TOM DRUGI
5. Daj mi czas
Tamtego dnia było mi okropnie ciężko, nie potrafiłam nic powiedzieć, jedynie wpatrywałam się w niego i czekałam na to, co miał do powiedzenia. W końcu prawie udało mi się zapomnieć o panu Tylerze, a on nagle wparował do domu i żąda nie wiadomo czego.
— Powiedz coś w końcu... — powiedziałam cicho, chcąc usłyszeć jak się tłumaczy, choć i tak dobrze wiedziałam, co chce zrobić.
Spojrzał na mnie tak jakby miał wyrzut o to, że ja nic nie zrobiłam. Nawet się na niego nie rzuciłam, nie powiedziałam o tym jaka jestem szczęśliwa, że go widzę. Tyle czasu starałam się unikać kontaktu ze Stevenem, że powoli zaczęło dla mnie tracić sens to całe spotkanie. Przecież ja nie potrafię nic tu zbudować, chyba przepadło. To co kiedyś było raczej już nie istnieje, a powinno się rozwinąć. Niestety, z mojej winy mam ochotę nie mówić nic, tylko tak stać. Ewentualnie zamknąć oczy i udać, że nic się nie stało.
— Wiele przemyślałem — zaczął ostrożnie. — Faith, uznałem, że nie potrafię funkcjonować inaczej... Potrzebuję cię, potrzebuję twojego ciepła. Pragnę twojej bliskości, ciebie. Tego wszystkiego, co było kiedyś...! Jesteś dla mnie wszystkim, zrozum to, jesteś wyjątkowa i tylko moja. Kocham cię.
Wiedziałam, że to powie, wiedziałam, że tylko po to tu przyszedł – żeby zniszczyć mój idealny świat, który zdążyłam sobie stworzyć pod jego nieobecność. A najgorsze w tym wszystkim było to, że musiałam przekazać mu, że nic z tego. Nie istniejemy. To było kiedyś, teraz trzeba patrzeć przyszłościowo. Ja i Steven to nic, skończylibyśmy źle, nie nadajemy się do tego, aby tworzyć parę. Kochać się. To nie jest dla nas, niech inni nacieszą się sobą, odstąpię im. Niech Steven znajdzie sobie kogoś innego, oddam i jego. Niech to wszystko okaże się zwykłą pomyłką. Niech on nie budzi we mnie żadnych uczuć. Wcale go nie chcę, jesteśmy skończeni. Nie powinno się słuchać serca, to rozum powie nam prawdą, wszystko przeanalizuje i dojdzie do wniosku, tego jedynego i dobrego. Tyler, odejdź stąd.
Podszedł do mnie powoli i spojrzał w oczy. Niestety, ja również wpatrywałam się w jego tęczówki, będąc chyba opętaną. Nie chciałam tego. Nie chciałam jego. Będąc z nim popełniłabym największy błąd swojego życia. Steven Tyler to największy błąd jaki popełniłam. Ja to największy błąd świata. Błąd Boga, bo i jemu takie się zdążają. To idiotyczne uczucie, które kiedyś pomiędzy nami było to zwykła pomyłka. Teraz wystarczy tylko, że on zostawi mnie w spokoju i zapomnimy o sobie, nie skazując się na większe porażki życiowe. Przecież, nie chcę być porażką Stevena, nie chcę być tą, która zniszczy jego cudowne życie. Nie, źle myślę, to nie powinno być tak.
— Steven, przepraszam. — Nie wiedziałam, dlaczego to powiedziałam, tak po prostu cisnęło mi się na usta, choć w cale nie zamierzałam go przepraszać. Cholera. — Dobrze wiesz, że nie możemy. Zmarnujemy sobie życie... och, co ty robisz...
Usiadł na moim łóżku, po czym pociągnął mnie za sobą, tak abym znalazła się obok. Wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym powiedział:
— Jeśli mnie nie kochasz, to po prostu to powiedz. Chcę prawdy, tylko jej teraz potrzebuję. Nie możemy się oszukiwać.
