszy.
Z niecierpliwością.
WENY!
Hugs, Rocky.
Dziękuję.
UsuńWłaśnie... Muszę zacząć pisać następną część.
Może kiedyś powstanie z tego osobne opowiadanie...?
Dziękuję za komentarz :)
O chuj. xDD
OdpowiedzUsuńAle dowaliłaś.
To jest tak genialne, że aż nie wiem co powiedzieć. *.* Zawsze wiedziałam, że jesteś dobrą bloggerką, ale żeby aż tak?! To powinno być karalne. Przy Tobie moje dodatki to kompletne dno. ;_;
Aż sobie to wszystko ułożę, żeby się nie pogubić i o niczym nie zapomnieć.
1. "Widzicie? Tu są takie ładne schody i taka wyjebista w kosmos brama. Z takim słownictwem to ja się dziwie, że tu jestem." - nie martw się Jim! To nie jest takie brzydkie słowo, co innego, gdybyś powiedział coś co zaczyna się na "k" lub "c" lub "p" lub "w" lub "s" lub większość liter z alfabetu, ale "wyjebista w kosmos" to wiesz... nie przejmuj się mój drogi. Jakby Bóg chciał Cię wywalić to ja się do niego przejdę i Cię przyjmie z powrotem. :) Haha, żartowałam. xD Nikt normalny by się mnie nie wystraszył. xD
2. Ta brama jest piękna! Wiesz, że nawet wylądowała na mojej tapecie? *-* Znaczy się tylko na laptopie, bo tam mam taki kolaż z jednorożcami, pegazami, tęczami i w ogóle. Musiałam go robić od nowa, żeby upchnąć tą niebiańską bramę, ot co!
3. "Wiecie ta cała "podłoga" jest z chmur. Gdybyście widzieli moją minę, kiedy tu hmmm... Przyszedłem? Dotarłem? Zostałem przysłany? Może zabrany? Nie wiem, chuj z tym. " - O mój Boże, kocham te rozkminy Jim'a. ♥ Moja nowa miłość. ♥
4. "Da się tu nie żyć. " - Ha. Haha. Hahahahaha. Nie wiem czemu mnie to tak bardzo rozbawiło. xD
5. Ogłaszam wszem i wobec, że Anioł Zbigniew jest moim nowym idolem.
6. Jimi, jak mogłeś się z nami nie przywitać?! To wbrew zasadom savoir - vivre. -.- OBYŚ NIE ZNALAZŁ TEJ GITARY! KARA MUSI BYĆ! WYCIECZKOWICZE - LUDZIE ŚWIĘCI.
7. JANIS. *____* Moja kochana. ♥ Ja też nie lubię jak ktoś mi wchodzi do pokoju bez pukania. Znaczy się rodzice mogą, bo przecież na nich to nie można się złościć, ale Szymon (brat)...
8. "Zapewne z tego zaskoczenia, że mogę być aż tak piękny. " - czyli coś z serii "Jim i jego wrodzona skromność".
9. Michael i kamyki. xD Haha. Biedny Jimi, ledwo się biedny ogarnął po starciu z Janis (która mogła go zadźgać wiankiem za to, że nie zapukał, albo co gorsza... mogła go zgwałcić w krzakach :O), a tu już w niego kamieniami rzucają. ;'(
10. Jim prześladujący Janis. Urocze, urocze. A tam w ogóle to cóż to by była za para!
JANIS MORRISON. xD
11. Lody o smaku mięsa?! O fuuu... bananowe są obleśne, a co dopiero... mięsne? D: xD Jimi ma rację! Nikt by tego nie tknął.
12. "Żryj to, bo Ci każę inator" - haha. xD Ja nie mogę... jesteś świetna!
13. I na koniec: GIF. <3333 O matko, zakochałam się.
A teraz grzecznie proszę o szybkie napisanie kolejnej części. ;')
Zakochałam się w tym dodatku, serio. Czytałam go już trzy razy i zapewne na tym się nie skończy. xD
Uśmiałam się. XD Ja dobrą bloggerką?
UsuńTwoje dodatki to kompletne dno? Żartujesz sobie, prawda?
Haha, ustawiłaś ją na tapetę? :D
Cieszę się, że Tobie się podoba.
Ja też uwielbiam Zbigniewa ♥
Dziękuję Ci za taki wspaniały komentarz, uwielbiam Cię za niego ♥ ♥ ♥ ♥
I tak uważam, ze Twoje są lepsze.
♥ ♥ ♥ ♥ ♥ ♥