To już dziś, ten wielki rozdział, a taki...
Dziwny.
Dla Joanny i Weroniki!
I don't want to miss a thing
TOM DRUGI
6. Jesteś moim aniołem
20.03.1987
Życie stało się prostsze, o wiele. Nie musiałam już martwić się o nikogo, żyłam sobie tak po prostu, udając nieświadomą zła czyhającego na nas wszystkich. Rano wstawałam, ubierałam się, a potem bez śniadania, wskakiwałam do wozu Stevena, który zawsze rano pojawiał się pod moim domem. Nic nie było nigdy łatwiejsze. Żyć z uśmiechem na ustach, żyć normalnie, żyć z nim. Nie oczekiwałam już tak płyty chłopaków, mało mnie to zresztą obchodziło, odkąd Axl pobił Erin, a następnie nas wszystkich zwyzywał i obrażony na cały świat, wymaszerował z domu. Rozmawiałam z nim jednak, nie potrafiłam zrobić inaczej, nie lubiłam się gniewać, nienawidziłam takiej atmosfery. Tym bardziej, że musieliśmy razem mieszkać i widywać się codziennie, z małymi wyjątkami, których ostatnio było coraz więcej. Ale co ma robić człowiek, kiedy jest zakochany, kiedy zrozumie to wszystko, wie czego chce...
Sama nie wiem, kiedy tak naprawdę, pogodziłam się na dobre ze Stevenem. Przecież, nigdy nie powiedziałam mu, że już wszystko przemyślałam, my razem to jednak to coś. Nigdy. On po prostu przyszedł i pokazał mi swoje nowe dzieło, jego uśmiechnięta maska zniknęła z twarzy i po prostu płakał przy mnie. Nie mogłam zrobić nic innego, musiałam jakoś pozytywnie zareagować. Zresztą, nawet nie wyobrażałam sobie negatywnej reakcji. Zrozumiałam, że cierpiał, przeze mnie, wszystko było moją winą, byłam okropna. Zachowałam się źle w stosunku do Stevena, przecież on mnie kochał, a ja jego... i mogliśmy z samego początku być kimś pięknym razem, nie osobno. Mogliśmy już dawno się złączyć i cieszyć się każdą chwilą spędzoną razem, myśleć ciepło i tak samo patrzeć na siebie. Wszystko mogło być takie nieskazitelne od samego początku, ale nie było... z mojej nieufności i niepewności. Z mojej głupoty. Z mojej potrzeby bycia samej, nie zważając na uczucia Stevena.
Ale on mnie kocha.
Steven mnie kocha.
Steven Tyler mnie kocha.
Mówi, że jestem dla niego wszystkim.
Mówi, że jestem jego aniołem.
Mówi, że będzie pięknie, choć w to nie wierzy.
A ja chyba zaczynam, bo on tak mówi.
Halo, on napisał dla mnie piosenkę!
* * *
25.02.1987
Siedziałem sam. Znów. W domu panowała okrutna cisza, której tak, ostatnio, nienawidziłem. Miałem ochotę coś zrobić, zająć się czymś lecz, tak naprawdę, nie było tu nic ciekawego, nic czym mógłbym się zająć. Nie było tu nikogo, z kim mógłbym porozmawiać, nawet Joe. I tym razem musiałem to uszanować, bo był na ważnej misji, w której nie chciałem mu nawet przeszkadzać. Nie śmiałbym, choć jestem sobą. Nie mógłbym przeszkodzić mu w poznaniu nowej kobiety, nie teraz. Nie mam nawet humoru, choć to mój przyjaciel, mój gitarzysta, mój brat, mój bliźniak. Nie przeszkodzę mu, nawet jeśli jest tylko mój, przecież i on ma prawo do radości. Niekoniecznie ze mną. W końcu on nie ma nic do moich miłosnych podbojów...
Powiedziała, że potrzebuje czasu. Tak. Wszystkie tak mówię, zawsze i wszędzie, ale, niestety, tylko wtedy, kiedy zamierzają odmówić. Zamierzała powiedzieć mi ,,nie". Chciała się mnie pozbyć, porzucić akurat w tym momencie, kiedy ja już wszystko rozumiem, kiedy wszystko stało się przejrzyste, do cholery! To jej zdanie, to jej życie, nawet jeśli chciałaby tracić, to ma do tego pełne prawo, nie mogę w to aż tak bardzo ingerować, choćbym chciał. Ale ja ją, do kurwy nędzy, kocham! A kiedy ja mówię, że kocham...