I co miałam mu odpowiedzieć? Nie byłam do końca pewna swoich uczuć, w końcu nie wszystko ze mnie uleciało, to nie tak działa. Takie uczucia nigdy nie wychodzą z głębi serca, zostają tam i musimy z nimi żyć. Jednak słabiej wszystko odczuwałam. Choć miałam wiele sentymentu do nas, przywiązałam się i nie mogłam tego jakoś odkręcić. Przecież, przez cały ten czas, nie zapomniał o Stevenie, tak po prostu. Zmuszałam się do tego. Tylko odpowiedzi nie znałam, bo co miałam powiedzieć? Powiedzieć, że kocham i później zranić, bo okaże się to kłamstwem? A może, odpowiedzieć, że nic nie czuję, żadnych głębszych uczuć i również oszukać?
— Daj mi czas, proszę...
Musnął delikatnie moje usta, po czym podniósł się z łóżka i spojrzał z czułością.
— Dam. Nie musisz się o to martwić. Mam całe życie.
Ja nie mam, Steven. Nie mam.
*
07.03.1987
Siedzieliśmy wszyscy w naszym malutkim saloniku, nie mając innych rzeczy do roboty. Oczywiście, oglądaliśmy telewizje, w której i tak nic, nigdy, ciekawego nie leciało. Jednak wychodziło na to, że tylko nam, bo chłopcy potrafili oglądać z wielkim skupieniem nawet reklamy.
Rozpoczął się marzec, a my nie mieliśmy żadnej lepszej pracy; Faith wciąż kręciła się w spożywczym, Izzy od czasu do czasu handlował czymś, a Steven nadrabiał w muzycznym. Reszta spędzała czas na siedzeniu w domu i nic nie robieniu bądź wyzywaniu pracujących, którzy za każdym razem wyprowadzali Axla z równowagi, tym, ze nie było ich w domu, kiedy ich potrzebował. Odnieśliśmy również straty wśród osób mieszkających w Hellhouse. Mandy zniknęła stąd, kiedy tylko dowiedziała się, że płyta zostanie wydana w lipcu, mówiąc, że nie zniesie tu ani chwili dłużej. Ja też tak chciałam lecz nie miałam, gdzie się podziać. Erin za to, co jakiś czas wyjeżdżała do rodziców, ponieważ również była znudzona tą całą sytuacją. Ja również. Dlatego też całe towarzystwo nam wyfrunęło i musiałyśmy spędzać czas jedynie z chłopakami, których i tak przeważnie nie było.
Ja również nie zajmowałam się niczym ciekawym, nie zarabiałam. Nie było tu dla mnie żadnej odpowiedniej pracy, zresztą, i tak zbytnio nie była ona potrzebna. radziliśmy sobie jakoś z trzech pensji i pieniędzy przysyłanych przez rodziców. Jednak i to miało się niedługo skończyć, ponieważ matka uznała, że powinnam w końcu wziąć się w garść i coś zrobić, a nie tylko siedzieć w domu. Całe szczęście, za parę miesięcy, mieliśmy mieć mnóstwo kasy i żadna praca wtedy nie będzie potrzebna, nie mi. A i Jeff będzie mieć łatwo, bo, tak szczerze, to w zawodzie muzyka nie ma żadnego wysiłku. Nie musi niczego dźwigać, prócz własnej dumy.
Dźwięk telefonu rozbrzmiał w naszych uszach. Od razu każdy z nas popatrzył się na swego towarzysza, aby to właśnie on odebrał telefon. I jak zwykle, wypadło na Felicję, która z zabójczym spojrzeniem, ociężale ruszyła odebrać.
— Tak? — spytała podnosząc słuchawkę.
— ...
— Mów wolniej, bo nie rozumiem.
— ...
— Już?! — wykrzyknęła Felicja, aż wszyscy zainteresowaliśmy się tym i obróciliśmy głowy w jej kierunku.
— ...
— O Boże, i co teraz? — Na jej twarzy widniał jednak uśmiech. — Jesteś tam z nią?
— ...
— To świetnie.
— ...
— Tak, tak, bardzo dobrze, że wtedy u was była. Nie rozumiem tylko dlaczego mi o tym mówisz. Gdyby odebrał kto inny, miałby to gdzieś.
— ...
— No tak, szok...
— ...
— Dobrze, tak, cześć.
Odłożyła słuchawkę, po czym z wielkim uśmiechem na twarzy, przyszła do salonu i spojrzała na nas, czekając na pytania. Pierwsze, oczywiście, poszło od Slasha.
— Corrine rodzi — powiedziała uradowana. — Kirk w małym szoku zadzwonił do nas. Był wtedy u niej, zapytać czy wszystko w porządku, bo dawno jej nie widział, a ona...
— Oszczeniła się. Zajebiście — mruknął Axl. — Nie mów, że tam pojedziesz?
Wszystkim momentalnie miny zrzedły. Rose nie miał humoru, co jednocześnie sprawiało, że i my nie mieliśmy. Potrafił to tak szybko popsuć... Boże, jak ja bardzo chciałam stamtąd wyjechać. Zostawić to wszystko i znaleźć się w spokojnym domku, gdzie nikt mi nie będzie przeszkadzał! Tam wszystko byłoby piękne, nie musiałabym martwić się takim Axlem czy też innymi problemami. Tak bardzo chciałam to zostawić, rzucić, tak jak kiedyś, tylko że z Jeffreyem. Bez niego nigdzie się nie ruszam.
Felicja zrobiła zawziętą minę, po czym warknęła:
— Jak będę chciała to pojadę. Zabronisz mi?
— Nie, ale wróć zrobić kolację — odpowiedział Rudy i położył nogi na małym stoliku. — Natalie nie potrafi, kurwa, gotować.
Zacisnęłam pięści i wstałam ze stołu. Miałam ochotę go roznieść na kawałeczki, nienawidziłam kiedy tak mówił. Potrafiłam gotować, potrafiłam zrobić wszystko tak samo dobrze jak Felicja. Jednak nie byłyśmy pieprzonymi robotami do pracy, sam by mógł sobie coś zrobić do jedzenia. Cholera! Nic dzisiaj nie zje, przecież Faith mu nie zrobi, to już widać...
— Możesz pomarzyć — powiedziała, po czym poszła na górę.
— I tak wróci — odparł Axl. — Od tego jest.
Nikt jednak nic nie powiedział, a ja nadal czekałam jak głupia. Naprawdę liczyłam na to, że któryś z nich jakoś zareaguje na humorki Axla, chociażby dlatego, że traktuje nas jak służące. Lecz nic takiego się nie stało. Tak bardzo chciałam, żeby było normalnie, żeby Axl zniknął z mojego życia! nie wiem jak Erin może z nim wytrzymywać, dawno już bym go zostawiła albo jakoś go urządziła. Przecież on ją tak traktuje! Jakby była jedynie jego służącą, z którą od czasu do czasu może uprawiać seks. Nie, nie zniosę ani chwili dłużej w tym domu!
Tylko, że ja nie mam dokąd pójść, a Felicja tak... W końcu ma Stevena. I właśnie do niego zmierzała, kiedy zostawiła mnie samą z tymi idiotami. Jednak ja również nie zamierzałam tam przebywać i, posyłając Jeffowi wściekłe spojrzenie, ruszyłam na górę, do swojego pokoju.
..................................
Nie wiem, co mam powiedzieć. Wiem jedno – dokończę to. I nigdy nie porzucę, bo tak nie wolno, nie potrafiłabym.
Dziękuję tym, którzy są dalej. ♥