...To nigdy nie jest to na poważnie. Jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło powiedzieć kobiecie ,,kocham", a potem przeżyć z nią choćby roku w stałym, szczęśliwym związku. Jeśli już, to pojawiały się kłótnie, relacja stawała się toksyczna, a taka może był tylko ta pomiędzy mną a Joe. Nikt inny nie może prowadzić takiej ze mną. Prócz niej. Z nią mógłbym prowadzić każdą relację, żeby tylko mieć ją przy sobie. Mogłaby mnie nienawidzić, a ja i tak bym się cieszył, choć bolałoby. Mogłaby mnie unikać, ale ja i tak bym ją zaczepiał, robiłbym wszystko, aby się z nią spotkać. Zabierałbym ją wszędzie tam, gdzie tylko by chciała, byłbym tylko jej, nikogo innego. Nic nie liczy się dla mnie tyle, co ona, nie da się tego opisać. Boję się, że nie da się nawet tego pokazać. Boże, boję się tego, boję się siebie i swoich uczuć. Boję się swojego anioła. Boję się mojej Faith.
Wszystko jest takie chujowe. Bez wyjątku, moje życie jest chujowe. Wszystkie relacje takie są, żadnej nie da się zaszufladkować. Żadnej! A chciałbym tego bardzo, chciałbym wszystko ułożyć, żeby było idealnie, pierwszy raz. Mam takie marzenie. Chciałbym wiedzieć jak to jest z moją Faith, moim pieprzonym aniołem...
Pragnę jej miłości, tak bardzo.
Wszystko trzeba opisać, wszystko trzeba zapamiętać, wszystko trzeba przeżyć. Z nią.
Z moim aniołem.
Jest powodem, dla którego żyję.
Jest powodem, dla którego żyję.
Podniosłem się na równe nogi z zimnej posadzki i ruszyłem pędem przed siebie, gdzieś gdzie kiedyś znajdowała się kuchnia, a teraz jedne wielkie pobojowisko. Tylko tam mogłem znaleźć cokolwiek do pisania. I chociaż skrawek papieru, przecież ja musiałem!
Przepraszam, że tak wyszło, nie chciałem, dzieła tworzą się przypadkowo, Faith...
I want your love
Let's break the walls between us
Don't make it tough
I'll put away my pride
Enough's enough
I've suffered and I've seen the light
Baby
You're my angel
* * *
22.03.1987
Wpatrywałam się w uśmiechniętą buzię Erin, która w kółko mówiła tylko o tym jak Axl się jej oświadczył. Mało mnie to obchodziło i wcale nie dlatego, że Jeffrey jeszcze tego nie zrobił. Wcale! Nie denerwuje mnie to w żaden sposób, a skąd! Cholera jasna, jak to możliwe, że taka Erin dostała pierścionek od Axla, choć wcale tak idealnie u nich nie jest, a ja i Jeff jesteśmy ze sobą już tak długo i on nawet dupy nie ruszył?! Czy jest ze mną coś nie tak? Nie musimy przecież tak od razu brać ślubu, nie potrzebuję tego jeszcze. Wystarczyłoby tylko jedno małe zapewnienie i pierścionek, żebym mogła chwalić się innym, o. I już byłabym szczęśliwa i nie chciałabym od niego niczego więcej. Mogłabym już nawet umrzeć!
— Everly, idź mi z tym! — krzyknęłam w końcu. — Jak, kurwa, jak?
Podniosłam się i wyszłam, zostawiając ją tam samą z zaskoczonym wyrazem na twarzy. Miałam już dosyć tego wszystkiego! Musiałam użerać się z chłopakami i ty całym domem jeszcze przez kilka miesięcy! Nie mogłam sobie gdzieś wyjść na dłużej czy całą noc, jak Felicja, to nie było takie proste! Nie miałam gdzie się podziać! A mówią, że jak się jest dorosłym i wyprowadzi od rodziców, to jest tak zajebiście!
Mamo, tato, znów chcę do was.
Z Jeffrey'em.
— Jeff! — wydarłam się. — Jeff!
Czarna czupryna mężczyzny wychyliła się zza drzwi. Spojrzał na mnie pytająco.
— Zróbmy coś w końcu — jęknęłam. — Zabierz mnie stąd.
Westchnął.
— I tak ci się nie oświadczę aż do wyprowadzki...
Czy on zawsze musi wszystko wiedzieć?!
Ale... Oświadczy mi się!
_________________________
Boże, to już dzisiaj, Boże, oni są razem, na dobre.
Boże.
Tyle czasu minęło.
Nie tulę już Brandiego tylko Rocky'ego, którego swobodnie mogę trzymać na kolanach. Tak, tak, właśnie teraz na nich siedzi. XDDD
Nie wiem ile rozdziałów jeszcze zostało do końca, ale Staith są razem. Już tak naprawdę.
Na Youtubie włączają mi się wszystkie piosenki, które miałam na playliście tutaj. XDD To na pewno nie przypadek. XDD To wszystko na cześć tego rozdziału. XDD
Więc...? Do zobaczenia.
Tyle zaległości... tak mało czasu... brak motywacji.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam :(
Nie szkodzi, Różo, mnie samej nigdzie nie ma, dlatego nie wymagam od nikogo tego, aby się tu pojawił.
UsuńWracam!I podpisuje pakt z diablem!
OdpowiedzUsuńDroga Faith ,troche zaniedbalam twojego bloga , ale jako wierna fanka powracam!
Nie przejmuj sie tym ,ze ciebie nigdzie nie ma .A ten rozdzial ma tylko 3 komentarze .
Dobra przechodzac do fabuly : akcja sie tak pieknie rozwinela ,ta druga czesc jest taka cudna . Faith i Tyler razem ❤❤.Tak slicznie razem wygladaja.I jeszcze Steven napisal dla nie piosenke :3.To takie slodkie . Ten Steven jest przeuroczy .
Oo widze czas oswiadczyn ,zobaczymy co sie dalej rozwinie.
No i Faith piszesz cudownie , dodawaj nastepne rozdzialy!Ja sie tu teraz bede pojawiac i postaram sie nadrobic rozdzialy.
A teraz lece do Joanne ,jej blog tez czeka od dluzszego czasu.
Milo bylo wpasc i czekam na nastepny!
Pozdrawiam ,Madeline.
STAAAAAAITH <3
OdpowiedzUsuńMatko, nic mnie tak dawno nie ucieszyło (tak, moje życie jest smutne), jak ten fakt, że ONI SĄ RAZEM! WRESZCIE!
Wićka, to jest piękne. Oni są dla siebie stworzeni, zdajesz sobie z tego sprawę, prawda? Tak samo jak Izzy i Natalie. Idealne pary nieidealnego świata.
Boże, jak dobrze, że Faith już nie odwalała żadnej maniany i dała do siebie wreszcie dopuścić to, co nieuniknione. Uwielbiam ich, huh. Są cudni. Kochają się. Jej. Od dawna. Ale wreszcie... obustronnie świadomie. Będę żyć tym faktem do końca komentarza, więc wybacz, że będzie taki dupny (i pewnie krótki, zaaabij mnie).
Ogólnie nie dziwię się dziewczynom, że sytuacją Hellhouse nie podoba im się zbytnio. Przynieś, podaj, pozamiataj - cholera, każdemu by się znudziło. Tylko Faith ma lepiej, bo Tyler nie jest takim zasiedziałym dziadem jak Gunsi. Tyler ♥ (wiem, Twój, ale pamiętaj, że kiedy Ci go oddawałam, to była LITOŚĆ, pf). Także - Natalie współczuję. Ale i tak najbardziej mi żal Erin, a Axl po prostu doprowadza mnie do szału! Dupek, no cóż ja mogę więcej powiedzieć. Jest naprawdę... nieludzki. Trochę to złe. Trochę... Eh, aż nie wiem jak to nazwać, ale jestem na niego zła, i nawet już mi nie jest go żal, że jest jaki jest, bla, bla. Erin powinna przejrzeć nieco na oczy.
I... jej, ja nie wiem co. A! Oświadczy się! Boże, Wićka, wszystko się robi takie piękne.
Tyler i Faith! ♥
Nie wiem, Boże, chyba skończę.
Weny, Wiciu, kocham!
Hugs, Rocky
IZZY SIĘ OŚWIADCZY, IZZY SIĘ OŚWIADCZY! TAAAAAAAAAAAAAK! <3 IZZY! IZZY! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńOOOO TAK! :D CHCE ZAPROSZENIE NA ICH ŚLUB, WIĆKA...A NIE CHWILA, PRZECIEŻ ON JEST MOIM MĘŻEM. JEST BYŁ I BĘDZIE, O TAK!
ŁO ŁO I JESZCZE STAITH W JEDNYM ROZDZIALE Z ITALIE (Izzy- Natalie) xDDD hah, wymyśliłam nowy skrót xDD
FAITH ZOSTAŁA ANIOŁEM. XD
PISZ SZYBKO, KOBIETO! ;*
i sorry, za ten głupi, beznadziejny komentarz, ale mam sporo do nadrobienia :C
Weny! ;D